Kamień musi mówić, inaczej popadnie w zapomnienie
fot. L. Bargiel
Profesor Janusz Smaza z Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie jest cenionym ekspertem w dziedzinie konserwacji, specjalizuje się w restauracji zabytków kamiennych. Zajmuje się przede wszystkim cmentarzami i grobami polskimi poza granicami kraju, w ponad dwudziestu krajach świata. W tym roku prowadził prace ze studentami na cmentarzu w podparyskim Montmorency. “Jest to praca bardzo ciekawa, w końcu poznajemy każdy centymetr zabytku, dzieła sztuki jak twórca który je stworzył” – mówi w rozmowie z portalem polskiFR.
Wraz z grupą studentów prowadzi Pan prace restauracyjne na cmentarzu w Montmorency. Jak do tego doszło?
To bardzo długa droga. Zajmuje się ponad 30 lat konserwacją zabytków, w szczególności odnawianiem kamienia. Tak się zdarzyło, że „wyspecjalizowałem się” w dziedzictwie polskim poza granicami kraju. Jeździłem do bardzo wielu różnych miejsc – przede wszystkim (od początku) na Ukrainę m. in. do Żółkwi, Lwowa, Kamieńca Podolskiego, Brzeżan, Krzemieńca, Ołyki.
Nasze środowisko – Katedry Konserwacji i Restauracji Kamienia i Elementów Architektury na ASP tworzyło zręby konserwatorskiego zespołu w Komitecie Powązkowskim pod przewodnictwem nieżyjącego już Jerzego Waldorffa.
Jeśli chodzi o Francję, to jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku z profesorem Andrzejem Kossem, wówczas kierownikiem Katedry, obecnie dyrektorem Międzyuczelnianego Instytutu Konserwacji rozpoczęliśmy prace nad restauracją nagrobka F. Chopina w Paryżu. Był to pierwszy etap – zabezpieczający. Prace trwały długo – raczej kłopoty z ich dalszą organizacją, ale udało się je z powodzeniem zakończyć dopiero dwa lata temu. Wówczas prowadziliśmy również wieloletnie prace przy nagrobkach Wielkiej Emigracji na Cmentarzu Montmartre, m. in. „Orła i Krzyża”, „Przed Twe Ołtarze” Lelewela.
Naszym patronem była i jest Ambasada Polska w Paryżu. Pomaga nam także nieustannie (i jest nie do zastąpienia) Towarzystwo Opieki nad Polskimi Pamiątkami i Grobami Historycznymi we Francji, również wiele instytucji i osób. Młodzież, która ze mną przyjeżdża ma opłacany transport, noclegi i mają też trochę wolnego czasu na zwiedzanie.
Jak znosicie Państwo niedole pogodowe?
W związku z tym, że konserwacją i restauracją zabytków cmentarnych zajmuję się od lat 80-tych ubiegłego wieku to też jesteśmy przygotowani na każdą okoliczność. Mamy specjalne m. in. namioty, dające nam ochronę przed intensywnym słońcem, czy deszczem. Nie dajemy sobie taryfy ulgowej i pracujemy intensywnie, bez względu na aurę. Przyjeżdżamy na cmentarz w sposób bardzo zorganizowany: z własnym sprzętem, często z własnym prądem, a gdy trzeba także z własną wodą.
Jak liczna grupa przyjechała z Panem?
Nie jest nas dużo. Przyjeżdżają ze mną studenci po trzecim roku studiów – muszą mieć już jakąś konkretną wiedzę i skromne doświadczenie zawodowe. Pomaga nam mój dawny wychowanek w perfekcyjnej organizacji pracy. Zrobił pracę magisterską przy jednym z niszczejących obiektów z kaplicy cmentarnej Reyów i Potockich w Montrésor. Od lat mieszka we Francji i dysponuje siedmioosobowym samochodem z przyczepą. Liczba siedzeń oznacza limit naszej grupy. Do Francji przyjeżdżamy już piąty rok z rzędu. Wcześniej pracowaliśmy na cmentarzu Montmartre (przy nagrobkach J. Słowackiego i M. Kamińskiego) byliśmy też w Nord-Pas-de-Calais oraz na południu Francji m. in. w Bagnols-sur-Céze (nagrobek H. Klimaszewskiego). Tam jest całe mnóstwo polskich grobów – nie tylko tych należących do szczególnie zasłużonych osób. W całej Francji osoby z Towarzystwa Opieki nad Polskimi Pamiątkami i Grobami Historycznymi odnajdują coraz więcej zniszczonych nagrobków.
Jak wygląda Państwa praca w tym roku?
Jest to dość skomplikowane. Na cmentarzu w Montmorency dość często napotyka się groby, na których ktoś próbował i próbuje nadal odnawiać od wielu lat. Są to czasem jakieś tzw. „złote rączki” – znające się na wszystkim. Czasami różne zespoły wolontariuszy, oczywiście pracowali również profesjonalni konserwatorzy z „polskiej szkoły konserwacji”. Cmentarz doczekał się już, wprawdzie jeszcze roboczego, ale kompleksowego projektu renowacji polskich i związanych z Polską nagrobków. Jest to projekt wieloletni.
