Napoleon i „gdańska czekolada”, czyli tajemniczy prezent
Bombonierka porcelanowa, fot. Nerijp, wikimedia (na licencji CC BY-SA 3.0)
W 1807 r. powstało Wolne Miasto Gdańsk. Wojska francuskie, polskie, badeńskie i saskie (w sumie ok. 16 tys. żołnierzy) wyparły z miasta załogi pruskie w maju tamtego roku. W imieniu cesarza Napoleona zdobywcom przewodził marszałek Lefebvre, a polskim legionistom gen. Giełgud. Sam cesarz w kilka dni później przybył do zdobytego Gdańska. O tym, jaką rolę w tej historii odegrał tradycyjny tort oraz pudełko na czekoladki z zaskakującą zawartością, można przeczytać poniżej.
Nazajutrz po przybyciu wielkiego Korsykanina w pałacyku nieopodal Gdańska zorganizowano wystawne śniadanie. Cesarz nie szczędził honorów swojemu marszałkowi, który przecież zdobył jedno z najważniejszych miast, jak twierdził Napoleon. Nazywał go księciem Gdańska. Wręczył Lefebvre’owi kilka upominków z tej okazji. Jednym z nich było małe pudełko z “czekoladkami”, którego zawartość była jednak nieco inna od zamierzonej, ale o tym później. Marszałek wsunął je do kieszeni i dołączył się do zacnej kompanii raczącej się śniadaniem.
Na koniec porannej uczty biesiadnicy mogli podziwiać, ale i kosztować wspaniałego tortu, który podano na srebrnej, tradycyjnej tacy. Nie był to jakiś tam tort, ale prawdziwy rarytas, wykonany z największą pieczołowitością przez lokalnych cukierników, arcydzieło sztuki kulinarnej. Ów tort stanowił wierną kopię Gdańska. Odwzorowano miasto z najdrobniejszymi detalami. Z niektórych przekazów historycznych wynika, że cesarz Francuzów był wielkim fanem dobrej czekolady. Są i tacy, którzy twierdzą, że wyruszając na kampanie wojenne zabierał z sobą nie tylko ekwipunek wojskowy, ale i… tabliczkę czekolady. Napoleon, zachwycony wspaniałością tortu, miał podobno podać Lefebvre’owi złoty nóż i zakrzyknąć:
Wasza Książęca Mość! Do ataku, na Gdańsk!
Marszałek nie zwykł zwlekać z wykonaniem rozkazów cesarza. Również i przy stole zabrał się do dzieła i niebawem czekoladowe miasto zostało rozczłonkowane i poszczególne jego elementy trafiały na talerzyki biesiadników. Taki sam los spotkał podobizny broniących miasta Prusaków. Pomimo ich determinacji znikali w ustach ucztujących. Zebranym udzielał się ogólny nastrój wesołości i rozbawienia, dlatego zewsząd wołano: “Do boju! Niech żyje zwycięzca! Niech żyje cesarz!”.
Po skończonym posiłku Lefebvre postanowił ponownie zerknąć do bombonierki. Już wcześniej to uczynił, ale zrezygnował z dzielenia się zawartością. Gdyby pudełko zawierało czekoladki, to byłby skłonny to uczynić, ale talarami, które tam spostrzegł, już nie bardzo. Zwitek pieniędzy opiewał podobno na 100 tys. talarów.
Ów legendarny podarek imperatora trwale zapisał się w historii. Odtąd jeśli kogoś spotkał zaszczyt w postaci pudełka na czekoladki z nieco inną niż czekolada zawartością, wtedy zwykło się mawiać, że otrzymał “gdańską czekoladę”. To dopiero “smaczny” podarek.
W tekście wykorzystano informacje zaczerpnięte głównie z: albumpolski.pl, kulinaria.trojmiasto.pl, lodz.wyborcza.pl
Dodaj komentarz