szukaj
Wyszukaj w serwisie


Polski trener francuskiego mistrza: mam ciągle tę samą ochotę

Artur Hanula / 15.07.2021
N'Golo Kanté i chorwacki kapitan Luka Modrić w finale Mistrzostw Świata 2018, fot. Par Кирилл Венедиктов — https://www.soccer.ru/blogs/record/1058206, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=70936269
N'Golo Kanté i chorwacki kapitan Luka Modrić w finale Mistrzostw Świata 2018, fot. Par Кирилл Венедиктов — https://www.soccer.ru/blogs/record/1058206, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=70936269

Dokładnie 3 lata temu Francuzi zostali mistrzami świata w piłce nożnej. W tym turnieju wystąpił m.in. N’Golo Kanté, którego pierwszym trenerem był Polak – p. Piotr Wojtyna. O swojej pasji do piłki, talentach, które wyszły spod jego skrzydeł oraz przyczynach słabszego występu Francuzów i Polaków na Euro 2020 opowiedział specjalnie dla naszych czytelników.


Część pierwsza wywiadu: Piotr Wojtyna – pierwszy trener francuskiego mistrza świata >>> 

N’Golo Kanté to najbardziej znany wychowanek klubu, w którym Pan pracuje. A jakie jeszcze inne piłkarskie perełki wypuścił Pan na szerokie wody footballu?

Przez moje ręce przewinął się jeszcze obecnie 23-letni chłopak. Ja go prowadziłem ok. 5 lat. To Hugo Mesbah. Był reprezentantem Francji do lat 17. Niestety 3 lata temu doznał poważnej kontuzji kolana i jego kariera została trochę zahamowana. Można powiedzieć, że miał niezły start, nawet lepszy niż N’Golo, bo wcześniej dostał się do świetnej akademii piłkarskiej w Tours.

Oprócz tego miałem chłopaka, który jakiś czas temu grał w PSG. Miał niesamowity talent. Był kapitanem młodzieżowej drużyny tego klubu. Zdobył mistrzostwo Francji do lat 17. Nazywa się Jérémy Quemener. Ten chłopak miał niesamowite papiery na granie, ale głowa tym razem nie dojechała. Teraz ma ponad 25 lat, a już w piłkę nie gra. Gdy miał 17 lat wiele klubów, nawet pierwszoligowych z Hiszpanii, interesowało się nim. Powiedziałbym, że w piłce nożnej sukces w przeważającej mierze zależy od głowy; nawet nie tyle od talentu, co raczej od głowy.

Oprócz tego mamy teraz takiego utalentowanego chłopaka wśród naszych najnowszych wychowanków. Ja go nie trenowałem, ale miałem z nim do czynienia na treningach; prowadzę wakacyjne obozy i miałem go parę dni na obozach. To jest znów inny przypadek i chłopak, o którym też może będzie głośno. To zupełnie inny charakter i inna osobowość niż np. Kanté. To jest Elye Wahi – 18-letni napastnik grający w Montpellier. W tym sezonie zadebiutował i strzelił już parę bramek. Zaliczył świetny start kariery. Mając 18 lat gra w miarę regularnie. U nas był w wieku od 6 do 13 lat.

U nas co roku w każdym roczniku są jacyś 2, 3 ciekawi chłopcy. Nie wszyscy może mają takie predyspozycje, żeby zrobić wielką karierę. We Francji, a szczególnie w rejonie paryskim, jest tak ogromny potencjał i tak wielu chłopaków ma ten potencjał. Wiele zależy od nich i otoczenia; różnie z tym bywa. Możemy śmiało nazwać się klubem, który szkoli poprawnie. Wypuszczamy tych chłopaków może nie w seriach, ale to też nie jest naszym celem głównym. Są to czysto nasi wychowankowie, a nie jak w przypadku niektórych klubów, które nazywają chłopaka swoim, choć grał u nich np. tylko rok. Chłopcy, którzy od nas wyszli, u nas zaczynali (N’Golo prawie 10 lat). Nie mamy może jakiegoś złotego środka, ale krzywdy raczej dzieciom nie robimy.

Z tego, co Pan opowiada, rzeczywiście można wywnioskować, że Pana klub jest świetnym miejscem do rozwoju, co potwierdzają przykłady.

