O. Recław SJ: trzeba zacząć profesjonalnie traktować ewangelizację młodych
O. Remigiusz Recław SJ, fot. PolskiFR
IV niedziela Wielkanocna to w Kościele katolickim niedziela Dobrego Pasterza. Jest to czas modlitwy o powołania. W Polsce tego dnia rozpoczyna się tydzień modlitw dedykowany właśnie tej intencji. “Nie chodzi o to, żeby wszystko wyrzucić, tylko zacząć mówić do młodzieży ich językiem, modlić się ich językiem, sposobem wyrażania się. To jest coś, co zupełnie odsunęliśmy z naszej świadomości (…). Czas zacząć profesjonalnie traktować ewangelizację młodych” – powiedział o. Remigiusz w wywiadzie dla PolskiFR.
O. Recław Recław SJ: Jestem proboszczem w sanktuarium Najświętszego Imienia Jezus w Łodzi i przełożonym wspólnoty zakonnej. To jest najmniejsza łódzka parafia; ma 770 osób, ale jest tam bardzo dużo wspólnot. Mamy 5 grup Odnowy w Duchu Świętym, 8 wspólnot neokatechumenalnych (to są takie wspólnoty w większych ruchach); one mają duże oddziaływanie, bo jesteśmy obecni w aresztach, posługujemy też w kilku domach dziecka; sami prowadzimy jeden dom dziecka; mamy świetlicę środowiskową, mamy szkołę podstawową i dużą poradnię terapeutów, psychologów. To wszystko razem jakoś tak tworzy duży ośrodek na terenie Łodzi. Ja jestem odpowiedzialny za to wszystko, aczkolwiek jesteśmy bardzo podzieleni na sektory, bo nie da się, żeby to jedna osoba robiła.
Ks. Tomasz Sokół: Ojciec jest znany z internetu, np. jako opiekun wspólnoty Mocni w Duchu.
RR: Tak, Mocni w Duchu to jedna ze wspólnot Odnowy – to ta najsilniejsza grupa, najliczniejsza. Ja się nimi opiekowałem przez 9 lat, a później zostałem proboszczem. A zatem taka moja bezpośrednia współpraca jest z Mocnymi w Duchu. A YouTube to jest coś w co weszliśmy w 2014 r. i rozkręcamy. W tej chwili jest to już telewizja internetowa. Mamy 7 publikacji każdego dnia: dla dzieci, dla dorosłych, z modlitwą; jest tego dużo. Przy obsłudze kanałów YouTube pracuje 3,5 etatu.
TS: Czy uważa Ojciec, że YouTube to może być odpowiedź katolików, zwłaszcza młodych, na to co się dzieje w ostatnim czasie? Mówi się, że młodzież odchodzi od Kościoła.
RR: YouTube nie będzie odpowiedzią dla młodzieży, bo młodzież jest częściej w innych mediach społecznościowych; na YouTube są tylko częściowo. Oni są w innych mediach, gdzie nas dorosłych już nie ma. Nie ma ich na Facebooku, są na Messengerze. Używają takich mediów, gdzie nie ma rodziców. Jeśli chodzi o odejście młodzieży, to ja jestem zaangażowany gdzieś tam w różnych ruchach ewangelizacyjnych. Jest takie rozdarcie w Kościele, gdzie rzeczy, które się robi z młodzieżą są przez ruchy tradycyjne bardzo krytykowane i ta młodzież odchodzi. Powinniśmy bardziej zewrzeć szyki i starać się ewangelizować, a nie zwalczać i krytykować. W tym momencie Kościół się zwalcza sam w sobie. Jest tyle rzeczy, które się powinny uzupełniać, jakieś różne style, a niestety są krytykowane. W momencie kiedy ktoś krytykuje innego biskupa czy księdza, to tak naprawdę robi do własnego gniazda, bo krytykuje hierarchię, a krytykowana hierarchia słabnie. W tym momencie w Polsce nie ma chyba nikogo w Kościele, kto nie byłby “anty” komuś. Młodzież to widzi.
