Zagadka kościoła świętego Seweryna w Paryżu
Wikimedia commons
To całkiem dziwna historia związana z przeistoczeniem naszego wielkiego poety, który stał się zwykłym legionistą w egzotycznym kraju. A wszyskto zaczęło się tutaj, w kościele Świętego Seweryna w Paryżu. Oddalcie się nieco od tłumu napływajacego do katedry Notre-Dame zniszczonej przez pożar.
Zrazu uderzy was piękno tego małego kościoła gotyckiego, jego atmosfera wprost mistyczna, zagadkowa. Tuż przy wejściu, znaduje się obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej z Wilna. Co wydarzyło się tutaj w połowie XIXego wieku? Otóż miejsce to stało się siedzibą szarlatana, Andrzeja Towiańskiego, który zdołal skupić wokół siebie grupę wielkich poetów, Mickiewicza, Słowackiego, Goszczyńskiego… Jego koło powiększało się od zaledwie dziesięciu członków aż do setki osób. Trudno jest odtworzyć jego obrządki. Były to pewnie śpiewy i lamenty, coś w rodzaju teatru według Ostatniej Wieczerzy. Towiański miał niemałe wyobrażenie o sobie, gdyż brał się za Mesjasza! Bezwzględnie obdarzony był charyzmą gdyż udało mu się przekonać Mickiewicza, aby ten zaniechał poezji i poświęcił się niepewnej misji politycznej i wojskowej w Turcji. Uważał zresztą, że uzdrowił żonę Mickiewicza, Celinę Szymanowską, z obłędu. Nie wiemy dlaczgo Mickiewicz opuścił w takim pośpiechu Paryż porzucając tu swoje dzieci, by udać się najrychlej do Konstantynopola, jakby rzucał się szaleńczo w objęcia smierci. Czy odczuwał zbytnio naciski rządu francuskiego, który źle widział jego wykłady w College de France, tę swoistą mieszankę idei politycznych i religijnych, coś w stylu wielkich mszy, które przyciągały tłumy? Możemy wyobraźić sobie Mickiewicza w tym właśnie kościele, wprawiającego się w stan ekstatyczny przed natchniną improwizacją.
Towiański opuścił Francję na rozkaz rządu francuskiego, Mickiewicz zaś, wyjechal do Konstantynopola i tam wkrótce zmarł na cholerę. Tragiczne przeznaczenie, które dzielili wielcy polscy patrioci w tym kraju, chorowici, stesknieni za krajem ojczystym, nieszczęśliwi na tej obcej ziemi, która zresztą była gościnna wobec Wielkiej Emigracji po upadku powstania listopadowego…Norwid dogorywał w nędznym prztułku znajdującym się obecnie na przeciwko Biblioteki Mitterranda w 13ej dzielnicy, Chopin także dzielił jego los oczekując na śmierć w swoim ostatnim mieszkaniu paryskim na Placu Vandôme, Słowacki, cierpiacy na tę samą chorobę wieku, grużlicę, dusił się w swoim pokoju na ulicy Ponthieu, Krasiński, także chory na grużlicę, zmarł też i tu, w Paryżu. Tak, jakże tragiczne losy… Cała epoka odchodziła wraz z tymi geniuszami, wszyskie nadzieje narodu polskiego pogrążonego w żałobie. Kto naprawdę zrozumiał naszych wieszczy, ich górnolotne aspiracje? Widzieli oni Polskę jako Odkupiciela narodów. Mimo wyzwoleńczych tendencji, które zwiastowały Wiosnę Ludów, w ich wizjach było stanowczo zbyt wiele egzaltacji by były one zrozumiane przez cudzoziemców. To dlatego szczyt osiągnięc poetyckich, taki jak Wielka Improwizacja z Dziadów Mickiewicza, pozostaje niepojęta dla publiczności zachodniej aż do dzisiaj. A przecież jej siła ducha i jej napięcie dramatyczne przewyższa nieporównywalnym pięknem geniusz Byrona!
Wejdźcie do kościoła Świętego Seweryna by wysłuchć tu koncertu Chopina. To miejsce ma wyjątkowa akustykę. Może wsłuchując się w melancholijny nokturn odgadniecie duszę polska, jej echo z przeszłości…
Dodaj komentarz