szukaj
Wyszukaj w serwisie

Z Serca Afryki do Paryża, czyli zmiany na Belleville

Ks. Tomasz Sokół / Artur Hanula / 13.09.2022
fot. Archiwum ks. Piotra Boracy
fot. Archiwum ks. Piotra Boracy

Ks. Piotr Boraca pochodzi z diecezji tarnowskiej. Po 8 latach kapłaństwa i posługiwania w rodzinnej diecezji zdecydował się na wyjazd na misje po ukończeniu formacji i stażu misyjnego oraz językowego w Lille. “Wyruszyłem do Afryki w 2002 r. A obecnie mam wielką radość być zaproszonym na Belleville w Paryżu XIX do pracy duszpasterskiej w polskiej parafii pw. Matki Bożej Królowej Rodzin” – powiedział w rozmowie z portalem polskifr.fr nowy proboszcz wspólnoty ks. Piotr Boraca.


Ks. Tomasz Sokół: Jak rodziło się Księdza powołanie misyjne?

Ks. Piotr Boraca: O pracy misyjnej myślałem już przed pójściem do seminarium duchownego. Pierwsze kroki skierowałem w stronę Franciszkanów w Krakowie. Jednak ostatecznie trafiłem do seminarium diecezjalnego i później przez kolejne lata kapłaństwa moje powołanie misyjne  dojrzewało do tegoż wyjazdu, do którego Pan Bóg mnie przygotował, przez owo bogactwo duszpasterstwa w Polsce. Tak naprawdę taki wyjazd dla mnie był tylko zmianą parafii. Jedzie się głosić słowo Boże, gdzie Pan Bóg nas posyła i nie ma tu znaczenia czy to jest Polska czy Afryka, czy teraz Francja. Bo każde z tych miejsc jest miejscem, gdzie coś dajemy i coś otrzymujemy. Aczkolwiek, więcej otrzymujemy niż dajemy bez względu na miejsce naszego posługiwania. Z każdego z tych miejsc wyruszamy ubogaceni po to, by móc tym dobrem się podzielić dalej.

fot. Archiwum ks. Piotra Boracy

W moim życiu misyjnym minęło już 20 lat. Wspomnę tutaj, że miałem możliwość pracować w Papieskich Działach Misyjnych w Warszawie, w delegacji krajowej i tym samym wzbogacić się tam bogactwem Kościoła powszechnego w Polsce. I potem jeszcze raz wróciłem do Afryki, aby tam podzielić się bogactwem wiary z Polski. Przyjechałem podzielić się również we Francji i wydaje mi się, że to jest wielka tajemnica wymiany darów, która jest taką kotwicą dla każdego kapłana. Dzieląc się swoją wiarą, niekiedy sami o wiele więcej otrzymujemy od tych, z którymi się nią dzielimy.

fot. Archiwum ks. Piotra Boracy

Jak wyglądała Księdza praca duszpasterska w Afryce?

Pierwszą moją placówką misyjną była w Republice Środkowoafrykańskiej diecezja Bangassou, oddalona 1000 km do stolicy państwa. Jeździło się tam na zakupy 3 razy w roku. Wyjazd na te konkretne zakupy zajmował nieraz tydzień czasu. Praca moja była w środku lasu z ludźmi, którzy jeszcze nie spotkali się z Ewangelią czy z Kościołem. Dobra Nowina docierała poprzez świadectwa ludzi, którzy tam wędrowali. Aby dotrzeć do wszystkich wiosek potrzeba było kilku dni. W większości odwiedzając kilka wiosek w parafii potrzeba było ok. 2-3 dni. Ci ludzie mieli wtedy możliwość spotkania się z kapłanem poprzez duchowe przeżycia na Eucharystii: 3-4 razy do roku. I to nie zawsze. Tamten czas pracy z tymi ludźmi wspominam bardzo owocnie. Jedno z tych wydarzeń, które przerwało mają prace, to był wypadek: jadąc do jednej z parafialnych kaplic motorem  wpadłem w jedną z dziur. Okazało się potem, iż to wyschnięta studnia. Czas leczenia po tym niespodziewanym wypadku spędziłem w Papieskich Działach Misyjnych w Warszawie.

