Jełowicki. Polskość jest w nas #10 | Za sterami PMK
Do tej pory poznaliśmy już Aleksandra Jełowickiego m.in. jako: powstańca, pasjonata dobrej muzyki, pisarza, wydawcę, polityka, a wreszcie kapłana i zmartwychwstańca. Przyszedł czas, żeby odkryć bodaj najważniejszy wycinek jego życia – chodzi oczywiście o przewodzenie Polskiej Misji Katolickiej we Francji.
Bardzo wielu byłych polskich powstańców listopadowych, którzy przybyli do Paryża, znajdowało się w bardzo trudnej sytuacji materialnej i duchowej. Często jedyną pomoc uzyskiwali u duchownych, którzy starali się duszpastersko służyć Polakom w różnych dzielnicach francuskiej stolicy. Zdarzało się wcale nierzadko i tak, że polscy kapłani byli zatrudniani przez arcybiskupstwo Paryża do posługi Niemcom, Włochom i Francuzom, co nie podobało się Polakom, chcącym mieć swoich księży na wyłączność.
Rok 1850 (choć niektóre źródła podkreślają już 1844 r.) to szczególnie ważna data w dziejach polskich katolików we Francji – to wówczas za zgodą arcybiskupa paryskiego i proboszcza ze św. Magdaleny, niejakiego ks. Deguerry, polskie duszpasterstwo przeniosło się z kościoła św. Rocha (po 7 latach), do kościoła Wniebowzięcia NMP na Concorde na Saint-Honoré, który jakże integralnie kojarzy się z polskością i Polakami, nazywany przecież polskim kościołem.
Więcej o kościele Wniebowzięcia NMP w Paryżu na Concorde >>>
Trzeba przyznać, że początkowe lata działalności Polskiej Misji Katolickiej, także w kontekście kościoła polskiego na Concorde, nie mogły obfitować w zbyt wiele nabożeństw i nauk duchowych, gdyż Polacy mieli ograniczony dostęp do niego i w oznaczonych porach. Zmartwychwstańcy i świeccy Polacy chcieli, ale niestety nie mogli korzystać ze świątyni tyle, ile by chcieli.
Upadek Wiosny Ludów i stosunkowo liczne małżeństwa z Francuzkami ostudziły patriotyczny i narodowościowy zapał wielu Polaków, dlatego w połowie XIX w. duchowa kondycja rodaków ks. Jełowickiego nie przedstawiała się najlepiej. Jednakże to właśnie energia w działaniu i zmysł organizatorski, a także dawne i ciągle jeszcze trwające liczne znajomości przełożonego Misji, ks. Aleksandra, pozwoliły młodej instytucji stanąć na nogi i zacząć się rozwijać.
Lata 1848 i 1849 to bardzo trudny czas dla ks. Aleksandra, który stracił matkę, brata Edwarda rozstrzelanego w Wiedniu i wielkiego przyjaciela – Fryderyka Chopina. Tu mała ciekawostka: ks. Aleksander i Fryderyk doskonale posługiwali się francuskim, ale nigdy nie nauczyli się poprawnie pisać.
J. Klechta w książce “Powstaniec. Tułacz. Kapłan. Ks. Aleksander Jełowicki (1804-1877) pierwszy rektor Polskiej Misji Katolickiej we Francji” zamieścił w całości list ks. Jełowickiego napisany niedługo po śmierci Chopina (nastąpiła 17 października 1849 r.) do Ksaweryny Grocholskiej. To z niego dowiadujemy się, że wielki kompozytor na kilka dni przed śmiercią zdecydował się na spowiedź i namaszczenie, choć na emigracji przez lata ich unikał. Już będąc ciężko chorym, zdecydował się przełamać ku wielkiej radości przyjaciela – ks. Aleksandra. Było to 13 października, w dzień wspomnienia św. Edwarda, patrona niedawno zastrzelonego brata ks. Jełowickiego, którego Chopin też lubił. Oto fragmenty (pisownia zawsze oryginalna):
Czy wierzysz? zapytałem. Odpowiedział: Wierzę. Jak Cię Matka nauczyła? Odpowiedział: Jak mię nauczyła Matka! I wpatrując się w Pana Jezusa ukrzyżowanego, w potoku łez swoich odbył spowiedź świętą. I tuż przyjął Wijatyk, i Ostatnie Pomazanie, o które sam prosił. Po chwili, kazał dać zakrystianowi dwadzieścia razy tyle co zwykle się daje, a ja rzekłem: To za wiele. Nie za wiele, odpowiedział; bo to com przyjął, jest nad wszelką cenę. I od tej chwili, przemieniony łaską Bożą, owszem samym Bogiem, stał się jakoby innym człowiekiem, rzekłbym że już świętym (...). W końcu, on, co zawsze był wykwintnym w mowie, chcąc mi wyrazić całą wdzięczność swoją, a oraz i nieszczęście tych, co bez Sakramentów umierają, nie wahał się powiedzieć: "Bez ciebie, mój drogi, byłbym zdechł, jak świnia!". W samem skonaniu, jeszcze raz powtórzył najsłodsze imiona Jezus, Maryja, Józef, przycisnął krzyż do ust i do serca swego, i ostatnim tchnieniem wymówił te słowa: "Jestem już u źródła szczęścia!..." I skonał. Tak umarł Chopin! - Módlcie się za nim, ażeby żył wiecznie.
