szukaj
Wyszukaj w serwisie

Haftowane kożuszki i bez medalu do poduszki, czyli Polacy na igrzyskach w Grenoble 1968

Artur Hanula / 27.02.2019
fot. Pixabay.com
fot. Pixabay.com

Zimowa olimpiada w Grenoble była wielkim wydarzeniem 1968 r. nie tylko w świecie sportu. Jak to z igrzyskami bywa, oddziałują one również na rzeczywistość niezwiązaną bezpośrednio ze zmaganiami sportowymi. Polskich olimpijczyków startujących w Grenoble zapamiętano głównie dzięki wyjątkowo pięknym strojom jakie przywdziali na ceremonię inauguracji. Niestety wrócili nad Wisłę bez medalu. A co jeszcze warto zapamiętać z tamtych igrzysk?


Jak pamiętamy, za pierwsze zimowe igrzyska olimpijskie uznano zmagania sportowców w Chamonix w 1924 r. A zatem można powiedzieć, że po 44 latach zimowa olimpiada powróciła do korzeni. Tym razem zorganizowało ją właśnie Grenoble w dniach 6-18 lutego 1968 r. Były to już 10 igrzyska w wydaniu zimowym. Uroczystego ich otwarcia dokonał nie kto inny jak słynny Charles de Gaulle – prezydent Francji będący już właściwie u kresu swej prezydentury.

W zmaganiach sportowych wzięło udział 1158 sportowców z 37 ekip. Przysięgę w imieniu uczestników złożył alpejczyk Léo Lacroix, a łyżwiarz figurowy Alain Calmat zapalił znicz olimpijski.

Nowości i szczególne momenty na igrzyskach w Grenoble

Jedną z podstawowych nowinek, jakie zagościły na olimpiadzie w Grenoble, było wprowadzenie kontroli antydopingowej na szeroką skalę wraz z kontrolą płci. Zawodnicy musieli się stawiać do badania bezpośrednio po ukończeniu rywalizacji w danej konkurencji. Inną nowością był elektroniczny pomiar czasu.  Tym, co chyba szczególnie zadowoliło widzów zgromadzonych przed telewizorami, były transmisje w kolorze (raczej nie dla wszystkich dostępne…), a więc igrzyska w Grenoble należy uznać za najbardziej kolorowe jakie dotychczas się odbyły.

Do dziś jedną z największych tajemnic każdej olimpiady, pieczołowicie skrywaną niemal do ostatniej minuty, jest osoba zapalająca znicz olimpijski i sposób, w jaki tego dokona. Jak wiemy w Grenoble znicz zapłonął dzięki Alainowi Calmatowi, który w tym celu wbiegł po 96 schodach. Może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że bicie serca tegoż olimpijczyka było słyszane przez wszystkich zebranych na ceremonii otwarcia. To zasługa specjalnej aparatury nagłaśniającej, pod którą podpięto Calmata.

Nowością, właściwie w dosłownym tego słowa znaczeniu, byli na igrzyskach w 1968 r. reprezentanci Maroka, którzy po raz pierwszy w swojej historii wystartowali w imprezie tej rangi.

Jeśli mielibyśmy wymienić jakieś minusy tamtej olimpiady, to trzeba chyba wspomnieć o stosunkowo dużych odległościach miedzy poszczególnymi obiektami igrzysk oraz miejscami zakwaterowania uczestników. Zmorą narciarzy alpejskich była z kolei mgła, która skutecznie utrudniała zmagania w tej dyscyplinie.

Najlepsi z najlepszych

Oprócz całej pozasportowej otoczki to zmagania sportowców są kwintesencją igrzysk. W tych aż roiło się od niespodzianek. Do takich można zaliczyć chociażby sromotne porażki Skandynawów. W biegu narciarskim na 30 km zwyciężył Włoch Franco Nones, natomiast na skoczni najlepsi byli reprezentanci ZSRR Władimir Biełousow i Czech Jiří Raška. W kombinacji norweskiej na podium próżno było szukać Norwegów.

Prawdziwą gwiazdą imprezy był francuski alpejczyk Jean-Claude Killy. Zgarnął trzy złote medale, w tym jeden w slalomie. W tej konkurencji pojawiły się kontrowersje po dyskwalifikacji Austriaka Karla Schranza za rzekome ominięcie bramki. Cała sytuacja była tym trudniejsza do oceny, gdyż  jak pamiętamy rywalizację mocno utrudniała nielitościwa mgła.

Jean-Claude Killy na podium igrzysk w Grenoble, fot. Efilguht, wikimedia

Warto jeszcze podkreślić wyczyny dwóch zawodniczek: Szwedki Toini Gustafsson, zdobywczyni dwóch złotych krążków w biegach narciarskich i Amerykanki Peggy Fleming, która oczarowała widzów nie tylko znakomitym, złotym występem w łyżwiarstwie figurowym, ale i niezwykłą urodą.

Ostatecznie to jednak Norwegowie zdobyli największą liczbę medali: 14, w tym 6 złotych. Drugie miejsce przypadło w udziale reprezentantom ZSRR (13 medali, w tym 5 złotych). Na podium znaleźli się jeszcze gospodarze Francuzi z 9 krążkami (4 złotymi).

Szare nastroje kolorowych Biało-Czerwonych

Polska w Grenoble była reprezentowana przez 31 sportowców w 6 dyscyplinach. Niestety koniec końców nasi olimpijczycy nie przywieźli żadnego medalu z tamtych igrzysk. Oczywiście to bynajmniej nie oznacza, że odpuścili rywalizację: wręcz przeciwnie – w kilku dyscyplinach niewiele zabrakło do szczęścia, o czym świadczą cztery, dość pechowe, czwarte miejsca w czterech konkurencjach.

Najbliżej podium byli Helena Macher i Zbigniew Gawior w saneczkarstwie, Stanisław Szczepaniak w biathlonie i męska drużyna również w biathlonie.

Choć nasi reprezentanci nie mogli położyć się spać z lubością wkładając sobie medal pod poduszkę, to jednak zachwycili społeczność olimpijską strojami jakie mieli na sobie w trakcie ceremonii inauguracji – mowa o kożuszkach z motywami podhalańskimi. W klasyfikacji modowej wygraliśmy, więc szkoda, że to tylko konkurencja nieoficjalna…

Z optymizmem w przyszłość

Pomimo nieudanych igrzysk zimowych m.in. w Innsbrucku (1964) i Grenoble (1968) już w Sapporo w 1972 r. Wojciech Fortuna oczarował świat swoim niezwykłym wyczynem na skoczni narciarskiej, zupełnie niespodziewanie zdobywając złoty medal. A co powiedzieć o czasach nam współczesnych, kiedy chociażby w Soczi zachwycaliśmy się postawą Kamila Stocha, Justyny Kowalczyk czy Zbigniewa Bródki.

Przy okazji trwających właśnie mistrzostw świata w Seefeld dobrze powspominać nasze zimowe wyczyny sprzed lat i nie ustawać w dopingowaniu Biało-Czerwonych.

W tekście wykorzystano informacje zaczerpnięte m.in. z: olimpijski.pl, Histmag.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-05-13 23:15:13