Francuzi mają „Cud nad Marną”, Polacy „Cud nad Wisłą”
Okładka francuskiego czasopisma "J’ai vu...", fot. Autorstwa Ji-Elle - Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=33757048; Alegoria zwycięstwa w 1920 roku; Warszawo naprzód, obraz Zdzisława Jasińskiego, fot. wikimedia (domena publiczna)
Przywoływane w sierpniu, szczególnie przy okazji uroczystości 15 sierpnia, określenie „Cud nad Wisłą” nawiązuje do „Cudu nad Marną” z 1914 r., kiedy Francuzi zatrzymali niemiecki pochód. Nazwy tej użył wybitny polityk Stanisław Stroński w artykule na łamach „Rzeczypospolitej” 14 sierpnia 1920 r., prosząc o „cud Wisły”. Być może nie zawsze zdajemy sobie sprawę z faktu, iż w polskich i francuskich dziejach znajdują się wydarzenia nazywane podobnie.
W 1914 r. wydawało się, że niemiecki plan wojny błyskawicznej pozwoli im w szybkim tempie podporządkować sobie Europę Zachodnią. Armia gen. Helmuta von Moltkego parła w kierunku Paryża, na którego przedmieścia, nad rzekę Marnę, dotarła pod koniec sierpnia 1914 r. Początkowy plan autorstwa gen. von Schlieffena zakładał oskrzydlenie Paryża, jednak von Moltke postanowił stoczyć decydującą bitwę na wschód od francuskiej stolicy.
Francuzi skutecznie się bronili, mając Paryż na zachodzie i węzeł komunikacyjny Verdun na wschodzie. Decydująca potyczka rozegrała się od 6 do 9 września. Po zaciętych walkach, m.in. na skutek błędów taktycznych Niemców i bohaterskiej postawy paryskich taksówkarzy dowożących żołnierzy na front, szala zwycięstwa przechyliła się na korzyść Francuzów. Zamiast wojny błyskawicznej, Europa pogrążyła się na kilka lat w pozycyjnych walkach potężnych, milionowych armii. Nad Marną żołnierze spotkali się ponownie po 4 latach. Wówczas niemiecka ofensywa została w I wojnie światowej ostatecznie załamana.
Francuski generał o „Cudzie nad Wisłą”
O Bitwie Warszawskiej, inaczej zwanej „Cudem nad Wisłą”, napisano i powiedziano już bardzo wiele. Od lat analizowana jest też rola Francuzów w wiktorii warszawskiej. Tak czy inaczej warto przypomnieć zapomniany wywiad, jaki z wówczas 87-letnim gen. Maximem Weygandem, dowódcą Francuskiej Misji Wojskowej w Polsce w 1920 r., przeprowadził dr Marian Piotrowski. Odpowiedzi najbardziej znanego Francuza z czasów „Cudu nad Wisłą” rzucają cenne światło na tę tematykę. Fragmenty wywiadu do odsłuchania są dostępne na polskieradio.pl.
Gen. Weygand o kulisach Bitwy Warszawskiej: robię to dla Polski >>>
Historyk z KUL o „Cudzie nad Wisłą”
Kto nie zna Polaków i naszej kultury zakorzenionej w chrześcijaństwie łacińskim ten nie znajdzie klucza do zrozumienia bohaterstwa i wytrwałości narodu w wielu momentach jego historii. Operacja warszawska, a nawet cała wojna z bolszewikami w 1920 roku obfituje w heroiczne postawy – uważa dr Robert Derewenda z Instytutu Historii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.
Dr Derewenda przypomina, co pisał Stroński: „I gdy w jutrzejszą niedzielę zbiorą się miliony ludności polskiej w kościołach i kościółkach naszych, ze wszystkich serc popłynie modlitwa: Przed Twe ołtarze zanosim błaganie: Ojczyznę, Wolność, zachowaj nam Panie. Błogosławiony tą modlitwą ojców, matek, sióstr i małej dziatwy o ziszczenie się cudu Wisły, żołnierz polski pójdzie naprzód z tem przeświadczeniem, że o to przypadło mu w jednej z najcięższych chwil w naszych tysiącletnich dziejach być obrońcą Ojczyzny”.