fot. Archiwum ks. Piotra Boracy

Po moim powrocie do Afryki drugim miejscem, gdzie pracowałem, była diecezja Bouar na pograniczu z Kamerunem i Czadem, w seminarium duchownym, gdzie znajduje się niższe i średnie seminarium. Pomagaliśmy edukować się i formowaliśmy również młodzież z tych parafii, kaplic, z tych wiosek, w których często brakowało szkół, np. z klas podstawowych. Młodzież miała możliwość przyjechać na formację, aby dalej móc myśleć o swoim powołaniu, ewentualnym pójściu do seminarium wyższego, podążając drogą do kapłaństwa. To jest wielką radością tychże seminarzystów, których wychowywałem w seminarium w Bouar. Od minionego roku kontynuują swoją formację w Wyższym Seminarium Duchownym w Tarnowie.

fot. Archiwum ks. Piotra Boracy

Trzecim i ostatnim miejscem, gdzie pracowałem jako misjonarz, była parafia Bagandou, w diecezji Mbaïki, bliżej stolicy. Jest ona na pograniczu Konga-Brazaville, wśród plemion Aka, czyli Pigmejów. Na tej misji prowadzimy szpital wybudowany dzięki grupie misyjnej naszej tarnowskiej diecezji, rozbudowywany jest co roku dzięki rożnym projektom, dzięki ofiarności ludzi. Taką charakterystyką tejże parafii, naszej misji, jest obecność świeckich osób, począwszy od np. techników, budowlańców, którzy budują, murują czy spawają, po elektryków, którzy zapewniają funkcjonowanie szpitala, ponieważ sale operacyjne, czy inne podobne działania tego prądu wymagają do użytkowania. U nas na tejże misji nawet stolica jest pozbawiona elektryczności, takiej normalnej 24/24. Obecnie m.in. ekipa trzech elektryków, wolontariuszy świeckich, wyjechała do szpitala pracować, z tarnowskiego wolontariatu misyjnego, i dwóch kleryków z seminarium duchownego. Przez cały ten czas – od 15 lat szpital istnieje. Przewinęło się tam ok. 60 osób świeckich, w tym szpitalu lekarzy, chirurgów, pielęgniarek, laborantów technicznych. To jest niesamowite bogactwo tejże misyjnej  wspólnoty. Taki wyznacznik, nie tylko pracy zawodowej, ale również ewangelizacyjnej, gdzie owocność pracy duszpasterskiej głównie zależy od osób świeckich, od tego, jak się współpracuje z nimi wraz z siostrami, które są w duszpasterstwie, pielęgniarstwie, szkolnictwie. W minionych latach mieliśmy świeckich misjonarzy, którzy pomagali prowadzić we wszystkich wioskach, w szkołach, formować prostych ludzi, po to, aby mogli zostać nauczycielami, aby uczyć dzieci. Prowadzimy w tym względzie formację dla przyszłych nauczycieli, którzy przychodzą na piechotę ok. 130 km, a z tych najdalszych szkół idą oni nawet 3 dni w jedną stronę na formację, a potem 3 dni z powrotem na własnych nogach. Z tego płyną wielkie owoce, ponieważ jeśli chcemy, aby ktoś mógł przeczytać Pismo św. na nabożeństwie, na Mszy św., bo często nie ma nikogo, kto mógłby przeczytać. Dlatego musi taki człowiek nabyć tę wiedzę do czytania rożnych tekstów. Dlatego musimy – w takiej posłudze – wychowywać katechistów, a później szkolić dzieci i młodzież.