Uważam, że mamy dobrą filozofię. Nadmienię jeszcze, że u nas np. bardzo ważne jest zachowanie trenerów. Jeśli rekrutujemy kogoś jako trenera i okaże się, że jednak jest on zbyt surowy, to od razu staram się to regulować i tłumaczyć, że to musi wyglądać inaczej. Piłka nożna to przede wszystkim gra i przyjemność, a nie jakiś obowiązek czy sprawa życia i śmierci. Niestety czasami słyszy się, też tu we Francji i Polsce, że niektórzy trenerzy przesadzają w swoim zachowaniu, dążą do chorego współzawodnictwa. Nasza filozofia polega na tym, żeby chłopcy mieli jak największą przyjemność. Jeśli trafimy na chłopaka, który ma duże zdolności, będziemy w stanie przez różne kontakty nakierować go tam, gdzie trzeba. Tak było z wieloma chłopakami. Nie każdy tę szansę wykorzystał, ale nie jest tak, że jest jakiś świetny chłopak, a my go zmarnujemy.

A przy okazji: kto jest Pan trenerskim idolem?

Moim idolem jest Arsène Wenger, którego miałem przyjemność poznać osobiście i rozmawiać z nim. Byłem w Londynie i tam mogłem przez kilka dni obserwować jego treningi i poznawać filozofię podejścia do piłki. Tak się składa, że jego najlepszy przyjaciel jest u mnie w klubie od 20 lat i dlatego mogłem spotkać Arsène’a i poznać go bliżej. To wpłynęło na mój rozwój trenerski. To, w jaki sposób patrzę na piłkę, w dużej mierze mogę zawdzięczać temu działaczowi oraz Wengerowi. Ich filozofia była dla mnie zawsze przykładem do naśladowania, oczywiście zachowując proporcje. Nasz klub nie ma aż takich możliwości. To jest zupełnie inny poziom.

Arsene Wenger stojący przy linii bocznej Emirates Stadium podczas meczu Arsenalu (listopad 2014), fot. Par Ronnie Macdonald from Chelmsford and Largs, United Kingdom — Arsène Wenger, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=43115214

A jeśli chodzi o piłkarzy, kogoś Pan sugeruje swoim podopiecznym jako wzór do naśladowania? Zapewne N’Golo jest teraz takim idolem, prawda?

W naszym klubie niewątpliwie on jest idolem i wszyscy biorą z niego przykład. Jego zachowanie to jest taki dobry przykład, bo można to na żywym przykładzie pokazać. Nikt nie powie, że to nieprawda, bo to tak było. Niejednokrotne wspominamy N’Golo np. na różnych treningach czy zebraniach. We francuskiej piłce jest sporo przykładów piłkarzy godnych naśladowania, np. bramkarz i kapitan Hugo Lloris. To człowiek, który ma dobrze poukładane w głowie. Cała jego kariera jest fantastyczna. Są oczywiście inne przypadki, mniej godne naśladowania, ale przykład N’Golo jest znakomity dla młodych piłkarzy, szczególnie tych, którzy już może stracili marzenia. Ja zawsze powtarzam, że jak macie marzenia, to fantastycznie, tylko róbcie wszystko, żeby je spełnić. Łatwo jest mówić, ale też trzeba coś robić i pracować, a to nie jest tak, że pewnego dnia się obudzisz i będziesz miał wszystko. Trzeba uparcie do tego dążyć.

Hugo Lloris (na żółto) jako kapitan drużyny Francji, która wygrała Mistrzostwa Świata 2018, fot. Par Kremlin.ru, CC BY 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=70930857

Trzeba uparcie dążyć do celu, żeby pewnego dnia dostać telefon od trenera reprezentacji jak to było w życiu N’Golo.

Jego historia to materiał na film albo książkę. To jest jak bajka o Kopciuszku. Chłopak, który w zasadzie z niepozornego piłkarza stał się jednym z najbardziej lubianych zawodników na świecie. Może nie najlepszym, ale najbardziej lubianym. To jest świetne. Fajne jest też to, że on pozostał sobą i się nie zmienił. Cały czas można z nim spokojnie rozmawiać. Bardzo miło wspominam spotkania z nim w Londynie. Czułem jego autentyczną radość, że mogliśmy się spotkać. To było sympatyczne. Mieliśmy się znów spotkać, ale pandemia wszystko popsuła. Może w innym terminie spotkanie się odbędzie.

Na koniec chciałbym jeszcze Pana poprosić o opinię: czego zabrakło Francuzom i Polakom na Euro 2020?