W Kościele nie ma autorytetów; sami się ich pozbawiliśmy. Papież nie jest autorytetem, bo połowa Kościoła w Polsce “strzela” w papieża z każdej strony, jak się tylko da. Robi to oficjalnie, za zezwoleniem swoich ordynariuszy. Jeśli to się robi to papież nie jest autorytetem. Jeśli chodzi o biskupów robi się to samo – “strzela” się z jednej strony na drugą. Proboszczowie w siebie “strzelają”, księża w siebie “strzelają”; jeden drugiego wprost krytykuje; ten jest antyprorokiem czy heretykiem. Sami podcinamy gałąź, na której siedzimy. Młodzież nie ma autorytetów, bo my niszczymy autorytety – nie oni, ale my niszczymy ich autorytety, które mogliby mieć. W Polsce młodzież na pewno nie będzie mieć autorytetu w osobie papieża, bo papież jest krytykowany nagminnie; to nie jest jednak nurt ogólnoświatowy. To młodzież też widzi.
TS: Ojciec wspomniał o nowej ewangelizacji. Jeśli chodzi o takie parafialne podwórko to jak Ojciec widzi przyszłość tego ruchu w Kościele polskim, tak patrząc oddolnie.
RR: Jeśli chodzi o młodzież my się w tym momencie koncentrujemy na katechezie i katechetach. Katecheci mają swój program; odgórnie gdzieś tam z podręczników sobie wybierają i to nie będzie spotkanie ewangelizacyjne. Chyba już nikt nie będzie udawał, że to jest moment, kiedy ludzie zaczną wierzyć. Jeżeli już, to jakieś wyjazdy, jakieś tego rodzaju zaangażowania, gdzie mogą się spotkać z osobowym Bogiem. Katecheza nie jest tym miejscem. My nie mamy do tego ludzi, a część księży powie, że nie ma na to pieniędzy. Pieniądze są, tylko są przeznaczane na coś innego, na inne etaty, które się wydają niezbędne. Praktyka pokaże, że są zbędne, bo nie mamy etatów do ewangelizacji młodzieży przez osoby, które się na tym znają, przez osoby, które mają podejście w tym klimacie, rozumieją, gdzie jest młodzież. Znam paru księży na całą Polskę, którzy gdzieś z tym sobie bardziej radzą. Tutaj są świeccy.
Jest coraz więcej rekolekcji, które prowadzą także świeccy; to było nie do pomyślenia 15 lat temu. Teraz rozumiemy, że to właśnie na tym polega, żeby świeccy prowadzili rekolekcje, bo oni docierają do młodych, a my nie potrafimy. Teraz opublikowano taki raport Episkopatu nt. katechezy i wystąpień młodzieży z Kościoła na przestrzeni chyba 20 lat. Ten raport pokazał, że to co mówimy dla młodzieży jest “po chińsku”. Do tej pory cały czas słyszałem, że trzeba mówić “po chińsku” i tłumaczyć im symbole, bo to jest dla nich abstrakcja zupełna, to co jest w Kościele. Słyszałem, że trzeba to mówić w tym języku kościelnym i tłumaczyć na język młodzieży, żeby oni go zrozumieli. W tym raporcie po raz pierwszy usłyszałem coś innego, że tłumaczenie nic nie daje, bo młodzi nie rozumieją języka kościelnego, nie rozumieją przebrania księdza, nie rozumieją jego gestów, nie rozumieją organów, nie rozumieją śpiewu, który wykonujemy. To wszystko jest po prostu jednym wielkim średniowieczem, poza rzeczywistością życia. Jeśli będziemy to kontynuowali, to po prostu tylko przybijamy gwóźdź do trumny. Teraz nie chodzi o to, żeby wszystko wyrzucić, tylko zacząć mówić do młodzieży ich językiem, modlić się ich językiem, sposobem wyrażania się. To jest coś, co zupełnie odsunęliśmy z naszej świadomości; bardzo duże pole do działania, a jednocześnie mamy związane ręce. Mamy ludzi, którzy to potrafią, ale nie mamy pieniędzy, bo musimy zapłacić organiście, kościelnemu, sprzątającemu w kościele. Mnie się wydaje, że jest czas, żeby przesunąć środki i te rzeczy robić wolontariuszami, w mniejszym zakresie, a zacząć profesjonalnie traktować ewangelizację młodych.
