Od kopacza tunelu do symbolu wolności – Charles de Gaulle i jego związki z Polską
fot. praca własna na podstawie Pixabay.com
Charles de Gaulle to postać, której chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Na jego temat powiedziano i napisano już wiele. 18 czerwca przypada kolejna rocznica jego słynnej odezwy z 1940 r., którą uznaje się na jedno z najważniejszych przemówień XX w. Być może jednak mniej oczywiste są dla wielu z nas związki słynnego Francuza z Polską, jak chociażby jego udział w wojnie polsko-bolszewickiej z 1920 r. oraz częste odwiedziny w jednej z warszawskich cukierni.
Okres od maja do czerwca 1940 r. to jeden z najciemniejszych i najtragiczniejszych wycinków historii Francji. Hitler z impetem wtargnął nad Sekwanę i bardzo szybko rzucił dumny francuski naród na kolana. To właśnie w czerwcu tamtego roku, a konkretnie 18 dnia miesiąca, poprzez radio BBC Charles de Gaulle wystosował słynne przemówienie do rodaków. Przede wszystkim zachęcał Francuzów do kontynuowania walk niezależnie od aktualnego miejsca pobytu i tragicznej sytuacji narodu, jak i Europy. Zachęcał wszystkich, którym los ojczyzny, kontynentu i świata nie jest obojętny, a szczególnie oficerów i specjalistów, do zgłaszania się i deklarowania chęci dalszych walk za Francję i pokój na świecie.
Ja, generał de Gaulle, obecnie w Londynie, proszę francuskich oficerów i żołnierzy, którzy przebywają na obszarze brytyjskim lub którzy mogą tu się znaleźć, z uzbrojeniem lub bez; proszę inżynierów i robotników wyspecjalizowanych w przemyśle zbrojeniowym (…), aby się ze mną skontaktowali.
Okupacyjny rząd francuski, tzw. Vichy, uznał de Gaulle’a za dezertera i zaocznie skazał go na śmierć.
De Gaulle i polskie wątki
Już 14 lat w Warszawie możemy podziwiać pomnik gen. de Gaulle’a. Czym zasłużył on sobie na takie wyróżnienie? Trzeba od razu powiedzieć, że nie tylko tym, że był po prostu wielkim Francuzem, Europejczykiem i człowiekiem, ale budowa pomnika była upamiętnieniem i wyrazem docenienia ciepłych relacji łączących de Gaulle’a z Polską.
Jeśli chcemy przyjrzeć się pierwszej bytności Charlesa de Gaulle’a na ziemiach polskich, musimy cofnąć się aż do połowy maja 1916 r. Wtedy to 26-letni Francuz, uczestnik I wojny światowej, trafił do niemieckiego obozu w Szczucinie (Galicja). Nie miał w zwyczaju siedzieć z założonymi rękami, dlatego wraz z dwoma towarzyszami (jeden był z pochodzenia Indonezyjczykiem) podjął próbę wydostania się z więzienia starym, sprawdzonym sposobem – kopiąc tunel. Niestety tym razem się nie udało i śmiałkowie zostali przetransportowani do innego ośrodka tym razem na terenie Bawarii. I tak na wizytach w więzieniach zleciała mu I wojna światowa. Kto by się wtedy spodziewał, że ten jeniec po latach odwiedzi Polskę już jako prezydent Republiki, ale o tym później.
Drugi raz Charles trafił do Polski razem z Błękitną Armią gen. Józefa Hallera, której kolejną rocznicę powstania obchodziliśmy na początku czerwca >>>. Nieco wcześniej zaciągnął się we Francji do 5 pułku strzelców (fr. 5 chasseurs polonais) w Sille-le-Guillaume. Po przybyciu nad Wisłę przez pewien czas był nawet wykładowcą wojskowości w Modlinie i Rembertowie. Mimo młodego wieku przekazywał swoją bogatą już wiedzę teoretyczną polskim oficerom. Niebawem jednak wrócił do ojczyzny, ale już w 1920 r. znów pojawił się w Polsce w ramach Francuskiej Misji Wojskowej, a jego marzeniem był udział w walkach z bolszewicką Rosją. Jako zdeklarowany i gorliwy katolik szczególnie cenił sobie starcie z ateistyczną potęgą. W kampanii polsko-bolszewickiej działał jako oficer wywiadu. Trzeba przyznać, że należał do grona żołnierzy, którzy wsławili się szczególnym bohaterstwem. Znalazło to swój wydźwięk w polskich odznaczeniach, jakie uzyskał de Gaulle: Virtuti Militari i Polonia Restituta (lipiec i sierpień 1920 r.).
