Niemiecki generał zginął od kul polskiego podziemia. Kulisy akcji
Zwiad konny wachmistrza „Tarzana” Tomasza Wójcika oraz oddział „Dzika” Mariana Świderskiego w czasie uroczystej mszy św. na Wykusie 12 września 1943, fot. Autorstwa Tadeusz Rylski "Ostoja" - Stowarzyszenie Pamięci Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej "Ponury - Nurt", CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=44166095
80 lat temu – 26 sierpnia 1943 roku – pod Ożarowem w zasadzce zorganizowanej przez oddział Narodowych Sił Zbrojnych pod dowództwem wachmistrza Tomasza Wójcika „Tarzana” zginął generał Kurt Renner. O akcji szybko stało się głośno, choć była dziełem przypadku. Niemiecki dowódca znalazł się tego dnia w złym miejscu, o złej porze.
Jak się okazało, gen. Renner – stojący na czele stacjonującej w Lublinie 174. Dywizji Rezerwowej Wehrmachtu – był najwyższym rangą niemieckim oficerem, zlikwidowanym w czasie II wojny światowej przez polskie podziemie niepodległościowe.
Takiego obrotu wydarzeń nie spodziewał się jednak nikt, z „Tarzanem” włącznie. Stojący na czele plutonu NSZ partyzant – słynący ze swej nieprzejednanej postawy wobec okupanta i kolaborantów, a także silnego charakteru – miał tego dnia przeprowadzić akcję odbicia 14 Polaków, aresztowanych wcześniej przez Gestapo, transportowanych właśnie do więzienia w Ostrowcu Świętokrzyskim. Partyzanci znali trasę przejazdu konwoju. Zamierzali całkowicie zaskoczyć Niemców, ograniczając w ten sposób możliwość stawienia zbrojnego oporu. Ale 26 sierpnia 1943 r. przyniósł wiele niespodzianek…
Wydarzenia sprzed 80 lat, do których doszło na trasie Ożarów-Ćmielów, partyzanci „Tarzana” zapamiętali na długo. Nie z powodu udanej zasadzki, którą wcześniej skrupulatnie zaplanowali. Do tej bowiem w ogóle… nie doszło. Niemiecki transport w ostatnim momencie zmienił trasę przejazdu, wymykając się żołnierzom polskiego podziemia. Traf chciał, że tą samą drogą, przemieszczając się od strony Ostrowca Świętokrzyskiego, jechali wysocy oficerowie Wehrmachtu.
Około godz. 12:30 niemieckie pojazdy jadącą szosą ukazały się oczom podwładnych wachmistrza. Ten, zdając sobie sprawę z przypadkowego charakteru akcji, zarządził alarm. Dalsze wypadki potoczyły się już błyskawicznie. Jeden z partyzantów, przebrany za żandarma, usiłował zatrzymać pierwszy samochód. Niemcy jednak szybko zwęszyli podstęp i otworzyli ogień. Wywiązała się strzelanina, której finał okazał się dla Polaków sporym zaskoczeniem.
W jednym z pojazdów jadących kolumną do Ożarowa znajdował się właśnie gen. Renner. Podróżował w asyście kilku żołnierzy Waffen-SS i towarzystwie dwóch oficerów sztabowych. Pomimo ochrony, nie uszedł z życiem. Padł przeszyty ogniem pistoletu maszynowego.
Przebieg akcji tak opisywał Leszek Popiel „Antoniewicz”, adiutant por. Jana Piwnika „Ponurego”: „»Tarzan« rozpoznaje przez lornetkę mundurowych Niemców. Przebrany za żandarma »Urwis« podnosi »lizak« i zatrzymuje samochody. Niemcy zorientowali się jednak, że to zasadzka. Kilku SS-manów zdążyło uskoczyć do rowu i otworzyć do partyzantów ogień. »Tarzan« nie rezygnuje z walki. Widzi wśród Niemców generała i za wszelką cenę chce go dostać. Przeskakuje przez szosę. Niemcy dostawszy się w dwa ognie, są bezradni. Bronią jednak generała do upadłego. W końcu generał ginie od serii »Tarzana«. Partyzanci zdobywają cztery mp, 8 pistoletów i ważne dokumenty”.