Wydaje mi się, że nie do końca wytłumaczalnym zdarzeniem było ostatnie 10 minut meczu 1/8 ze Szwajcarią, gdzie Francuzi zagrali koncertowo 30 minut drugiej połowy i prowadzili 3:1. Wierzyłem, że to nie może im się już wymknąć spod kontroli. Z drugiej strony zawsze powtarzam moim zawodnikom, że w piłkę się gra dwie połowy i do końca. To jest niesamowite, że piłkarze na tym poziomie, z takim doświadczeniem, rozluźnili się w ostatnich 10 minutach. Nie jestem trenerem mistrzów świata, ale widać było, że w końcówce meczu chyba za bardzo poszli do przodu, a mogli jednak jak Włosi starać się utrzymać wynik. Włosi w meczu z Belgią potrafili ostatnie 10 minut bardzo sprytnie wynik utrzymać. Taktycznie rozegrali to znakomicie. Francuzi jednak to zawalili. Trudno jest mówić co by było, gdyby ten mecz wygrali, bo wydawało mi się, że przez 30 minut pokazali, że mogą zagrać znakomitą piłkę. Jednak odpadli i według mnie słabą formacją była obrona. Jeszcze na dodatek kontuzje sprawiły, że mieli bardzo małe pole manewru w tej formacji. Moim zdaniem to było główną przyczyną ich słabszego występu.

Powiedziałbym, że polska reprezentacja trochę nie miała szczęścia, bo w meczu ze Słowacją Polacy dostali czerwoną kartkę w najbardziej nieodpowiednim momencie. W meczu ze Szwecją stracili bramkę na samym początku i musieli gonić wynik. To też zamazuje faktyczny stan rzeczy. Zagrali poprawnie z Hiszpanią. Ze Szwecją grali też jak równy z równym. Jako kibic jestem wściekły, ale jako trener potrafię utrzymać dystans do tego wyniku; nie wszystko było takie złe. Tak samo w reprezentacji Francji jak i w reprezentacji Polski. Są to wyniki rozczarowujące wszystkich, ale jak to się mówi taka jest piłka. Gdyby zawsze w tych imprezach wygrywali faworyci, to byłoby strasznie nudne i przewidywalne. Wydaje mi się, że dziennikarze też powinni na to spojrzeć z tej perspektywy. Dobrze, że czasami zdarzają się niespodzianki. Takie jest życie piłkarza. Grasz mecz, przeżywasz go chwilę, a potem już musisz myśleć o innych meczach. To działa zarówno w przypadku zwycięstw jak i porażek. Trzeba po prostu wyciągać odpowiednie wnioski, zwłaszcza z porażek, bo to mogą być doskonałe lekcje. Ja to też często podkreślam na poziomie młodzieżowym, na przykładach z życia.

Bardzo Panu dziękujemy za poświęcony czas i tak solidną porcję ciekawych informacji! 

Nie ma za co. Ja o piłce bardzo lubię rozmawiać, więc to sama przyjemność.

Tak, widać, że jest Pan fachowcem i miłośnikiem tego sportu. Ma Pan dobre podejście do tego.

Jest na pewno wielu fachowców lepszych niż ja, ale na pewno jestem pasjonatem piłki. To była zawsze moja pasja. W pewnym momencie musiałem wybrać między pasją i rodziną, dlatego nie szedłem w wielką piłkę. Postawiłem bardziej na życie rodzinne niż pójście w szaleńczy styl życia trenera, który musi się bardziej poświęcić piłce niż rodzinie. Ja zawsze próbowałem to pogodzić. Mam szczęśliwe życie rodzinne, a na dodatek robię z pasją to, co lubię. Mam ciągle tę samą ochotę do trenowania jak wtedy, gdy dopiero zaczynałem. W dniu, kiedy nie będę jej miał, to prawdopodobnie przestanę, ale na razie mam cały czas powera.

Oby ten dzień nadszedł jak najpóźniej

Generalnie mam taki plan, że skończę trenować w Polsce, ale te najbliższe lata będę jednak musiał spędzić we Francji.

To może w Polsce też kiedyś wyjdzie talent spod Pana skrzydeł?

Nie przypuszczam, żeby takie rzeczy powtarzały się aż tak często, ale zawsze jak jestem na boisku staram się dać z siebie wszystko jako trener. W Polsce to się nie zmieni.

czytaj też:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-10-13 23:15:12