Ks. Aleksander Jełowicki jako rektor Polskiej Misji Katolickiej we Francji (on sam raczej nie używał tego sformułowania – zwano go potocznie “proboszczem emigracyjnym”) połowy XIX w. nie miał łatwego zadania. Wszechobecny był złowrogi wpływ Rewolucji Francuskiej, która poczyniła poważne spustoszenia w umysłach, sercach i duszach wielu paryżan i Francuzów. Spora część Polaków traciła wiarę i przywiązanie do spraw ojczystych przywiezionych z ziem polskich. Pierwszy rektor francuskiej PMK, najstarszej w świecie, wszystkie swoje talenty angażował w sprawy emigracji polskiej służąc Polakom w Paryżu, ale i aktywnie wyszukując potrzebujących rodaków na obrzeżach stolicy. Wydawał książki i pisma. Nasłuchiwał relacji z Polski i miał bezpośredni kontakt z papieżem, który bardzo go cenił. Jego sława rosła także wśród Francuzów, zarówno duchownych jak i świeckich. Wielu ludzi, nawet z Polski, przybywało do Paryża, aby posłuchać płomiennych kazań ks. Aleksandra. Jełowicki łączył w sobie dwie na pierwszy rzut oka przeciwstawne cechy: był czuły i pomocny dla każdego, a z drugiej strony stanowczy i jednoznaczny jeśli chodzi o sprawy moralności i miłości Ojczyzny. Niektórzy za nim nie przepadali, ale nie mogli powiedzieć, że nie był dla nich życzliwy, jak zresztą dla wszystkich rodaków.
Misja Paryska rosła. Do ks. Aleksandra dołączyło jeszcze trzech innych księży. Jej działalność była bacznie obserwowana przez carski wywiad. Jerzy Klechta w swojej książce zauważył, że ks. Jełowicki stał się dla Rosjan tak niebezpieczny, jak ponad 100 lat później ks. Jerzy Popiełuszko. Ambasada rosyjska w Paryżu częściowo dopięła swego i na pewien czas życie duszpasterskie Polaków w Paryżu przygasło, a sytuacja finansowa stała się bardzo trudna. Na dodatek o mały włos ks. Aleksander nie został wyrzucony z Francji na skutek oszczerstw ferowanych przez Rosjan pod jego adresem. Koniec końców Francuzi nie nabrali się na carskie prowokacje i ks. Aleksander nadal mógł prężnie działać. A działał coraz prężniej, poniekąd wkraczając od czasu do czasu na niwę polityczną, co wzbudzało wątpliwości nawet niektórych z jego współbraci i nowych księży, przybywających z Polski, którzy chcieli nawet przejąć Polską Misję. On jednak wszystko czynił z miłości do Ojczyzny, bo po Bogu ona zajmowała najzacniejsze miejsce w jego sercu.
“Polski kościół” na Concorde stawał się coraz bardziej polski, dzięki coraz gorliwiej organizowanym nabożeństwom religijnym i patriotycznym, o szczególnym rysie Maryjnym, której zawierzono Polonię i Polaków.
