szukaj
Wyszukaj w serwisie

#niekościółkowo. Izdebka

Kamil Biernat / 17.04.2020
Pixabay
Pixabay

Niedzielna Eucharystia, wspólna modlitwa, grupy parafialne, procesje wokół kościoła tak liczne, że ministranci z przodu muszą czekać pod drzwiami, aż ze świątyni wyruszą ostatnie osoby, pochód Trzech Króli, marsze w obronie życia i rodziny, zjazdy dla tysięcy młodych ludzi z całej diecezji, wypełnione po brzegi kościoły – takie obrazy zwykle stają nam przed oczyma, gdy myślimy o życiu wiary, o Kościele, przynajmniej w polskiej rzeczywistości. We Francji na pewno jest trochę inaczej.


Kilka miesięcy temu chyba nikomu nie przyszłoby do głowy, że nadejdzie taki dzień, w którym zniknie możliwość publicznego wyrażania wiary. Jednak na pewien czas, bez złośliwych intencji z czyjejkolwiek strony, taki krajobraz stał się faktem. Puste kościoły, wyludnione ulice, tysiące ludzi zmuszonych do pozostania w domu w trosce o zdrowie swoje i innych. W głowie krąży mnóstwo pytań, z których na pierwszy plan wybija się jedno: „co teraz będzie?”. Także w perspektywie modlitwy.

Nie chcemy zmarnować tego czasu. Poszukajmy więc inspiracji, podpowiedzi w Ewangelii. Jezus nie mówił wiele o modlitwie. Bardziej pokazywał samym sobą, a Jego przykład był tak wymowny, że czasem oniemiali uczniowie sami wyrywali się z prośbą „Panie, naucz nas modlić się”. Tak naprawdę możemy wychwycić tylko kilka zdań, w których Jezus uczy nas słowami, jak się modlić! Weźmy na warsztat jedno z nich: „Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6,6). Spróbujmy wycisnąć z niego kilka życiowych informacji.

Gdy chcesz się modlić. Pierwszy warunek relacji z Bogiem to chęć. Bez tego nie pójdziemy dalej. A trochę bardziej praktycznie? Chodzi o to, żeby znaleźć czas. Na początek niezbyt dużo. Bo potem łatwo się zniechęcić. Wystarczy sięgnąć pamięcią do naszych ascetycznych planów z początku Wielkiego Postu albo noworocznych postanowień pozbycia się oponki na brzuchu, by szybko i z rumieńcem wstydu na twarzy przypomnieć sobie, co to znaczy „słomiany zapał”. Choćby 10-15 min modlitwy dziennie – lepiej mniej, a regularnie. Pewnie doświadczasz bardziej niż ja, że życie wiary wymaga trochę kombinowania, gimnastyki. Przebywając dzień i noc w domu z dzieciakami, łatwo zauważyć, że poziom natężenia dźwięku często przekracza 120 decybeli, które towarzyszą startowi odrzutowca. Dobrze więc znaleźć czas na modlitwę z rana, zanim jeszcze wszyscy wstaną. Albo spróbować wygospodarować chwilę, gdy wiemy, że nikt nam nie będzie zawracał głowy. Kreatywność to bez wątpienia jedna z ważniejszych cech kogoś, kto chce zacząć żyć wiarą na serio!

Izdebka. To słowo brzmi trochę archaicznie. Nie spotkałem się jeszcze z osobą, która dziś tak nazywa któreś z pomieszczeń swojego domu. Żeby dobrze zrozumieć, o co tu chodzi, musimy sięgnąć do oryginału, to znaczy do greckiej wersji Ewangelii. Tam pojawia się słowo „tameion”, które można tłumaczyć na różne sposoby: skarbiec, wewnętrzny pokój, alkowa, miejsce odpoczynku i prywatności, spichlerz, komórka – cały wachlarz znaczeń. Gdy próbuję sobie to wyobrazić, to przychodzi mi do głowy znana seria książek i filmów o Harrym Potterze i ciasny pokoik pod schodami, w którym na początku mieszkał bohater. Duszne, ciemne miejsce bez okien, gdzie nikt nie wchodzi, nie zwraca na nie uwagi i nie pamięta o tym, kto jest schowany w środku (nie chcę wchodzić w sporne kwestie związane z tą serią, po prostu przykład pozwala łatwo coś zobrazować niemałej grupie ludzi).

Zerknijmy bliżej na jedno z wymienionych tłumaczeń, które może nam rzucić zaskakujące światło na sposób rozumienia zdania o izdebce. To „alkowa”, czyli wewnętrza część sypialni. Oddzielony ścianą, wąski kąt, gdzie mieści się tylko łóżko – miejsce najintymniejszych spotkań małżonków. Rozwiązanie techniczne spotykane w starożytnym Rzymie, u Arabów, które w końcu przez Hiszpanię i Francję dotarło do nowożytnej Europy.

