Wielkopostne zamyślenia “Jezus i ja” stacja XI – Gwoździe
fot. Pixabay.com
Jezus ma już za sobą bolesne tortury i dramat niesienia krzyża na Golgotę. Jednak to dopiero teraz rozpoczyna się decydujący fragment Jego Męki. Stacja XI…
Stacja XI – Gwoździe
Tamtych dwóch już ukrzyżowano. Teraz przyszła kolej na Jezusa. Półprzytomnego i z trudem oddychającego Chrystusa przewrócili na ziemię. Jeden z żołnierzy trzymał nogi Skazańca, drugi rozciągnął Jego ręce na poprzecznej belce, która spoczywała teraz mniej więcej na wysokości szyi Jezusa. Trzeci żołnierz sięgnął po przytępionego gwoździa i młotek, kolanem przycisnął klatkę piersiową Chrystusa. Czwarty, najważniejszy z żołnierzy, nadzorował cały proces krzyżowania i krzyczał na kilku oprawców, którzy usługiwali żołnierzom.
Gdy żołnierz uniósł potężny młot do góry mimowolnie odwróciłem się plecami do całego zdarzenia. To było silniejsze ode mnie. Nagle rozległ się jęk przeszywający powietrze. Kolejne, już cichsze jęki wtórowały kilku kolejnym uderzeniom młota. Na krótki czas zapanowała względna cisza. Zakłóciło ją dopiero kolejne uderzenie i ponowny, doniosły jęk. Po nim kolejne uderzenia i następne, już cichsze jęki.
Potem nastąpiło jakieś poruszenie. Z wielkimi oporami odwróciłem głowę i oto widzę jak żołnierze i oprawcy przybitego już do poprzecznej belki Jezusa podciągają do góry żeby przytwierdzić belkę do pionowego elementu krzyża, już stojącego w miejscu, dokładnie pomiędzy krzyżami dwóch skazańców.
Wszędzie pełno krwi: najwięcej na ciele Jezusa, potem na ziemi i wreszcie na ubraniach, rękach i twarzach oprawców.
Gdy krzyż Jezusa był już gotowy, jeden z żołnierzy sięgnął po jeszcze jednego gwoździa i przytwierdził nim stopy Skazańca do belki pionowej. Teraz już nie odwróciłem głowy, ale zamknąłem oczy. Mam nieodparte wrażenie, że te gwoździe nie są czymś wyłącznie materialnym, ale każdy z nich obrazuje tysiące moich grzechów. Jednocześnie, o dziwo, wydaje mi się, że te gwoździe, raz przygwożdżone do Jezusowego krzyża, są “neutralizowane” przez Boską moc. Z jednej strony Jezus pozwolił, żeby te grzechy przytwierdziły Go do krzyża, ale z drugiej sprawił, że stały się niegroźne, straciły swoją siłę. Ale za jak wielką cenę to się dokonało…
Nie wiem co myśleć, nie wiem sam, co czuję. Pustka w sercu, którą wypełnia w jakiś dziwny sposób Miłość emanująca od tego Skazańca.
Dodaj komentarz