Niezwykła walka o życie mamy i całej rodziny
fot. pixabay.com
Napiszę świadectwo, jeśli Despina i Stathis przeżyją… Tak zaczęła rodzić się moja myśl o przelaniu na papier pewnego wydarzenia, które głęboko dotknęło mojego wnętrza i stało się osobistym przeżyciem w doświadczaniu wiary w trudnych momentach życiowych. To wydarzenie okazało mi głębokość i ufność pokładaną w Bogu oraz godzenie się i przyjmowanie Jego woli.
Mierzyłam się jednocześnie z moimi emocjami, radością, euforią, ale też ze strachem i zwątpieniem… Wszystkie moje doznania skumulowały się w jednym czasie po to, bym zrozumiała, że trzeba nauczyć się godzić z wolą naszego Pana, pomimo bólu i łez, znaków zapytania i braku odpowiedzi…
Październik 2021 roku przyniósł chwile grozy moim przyjaciołom z Grecji.
Kiedy leżeli w szpitalu w śpiączce farmakologicznej, modlitwy i wspólne wołania o cud uzdrowienia przez bliskich, przyjaciół, znajomych, stały się łańcuchem braterskich myśli i empatii.
To było niezwykłe przeżycie… nieopisana głębia i jedność katolików, ortodoksów i muzułmanów, bo byliśmy wszyscy braćmi w czasie dzielącym nas przez kilometry i scalającym w jedności modlitw zanoszonych do Boga. Tysiące modlitw… ofiarowane Msze święte… empatia i ludzkie gesty… Jednym słowem – integracja braterska, która zrodziła w moim wnętrzu sens i moc modlitwy…
Listopad zabrał ojca tej rodziny…
Dwóch synów, synowa i matka dalej przebywali w śpiączce…
To był pierwszy cios i konsternacja; pytanie – Dlaczego…?
Nie przestawaliśmy się modlić za pozostałych, mimo że powiało zgrozą. Cisza jak rozległy ocean była wszechobecna… pozostawały nasze myśli i ciężkie oddechy…
Była też gdzieś pomiędzy tym wszystkim nić nadziei… Myśleliśmy o tych, którzy nadal walczyli o życie.
Kiedy po kolejnych tygodniach Nikos i Matina (starszy syn i synowa) opuścili szpital, nasza euforia roznosiła się jak dym… Łzy radości, która krzyczała w naszych sercach, że Bóg jest wielki… Ten moment był dla mnie ogromnym doświadczeniem, że po straconej nadziei nie wszystko było przegrane. Jest miłość i łaska dla tych, którzy trwają na modlitwie, Pan nie zostawia nas bez wyjścia…
Poczułam umocnienie mojej wiary… Ten moment wystrzelił we mnie pocisk ufności w wielkość naszego Stwórcy.
Stan młodszego brata Stathisa poprawiał się… niestety matce nie dawano nadziei na przeżycie, sugerowano wręcz, że w każdej chwili może umrzeć… Modlitwy i prośby o zachowanie życia tej dwójki nie ustawały…
Moja podświadomość z wielką siłą przedstawiała kolejne wydarzenia…
Panie, pozwól przeżyć Stathisowi… Jeśli wola Twoja jest, żeby odeszła Despina, przyjmę ją, ale proszę, mój Boże, ocal drugiego brata…
Grudniowy poranek powalił mnie na kolana, kiedy usłyszałam wiadomość o śmierci Stathisa… Pustka i przerażenie wprawiały moje ciało w paraliż… zlewałam się łzami, rozpacz Nikosa i Matiny rozdzierała mi serce…
Pogrzeb ojca i brata był już prawdziwą tragedią dla nich, musieli liczyć się jeszcze z odejściem matki… smutek był wymowny…
Pamiętam ten mikołajowy dzień, który zabrał mi siłę, a każda zapalana świeczka powodowała szloch i rozpacz. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się czułam, nie miałam nic do powiedzenia mojemu Bogu… Cisza zamarła w moim sercu… Nie nadążałam z analizą wydarzeń, to wszystko było dla mnie jak enigma…
Radość, nadzieja, strach i rozpacz, ból i łzy przeplatały się w zwoju tych wydarzeń po coś, ale ja nie byłam w stanie odczytać Bożego przekazu… byłam załamana, w totalnej beznadziei… Boże mój, jak mam to wszystko zrozumieć?
