szukaj
Wyszukaj w serwisie

Historia Francuza na tronie Polski i widelców

Artur Hanula / 21.02.2019
fot. Pixabay.com
fot. Pixabay.com

21 lutego 1574 r. królem Polski został pierwszy w jej dziejach władca elekcyjny – Henryk III Walezy (fr. Henri de Valois). W polskiej historii znany jest głównie nie z jakichś szczególnych dokonań, ale z potajemnego opuszczenia Wawelu. Ta ucieczka monarchy do Francji miała miejsce w nocy z 18 na 19 czerwca 1574 r. Niektórzy twierdzą, że król zabrał z sobą komplet widelców, gdyż w Polsce spotkał je po raz pierwszy i chciał rozpowszechnić te sztućce we własnej ojczyźnie.


Nie ma przekonujących dowodów na to, że opowieść o królu, który czmychnął z widelcami, jest oparta na faktach, a nawet wiele wskazuje na to, że tak nie było. Niemniej przekonamy się, że jak w prawie każdej legendzie czy baśni, również i w tej historyjce ukryte jest ziarenko prawdy.

Henryk Walezy – monarcha z innej bajki

Henryk, przyszły król Polski urodzony w 1551 r., nie miał wielkich szans na objęcie tronu we Francji, gdyż był dopiero czwartym synem Henryka II i Katarzyny Medycejskiej. W związku z tym znalazł się wśród kandydatów do objęcia władzy na Wawelu po bezpotomnej śmierci Zygmunta II Augusta. Obejmując władzę pozostawił w pokonanym polu m.in. cara Iwana IV Groźnego i króla Szwecji Jana III Wazę – ojca przyszłego monarchy polskiego Zygmunta III.

Henryk III Walezy, fot. wikimedia (domena publiczna)

Realia okazały się jednak niezbyt sprzyjające zarówno dla Henryka III jak i elity Rzeczypospolitej. Władca elekcyjny w oczach Polaków był kimś niemal z innej bajki.  Z szesnastowiecznych przekazów Henryk wyłania się jako monarcha mający wielkie zamiłowanie do perfum, biżuterii i bogatych strojów, sprawiający wrażenie wręcz zniewieściałego. Nosił kolczyki i lubił dobrze się bawić. Grywał w karty, szczególnie wieczorami, bo za dnia lubił dobrze pospać.

Podobno zdarzało mu się przegrywać dość pokaźne sumy. Królowi zarzucano też, że o polskich sprawach wiedział niewiele i też nie bardzo starał się zagłębiać w realia państwa nad Wisłą. Dodatkowo obrał sobie nienajlepszych doradców i miał poważne braki w znajomości złożonych relacji, stosunków, obyczajów panujących w Polsce. Niektóre przekazy donoszą, że Henrykowi zdarzało się pozorować chorobę i zostawał w łóżku, aby tylko uniknąć rozmowy z niechcianymi interesantami. Nie mówił po polsku, więc bardzo trudno było mu bezpośrednio porozumieć się z szerszą grupą odbiorców. Również klimat Polski zbytnio władcy nie służył.

Po stronie plusów trzeba mu jednak zapisać gruntowne wykształcenie, odwagę i to, że był osobą ambitną.

Wychodek, widelec – a co to takiego?

Henrykowi nie przypadło do gustu wiele polskich obyczajów, ale ogólnie rzecz biorąc zachwycił się Wawelem, jako miejscem przestronnym i wygodnym. Czymś, co szczególnie go zaciekawiło, były… wychodki. W szesnastowiecznej Francji poziom higieny pozostawiał bardzo wiele do życzenia. Podczas gdy w Polsce istniały już łazienki z toaletami, Francuzi zaczęli się myć w celach higienicznych dopiero ok. 150-200 lat później, pod koniec XVIII w. Dodajmy jeszcze, że pierwszy w historii traktat o higienie wojskowej został podpisany właśnie w Polsce już w II poł. XVI w.

Nie przesadzimy jeśli powiemy, że w XVI w. rozwój kulturalny Polski stał na wyższym poziomie niż nad Sekwaną. Innym tego przejawem są widelce, które obok króla Henryka to główni bohaterowie dzisiejszych rozważań historycznych. One  podobno zachwyciły młodego Francuza na polskim tronie. Dlatego też zrodziła się prawdopodobnie legenda o ich uprowadzeniu z Polski, w czasie ucieczki monarchy.

Artur Grottger, Ucieczka Henryka Walezego z Polski, fot. wikimedia (domena publiczna)

Tak czy inaczej, Henryk uciekł z Polski i został królem Francji po przedwczesnej śmierci starszego o rok brata – Karola IX. To był oczywiście powód ucieczki polskiego monarchy. Niektórzy spekulują, pół żartem pół serio, że władca przestraszył się ewentualnego ślubu z Anną Jagiellonką, siostrą Zygmunta II Augusta, która miała już wtedy ok. 50 lat i podobno nie słynęła z nadzwyczajnej urody.

Czy to Polacy uczyli Francuzów posługiwać się widelcem?