TS: Ojciec tu prowadził rekolekcje na “Concorde” (red. 14-17 marca br.). No właśnie, jakie ma Ojciec odczucia w kwestii odbioru przez polską emigrację przekazywanych treści? Czy te treści trafiają? Jak Ojciec ocenia pracę duszpasterską na emigracji, chociażby wśród Polaków?
RR: Ja przez 2 lata mieszkałem tu w Paryżu; konkretnie w Wersalu, w Paryżu studiowałem. Mam też doświadczenie prowadzenia rekolekcji za Oceanem. Ci, którzy są na emigracji, zdecydowali się na taki krok w swoim życiu. To jest zawsze trudny krok. Każdy, kto tu jest, ma takie doświadczenie trudnej decyzji i przez to przechodził, więc to się dokonało. To jest po pierwsze. Po drugie, wszędzie są ludzie poranieni: i na francuskiej emigracji, i na niemieckiej, i na angielskiej; te rany są większe niż w Polsce, przez to, że trzeba się było zetknąć z trudnościami, z poniżeniem, na początku z barierą językową, doświadczeniem innej kultury. Trzeba zobaczyć rany ludzi w Polsce, pomnożyć je razy trochę i mamy to, co się dzieje na emigracji. Ja starałem się dotknąć tego tematu – ran człowieka i tego jak na to patrzy Pan Jezus i że On nas zachęca do miłosierdzia.
TS: Ojciec wspominał o takiej ciekawej rzeczy. Myślę, że może to być też związane z przyszłością Kościoła – rola świeckich. Czy rzeczywiście Kościół dojdzie do takiego momentu, że chociażby rekolekcje będą prowadzili ludzie świeccy uformowani? Jak w ogóle Ojciec widzi taki obraz parafii?
RR: U mnie w parafii rekolekcje prowadzą świeccy. Mamy rekolekcje dla niesakramentalnych, jadę z nimi albo nie, ale prowadzą to świeccy. Nie mówią kazań, tylko prowadzą rekolekcje. Świeccy prowadzą też rekolekcje ignacjańskie. Prowadzą również konferencje i wprowadzenia do medytacji. Są też w kierownictwie duchowym. Jak jeździłem z Mocnymi w Duchu, współprowadziłem z nimi rekolekcje. Różnica jest taka: nie mówią kazań, ale nauczaniem i konferencjami, świadectwem i prowadzeniem modlitwy się zajmują. Mamy niestety taką mentalność, że nie jest to łatwe. Nie chodzi tylko o ludzi świeckich. Myślę, że większą trudność mają księża i siostry; tutaj jest problem. Biskupi nie mają problemu z tym, żeby rekolekcje dla biskupów prowadził “zwykły” ksiądz. A już na przykład u księży to nie może być “zwykły” ksiądz, bo to są rekolekcje dla księży albo żeby tam powiedzieli te rekolekcje świeccy. To już jest taka bardziej skomplikowana sprawa. To widać w ruchach charyzmatycznych, jak są rekolekcje dla księży. Dla sióstr zakonnych, żeby poprowadziła rekolekcje siostra zakonna, i to jeszcze z ich zgromadzenia, która najbardziej czuje charyzmat, to byłaby taka herezja, że to jest nie do przejścia i to mi się w głowie nie mieści, ale niestety tak jest. Nie spotkałem jeszcze zakonu, żeby rekolekcje dla sióstr zakonnych prowadziła siostra zakonna; musi ksiądz. Argument jest: bo to ksiądz. To jest chore; to jest zmiana mentalności, którą mamy. Już widzimy, że kiedy są rekolekcje dla młodzieży potrzebujemy zaprosić kogoś świeckiego.
