szukaj
Wyszukaj w serwisie


Francuskie wina na sylwestrowych stołach dawnej Polski

Mariusz Grabowski / 30.12.2024
fot. pixabay.com
fot. pixabay.com

Wbrew stereotypom modnym wśród historyków brać szlachecka I Rzeczypospolitej nie gustowała jedynie w węgrzynach, greckich małmazjach czy winach z Mołdawii. Pito też trunki francuskie, z regionu Bordeaux, Burgundii, Anjou, a szczególnie Szampanii.


Ale faktycznie, w Polsce przez długi czas wino francuskie było, łagodnie mówiąc, niedoceniane. O ile tkaniny, a także literatura i taniec święciły triumfy na królewskich i magnackich dworach, o tyle francuskie wino było synonimem napoju niskiej jakości. Dla ks. Jędrzeja Kitowicza, autora „Opisu obyczajów za panowania Augusta III”, picie francuskiego wina było synonimem skąpstwa, królującego szczególnie wśród szlachty wielkopolskiej. „W Poznańskiem i Kaliskiem, gdzie panowie i szlachta we wszystkim wielką zachowują oszczędność, dla pryncypalnych osób wino węgierskie, i to dobre, na szary koniec francuskie”.

fot. pixabay.com

Francuskie? Nie, dziękuję

Wino francuskie było więc przeznaczone dla „najskromniejszych i najbiedniejszych” gości. I choć trudno w to uwierzyć, taką kwalifikację wina francuskiego potwierdzają np. zwyczaje i przepisy tzw. antyzbytkowe (ograniczające nie tylko zbytek ubioru, ale także wystawność obyczajów) znane m.in. z Gdańska, w którym ceniono przede wszystkim wina z Nadrenii.

Według gdańskiego zwyczaju podczas pogrzebu osoby niosące trumnę należało wynagrodzić „prostym posiłkiem z piwem lub francuskim winem”. Gdańska ordynacja antyzbytkowa z 1734 r. nakazywała np. aby podczas chrzcin służący mogli spożywać tylko biały chleb i pić białe, francuskie kwaśne wino.

Co więcej, owo „francuskie” wino pijane w Polsce samych Francuzów zaskakiwało i brzydziło. Preceptor magnatów litewskich Hubert Vautrin był zdegustowany francuskim winem pijanym w Polsce, które opisywał jako „kwaśny cienkusz”.

fot. pixabay.com

Sobieski, wielbiciel francuszczyzny

Jednocześnie np. wino szampańskie importowano do Rzeczypospolitej już w XVII w. z sugestią, że najwyborniej smakują „w święto sylwestrowe”. O możliwości sprowadzenia tegoż wina czytamy już w instrukcji z 1693 r. dla opata Polignac, który miał objąć w Polsce stanowisko ambasadora. Tekst memoriału mówi o tym, iż do Polski można sprowadzać francuskie trunki z regionów Langon, Cognac oraz inne mocne białe wina, które rzekomo przypominały w smaku węgierskie specjały.

Wielkim orędownikiem win francuskich był Jan Sobieski, który miał okazję by docenić „wina budoskie” już w 1647 r. podczas swej podróży po Francji z bratem Markiem. Sobieski pozostał smakoszem francuskich alkoholi aż do swojej śmierci.

W Polsce przy ogólnej tendencji do picia win bardzo słodkich, likierowych, można także zauważyć zaskakująco duże zainteresowanie winami wytrawnymi, białymi oraz winami różowymi. O popularności tego rodzaju trunków wspominał wysłannik domu szampana Clicquot – Louis Bohne, który karierę reprezentanta handlowego rozpoczął w 1790 r. w domu handlowym Veuve J. Ronns.

