Haftowane kożuszki i bez medalu do poduszki, czyli Polacy na igrzyskach w Grenoble 1968
fot. pixabay.com
Zimowa olimpiada w Grenoble była wielkim wydarzeniem 1968 r. nie tylko w świecie sportu. Jak to z igrzyskami bywa, oddziałują one również na rzeczywistość niezwiązaną bezpośrednio ze zmaganiami sportowymi. Polskich olimpijczyków startujących w Grenoble zapamiętano głównie dzięki wyjątkowo pięknym strojom jakie przywdziali na ceremonię inauguracji. Niestety wrócili nad Wisłę bez medalu. A co jeszcze warto zapamiętać z tamtych igrzysk?
Jak pamiętamy, za pierwsze zimowe igrzyska olimpijskie uznano zmagania sportowców w Chamonix w 1924 r. A zatem można powiedzieć, że po 44 latach zimowa olimpiada powróciła do korzeni. Tym razem zorganizowało ją właśnie Grenoble w dniach 6-18 lutego 1968 r. Były to już 10 igrzyska w wydaniu zimowym. Uroczystego ich otwarcia dokonał nie kto inny jak słynny Charles de Gaulle – prezydent Francji będący już właściwie u kresu swej prezydentury.
W zmaganiach sportowych wzięło udział 1158 sportowców z 37 ekip. Przysięgę w imieniu uczestników złożył alpejczyk Léo Lacroix, a łyżwiarz figurowy Alain Calmat zapalił znicz olimpijski.
Nowości i szczególne momenty na igrzyskach w Grenoble
Jedną z podstawowych nowinek, jakie zagościły na olimpiadzie w Grenoble, było wprowadzenie kontroli antydopingowej na szeroką skalę wraz z kontrolą płci. Zawodnicy musieli się stawiać do badania bezpośrednio po ukończeniu rywalizacji w danej konkurencji. Inną nowością był elektroniczny pomiar czasu. Tym, co chyba szczególnie zadowoliło widzów zgromadzonych przed telewizorami, były transmisje w kolorze (raczej nie dla wszystkich dostępne…), a więc igrzyska w Grenoble należy uznać za najbardziej kolorowe jakie dotychczas się odbyły.
Do dziś jedną z największych tajemnic każdej olimpiady, pieczołowicie skrywaną niemal do ostatniej minuty, jest osoba zapalająca znicz olimpijski i sposób, w jaki tego dokona. Jak wiemy w Grenoble znicz zapłonął dzięki Alainowi Calmatowi, który w tym celu wbiegł po 96 schodach. Może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że bicie serca tegoż olimpijczyka było słyszane przez wszystkich zebranych na ceremonii otwarcia. To zasługa specjalnej aparatury nagłaśniającej, pod którą podpięto Calmata.
// Mémoire d'images // Un jour.. une image.. 6 février 1968 : Alain Calmat gravit l'abrupt escalier monumental de 96 marches afin d'embraser la vasque olympique.
Vous étiez présent ? Partagez vos anecdotes ! pic.twitter.com/Uqpm3aJOaH— Grenoble Tourisme (@GrenobleTourism) February 6, 2019
Nowością, właściwie w dosłownym tego słowa znaczeniu, byli na igrzyskach w 1968 r. reprezentanci Maroka, którzy po raz pierwszy w swojej historii wystartowali w imprezie tej rangi.
Jeśli mielibyśmy wymienić jakieś minusy tamtej olimpiady, to trzeba chyba wspomnieć o stosunkowo dużych odległościach miedzy poszczególnymi obiektami igrzysk oraz miejscami zakwaterowania uczestników. Zmorą narciarzy alpejskich była z kolei mgła, która skutecznie utrudniała zmagania w tej dyscyplinie.
Najlepsi z najlepszych
Oprócz całej pozasportowej otoczki to zmagania sportowców są kwintesencją igrzysk. W tych aż roiło się od niespodzianek. Do takich można zaliczyć chociażby sromotne porażki Skandynawów. W biegu narciarskim na 30 km zwyciężył Włoch Franco Nones, natomiast na skoczni najlepsi byli reprezentanci ZSRR Władimir Biełousow i Czech Jiří Raška. W kombinacji norweskiej na podium próżno było szukać Norwegów.
Prawdziwą gwiazdą imprezy był francuski alpejczyk Jean-Claude Killy. Zgarnął trzy złote medale, w tym jeden w slalomie. W tej konkurencji pojawiły się kontrowersje po dyskwalifikacji Austriaka Karla Schranza za rzekome ominięcie bramki. Cała sytuacja była tym trudniejsza do oceny, gdyż jak pamiętamy rywalizację mocno utrudniała nielitościwa mgła.
Warto jeszcze podkreślić wyczyny dwóch zawodniczek: Szwedki Toini Gustafsson, zdobywczyni dwóch złotych krążków w biegach narciarskich i Amerykanki Peggy Fleming, która oczarowała widzów nie tylko znakomitym, złotym występem w łyżwiarstwie figurowym, ale i niezwykłą urodą.
Ostatecznie to jednak Norwegowie zdobyli największą liczbę medali: 14, w tym 6 złotych. Drugie miejsce przypadło w udziale reprezentantom ZSRR (13 medali, w tym 5 złotych). Na podium znaleźli się jeszcze gospodarze Francuzi z 9 krążkami (4 złotymi).
Szare nastroje kolorowych Biało-Czerwonych
Polska w Grenoble była reprezentowana przez 31 sportowców w 6 dyscyplinach. Niestety koniec końców nasi olimpijczycy nie przywieźli żadnego medalu z tamtych igrzysk. Oczywiście to bynajmniej nie oznacza, że odpuścili rywalizację: wręcz przeciwnie – w kilku dyscyplinach niewiele zabrakło do szczęścia, o czym świadczą cztery, dość pechowe, czwarte miejsca w czterech konkurencjach.
Najbliżej podium byli Helena Macher i Zbigniew Gawior w saneczkarstwie, Stanisław Szczepaniak w biathlonie i męska drużyna również w biathlonie.
Choć nasi reprezentanci nie mogli położyć się spać z lubością wkładając sobie medal pod poduszkę, to jednak zachwycili społeczność olimpijską strojami jakie mieli na sobie w trakcie ceremonii inauguracji – mowa o kożuszkach z motywami podhalańskimi. W klasyfikacji modowej wygraliśmy, więc szkoda, że to tylko konkurencja nieoficjalna…
Z optymizmem w przyszłość
Pomimo nieudanych igrzysk zimowych m.in. w Innsbrucku (1964) i Grenoble (1968) już w Sapporo w 1972 r. Wojciech Fortuna oczarował świat swoim niezwykłym wyczynem na skoczni narciarskiej, zupełnie niespodziewanie zdobywając złoty medal. A co powiedzieć o czasach nam współczesnych, kiedy chociażby w Soczi zachwycaliśmy się postawą Kamila Stocha, Justyny Kowalczyk czy Zbigniewa Bródki.
Przy okazji trwających właśnie mistrzostw świata w Seefeld dobrze powspominać nasze zimowe wyczyny sprzed lat i nie ustawać w dopingowaniu Biało-Czerwonych.
W tekście wykorzystano informacje zaczerpnięte m.in. z: olimpijski.pl, Histmag.org,
Dodaj komentarz