szukaj
Wyszukaj w serwisie

Ks. Marek Kapłon, przyszły misjonarz: chciałbym spróbować…

ks. Tomasz Sokół / 18.10.2020
Ks. Marek Kapłon, polskiFR/TS
Ks. Marek Kapłon, polskiFR/TS

18 października przypada w tym roku kolejny Światowy Dzień Misyjny, w Polsce zwany Niedzielą Misyjną. Nad Wisłą i Odrą rozpoczyna on Tydzień Misyjny. Ks. Marek Kapłon pochodzi z diecezji przemyskiej, z miasteczka Przeworsk, gdzie się urodził. Po okresie przygotowania w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie wybiera się na misje do Kamerunu. Zanim się to stanie, ks. Marek przez rok posługuje we Francji w Rennes.


Ks. Marek Kapłon: pochodzę z diecezji przemyskiej, z miasteczka Przeworsk, tam się urodziłem. W mojej rodzinnej parafii jest jeden misjonarz: o. Marek Krupa, który obecnie pracuje w Boliwii.

Co było dla księdza impulsem do podjęcia decyzji o wyjeździe na misje?

Jeżeli chodzi o misje to we mnie coś dorastało, już dosyć długo; nawet w seminarium człowiek myślał, że może kiedyś pojechałbym na misje do Ameryki Południowej albo Afryki. Tak też się stało, iż trafiłem do parafii w Łańcucie, gdzie jej proboszczem jest odpowiedzialny w diecezji przemyskiej za sprawy misji ks. Marek Blecharczyk. Pracował on w Czadzie i ta właśnie parafia jest ogromnie otwarta na misje. Przyjeżdżali tam misjonarze z różnych krajów, dzielili się swoim doświadczeniem z pracy misyjnej i wówczas miałem okazję poznawać owych misjonarzy, rozmawiać z nimi, dlatego wiele się dowiedziałem o takiej posłudze. W moim sercu zrodziła się właśnie taka myśl: a może ja bym pojechał na misje? Może rzeczywiście to czas, kiedy moje powołanie jest na tyle dojrzałe, abym mógł się podzielić tymże powołaniem z Kościołem powszechnym na misjach. Rozmawiałem również o misjach z księdzem proboszczem, chociaż nie miałem jeszcze sprecyzowane, gdzie chciałbym wyruszyć.

Pewnego dnia do tej parafii przyjechał ks. bp Jan Ozga i zapytał ks. Marka: czy zna może kogoś, kto chciałby wyjechać na misje, konkretnie do Kamerunu. Wtedy ks. proboszcz wspomniał o mnie, że ja coś myślę na ten temat i chciałbym spróbować. Nie trzeba było długo czekać; ks. bp Jan jeszcze na plebanii powiedział szczerze, iż chciałby, aby ktoś przyjechał do Afryki, bo tam wciąż brakuje księży, brakuje misjonarzy. Nie podjąłem od razu decyzji tylko przemodliłem ją i przemyślałem. Po pewnym czasie zdecydowałem się na pracę misyjną i udałem się z tą prośbą do ks. bpa Adama Szala, który bardzo chętnie się zgodził. Najpierw udałem się więc do Centrum Misyjnego w Warszawie i odbyłem tam misyjne przygotowanie, otrzymałem krzyż misyjny i obecnie przygotowuje się do wyjazdu na misje nabywając doświadczenie we Francji.

Czy rozstanie ze „starą” parafią było trudne?

Powiem tak, że się trochę rozstałem, ale nie do końca, bo ta parafia dalej jest parafią, do której mogę wracać. To jest – jak powiedział ks. proboszcz – moja baza, gdzie mogę zawsze przyjechać. Oczywiście ciężko mi było się rozstać, byłem 5 lat w parafii św. Michała Archanioła w Łańcucie i na pewno te rozstania są trudne. Zresztą nie tylko z ostatnią parafią, ale z poprzednimi również, z Przemyślem i z Bukowskiem. Jednak wiem, że będę miał wsparcie modlitewne i czuję to, iż tam modlą się za mnie i wspierają. To jest bardzo ważne dla mnie, że w tym wszystkim nie jestem sam. I mogę tu śmiało powiedzieć, iż przez te lata posługi człowiek zapracował sobie na takie zaplecze misyjne, na takie właśnie wsparcie; ono jest dla mnie najistotniejsze.

Jakie będzie pierwsze miejsce pracy misyjnej księdza?

