szukaj
Wyszukaj w serwisie

Wielkanocne wspomnienia państwa Krakowskich

TS/AH / 03.04.2021
fot. Państwo Krakowscy; pixabay.com
fot. Państwo Krakowscy; pixabay.com

Państwo Krakowscy od lat mieszkają we Francji. Specjalnie dla naszych czytelników podzielili się wspomnieniami dotyczącymi przeżywania Wielkanocy przed laty.


Samuel Krakowski:

„Okres Triduum Paschalnego zawsze był poprzedzany i naznaczony intensywnymi przygotowaniami, pod aspektem materialnym i religijnym. Każdy próbował się pogodzić z innymi członkami rodziny i mimo częstych zwarć, dochodziliśmy do konsensusu ze względu na wartość tych Świąt. Sprzątaliśmy również w naszych pokojach, mimo że często nie było chęci, to jednak pod tym względem udawało się wszystko dopiąć na ostatni guzik.

Jako ministrant od 8 lat moje główne wspomnienia również często się odnoszą do liturgii, które stanowią trzon tych Świąt. Pamiętam, że za każdym razem imponował mi pełny kościół, który tętnił wiarą. Była to istna kulminacja. Z mojej perspektywy czułem wielką odpowiedzialność i zarazem dumę, że razem z innymi ministrantami mogliśmy służyć w tak ważnych dla wiernych mszach. Było to uwieńczone pięknym sposobem wspomnienia tamtejszych świętych wydarzeń, np. adoracja Krzyża.

Mimo życia, które toczyło się w swoim normalnym porządku w tych dniach, można by stwierdzić, iż każdego roku te wybrane dni zmierzały do liturgii; mimo testów, sportu, znajomych, te dni dążyły do puenty; puenty, która czyniła te dni wyjątkowymi.

Kolejnym wspomnieniem jest bicie dzwonów w Wielką Sobotę oraz radość rezurekcyjna. Nawet w okresie dzieciństwa człowiek czul radość emanującą z tych symboli. Z czasem przyszło rozumienie tych elementów, które dopełniły tą wielką radość, którą dał nam Pan.

Chcąc zakończyć tę wypowiedz, muszę zaznaczyć fakt, iż osobiście nigdy nie przywiązywałem nadrzędnej wagi pokarmom w tym okresie. Oczywiście jak każde dziecko malowałem pisanki i dobierałem pokarmy do koszyka. Jest to element doprawdy polskiej i katolickiej tradycji od wieków; lecz uważam, że zbyt często ten aspekt oraz wszystkie przygotowania wokół niego dążą do pewnej instrumentalizacji tych ważnych Świąt. Przysłaniają sedno i cel tych obchodów. Uważałem i uważam to za ważny element, lecz może on prowadzić do upadku wartości tych Świąt do rangi prostego obchodu.”

fot. Państwo Krakowscy

Iwona Krakowska:

„Wielki Tydzień rozpoczęty przez uroczystą mszę św. w Niedzielę Palmową. Różnego rodzaju palmy, kolorowe, różnej wielkości. Na Eucharystii śpiewana Męka naszego Pana. Było to wielkie przeżycie, które poprzedzało ciąg dalszych wydarzeń. W Wielki Czwartek msza święta połączona z obmywaniem nóg mężczyznom przez czcigodnego proboszcza, a po mszy ognisko ze starych opon, na znak palenia Judasza. Dnia następnego cisza połączona ze ścisłym postem, w oczekiwaniu na liturgię męki i śmierci Jezusa. W tym dniu starszy brat był nieobecny, ponieważ pomagał przy przygotowywaniu dekoracji; wieczorem, w mundurze strażaka stał wiernie przy grobie Pana Jezusa. Piątkowe nabożeństwo trwało długo; czuwaliśmy przy grobie, a straż czyniła zmiany, aż do soboty wieczorem. W sobotni poranek mama przygotowywała piękne koszyki na święcenie pokarmów, które odbywało się w remizie. W tym dniu kończyliśmy pracę związaną z przygotowaniami do Świąt Wielkiej Nocy; między innymi szykowaliśmy odświętne ubrania oraz pastowaliśmy buty. A wieczorem rozbrzmiewało już Alleluja i radość przed tym, co nadejdzie w rezurekcyjnej mszy rano, o szóstej. Pan żyje, zmartwychwstał, jest z nami! Wspólne siadanie przy suto zastawionym stole, na którym królowały pokarmy poświęcone dnia poprzedniego: wędliny, sałatki. Poniedziałek zaczynała mama, która budziła nas delikatnym ochlapaniem wodą. A później szły już w ruch butelki i wiadra z zimną wodą ze studni.