Portret króla Jana III Sobieskiego w Bibliotece Polskiej w Paryżu, fot. Polskifr.fr

Louis Bohne jest zdziwiony

W 1802 r. Bohne rozpoczął podróż, w trakcie której odwiedził m.in. Warszawę, Kraków, Wrocław, Poznań, Toruń i Gdańsk. Swoje obserwacje, uwagi i przemyślenia zanotował w dziennikach. „W tej części Polski (mowa o Krakowie) nasze wina, podobnie jak te z Burgundii były pite bez umiaru z końcem roku”.

Owe nieumiarkowanie wynikało prawdopodobnie nie z wyrafinowanego smaku naszych antenatów, ale z obyczajowości dawnej Rzeczypospolitej. Od Wigilii Bożego Narodzenia, pierwszego dnia świąt do 6 stycznia, do Trzech Króli trwały tzw. Szczodre Gody. Cały ten okres był jednym wielkim świętowaniem. Starano się wówczas na przykład mniej pracować, za to korzystać z dobrodziejstw alkoholu.

Interesującym rynkiem zbytu dla szampana z Clicquot został także Poznań. Tam bowiem rząd pruski prowadził aktywną politykę przyciągania handlu, zaś bogata okoliczna szlachta stanowiła wprost wymarzoną klientelę na luksusowy i drogi towar, jakim w owych czasach był szampan.

Winnica w Bordeaux w okolicach Blaye, prawy brzeg, fot. Autorstwa michael clarke stuff – Cars, Blaye 02 HDR, CC BY-SA 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=9670748

Szampan nie ma sobie równych

Wspomniany wyżej ks. Kitowicz, za panowania Augusta III, zanotował, że „zaczęło też już wchodzić w używanie wino szampańskie, którego dawano »na stempel«”. Znaczyło to tyle, że kiedy do szlacheckiego stołu podawano wino na stempel, w kielichach znajdował się najlepszy trunek, jaki gospodarz mógł zaoferować swoim gościom.

Na redutach, rautach i przyjęciach wspominanych przez Kitowicza szampan był jednym z najdroższych win. W końcu XVIII w. jego cena przewyższała kilkakrotnie cenę pozostałych win. Ale czasem cena nie stanowiła przeszkody. W czasie jednej z redut wyprawionych przez Karola księcia Radziwiłła „Panie Kochanku” wypito blisko tysiąc butelek tego szlachetnego trunku. Być może takie spektakularne przejawy konsumpcji szampana w Polsce sprawiły, iż wśród odwiedzających nasz kraj podróżników pojawiły się uwagi, jakoby „Polacy pili szampana jak cydr”.

Karol Stanisław „Panie Kochanku” Radziwiłł, pędzla Konstantego Aleksandrowicza, fot. wikimedia (domena publiczna)

„Mocno się pienią”

W pierwszych latach wieku XIX, a zwłaszcza po utworzeniu przez Napoleona Księstwa Warszawskiego, francuskie wina w pełni zawładnęły gustami Polaków. Przywozili je oficerowie francuscy, sprowadzali mieszczanie, stało się modne wśród polskiej arystokracji. Lubił je spijać władający nowym państwem Fryderyk August I, a książę Józef „Pepi” Poniatowski zaczynał każdy dzień od francuskiego szampana i ostryg. „Nasze wina cenione są głównie ze względu na to jak mocno się pienią” – analizował Bohne rosnący nad Wisłą popyt na musujące alkohole.

Historyk Władysław Czapliński napisał, że w Sylwestra z 1807 na 1808 r. wypito w Warszawie więcej szampana niż przez ostatnie ćwierćwiecze. Trunek perlił się na zabawach, ale też w czasie karnawału na tzw. balach redutowych, na które mógł wejść i wypić kieliszek każdy, niezależnie od pozycji społecznej. Warunkiem było posiadanie biletu i maski, która dawała anonimowość i czyniła choćby na tę krótką chwilę równymi arystokratę i zwykłego kmiotka.

Szampan we francuskim supermarkecie, fot. Autorstwa RoswithaC – Fotografia własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=779014

 

czytaj też:

Szampan francuski trunek, co wiele zawdzięcza Anglikom >>>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2025-01-13 00:15:12
Skip to content