Nie miałam już łez, nadzieja przepadła, a wszystko na co liczyłam, że się wydarzy, zniknęło… W tej pustce duchowej czekałam na wiadomość o śmierci Despiny…
I wtedy dowiedziałam się, że Despina była bardzo związana duchowo z Matką Bożą; często modliła się na różańcu i wysławiała imię Maryi. Poczułam silny wiatr… Wiedziałam co robić… gdzie się udać…
Pognałam do Kaplicy Cudownego Medalika na Rue du Bac, tam gdzie już nieraz wysłuchano wielu modlitw. Mszę świętą w intencji o uzdrowienie Despiny zamawiałam przez siostrę Włoszkę. Pamiętam jej ciepły głos, kiedy uspokajała mnie, że Matka Boża w tym miejscu spełnia wszystkie prośby…
Chyba nigdy w życiu tak się nie spłakałam… chciałam wierzyć czy już wierzyłam przychodząc do tego miejsca, że stanie się cud… Nie potrafię sprecyzować tego odczucia… wielki dzwon uderzał w moim sercu… Tutaj; tak, właśnie… Matko, dziękuję Ci, że mnie przygnałaś do Ciebie…
Medaliki z Kaplicy dla Despiny i różańce dla jej bliskich zostały poświęcone w Kościele Polskim na “Concorde”, bo tutaj też siostry modliły się nieustannie w tej intencji.
To był nieopisany zryw modlitewny, który spadł nagle w całym nieszczęściu tych smutnych wydarzeń… Nie było już euforii, ale powróciła znowu nadzieja, cicho wyszeptywana naszymi wargami… Powietrze roznosiło nasze westchnienia… wszyscy modliliśmy się o cud… prawdziwy cud…
I tak po raz kolejny doświadczyłam silną moc modlitwy… nadzieję w beznadziei i trwanie w wytrwaniu… pokornym oczekiwaniu…
Strach zniknął… czekanie trwało 12 tygodni…
Despina wybudziła się ze śpiączki, a greccy lekarze oznajmiali, że cuda się zdarzają, po tym jak nie potrafili zdefiniować nagłej poprawy zdrowia pacjentki. W obawie przed narażeniem na szok psychiczny ukrywano prawdę o śmierci jej męża i syna… Rodzina, bliscy i sąsiedzi zgromadzili się w jej domu w dniu powrotu Despiny ze szpitala, żeby wspólnymi siłami opowiedzieć wszystkie wydarzenia.
Kiedy Despina przekroczyła próg domu wyrzekła słowa:
„Umarłam dwa razy… Przeżyłam dla mojego starszego syna i wnuczki…
Widziałam jak mój mąż i syn wybierają się w podroż, pakowali swoje rzeczy i opuszczali nasz dom… Chciałam iść razem z nimi, ale usłyszałam głos, który nakazał mi wracać do Nikosa, mojego młodszego syna i wnuczki… Jesteś im potrzebna – mówił głos…
Widziałam lekarzy, którzy walczyli o moje życie i słyszałam ich głos, że zrobili wszystko co było w ich mocy…”.
Imię Despina w starym greckim języku oznacza „Panienka”. Jest to imię w Grecji przypisywane ku czci Matki Najświętszej…
To tak na zakończenie mojej historii…
Wszystko ma swój czas i miejsce…
W moim osobistym życiu to wydarzenie było żywym przykładem pokory i przyjmowania akceptacji w godzeniu się z wolą naszego Pana.
Iz 55,8-9 Bliskość i wielkość Pana
“Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami – wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje – nad waszymi drogami i myśli moje – nad myślami waszymi”
Dodaj komentarz