„I cud się ziścił. Polacy nie tylko obronili stolicę, ale wygrali całą operację warszawską, a w kolejnej bitwie rozegranej we wrześniu 1920 roku nad Niemnem pokonali armię bolszewicką. Określenia „cud nad Wisłą” chętnie używali przeciwnicy polityczni Piłsudskiego, ale trzeba również przyznać, że rychło przyjęło się w szerokim użyciu społecznym i publicystycznym” – podkreśla historyk z KUL.
Zaznacza również, że określenie „Cud nad Wisłą” oddaje dramatyczność sytuacji w jakiej znalazła się odrodzona po latach zaborów Polska: „Bolszewicy z tak wielką siłą uderzyli w roku 1920, że doszli aż na przedpola Warszawy. Michaił Tuchaczewski był przekonany, że Warszawa zostanie zajęta. Bolszewicy przygotowywali już rewolucję dla kolejnych krajów Europy: dla Niemiec, Austrii, Węgier. Rosja bolszewicka była zaskoczona determinacją Polaków. Mimo sprawnego i zmasowanego ataku Armii Czerwonej, Polacy utrzymywali się na przedpolach Warszawy, bronili Płocka i Lwowa. Dalecy byli zarówno od paniki jak również od współpracy przy tworzeniu sowieckiej Republiki Polskiej”.
„Do legendy przeszedł młody ksiądz Ignacy Skorupka, który na ochotnika zgłosił się do armii polskiej. W pułku do którego został przydzielony jako kapelan rozmawiał z żołnierzami, odprawiał Msze św., głosił patriotyczne kazania. Jak wspominali naoczni świadkowie, jego postawa umacniała żołnierzy, szczególnie ochotników” – wskazuje dr Derewenda.
Historyk przypomina, że ks. Ignacy Skorupka znalazł się na jednym z najtrudniejszych odcinków frontu, pod Ossowem. „To tutaj 13 i 14 sierpnia trwały krwawe walki z nacierającymi na Warszawę bolszewikami. Bój był niezwykle krwawy, wielu młodych ochotników w panice zaczęło uciekać przed świszczącymi kulami karabinów. Sytuację opanowali oficerowie i poderwali polskich żołnierzy do kolejnego boju. Na czele nacierających szedł ks. Ignacy Skorupka, w narzuconej na sutannę stule z krzyżem w ręku. Jego postawa żywo przypominała bohaterów polskich z poprzednich wieków. Ks. Skorupko padł od bolszewickiej kuli. Ossów jednak został obroniony, a uderzenie bolszewickie zostało zatrzymane”.
Historyk z KUL zwraca uwagę, na zaangażowanie Kościoła katolickiego w wojnie z bolszewikami. Wielu księży służyło w armii, biskupi zachęcali do obrony kraju, a Episkopat Polski prosił o modlitwę papieża i biskupów świata.
„Kontruderzenie znad Wieprza sprawnie przeprowadził Józef Piłsudski. Jednak możliwości powodzenia całej operacji warszawskiej zostały uwarunkowane bohaterstwem żołnierzy na wszystkich odcinkach frontu i niezwykłym zjednoczeniem narodu. Choć zabrzmi to patetycznie to w tym czasie do walki stanął niemal cały naród: młodzi mężczyźni jako żołnierze na froncie, młode kobiety jako sanitariuszki” – przypomina dr Derewenda zaznaczając, że plan Bitwy Warszawskiej został doskonale przygotowany przez Sztab Generalny gen. Rozwadowskiego.
„Pozostali na tyłach frontu wspierali armię na miarę swoich możliwości: aprowizacją, pieniędzmi, kosztownościami, czy nawet pełnymi nadziei listami do żołnierzy. Choć początkowo trudno było o szeroki zaciąg ochotniczy do armii to w tym najtrudniejszym momencie nie zabrakło rekruta” – dodaje historyk.
Dr Robert Derewenda, podsumowując temat, podkreślił: „Jeśli spojrzymy na siłę jaką dysponowała armia czerwona i porównamy możliwości młodego państwa polskiego to trzeba przyznać, że to niemal cud, że po tylu latach niewoli naród polski zdobył się na taki wysiłek i utrzymał swoją niepodległość”.
źródło informacji o „Cudzie nad Marną”: encyklopedia.pwn.pl
Dodaj komentarz