szukaj
Wyszukaj w serwisie


Życiowy bon mot hetmana Jana Zborowskiego

Mariusz Grabowski / 15.11.2025
Polskie poselstwo u Henryka Walezego, obraz Teodora Axentowicza, fot. wikimedia (domena publiczna)
Polskie poselstwo u Henryka Walezego, obraz Teodora Axentowicza, fot. wikimedia (domena publiczna)

„Si non iurabis, non regnabis” – „Jeżeli nie przysięgniesz, nie będziesz panował”. Takie zadziwiające słowa wypowiedział w 1573 r., w paryskiej katedrze Notre-Dame protestant, Jan Zborowski herbu Jastrzębiec, Hetman nadworny koronny, poseł i sekretarz królewski, jeden z VIP-ów ówczesnej Rzeczypospolitej. Do kogo skierował te słowa i dlaczego?


Obojętny Henryk

Zacznijmy od adresata owych słów. Był nim książę Andegawenii i przyszły król Polski i Wielki Książę Litewski Henryk III Walezy, zwycięzca wolnej elekcji po śmierci Zygmunta II Augusta. Pokonał w niej syna cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego Ernesta Habsburga, cara moskiewskiego Iwana IV Groźnego i króla szwedzkiego Jana III Wazę. Na zachowanym portretach prezentuje się jako fircykowaty osobnik z bródką, bezczelnie łypiący na świat, chuderlawy, odziany w fikuśną czapkę i białe pantalony.

Zborowski był członkiem poselstwa panów polskich, którzy wybrali się do Paryża aby zaprosić Henryka do Polski. W czasie spotkania z królem-elektem, zirytowany najwyraźniej brakiem zainteresowania Henryka wyjazdem, wykrzyknął w jego kierunku pamiętne słowa. Użył łaciny, bowiem dla polskiej szlachty był to język ówczesnej międzynarodowej dyplomacji. Nie wiemy jak na ów pozaprotokolarny wyskok Zborowskiego zareagował Walezy, ale można zapytać: co takiego miałby właściwie podpisać?

Bal wydany w Paryżu w 1573 roku na cześć poselstwa polskiego, fot. wikimedia (domena publiczna)

Dwa zbiory praw

Czasem można spotkać opinie, że Rzeczpospolita Obojga Narodów nie miała skodyfikowanego zestawu praw. To nie do końca prawda – obowiązywać w niej miały tzw. artykuły henrykowskie, rodzaj ówczesnej konstytucji, spisane na sejmie elekcyjnym 1573 r. Artykuły zawierały najważniejsze uregulowania dotyczące sprawowania władzy w państwie oraz określały stosunki między sejmem walnym a monarchą.

Ich uzupełnieniem były tzw. pacta conventa, rodzaj umowy o charakterze publiczno-prawnym podpisywanej w czasie sejmu koronacyjnego przez każdego nowo wybranego króla. W paktach znajdowały się jego osobiste zobowiązania w dziedzinie polityki, gospodarki i kultury. Henryk Walezy zobowiązywał się m.in. do spłaty długów poprzednika, ostatniego z Jagiellonów; „utrzymywania” przymierza polsko-francuskiego; łożenia co roku na potrzeby Rzeczypospolitej 450 tys. złotych polskich z własnej kiesy; odbudowy floty Rzeczypospolitej, a także odrestaurowania Akademii Krakowskiej.

W religijnym kotle

Wydaje się, że artykuły henrykowskie i pacta conventa nie budziły u Walezego takich aż emocji jak podpis pod trzecim dokumentem – aktem konfederacji warszawskiej, dołączonym do zestawu na żądanie polskich protestantów. I nie ma w tym nic dziwnego. Odwołując się do pracy Marcina Niemyjskiego „Koronni senatorowie duchowni wobec kwestii pokoju religijnego w artykułach konfederacji generalnej warszawskiej w pierwszym bezkrólewiu po śmierci Zygmunta Augusta” można powiedzieć, że dokument konfederacji z 28 stycznia 1573 r. gwarantował szlachcie Rzeczypospolitej Obojga Narodów swobodę wyznania i „równouprawnienie innowierców z katolikami, w tym wieczny pokój między różnymi wyznaniami”.