Kiedy są rekolekcje parafialne, one mają często budowę taką, że to są nauki na kazaniach. Wystarczy, żeby to robić inaczej, że nie ma tego kazania, tylko jest nauka po, i to już świeccy gdzieś tam prowadzą. Tu się otwieramy. Moim zdaniem większy problem jest z duchownymi i siostrami zakonnymi. Ważne, żebyśmy uczyli się od siebie nawzajem i mieli takie poczucie, że ja chcę też słuchać, że chcemy siebie nawzajem słuchać. Ja jeszcze tylko dopowiem, że grupy dzielenia są czymś, co świeccy między sobą potrafią, a księża między sobą albo siostry między sobą w zakonach już nie. To jest bardzo, bardzo trudna sprawa. One po prostu się siebie krępują; nie można o tym powiedzieć. Mam wrażenie, że jeśli chodzi o przemiany, to najgorzej jest u sióstr. U księży zależy, jaka to grupa, ale to, żeby np. w zakonach ze sobą rozmawiać o Bogu, dzielić się duchowo i mieć poczucie, że razem tworzymy bezpieczne środowisko, że się nie skrzywdzimy, co robią już świeccy w grupach. Prawie wszystkie grupy na tym bazują, że ważne jest spotkanie duchowe; w rozmowie się tym dzielimy: 5, 6 osób w grupie. Odnowa to robi, oaza to robi, neokatechumenat to robi, domowy Kościół to robi. Wszystkie największe ruchy, które mamy, to robią.
TS: Czy w ogóle widzi Ojciec przyszłość Kościoła w takich małych ruchach, małych wspólnotach, w modlitwie domowej, itd?
RR: To jest jedna z form, która się musi dokonać. Na pewno przyszłość Kościoła jest poza Mszą św. Msza św. jest sztywną formą. Jest szczytem modlitwy nie dlatego, że my tam doświadczamy szczytu, tylko dlatego, że to, co Jezus zrobił dla nas i co się dzieje podczas Eucharystii, to jest szczytem, a nie to, że my tam mamy jakieś szczyty. Nie spotkałem osoby, która, odpowiadając na pytanie o najpiękniejsze przeżycie duchowe, że to Msza św. Powiedzą o spowiedzi, o rekolekcjach, o lekturze Pisma Świętego, a nie powiedzą o Mszy św., bo to nie jest ten moment szczytu duchowego z naszej strony, nawróceń; no nie jest. To się tak nie dzieje. Taka jest praktyka. Możemy sobie mówić, ale praktyka jest, że nie. Mniejsze grupy niż Msza jak najbardziej. I też w domu. Bo one się też mogą spotykać w kościele, ale też w domu. Tam, gdzie jest dzielenie się wiarą paru osób, umacnia inne, a umacnianie się – to ma przyszłość. Tam w tej grupie dzielenia nie ma księdza. Nie ma księdza i tam się ludzie formują. Jak najbardziej to jest przyszłość Kościoła.
strona internetowa łódzkich jezuitów >>>
Na kanałach YouTube jezuitów z Łodzi można znaleźć wiele materiałów pod kątek widzów w różnym wieku; w każdy ostatni poniedziałek miesiąca i niedzielę go poprzedzającą są transmitowane Msze św. z modlitwą o uzdrowienie.
czytaj też:
Rekolekcjonista z kościoła na “Concorde” w Paryżu pozdrowił czytelników PolskiFR >>>
A ja opowiedziałbym ks. Recławowi o niezwykłym pięknym przeżyciu duchowym właśnie na Mszy, tyle że to była pierwsza w moim życiu Msza św.w klasycznym rzymskim obrządku, zwana “trydencką”, która dla niego niestety jest złem. Czy zechciałby chociaż wysłuchać mego świadectwa, skoro deklaruje, że z zasady “banuje” jej zwolenników?