W związku z rzekomym uprowadzeniem widelców z Polski przez króla Henryka zrodził się pogląd, jakoby to Polacy uczyli Francuzów posługiwania się przy stole widelcami. Faktem jest, że widelce przybyły do Polski w 1518 r. prawdopodobnie za sprawą pochodzącej z Italii Bony Sforzy, matki Zygmunta II Augusta.  To Włochy uznaje się za europejską ojczyznę widelca i to stamtąd ten zacny sztuciec wyemigrował do innych krajów Europy, w tym do Polski. Z przekazów historycznych dowiadujemy się, że w Polsce poza dworem królewskim i niektórymi domami mieszczan, widelce nie były aż tak powszechnie używane właściwie do połowy XVII w. W relacji niejakiego pana de Hauteville, Francuza przebywającego na dworze Jana II Kazimierza Wazy, znajdujemy szczególnie ciekawy fragment, który świadczy już o wysokim kunszcie posługiwania się widelcami w Rzeczypospolitej:

Polacy, a zwłaszcza ludzie wykwintni, jedzą w sposób bardzo przyzwoity, nie dotykają nigdy potraw rękami. Posiadają taką wprawę w dzieleniu jadła, że potrafią kuropatwę podzielić na sześć części nie zdejmując jej z widelca. Kiedy siedzą przy stole nie myślą o niczym innym, jak o jedzeniu. Drzwi są wtedy zamknięte i nie otwiera się ich przed końcem uczty.

Jan Gintel, Cudzoziemcy o Polsce. relacje i opinie, t. I, Kraków 1971

Prawda historyczna nakazuje jednak przyznać, że to tak naprawdę nie z Polski widelce dotarły do Francji i nie za sprawą Henryka Walezego. Niemniej to właśnie jego matka, Katarzyna Medycejska, uważana jest powszechnie nad Sekwaną za “matkę” francuskiego widelca, który dotarł tam najprawdopodobniej tak jak do Polski – z Włoch; wszak Katarzyna pochodziła z możnego rodu florenckiego – Medyceuszy. Po przybyciu do Francji w 1533 r. miała przywieść z sobą kilka tuzinów widelców i potem rozpowszechniły się one w jej ojczyźnie. Może zatem niektóre relacje historyczne o zachwycie Henryka nad obecnością widelców w Polsce sa nieco przesadzone. Zapewne jako młody chłopak widział je już na ojczystym dworze.

Katarzyna Medycejska, fot. wikimedia (domena publiczna)

Widelec – cóż za dziwadło?

Spekuluje się, że widelec w Europie pojawił się ok. XI w. za sprawą bizantyjskiej księżniczki Marii Argyropouliny, która wyszła za weneckiego dożę. Początkowo Wenecjanie czuli wielkie opory przed zaakceptowaniem takiego “dziwadła” jakim w ich odczuciu był widelec. Przez wieki ludzie nie potrafili się nim posługiwać i często jedzenie najzwyczajniej w świecie spadało im na stół, ubranie lub podłogę. Nie brakowało i takich, którzy w widelcu widzieli twór sprzeciwiający się prawom Bożym. Skoro Pan Bóg stworzył ręce i dłonie, to po co jeszcze wymyślać coś innego i stosować to podczas jedzenia? Czy ręce nie wystarczą?

Gdy księżniczka Maria zmarła młodo w czasie zarazy z 1006 r. niektórzy upatrywali w tym fakcie karę Bożą, m.in. za rozpowszechnianie widelców i innych tego typu “dziwadeł”. Opory przed widelcami przetrwały w Europie wiele wieków. Nierzadko widziano w nich narzędzia szatana i unikano niczym diabeł święconej wody.

Widelce stały się powszechne dopiero w XVIII, a tak naprawdę w XIX w. Wcześniej, jak mówiliśmy, stanowiły ekskluzywne wyposażenie dworów królewskich, magnackich czy bogatych domów mieszczańskich. Podawano je na ozdobnych tacach zwanych kadenatami.

Ucztując w rodzinnym gronie warto czasami pomyśleć o burzliwych losach dziś już tak powszechnych sztućców jak widelce i pamiętać, że wcale jeszcze nie tak bardzo dawno temu z takich dobrodziejstw korzystali tylko królowie i najbogatsi ludzie.

Ciekawostka językowa

Czasami możemy zetknąć się z powiedzeniem “a nuż, widelec”. Językoznawcy twierdzą, że zdecydowana większość Polaków ma ochotę napisać “nuż” przez “ó” ze względu na podobne przeminie jak w słowie “nóż” kuchenny. Jednak w tym wypadku chodzi o staropolskie “a nuż”, czyli “a może jednak”, “a może akurat”. Widelec dodano tam żartobliwie i skojarzenie właśnie z nożem kuchennym. Generalnie powiedzenie “a nuż, widelec” zastosowane w zdaniu “a nuż, widelec, spotkamy Kowalskiego w Paryżu” znaczy tyle co “a może jednak spotkamy Kowalskiego w Paryżu”.

W tekście wykorzystano informacje zaczerpnięte m.in. z: natemat.pl, encyklopediaPWN

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-04-27 23:15:13