Dla Henryka takie zapisy musiały być zdumiewające, bowiem we Francji konflikt religijny między katolikami a protestantami wydawał się nieprzezwyciężalny. Kraj był wyniszczony buntami hugenotów, które w ciągu 10 lat wybuchały trzy razy. Jego kulminacją była bezpardonowa rzeź owych hugenotów dokonana w nocy z 23 na 24 sierpnia 1572 r., a która przeszła do historii jako „Noc św. Bartłomieja”.

Król podróżuje na Wschód

Spójrzmy na sekwencję opisywanych wydarzeń: 11 maja 1573 r. odprawiono w Rzymie dziękczynne modły za wybór, które celebrował Stanisław kard. Hozjusz przy obecności papieża Grzegorza XIII (tego, który ustanowił święto Matki Bożej Różańcowej) i 31 kardynałów. 22 sierpnia Henryk podpisał wreszcie podsunięte mu dokumenty, w zamian za co poselstwo doręczyło mu akt elekcyjny. Henryk Walezy został oficjalnie ogłoszony królem Polski. W lutym 1574 r., po blisko dwumiesięcznej podróży król Henryk dotarł nad Wisłę.

„Orszak królewski, liczący 1200 koni, wozy z bagażami oraz karety z damami dworu i niewiastami lekkich obyczajów, ciągnął przez Heidelberg, Fuldę, Torgau, Frankfurt (nad Odrą). Na Łużycach oczekiwał go książę piastowski Jerzy II Brzeski, który towarzyszył królowi aż do polskiej granicy i granicę przekroczono w Międzyrzeczu, gdzie monarchę uroczyście powitała delegacja Senatu (…). Później przez Poznań i Częstochowę udano się w kierunku Krakowa, gdzie nastąpiło oficjalne powitanie” – czytamy w książce Stanisława Grzybowskiego „Henryk Walezy”.

„Król Henryk Walezy przybywa do zamku w Międzyrzeczu”, Feliks Sypniewski (1882), fot. wikimedia (domena publiczna)

Wielka ucieczka

21 lutego 1574 r. w katedrze na Wawelu ówczesny prymas Jakub arcybiskup Uchański koronował Henryka Walezego na króla Polski. Cóż z tego, skoro w czerwcu, kiedy do Krakowa doszła wiadomość o śmierci jego brata króla Karola IX, wyjechał w pośpiechu do Paryża. Można powiedzieć, że jego panowanie nie trwało nazbyt długo. Reakcje poddanych na ucieczkę monarchy nie pozostawiały wątpliwości, że w kraju wybuchł religijny chaos – np. wzburzony tłum krakowian zburzył 12 października tamtejszy zbór kalwiński, zaś sejmik w Środzie dla odmiany domagał się wypędzenia jezuitów z Poznania jako „francuskich agentów” i podżegaczy ludu przeciwko szlachcie.

15 września wysłano do Paryża kolejne poselstwo, kierowane przez Jana Tomasza Drohojewskiego. Wiozło list do króla, wyznaczający mu jako ostateczny termin powrotu do kraju 12 maja 1575 r. Ale choć władca obiecywał powrót, nigdy więcej nie postawił nogi na terenie Rzeczypospolitej. Miał już inną synekurę: w lutym 1575 r. koronowano go na króla Francji.

Artur Grottger, Ucieczka Henryka Walezego z Polski, fot. wikimedia (domena publiczna)

Perypetie pana Jana

A co się stało z hetmanem Zborowskim, który zaledwie dwa lata wcześniej pokrzykiwał na Henryka w paryskiej katedrze? Na kolejnej elekcji poparł księcia siedmiogrodzkiego Stefana Batorego. Złośliwi mu współcześni mówili, że głównie dlatego, że dostał osiem tys. guldenów od przyszłego króla na koszty „reprezentacji i prowadzenia agitacji politycznej”.

Sympatia do Batorego trwała niedługo – w 1584 r. król przetrzebił ród Zborowskich każąc skrócić o głowę jego brata Samuela, a drugiego, Krzysztofa skazując na banicję. Jan przeżył, miał trzy żony, dwie córki, do końca życia w 1603 r. deklarował się jako luteranin. Gardłował na sejmikach, przystępował do konfederacji szlacheckich (w 1599 r. wybrano go prowizorem na tzw. konfederacji wileńskiej), lecz sławy, jaką zyskał swoim paryskim bon motem, już nie przeskoczył.

 

czytaj też: >>> Francuz królem Polski, skandal podczas koronacji <<<

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2025-12-12 00:15:20
Skip to content