Prof. Lubelski: Alain Delon zdobył sławę przede wszystkim jako aktor wielkich reżyserów
Alain Delon (1959), fot. wikimedia (domena publiczna)
Alain Delon zdobył sławę przede wszystkim jako aktor wielkich reżyserów, w pierwszym rzędzie Luchino Viscontiego. Jego rola w „Rocco i jego braciach” była objawieniem – powiedział PAP krytyk i historyk filmu prof. Tadeusz Lubelski o zmarłym w wieku 88 lat francuskim artyście.
O śmierci Delona poinformowała w niedzielę rano agencja AFP, powołując się na dzieci aktora.
Wspominając artystę w rozmowie z PAP prof. Tadeusz Lubelski podkreślił, że był on fenomenem związanym z pewnym rozdziałem w historii kina. „Alain Delon nie był wprawdzie +okazem+ tzw. kina nowofalowego i zaczynał od kina popularnego, do którego bardziej pasował. Jednak trafił na okres, w którym niekoniecznie w pierwszym rzędzie liczyło się zawodowe aktorstwo, umiejętności aktorskie, a bardziej bycie na ekranie, ukazywanie cielesności, urody. A to był – jak wiadomo – jego wielki atut. Dożywotnią – i pewnie przekraczającą moment jego śmierci – sławę zdobył przede wszystkim jako aktor wielkich reżyserów, w pierwszym rzędzie Luchino Viscontiego. Jego rola w +Rocco i jego braciach+ to było objawienie. Później w +Lamparcie+ partnerował Claudii Cardinale. Miał też wspaniały występ u boku Moniki Vitti w +Zaćmieniu+ Michelangelo Antonioniego. To były filmy milowe początku lat 60. Delon był kojarzony przede wszystkim z nimi” – powiedział.
Historyk filmu zwrócił uwagę, że później aktor „co jakiś czas ponawiał występy w kinie artystycznym”. „Być może jego najświetniejszą kreacją była ta z filmu +Pan Klein+ Josepha Loseya, gdzie zagrał będąc już po czterdziestce. To była podwójna główna rola i on był znakomity. Trudno powiedzieć do końca, czy wiedział, co gra, ale robiło to wrażenie. Przez wiele lat utrzymywał taką formę, choć na co dzień był kojarzony z występami w popularnych tytułach, które już niewiele osób pamięta i do których sam wraz z upływem lat przywiązywał coraz mniejszą wagę” – stwierdził.
Prof. Lubelski dodał, że kiedy na początku lat 90. mieszkał we Francji, Delon zagrał w „Powrocie Casanovy” Édouarda Niermansa, który “wywołał pewien rozgłos”. „Był dobry w tym filmie. Zagrał autoironicznie, trochę śmiejąc się ze swojej starości, chociaż miał wtedy dopiero ok. 60 lat. Komentował później tę rolę w wielu wywiadach i to zwróciło uwagę, że może następuje jakaś zmiana wizerunku. Ale chyba nie okazała się to trwała zmiana” – ocenił.
Alain Delon urodził się 8 listopada 1935 r. w Sceaux. Do jego najważniejszych kreacji należą również te z „Basenu” Jacquesa Deraya (1969). „W pełnym słońcu” Rene Clementa (1960), „Samuraja” (1967) i „W kręgu zła” Jeana-Pierre’a Melville’a (1970). W 1977 r. otrzymał nominację do Cezara za tytułową rolę w „Panu Kleinie” Josepha Loseya. W 1985 r. statuetkę tę zapewniła mu kreacja w „Naszej historii” Bertranda Bliera.
W 1981 r. wyreżyserował film „Za skórę gliny”, w którym zagrał prywatnego detektywa poszukującego zaginionej kobiety. Dwa lata później można go było oglądać w „Niepokonanym”, którego współtworzył z Robinem Davisem.
W 1995 r. doceniono go Honorowym Złotym Niedźwiedziem za całokształt twórczości. W 2019 r. podczas festiwalu w Cannes odebrał Honorową Złotą Palmę. „Jest jedna rzecz na świecie, której jestem absolutnie pewien i z której jestem dumny. To moja kariera (…) Swoją pracę wykonywałem przez całe życie i robiłem to najlepiej jak mogłem” – podkreślił aktor, odbierając nagrodę. W tym samym roku doznał udaru.
Zmarł w swoim domu w Douchy. Miał 88 lat.
źródło: PAP
czytaj też:
Macron o Delonie: francuski pomnik, który sprawił, że świat mógł śnić >>>
Dodaj komentarz