szukaj
Wyszukaj w serwisie


Jełowicki. Polskość jest w nas #4 | Im dalej w noc, tym bliżej poranka

Artur Hanula / 21.08.2020
pixabay.com
pixabay.com

Miało być tak pięknie. Powstanie listopadowe rozbudziło nadzieje w sercach tak wielu patriotów, ale zostało zdławione niczym ogień, który nie mógł rozgorzeć na dobre. I powiew wolności był całkiem obiecujący, i drewno dla rozpalenia nieźle wysuszone, a jednak żar miłości do ojczyzny stłumiony został wewnętrzną niezgodą i nienajlepszym przygotowaniem narodu. Tak czy inaczej powstanie upadło, a wraz z tym upadkiem także i dla Aleksandra Jełowickiego rozpoczął się nowy etap życia.


Czytaj poprzednie odcinki:

Jełowicki. Polskość jest w nas #3 | Wielkie nadzieje, wielkie tragedie >>>

Jełowicki. Polskość jest w nas #2 | Rozterki młodego Aleksandra >>>

Jełowicki. Polskość jest w nas #1 | Pewnego razu w Hubniku >>> 

Zaznaczyć trzeba, że już po oficjalnym ustaniu powstańczych walk ludzie pokroju Aleksandra Jełowickiego chwytali się wszelkich desek ratunku, rozdmuchiwali najmniejsze promyki nadziei. Takim nikłym promykiem była ogłoszona przez gen. Józefa Bema zbiórka na utworzenie legionów. Trzeba było sobie jednak jasno powiedzieć, że były to raczej plany dalekosiężne, a póki co sprawy się miały nie najlepiej: to koniec walk i koniec kropka. Wprawdzie z Zachodu dochodziły na ziemie polskie informacje o gotowości m.in. Francji i Anglii do wypowiedzenia wojny Rosji, ale brakowało konkretów.

Drezno pod koniec XIX wieku, wikimedia (domena publiczna)

Pół roku spędził Aleksander Jełowicki we Lwowie, by potem udać się przez Kraków i Wrocław do Saksonii. W maju 1832 r. zatrzymał się w Dreźnie. Odnotujmy, że przyszły rektor PMK spotkał tam m.in. Adama Mickiewicza i Ignacego Domeykę. Następnie Aleksander udał się do Norymbergii, potem przemierzył Saksonię, Bawarię i Baden. Tym, co szczególnie warto podkreślić, jest wielki szacunek i życzliwość jakimi cieszyli się polscy powstańcy na Zachodzie. Mogli liczyć nawet na sfinansowanie dalszej podróży (choćby do Francji), a także usłyszeć własny hymn. Nie wszędzie i nie zawsze Polacy byli aż tak miło witani.

Rewolucja lipcowa we Francji w 1830 r. Dwa lata później na francuskiej ziemi stanął Aleksander Jełowicki, wikimedia (domena publiczna)

21 lipca 1832 r. to bardzo ważna data w życiu Aleksandra Jełowickiego i pośrednio także Polskiej Misji Katolickiej we Francji. Tego właśnie dnia Aleksander stanął na francuskiej ziemi, w Paryżu. Jakie były jego pierwsze wrażenia? Oto fragment relacji (pisownia zawsze oryginalna):

Paryż nie odpowiadał oczekiwaniu memu jako miasto, a tem mniej mógł mię zaspokoić w wojennych nadziejach moich. Jako miasto, chociaż zapewne jest stolicą mającą pierwszeństwo w Europie pod wieloma względami, jednakże, że wszyscy pisarze, a tem bardziej nasi podróżnicy, przesadzali w opowiadaniu osobliwości paryskich, znalazłem go daleko mniej okazałym, a zato daleko brudniejszym, jak przypuścić mogłem. (...) Ja myślę o Ojczyźnie, o domu, mnie trzeba Ojczyzny i domu. A jak z najwyższej wieży paryskiej nie widać Polski, tak się też w Paryżu nie dowiesz, kiedy będzie Polska, choćbyś był pytał samego Lafayetta. On czuły i serdeczny, wylany dla nas, ale na pociechę naszą miał tylko nadzieję, bo już gwardji narodowej nie miał i sam pozostał jak chorągiew poświęcenia się i cnoty, około której kręciły się niedobitki wolności wszystkich narodów.

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że Jełowicki nie brał w tamtym czasie pod uwagę dłuższego, a tym bardziej stałego, pobytu w stolicy Francji lub jakimkolwiek innym kraju poza ukochaną Ojczyzną. Celem jego popowstańczych wojaży zagranicznych było przygotowanie nowego powstania. Jełowicki ciągle wierzył, że niebawem ono stanie się faktem, tylko należy zrobić wszystko, żeby tym razem jak najlepiej je przygotować. Problemów jednak nie brakowało. Jednym z nich była przykładowo zbyt mała liczba polskich posłów, którzy zjechali nad Sekwanę. O organizacji sejmu na obczyźnie nie można było marzyć.