Tak, konkretnie wiem, gdzie zostałem posłany – do Kamerunu; jest to placówka misyjna z sanktuarium Maryjnym. Pracuje tam polski ksiądz, z którym będę współpracował, są też obecne siostry Michalitki. Wiem już zatem, gdzie będzie moje pierwsze miejsce pracy duszpasterskiej, czekają tam na mnie i niecierpliwie oczekują na mój szybki przyjazd.

Jaka jest specyfika duszpasterska miejsca misyjnej posługi księdza?

Tak, dużo czytałem o Kamerunie, o historii tego kraju, o historii tej konkretnie placówki misyjnej. Oczywiście w Centrum Formacji Misyjnej też przygotowywałem się rzetelnie od strony pastoralno-misyjnej, a nie tylko językowej. Dużo też wiem różnego rodzaju informacji od samych misjonarzy, którzy tam kiedyś pracowali, wiec ogólna specyfika tego miejsca jest mi znana. Dużo na ten temat przeczytałem różnego rodzaju książek, chociaż książka autorstwa ks. bpa Jana Ozgi, opisująca tę Maryjną parafię, w której on sam zaczynał swoją pracę misyjną, pozwoliła mi bardziej rzeczowo spojrzeć na realia misyjno-duszpasterskie w Kamerunie.

Czy ludzie świeccy mogą wprost angażować się w dzieło misyjne?

Jak najbardziej jest to bardzo istotne. W Centrum Formacji Misyjnej przygotowywała się ze mną osoba świecka i dlatego wiem, że takie osoby stanowią dużą pomoc na misjach i właśnie na nich spoczywa ogromna odpowiedzialność za funkcjonowanie różnego rodzaju prac pastoralno-duszpasterskich. Właśnie tacy świeccy katechiści, wolontariusze, bardzo wiele pomagają, bo docierają tam, gdzie kapłan fizycznie nie jest w stanie po prostu się dostać. Oni są tymi wspaniałymi przekazicielami, którzy zanoszą Ewangelię i przedłużają pracę misjonarza. Jest to bardzo ważne, uważam więc, że praca świeckich misjonarzy jest niezastąpiona i istotna, dlatego myślę, iż stanowi pewien fundament duszpasterski, jeśli zaistnieje taka potrzeba, żeby byli tam jako wolontariusze czy małżeństwa chcące służyć lub pomagać innym. Afryka w ogóle jest otwarta na misje, na chcących pracować tam misjonarzy, a potrzeba dobrego pasterza jest tam przeogromna.

Pobyt we Francji – co oznacza dla początkującego misjonarza?

Tak, po zakończeniu Centrum Formacji Misyjnej byłem w swoim rodzinnym mieście, ale pragnąłem jak najszybciej wyjechać do Francji, aby tutaj doświadczyć i uczyć się duszpasterstwa francuskiego, żeby już konkretnie podjąć także temat kursów językowych w Paryżu. Dlatego od początku lipca przebywam w stolicy Francji i zastępuję kapłanów, którzy pracują w Polskiej Misji Katolickiej (red. obecnie ks. Marek posługuje w Rennes). To jest również dla mnie ważne i nowe doświadczenie, pracy w parafiach polsko-francuskich, gdzie poznaję tutejszy Kościół i Polonię. Uczestniczę, mam wspaniałą okazję odprawiać w j. francuskim Msze św. właśnie w parafii francuskiej.  Dzisiaj stanowi to dla mnie – jak wspomniałem – ogromnie ważne przygotowanie językowe do posługi misyjnej. Codziennie mam też niepowtarzalną okazje sprawować Msze św. u sióstr Nazaretanek, które zaproponowały mi, żebym odprawiał Eucharystię w j. francuskim w ramach jego właściwego doszlifowania.

Jaki będzie Kościół jutra na misjach?

Widzę, że Kościół na misjach bardzo mocno się rozwija, dużo jest też powołań lokalnych, więc najważniejsze – to towarzyszyć temu właśnie lokalnemu Kościołowi, który rodzi się owocnie i zdecydowanie. Myślę, iż Kościół jutra – to przede wszystkim zaangażowanie ludzi świeckich, które jest bardzo potrzebne, to odpowiedzialne podjęcie przez cały Kościół powszechny tegoż wyzwania i znaku obecnych czasów. Dalej Kościół jutra – to Kościół rodziny, konkretnie rodziny chrześcijańskiej, która będzie świadkiem i będzie przedłużać to misyjne dzieło. Chodzi tu oczywiście o współpracę kapłana z rodzinami, z małymi wspólnotami, to jest teraz ogromnie potrzebne – od małych wspólnot skuteczna ewangelizacja idzie do misyjnych wspólnot.

Czytaj też:

Dzień solidarności z misjami >>> 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-05-13 23:15:13