Francuski wagon trafił do zbiorów polskiej fundacji – mógł służyć do deportacji Żydów
fot. Pixabay.com
Przedwojenny francuski wagon towarowy wzbogacił zbiory Fundacji Pobliskie Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau z Brzeszcz – podała we wtorek prezes Fundacji Agnieszka Molenda. Niemcy używali takich wagonów podczas wojny m.in. do deportacji Żydów do Auschwitz.
„Wypatrzyliśmy go w małej wiosce niedaleko Pionek. Udało się go nam pozyskać. Został umieszczony na ciężarówce tir i we wtorek dotarł do Oświęcimia. Stanął przy budynku dawnej obozowej kuchni i kantyny SS, którym opiekuje się nasza fundacja. Z jednej strony tego budynku znajduje się kolejowa rampa i oryginalne torowisko. Właśnie tam 14 czerwca 1940 r. wjechał pierwszy transport więźniów do KL Auschwitz – 728 Polaków z więzienia w Tarnowie” – powiedziała Molenda.
Wagon prawdopodobnie pochodzi z lat 20 lub 30 XX w. „Nie jest w najlepszym stanie. Wymaga gruntownej renowacji. Musimy znaleźć brakujące elementy – koła, resory i zderzaki. Mamy nadzieję, że to się nam uda i przywrócimy mu pierwotny wygląd” – dodała prezes.
Z tabliczki znamionowej na ramie wagonu udało się odczytać słowa “Compagnie Francaise Paris” oraz nazwę stacji „Ivry Port Pres Paris”. „Wagony były zamawiane pod kątem stacji i miały nabite na tabliczki ich nazwy. Transporty z deportowanymi Żydami, które wyruszały z obozu Drancy pod Paryżem, mogły składać się także z wagonów z tej stacji, do której był przypisany ten znaleziony przez nas” – dodała Molenda.
Do obozu Auschwitz z terenów francuskich deportowanych zostało ponad 60 tys. Żydów.
Fundacja Pobliskie Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau działa na rzecz ratowania rzeczy, przedmiotów oraz artefaktów związanych z byłym niemieckim obozem i jego podobozami, które znajdują się obecnie w rękach prywatnych. Opiekuje się m.in. budynkiem w Brzeszczach Borze, w którym podczas wojny Niemcy ulokowali obozową karną kompanię kobiet, a także dawną kantyną i kuchnią SS tuż obok byłego obozu Auschwitz I. W budynku obsługi zwiedzających obok byłego obozu Auschwitz II-Birkenau fundacja udostępniła wystawę poświęconą historii podobozu Monowitz, utworzonego przy zakładach budowanych w Oświęcimiu przez Niemców.
Czy każdy wagon kryty z lat przedwojennych służył do transportu więźniów? Czy kolej w okolicach Auschwitz obsługiwała tylko obóz? Oczywiście, że nie. Gdybyśmy dysponowali dowodami w postaci fotografii z numerem wagonu na obozowej rampie czy też dokumentami potwierdzającymi przejazd wagonu w takim pociągu to sprawa byłaby jasna. Tu mamy tylko przypuszczenie, niepoparte żadnymi dowodami, gdyż wagonami krytymi wożono wszystko, co było narażone na szkodliwe działanie czynników atmosferycznych, a na ziemiach Generalnej Guberni i włączonych do Rzeszy kursowały wagony z całej Europy. Gdyby na przykład w starej szopie w okolicach Oświęcimia znaleziono przedwojenny samochód bez tablic rejestracyjnych, to też wiązano by go z obozem? Dlatego, zanim puszczono w świat informacje o “sensacyjnym odkryciu” może należałoby wpierw spróbować ustalić losy wagonu w oparciu o archiwa francuskie, na ostoi wagonu jest bowiem jego numer. Wtedy być może okazałoby się, że wagon przyjechał do Polski już po wojnie, uległ poważnej awarii i pozostał u nas, a PKP wypłaciły kolejom francuskim odszkodowanie i ślad tego został w dokumentach. Piszę o tym w dużym uproszczeniu, ale jest kilka okoliczności, w jakich ten wagon mógł pozostać w Polsce, a niektóre z nich można wyjaśnić w oparciu o dokumenty archiwalne.
Jeszcze ciekawiej, chciałoby się powiedzieć wręcz zabawnie gdyby nie kontekst wydarzeń, było we Wrocławiu podczas uroczystości państwowych z okazji rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej. Pełna pompa, prezydent RP i przywódcy kilku krajów, przemówienia, a potem część artystyczna typu “światło -dźwięk”, której nieruchomym bohaterem był głównie wagon kryty mający rzekomo być świadkiem Holocaustu. Wszytko byłoby w porządku gdyby nie to, że wagon ten zbudowano w Anglii w …1946 roku. Miałem w rękach jego tablicę firmową, a i bez tego początkujący miłośnik kolei rozpoznałby specyficzną konstrukcję. Tak więc kompromitacja, której o dziwo nikt nie nadał rozgłosu.
Tak więc niektórzy historycy, a coraz częściej historycy amatorzy, w pogoni za sensacją zapędzają się w kozi róg.