W trakcie pobytu w Paryżu Aleksander żałował, że szybko opuścił rodzinne strony. Na dodatek podobno szukała go matka. Dało się jednak znaleźć także pozytywy. Otóż gdyby Aleksander rychło nie opuścił Galicji mógł go spotkać taki sam los jak brata Edwarda, którego Austriacy, wspierający Rosjan, osadzili w więzieniu, a potem wygnali z Polski.

Edward Jełowicki, fot. wikimedia (domena publiczna)

Jełowicki coraz mniej wierzył w Polaków, którzy wyemigrowali do Francji. Oto, jak o nich pisał:

W tułactwie zastaliśmy ruch wielki, ale że był różnorodny, nic się z niego nie wyrodziło dobrego; że był różnorodny, zamiast skupienia, nastąpiło rozerwanie. Byliśmy jakby po wielkim rozbiciu wyrzuceni na obce brzegi; zamiast powiedzieć sobie, budujmy okręt i płyńmy do domu, zaczęliśmy się sprzeczać o to, kto winien, że okręt się rozbił. Kto wie może nikt niewinien, tylko burza, może wszyscy winni i to najpewniej. Tułactwo było naówczas silnie liczbą skupione tylko w kilku zakładach; w jednym zakładzie liczba do tysiąca wynosiła. Przez czas niejaki spodziewano się legjonów, to też przez czas niejaki po zakładach zachował się porządek wojskowy; ale w Paryżu, gdzie był zbiór samych wodzów, jenerałów, członków sejmu, ministrów i dziennikarzy polskich, porządek wojskowy ani na chwilę zaistnieć nie mógł... Kiedym przyjechał do Paryża było tam Polaków około trzystu, a we Francji około 4000.

We Francji powołano do życia Komitet Narodowy Emigracji Polskiej. Przewodził mu gen. Dwernicki. Wśród zacnych członków nie zabrakło oczywiście miejsca dla Aleksandra Jełowickiego. Priorytetem dla Komitetu było zwołanie sejmu na obczyźnie; to realnie przedłużałoby istnienie Polski. Niestety do jego zwołania nie doszło.

Młody Jełowicki robił co mógł, byle tylko jak najlepiej wykorzystać dla Polski czas spędzony w Paryżu: zajrzał do Towarzystwa Literackiego z Adamem Czartoryskim na czele, odwiedził Cezarego Platera i jego Towarzystwo Litewskie i Ziem Ruskich. Przyjęto go do obu organizacji, a na dodatek wespół z Platerem założyli Towarzystwo Pomocy Naukowej dla polskiej młodzieży na emigracji. W pracach tego Towarzystwa wspierał ich m.in. Mickiewicz. Rozpoczęło swoją działalność w grudniu 1832 r. W jego ramach zakładano polskie szkoły m.in. w Paryżu, Nancy i Orleanie. W Paryżu powołano też do życia szkołę wojskową. Jełowicki zajął się również działalnością wydawniczą, m.in. dzieł Mickiewicza.

Pan Tadeusz w wydaniu A. Jełowickiego, Paryż, wikimedia (domena publiczna)

Koniec stycznia 1833 r. przyniósł radosną informację: uwolniono Edwarda Jełowickiego. Aleksander na początku lutego pospieszył na spotkanie; na dodatek spotkał się też z matką.

Aleksander nie omieszkał wyrazić miłości do matki także i poprzez poezję:

O! Matko nasza, Matko! W tęsknocie za Tobą,
Co świat zowie weselem, nam zda się żałobą;
Jeno w myślach o Tobie znajdujem pociechę.
Jakże radzi wracamy pod domową strzechę,
Bawić się wspomnieniami matczynej pieszczoty,
Wśród której nas uczyłaś modlitwy i cnoty.

Póki co opuszczamy Aleksandra Jełowickiego, by następnym razem znów mu towarzyszyć na różnych życia drogach. Zostawiamy go w nocy ciemnej jego życia i narodu polskiego, ale jednocześnie bliżej poranka, którego młody Aleksander wyczekiwał z utęsknieniem nie wiedząc jeszcze, kiedy ten poranek nadejdzie.

Więcej szczegółów, cytatów i ciekawostek na temat okresu popowstańczego w życiu ks. Aleksandra można znaleźć w książce, która jest głównym źródłem informacji na potrzeby tej serii: J. Klechta, Powstaniec. Tułacz. Kapłan. Ks. Aleksander Jełowicki (1804-1877) pierwszy rektor Polskiej Misji Katolickiej we Francji, Polska Misja Katolicka we Francji, Paryż 2004; z niej również pochodzą powyższe cytaty.

Jełowicki. Polskość jest w nas | Zapowiedź >>>

„Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, głupio było, głupio będzie!” >>>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-10-04 23:15:12