Mniej więcej od 1855 r. aż do końca życia Jełowicki coraz większy nacisk kładł na sprawy duszpasterskie. Świadkowie relacjonowali, że wraz z upływem lat stawał się coraz bardziej bezkompromisowy i wymagający, ale nigdy nikogo nie odtrącał i nikim nie gardził. Zawsze był życzliwy, ale i wybuchowy. Nikomu, nawet najzacniejszym personom, nie szczędził słów krytyki, jeśli tylko na to zasłużyły. Zdarzało się, że ostentacyjnie wychodził z kościoła w trakcie kazania.
Warto sięgnąć po książkę Jerzego Klechty, aby zapoznać się z licznymi fragmentami listów ks. Aleksandra, w których niejednokrotnie poruszał tematy podejmowane w czasie kazań. Oto przykładowy cytat:
Stajnie nawet wasze stroicie w zbytki, a Świątynie Pańskie, przez ich zaniedbane, zamieniacie w brudne stajenki. A to dowodzi, w jak opłakanym stanie i w jakim opustoszeniu są dusze wasze, i serca, i ciała, które być powinny świątyniami żywemi Ducha Świętego, a są może tylko grobami pobielanemi.
Od 1857 r. aż do momentu wybuchu Powstania Styczniowego pierwszy rektor Polskiej Misji Katolickiej we Francji zbierał pieniądze na cel, który był jego wielkim marzeniem: budowa polskiego kościoła we Francji pw. Królowej Wszystkich Świętych Polskich i ku ich uczczeniu. W dużej mierze powstanie i jego upadek uniemożliwiły dalsze finansowanie inicjatywy, dlatego pokaźną i tak kwotę ks. Jełowicki przeznaczył na poczet nowopowstałego Kolegium Polskiego, w którym mogli się kształcić księża z Polski.
Jako były powstaniec i wielki patriota ks. Aleksander z wielkimi nadziejami przyjął wiadomość o wybuchu powstania na ziemiach polskich w styczniu 1863 r. Jego zdania wielu nie podzielało, także wśród współbraci zmartwychwstańców.
Jak dobrze wiemy, jedno z najkrwawszych powstań w dziejach polskich – Powstanie Styczniowe – upadło. Dla ks. Aleksandra był to kolejny cios. Na dodatek do Paryża zaczęły nierzadko napływać słowa krytyki pod adresem postawy księży zmartwychwstańców, rzekomo czasami mało duszpasterskiej, bardziej radykalnej.
Już w następnym, przedostatnim odcinku tej serii, przyjrzymy się w skrócie 15 ostatnim latom życia pierwszego rektora PMK, a potem jeszcze tylko odcinek 12 – specjalny. Serdecznie zapraszamy i dziękujemy za uwagę.
Więcej szczegółów, cytatów i ciekawostek na temat życia ks. Aleksandra można znaleźć w książce, która jest głównym źródłem informacji na potrzeby tej serii: J. Klechta, Powstaniec. Tułacz. Kapłan. Ks. Aleksander Jełowicki (1804-1877) pierwszy rektor Polskiej Misji Katolickiej we Francji, Polska Misja Katolicka we Francji, Paryż 2004; z niej również pochodzą powyższe cytaty.
Czytaj też:
Jełowicki. Polskość jest w nas #9 | Zmartwychwstaniec >>>
Jełowicki. Polskość jest w nas #8 | Wielka misja młodego kapłana >>>
Jełowicki. Polskość jest w nas #7 | Król paryskiej widowni >>>
Jełowicki. Polskość jest w nas #6 | Ostrze literatury >>>
Jełowicki. Polskość jest w nas #5 | Ora et labora >>>
Jełowicki. Polskość jest w nas #4 | Im dalej w noc, tym bliżej poranka >>>
Jełowicki. Polskość jest w nas #3 | Wielkie nadzieje, wielkie tragedie >>>
Jełowicki. Polskość jest w nas #2 | Rozterki młodego Aleksandra >>>
Jełowicki. Polskość jest w nas #1 | Pewnego razu w Hubniku >>>
Jełowicki. Polskość jest w nas | Zapowiedź >>>
„Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, głupio było, głupio będzie!” >>>
Wielki Post 2020 z ks. Jełowickim #7 | Lourdes, Tarnopol i Niebo >>>
Strona internetowa Polskiej Misji Katolickiej we Francji >>>
Dodaj komentarz