fot. Archiwum ks. Piotra Boracy

Duża część działalności duszpasterskiej to formacja katechistów. 90 proc. pracy duszpasterskiej dokonuje się przez katechistów świeckich, którzy mają żony i dzieci. Oni w niedzielę prowadzą celebracje, głoszą słowo Boże, pomagają prowadzić katechizację, prowadzą przygotowania do Chrztu św., Pierwszej Komunii św. oraz innych sakramentów. Dzięki świeckim wiara i Kościół może nabierać prawdziwego kształtu. Praca kapłanów polega na tym, aby być 3, 4 razy do roku w misyjnych kaplicach. Nawet być 4 razy we wspólnocie jest niekiedy trudne lub niemożliwe, lecz dzięki współpracy ze świeckimi ta misyjna praca przynosi duchowe owoce i wielki duchowy dar. To jest ogromny plus, o czym często mówię będąc w Polsce, o tym należy także wciąż pamiętać, że kapłani sami nie są w stanie prowadzić skutecznego duszpasterstwa. Do czego są potrzebne święcenia kapłańskie, to robi kapłan, a te zajęcia, do których nie potrzeba święceń kapłańskich, można wtedy powierzyć osobom świeckim.

fot. Archiwum ks. Piotra Boracy

Co można byłoby przenieść z misji na grunt europejski – do Polski lub Francji?

Trudno mi mówić o doświadczeniach we Francji. Francję znam z krótkiego duszpasterstwa, bo 20 lat temu współpracowałem w Armentières na tamtejszej parafii z ówczesnym proboszczem i kapłanami. Wydaje mi się, że mądre dzielenie się współodpowiedzialnością za Kościół, formowanie w świeckich tego ducha współodpowiedzialności, że nie jesteśmy tylko uczestnikami nabożeństwa, ale jesteśmy też współtwórcami nabożeństwa, katechezy i całego duchowego bogactwa…, ale czasami i zła. My wszyscy jesteśmy tegoż autorami czy twórcami. Wydaje mi się, że w Polsce, w tym czasie, kiedy przeżywamy synod – u nas w Afryce w mojej diecezji – takie dyskusje synodalne trwają tam od dawna, aby uczyć tamtejszych ludzi właściwej świadomości i współodpowiedzialności za Kościół i za wspólnotę. Kiedy spotykaliśmy się z Pigmejami, których nikt nie szanuje, nie traktuje jak ludzi – wielkim darem było dla nich usłyszeć, że są ważni, a ich głos liczy się w Kościele. I takie właśnie współtworzenie kadr, wspólnot, które będą współodpowiedzialne i będą nadawały rytm życia Kościoła, jest bardzo potrzebne w Polsce. Kapłani sami nie są w stanie zrobić lub ogarnąć wszystkiego.

fot. Archiwum ks. Piotra Boracy

Księdza słowo do parafian parafii Matki Bożej Królowej Rodzin w Paryżu XIX?

Przychodzę do Was, aby podzielić się moją wiarą, wiarą moich parafian z Afryki. Jeśli Pan Bóg pozwoli, to kiedyś ten dar waszej wiary z paryskiego Belleville zaniosę z powrotem do ukochanej Afryki. A jak długo przyjdzie nam wspólnie dzielić się tą wiarą, tak długo będę chciał ubogacać się osobiście Waszą, Drodzy Parafianie, głęboką wiarą.

 

 

czytaj też:

Bp Jan Ozga: powołanie misyjne zawdzięczam Janowi Pawłowi II >>>

Ks. Marek Kapłon, przyszły misjonarz: chciałbym spróbować… >>>

Duszpasterz PMK we Francji mianowany dyrektorem Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie >>>

Misjonarz uratowany przed śmiercią: „Byliśmy znakiem nadziei” >>>

Ks. Mateusz Dziedzic: „Przy trumnie Papieża obiecałem, że wypełnię jego testament” >>>

#JadęNaMisje | Dominika Kędzierska: warto zaryzykować (odc. 7, cały wywiad) >>>

Wyjazdu na misje nie trzeba się bać >>>

Pozdrowienia z Kamerunu >>>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-05-13 23:15:13