Wszystko, co zostało mi dane w moim rodzinnym domu, staram się przekazywać moim dzieciom.”

fot. Państwo Krakowscy

Jurek Krakowski:

„Wielkanoc w Polsce.

Pochodzę z małej miejscowości w diecezji sandomierskiej; u nas Święta Wielkiej Nocy zaczynały się dwa tygodnie wcześniej. Ksiądz proboszcz organizował spowiedź parafialną i prosił ludzi, żeby nie czekali na ostatnią chwilę, bo tę trzeba przeżyć z Panem Bogiem. Ludzie sprzątali podwórza, myli okna i przygotowywali domy, a wieczorem było czuć zapach wędzonej kiełbasy. W sobotę mama z babcią przygotowywały palmę na Niedzielę Palmową. Mieliśmy około 2 kilometrów do kościoła, 22 lata temu nie wszyscy ludzie mieli samochody, więc jedni jechali na rowerach, a drudzy szli na piechotę, trzymając w rękach palmy i prowadząc konwersacje na rożne tematy. Kościół pękał w szwach na każdej z trzech mszy niedzielnych, ludzie mieli palmy udekorowane kwiatami, wstążkami lub były one skromne, według gustu. Gdy zaczął się Wielki Tydzień ludzie się wyciszali, brali wolne od pracy, pomagali księdzu proboszczowi w dekorowaniu i sprzątaniu kościoła, odwiedzali zmarłych na cmentarzu. Mama robiła ostatnie zakupy i przygotowywała wypieki razem z babcią, a ich zapach unosił się w domu. Tato zajmował się gospodarstwem. Radio i telewizor ucichły.

W Wielki Czwartek były przygotowywane ubrania na Święta, a mama prasowała tacie koszule, każdy czyścił swoje buty. Około godziny 16:00 wyła syrena i przypominała strażakom o zbiórce, a później pół godziny przed mszą biły dzwony. Kościół był pełny we wszystkich nawach, a pośrodku oddział straży w mundurach. W piątek wszyscy pościli i byli bardzo wyciszeni, wieczorem była Droga Krzyżowa i msza św. z czytaniem Męki Pańskiej, strażacy trzymali wartę, a ludzie zostawali na całą noc na adoracje, tak że cały czas był ktoś, trwał na modlitwie, i Pan Jezus nie był sam. W sobotę mama przygotowywała z babcią pokarmy na święcenie, a siostry robiły pisanki i jechaliśmy rowerami na święcenie pokarmów i adorację. Wieczorem była msza św. Poświęcenie ognia i wody, tato zawsze przynosił wodę święconą do domu. W Wielką Niedzielę o 4.30 wyła syrena strażacka i budziła ludzi na rezurekcję z procesją na 6:00 rano, kościół przepełniał śpiew, a w nim radość ze zmartwychwstania Pana Jezusa. Po rezurekcji cała rodzina siadała do stołu, do świątecznego śniadania, dzieliliśmy się jajkami, składając sobie życzenia i jedliśmy żurek, w którym były poświęcone pokarmy z soboty. I świętowaliśmy cały dzień. Poniedziałek zaczynaliśmy mszą świętą i wspólnym śniadaniem, a rodzice szli na sumę do kościoła i na procesję na cmentarz, nie obyło się bez śmigusa-dyngusa, który raz był mniej, a raz bardziej mokry.

Coraz bardziej przychodzą mi myśli, że pora wracać. ;)”

fot. Państwo Krakowscy

2 odpowiedzi na “Wielkanocne wspomnienia państwa Krakowskich”

  1. NN pisze:

    Panie Jurku: wszedzie dobrze gdzie nas nie ma… Jesli Pan chce wracac do Polski, to niech wraca i przestanie zyc we frustracji. Polacy, ktorzy mieszkaja we Francji czesto idealizuja Polske. To samo napisze innym, ktorzy chca wracac, niech wracaja i przestana marudzic.

  2. rozsadny FR pisze:

    Dobrych Swiat w komentarzu sama prawda

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-05-07 23:15:12