Historycy podkreślają, że Charles był początkowo nieco zdegustowany stosunkowo wysokim jego zdaniem poziomem zacofania Polaków. Jednakże liczne dowody odwagi i patriotyzmu Polaków szczególnie mocno uwydatnione zwłaszcza w walkach z bolszewikami wpłynęły na radykalną zmianę jego poglądów w tej materii.
Do wiosny 1921 r. de Gaulle przebywał nad Wisłą w ramach Francuskiej Misji, ale mimo propozycji dalszej pracy w Polsce, powrócił do Francji. W ramach ciekawostki możemy dodać, że wielki Francuz miał podobno w zwyczaju odwiedzać słynną warszawską cukiernię Bliklego. Do gustu przypadły mu też podobno huczne bale i towarzystwo zacnych polskim dam.
Na ponad 20 lat losy de Gaulle’a i Polski nieco się rozeszły, by znowu zetknąć się w latach 40. XX w. Wtedy już jako powszechnie znany reprezentant francuskich środowisk patriotycznych, a właściwie ich przywódca, popierał ustalenie zachodnich granic Polski na Nysie Łużyckiej i Odrze. Sprzeciwiał się jednak rosyjskim wpływom w krajach tzw. Bloku Wschodniego.
Ostatnia wizyta już wówczas prezydenta Republiki Francuskiej przypadła na trzy lata przed jego śmiercią. Wielki Francuz spędził we wrześniu 1967 r. 6 dni w Warszawie i Krakowie, a także w Gdańsku i na Śląsku. Niegdysiejszy jeniec osadzony w szczucińskim więzieniu teraz przybył jako jedna z najwybitniejszych postaci swoich czasów, a nawet w całej historii XX w. i w dziejach Francji oraz Europy.
W dniu przylotu francuskiej głowy państwa niemal rzutem na taśmę udało się uniknąć poważnej wpadki. W ostatniej chwili podmieniono na jednym z transparentów oczywiście błędne w tym kontekście słowo “singer” na właściwe “sincére”. Przecież witano prezydenta “serdecznie”, a nie z zamiarem jego “przedrzeźniania”…
Historycy nie są zgodni co do liczby ludzi witających zacną osobistość przybyłą z Francji. Mówi się nawet o pół miliona gapiów. Jedno jest pewne: ludzie byli już zniesmaczeni braterstwem z ZSRR i w de Gaulle’u widzieli przedstawiciela prawdziwej wolności i niepodległości.
Cała wizyta prezydenta Republiki w Polsce przebiegła bardzo pozytywnie. Wielki Francuz wystosował rzecz jasna odezwę do narodu polskiego z wykorzystaniem radia i telewizji. Mówił m.in.:
Pragnąłem odbyć rodzaj pielgrzymki do Waszego kraju, w którym służyłem blisko pół wieku temu, w okresie, kiedy po 125 latach rozdarcia i ucisku odzyskiwał niezależność, jedność i wolność.
W historii zapisała się też trwale końcowa część przemówienia wygłoszona po polsku (z niezłym akcentem):
Warto też pamiętać, że de Gaulle był podobno wielkim fanem Józefa Piłsudskiego. Nie znał polskiego, więc nie mógł czytać o polskim marszałku po polsku. Jednak gdy udało mu się zdobyć dwa tomy mów i pism Piłsudskiego wydane po niemiecku, był niezwykle ukontentowany i rozczytywał się do woli.
Widzimy zatem, że związki de Gaulle’a z Polską były nader wyraźne. Sam wielki Francuz nie krył przywiązania i uznania dla Polaków. W związku z tym należy mu się ważne miejsce w naszej narodowej pamięci.
W tekście wykorzystano informacje zaczerpnięte głównie z następujących źródeł: wmeritum.pl, wprost.pl, polskieradio.pl, rp.pl, artmuseum.pl, historycy.org, ekartkazwarszawy.pl, materiały YouTube
Dodaj komentarz