W tym roku pracujemy, tj. studenci, stażyści i uczestnicy stypendiów międzynarodowych z Polski i Ukrainy po raz trzeci. W ubiegłym roku rozpoczęliśmy proces mycia najbardziej zabrudzonych nagrobków i niszczenia nawarstwień biologicznych. Kolejne procesy – doczyszczanie, często chemiczne ale i czasami mechaniczne są bardziej skomplikowane. Następne etapy to: suszenie obiektów, uzupełnianie brakujących elementów, uczytelnianie napisów poprzez podmalowywanie lub coraz częściej, niestety, częściowe pogłębianie ich z zachowaniem pierwotnego kroju liter i pierwotnego charakteru. Nawet jeśli w oryginale dostrzeżemy błędy, jesteśmy zmuszeni je powtórzyć. Wykonujemy je zgodnie z pierwotnymi technikami i technologiami. Wcześniej użyłem słowa niestety – w przypadku pogłębiania liter, dlatego że wiąże się to ściśle z etyką konserwatorską, gdyż jest to duża ingerencja w substancję zabytkową nagrobków. Kolejne czynności to wzmacnianie i zabezpieczanie surowca kamiennego. W sumie są to procesy bardzo długotrwałe.
Nasz tygodniowy system prac nakazuje nam niestety dzielenie jej na etapy. W ubiegłym roku oczyściliśmy 10 nagrobków, część zabezpieczyliśmy kitami, w tym roku wykonujemy kolejne fazy prac restauracyjnych. Myjemy również następne nagrobki – w zdecydowanie mniejszej ilości.
Czy pośród nagrobków nad którymi pracujecie Państwo w tej chwili znajdują się jakieś szczególnie interesujące?
W tym roku (kolejny raz) pracujemy nad nagrobkiem młodopolskiego artysty Tadeusza Makowskiego. Jest tam zachowany piękny, kuty wgłębnie, już mało czytelny autograf, na którym było mnóstwo warstw kolorystycznych. Jest tu też tradycyjny napis, które musimy pogłębić i podmalować – „kamień musi mówić, inaczej popadnie w zapomnienie”. Jednak każdy pojedynczy obiekt rozpatrujemy indywidualnie pod względem ostatecznego wykonawstwa. Jest to praca bardzo ciekawa, w końcu poznajemy każdy centymetr zabytku, dzieła sztuki jak twórca który je stworzył.
Jak długo będziecie tu Państwo prowadzić prace?
Pracy jest tu, na cmentarzu w Montmorency naprawdę bardzo dużo. Będziemy więc sukcesywnie co roku przyjeżdżać. Ustaliliśmy systematyczny plan działania. Mamy kilkaset nagrobków na terenie Francji, które wymagają profesjonalnej ingerencji konserwatorskiej.
Jakie macie Państwo wsparcie finansowe?
Pomaga nam: Ambasada RP w Paryżu, Towarzystwo Opieki nad Polskimi Pamiątkami i Grobami Historycznymi we Francji. W zeszłym roku został powołany do życia przez ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (z Polski) Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą „POLONICA”. Systematycznie (wykorzystując wieloletnie doświadczenia Departamentu Dziedzictwa Kulturowego za Granicą i Strat Wojennych MKiDzN) zajmuje się polskim dziedzictwem na świecie. Np. w ubiegłym roku, w ramach prac zleconych konserwatorom dzieł sztuki wykonał konserwację nagrobków rodziny Paderewskich i Bolesława Piłsudskiego w Montmorency.
Teraz, jeśli Pan pozwoli, pytanie z nieco odległej dziedziny – jak według Pana Profesora i eksperta w dziedzinie konserwacji powinna być odrestaurowana Katedra Notre-Dame?
Kamienie katedry jeszcze nie zdążyły ostygnąć, a ja odebrałem już całe mnóstwo telefonów z podobnymi pytaniami. Właściwa dyskusja zacznie się, kiedy zobaczymy gotowe projekty. To, co krąży po Internecie to raczej często pomysły mało poważne. Środowisko konserwatorów spiera się o to, czy odrestaurować świątynię w formie identycznej, jak przed pożarem (rzecz jasna przy zastosowaniu współczesnych technologii), czy odbudować świątynie z pewną aranżacją konserwatorską. Obok rozważań często teoretycznych a także filozoficznych ogromną rolę pełnią i będą pełnić tu emocje. To jest z pewnością bardzo trudne wyzwanie. Katedra Notre-Dame to nie tylko francuski zabytek ale także światowe dziedzictwo – dyskusja jest i będzie prowadzona na światowej płaszczyźnie. Niestety nieracjonalnych argumentów trudno będzie uniknąć.
Dyskusja toczy się choćby o to, czy odtwarzać iglicę dodaną do Katedry w XIX wieku przez Viollet-le-Duca…
A no właśnie. Te pytania będą się tylko namnażać. Tak, powyższa propozycja powoduje kolejne pytania, to jest czy będzie konieczność wzmocnienia istniejących a osłabionych przez pożar murów, czy będzie trzeba wykonać odrębne konstrukcje nośne (na nowych fundamentach). To są pytania ciężkiego kalibru nad którymi głowią się eksperci. Najgorszym wrogiem odbudowy zabytków jest upływający czas i tempo prac „na terminy”. Nie można narzucać wykonawcom prac np. pięcioletniego okresu realizacji – tak krótkiego czasu na rozwiązanie tak poważnych problemów. Presja czasowa może być pułapką, która w rezultacie negatywnie odbije się na zabytku.
Ale czy są granice w tych rozważaniach i propozycjach myślowych o wartości materii zabytku a następnie ich wdrażanie w życie?
Dodaj komentarz