Czy to znaczy, że Jezus chce, by moja relacja z Bogiem była tak bliska i zażyła, jak fizyczna relacja kobiety i mężczyzny? To może brzmieć jak bluźnierstwo! Ale gdyby pomyśleć nad tym dłużej, to okazuje się, że Bóg, który kocha, może oczekiwać od człowieka tylko intymnej, szczerej miłości.

Pojawiają się pytania: co mówić na modlitwie? jak wypełnić ten czas? Bywa tak, że podczas modlitwy odczytujemy Panu Bogu cały modlitewnik. Deklamujemy podniosłe wiersze i długie pacierze, napisane często językiem całkowicie obcym temu, którego używamy na co dzień. Gdy uświadomimy sobie, że Bóg pragnie, by nasza relacja z Nim była podobna do relacji dwojga kochanków (!), to modlitwa staje się dużo prostsza. Wyobraź sobie, że na dobranoc recytujesz swojej drugiej połówce monotonnym głosem kilka średniowiecznych poematów miłosnych, dziecięcą rymowankę i urywek „Romea i Julii”. Założę się, że po pięciu minutach usłyszysz jego (jej) chrapanie!
Może więc warto w czasie modlitwy odważyć się na proste słowa skierowane do Boga? „Kocham Cię”, „dziękuję, że jesteś”, „oddaję Ci moje życie”, „Jezu, ufam Tobie” – wypowiedziane kilka razy, powoli, z zamkniętymi oczami. Możesz też przeczytać krótki fragment Pisma Świętego. Po jakimś czasie zobaczysz, że twoja modlitwa się upraszcza, staje się szczera, bardziej ufna.

Widzimy więc, że w słowie „izdebka” streszczają się dwa wymiary – ciche miejsce, gdzie nie dostrzeże mnie żaden człowiek oraz intymna, wręcz zuchwała miłość. Świetnym przykładem takiego podejścia jest Teresa z Lisieux. Święta znana i lubiana, choć czasem źle rozumiana i postrzegana jako infantylna , gdy mówimy o niej „Tereska” i obsypujemy ją kilogramami płatków róż. Tak naprawdę była delikatna i wrażliwa, ale przy tym odważna i konsekwentna, wręcz heroiczna. Jeszcze przed wstąpieniem do zakonu, jako nastolatka Teresa szukała samotnych chwil medytacji na łące. Później, gdy chodziła już do szkoły z internatem, modliła się w rogu pokoju, odgrodzona od świata zasłoną (za co została wyśmiana przez zakonnicę!). Możemy się od niej uczyć, że intuicja wiary stoi przed wszystkimi wyuczonymi schematami.

Przyjrzyjmy się jeszcze słowom: Ojciec odda tobie. To zdanie sprawia wrażenie niedokończonego. Zauważ, że św. Mateusz nie zapisał, co Ojciec odda temu, kto się modli. Czyżby coś przeoczył? Albo może usnął w trakcie pisania? Niedokładnie zapamiętał słowa Jezusa? Nic z tych rzeczy! Spójrzmy na to inaczej. Mateusz przeczuwał, że Bóg nie pozostanie dłużny, gdy przybliżysz się do Niego. Ale nie wiedział, w co cię wyposaży, gdy wejdziesz w modlitwę. Nie mógł tego wiedzieć, bo historia każdego z nas jest inna i Jezus daje się nam na różne sposoby. Może więc warto potraktować te słowa jako zachętę, zaproszenie? Opakowanie tajemniczego prezentu, który jest w środku? Tak jakby Bóg chciał powiedzieć: „nie dowiesz się, dopóki nie zaczniesz!” Spróbuj, warto!

Jedna odpowiedź do “#niekościółkowo. Izdebka”

  1. Straszna żaba pisze:

    Dziękuję za ten artykuł. Niem wiem, jak inni, ale ja potrzebuję drogowskazów na drodze wiary.
    Modlitwa, relacja z Bogiem, są dla mnie całkiem nowymi doświadczeniami. Kiedyś miałam problem i nie wiedziałam, jak sobie z nim poradzić. Pewien kapłan powiedział mi: “Zapytaj Go’
    “Ale kogo mam zapytać, jak to zrobić, jeżeli Go nie znam”
    To było dwa lata temu. Dzisiaj modlę sie, jak umiem. Chcę wierzyć w to, że wszystko co robię, nawet najmniejsza czynność wykonana z miłością, może być modlitwą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-04-29 23:15:11