Dzięki szybkiemu działaniu udało się zneutralizować nieprzyjaciela. Co prawda wróg próbował się bronić, ale wynik akcji był dla Niemców całkowitą klęską: zginęli wszyscy oficerowie i żołnierze. Ich ciała ułożono w przydrożnym rowie. Czy to legendarny „ułan z Zawichostu” – jak nazywano Wójcika z uwagi na miejsce jego urodzenia – osobiście zabił niemieckiego generała? Zdania są podzielone, bo według innej wersji śmiertelne strzały oddał kpr. Teodor Fryc „Ułan”. Niezależnie od tego, wieść o likwidacji wysokiego oficera Wehrmachtu szybko rozniosła się wśród mieszkańców okupowanej Polski.
Przypadkowa akcja przyniosła żołnierzom NSZ nie tylko rozgłos, ale także wymierne korzyści w postaci przejętej broni i dokumentów. Rzeczy osobiste po zabitym generale stanowiły swoiste trofeum wojenne. „Tarzan” miał w zwyczaju zakładać później zdobyte wówczas ubrania Rennera – jego płaszcz i generalską czapkę. Przypadek z 26 sierpnia 1943 r. przyniósł mu nie tylko podziw czy szacunek, ale także sławę.
Gdy tylko wieść o zasadzce doszła do Niemców stacjonujących w Ożarowie, zarządzono ekspedycję karną, której celem była zemsta na sprawcach „zbrodni”. Jeszcze tego samego dnia po południu na miejsce akcji przyjechały żandarmeria, wojsko i policja. Okupanci nikogo tam nie zastali, bo żołnierze podziemia – spodziewając się zemsty – zdążyli się oddalić. Tym razem Niemcy nie dokonali jednak odwetu na niewinnych cywilach, zgodnie z wielokrotnie wcześniej stosowaną, zbrodniczą zasadą odpowiedzialności zbiorowej. Aby zapobiec tego typu akcjom w przyszłości, wycięli jednak część lasów wzdłuż szosy, przy której dokonano zasadzki.
Dwa tygodnie później „Tarzan” przybył na Wykus w Górach Świętokrzyskich, legendarną bazę polskich partyzantów. Miał mieć na sobie zdobyczny płaszcz i czapkę gen. Rennera. Porucznik Piwnik, dowódca Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury”, słyszał już o Wójciku wiele, ale sława człowieka, który pozbawił życia niemieckiego generała, przebijała wszystkie wcześniejsze opowieści. Nie dziwi zatem, że „Tarzanowi” powierzono odpowiedzialną funkcję, jaką niewątpliwie było dowództwo konnego oddziału zwiadowczego.
***
Swoją późniejszą legendę „Tarzan” budował u boku nieuchwytnych partyzantów z Gór Świętokrzyskich. Brał udział w wielu ryzykownych misjach, często wymykając się śmierci z rak Niemców. 7 lipca 1944 r. jego oddział wpadł w zasadzkę i został zdziesiątkowany w Woli Grójeckiej koło Ćmielowa. Wójcik ocalał, bo tego dnia nie było go na miejscu masakry…
Zagłada oddziału pozostawiła w nim jednak trwałe piętno. Gdy wrócił na Wykus, nie przypominał już „starego”, nieustępliwego partyzanta. „W wysuszonym mężczyźnie o ściągniętej twarzy i z obłędem w oczach ledwo rozpoznali wesołego »Tarzana«” – pisał Cezary Chlebowski w „Reportażu z tamtych dni”.
Do końca wojny Wójcik pozostawał nieuchwytny zarówno dla Niemców, jak i Sowietów oraz ich polskich pomocników. Jesienią 1945 r. opuścił zniewoloną Ojczyznę i – przez Czechosłowację – przedostał się do amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech. Resztę życia spędził w USA. Zginął tragicznie 8 lipca 1951 r.
8.07.1951 r. w USA zginął Tomasz Wójcik ps. "Tarzan", żołnierz #NarodoweSiłyZbrojne ??? i AK.
Zdjęcie wykonane w amerykańskiej strefie okupacyjnej w Niemczech. pic.twitter.com/BBbWaoqVhE
— Narodowe Siły Zbrojne (@nsz_1942) July 8, 2023
czytaj też:
„Wstrząsający obraz barbarzyństwa”. Tak Sowieci niszczyli Cmentarz Orląt >>>
Obrona Grodna – trzy dni heroicznej walki o polskość >>>
Zemsta Stalina – setki ofiar, zgliszcza i łuny pożarów nad Warszawą >>>
„Mała Polka”, która utarła nosa Hitlerowi >>>
Odegrać hejnał na Monte Cassino – ryzykowna misja Emila Czecha >>>
„Kilka razy wracali, rzucali granaty i strzelali”. Masakra na Rakowieckiej >>>
Dodaj komentarz