szukaj
Wyszukaj w serwisie


Dr Maja Saraczyńska: na emigracji sztuka pomaga się odnaleźć

Katarzyna Stańko / 02.12.2024
fot. Anna Moskal
fot. Anna Moskal

Sztuka pomaga nam, Polakom żyć za granicą. Pomaga nam się odnaleźć i zawiązywać więzi między Rodakami, ale też osobami, które wracają do języka polskiego. Jestem bardzo zadowolona, że przyjechałam do Francji. Odnalazłam swoje miejsce, gdzie spełniam się całkowicie we wszystkim co robię – mówi portalowi Polskifr.fr dr Maja Saraczyńska, laureatka nagrody Wybitny Polak we Francji 2024 w Kategorii Kultura.


Polskifr.fr: Cieszy się Pani z nagrody Wybitny Polak we Francji?

Katarzyna Stańko: Tak, oczywiście, bardzo się cieszę, bo to jest przede wszystkim docenienie mojej wieloletniej pracy na rzecz promocji kultury polskiej we Francji oraz ogólniej rzecz ujmując – tego, co robię w życiu, czym się zajmuję na co dzień. Jestem więc bardzo szczęśliwa i dumna. Myślę też, że spełniam się zawodowo, że zajmuję się tym, co naprawdę sprawia mi wiele radości. I że mogę też pomagać innym, właśnie poprzez teatr.

Skąd decyzja o przyjeździe do Francji?

Studiowałam w Krakowie na filologii romańskiej, a na czwartym roku wyjechałam do Francji na stypendium Erasmusa. Przyjechałam do Paryża na rok i właściwie zostałam tak naprawdę do dzisiaj. Studia magisterskie skończyłam już we Francji w zakresie literatury i teatrologii. Jednocześnie kończyłam studia w Krakowie w podwójnym systemie „cotutelle”, dlatego też do Polski jeździłam regularnie. Robiłam doktorat później: jednocześnie i w Krakowie, i w Paryżu. Prowadziłam też zajęcia ze studentami najpierw na wydziale literatury na Uniwersytecie Paris 13, a następnie na teatrologii na Uniwersytecie w Grenoble, i jednocześnie byłam w szkole teatralnej w Paryżu, więc to był taki bardzo intensywny i szalony czas. Robiłam mnóstwo rzeczy jednocześnie przez te kilka lat. I było to bardzo wzbogacające i wspaniałe doświadczenie, choć nieco wyczerpujące.

Żałuje Pani, czy jest Pani zadowolona?

Jestem bardzo zadowolona, gdyż odnalazłam swoje miejsce, gdzie spełniam się całkowicie we wszystkim co robię. Myślę, że to był dobry wybór.

A jak to jest być aktorką w Paryżu, we Francji?

Jest na pewno troszeczkę inaczej niż w Polsce, bo tutaj nie ma teatrów z aktorami na etatach, jak u nas, oczywiście poza Comédie Française. Pozostałe teatry są najczęściej całkowicie prywatne, a nawet w tych – nielicznych – publicznych nie ma stałych zespołów etatowych. My pracujemy w swoich grupach teatralnych (tzw. compagnies de théâtre), przygotowujemy spektakle i później proponujemy nasze przedstawienia różnym teatrom. Możemy też oczywiście nawiązywać bezpośrednio współpracę z różnymi instytucjami teatralnymi na etapie tworzenia spektaklu. Ja współpracuję od wielu lat z kilkoma compagnies: Cie Le Vent d’Est, Cie des Faubourgs Bleus, Cie Essentiel Théâtre, Cie Théâtre du Sens, Comala…

Taka praca to brak stabilności, prawda?

Tak, dokładnie. Na pewno mamy więcej swobody i wolności twórczej, nasze projekty są bardziej urozmaicone, ale faktycznie system ten stanowi spore wyzwanie i brak stabilności oraz mniej czasu na przygotowanie spektaklu.

Pani przyjechała do Francji z zamierzeniem, że będzie Pani aktorką, czy ten pomysł pojawił się dopiero tutaj?

To jest ciekawe pytanie, bo właściwie aktorką i reżyserem chciałam być od zawsze. W wieku 10 lat zaczęłam chodzić na zajęcia teatralne w Szczecinie, moim rodzinnym mieście. Wtedy już obudziła się moja pasja do teatru. Moje studia były początkowo bardziej teoretyczne: romanistyka, historia teatru, teoria literatury, dramaturgia… i później już będąc na studiach doktoranckich robiłam szkołę aktorską. Początkowo starałam się łączyć nauczanie na uczelni i praktykę aktorską, ale stopniowo odchodziłam od uczelni i postanowiłam poświęcić się całkowicie praktyce teatralnej.

Jaka była Pani pierwsza rola we Francji?

To było niedługo po moim przyjeździe do Francji, jeszcze przed ukończeniem szkoły aktorskiej: grałam wtedy postać Leonii w sztuce Feydeau „Léonie est en avance”, i niedługo potem wcielałam się w rolę Claire w „Pokojówkach” Geneta.

A Pani ulubiona rola?

Trudne pytanie, wszystkie role są ważne i zostają na długo w pamięci i w sercu. Gdybym miała wymienić jedną z ról teatralnych, byłaby to zapewne postać w spektaklu pt. „Aquariums” grupy Cie des Faubourgs Bleus, z którą współpracuję do dziś. To rola kobiety, która była zamknięta właśnie w takim jakby akwarium, i z którego udaje jej się w końcu wydostać: bardzo poetycki spektakl, plastyczny, poruszający, bardzo ciekawa i bogata rola. A z ról kinowych mogłabym wybrać postać Damy z żółtą parasolką w filmie „Ma Loute” w reżyserii Bruno Dumonta. Jestem bardzo dumna z tej roli, gdyż uwielbiam atmosferę filmów Dumonta, który kreuje swój własny artystyczny świat, i to był właśnie taki bardzo absurdalny, zadziwiający film z ciekawymi postaciami.

Pewnie trudno jest policzyć wszystkie role, w których Pani zagrała, ale tak mniej więcej jak Pani spojrzy na swoją karierę, dużo tego było?

Dobre pytanie, nie wiem dokładnie, musiałabym policzyć, ale z 30 postaci na pewno.

A jakie są Pani marzenia, czy ma Pani jakąś rolę, o której Pani myśli, marzy?

Swoje marzenia spełniam na co dzień, mam nadzieję, iż będę mogła kontynuować moje przygody teatralne i filmowe we Francji jak najdłużej. Marzy mi się często zagranie w filmie w Polsce. A tu w Paryżu marzy mi się mój własny teatr, w którym mogłabym wystawiać własne spektakle i do którego mogłabym zapraszać sztuki, które wywarły na mnie wrażenie. Chciałabym dzielić się tymi wrażeniami z jak najszerszą publicznością!

Polacy często utyskują na media, na kulturę. Mówimy schyłku. Pesymiści mówią o upadku kultury w porównaniu z poprzednimi dekadami. Czy uważa Pani, że żyjemy u schyłku historii (jak mówi François Fukuyama) czy kultury?

Chyba każde pokolenie ma takie odczucia, narzeka na to, co się dzieje obecnie. Myślę, że we Francji kultura ciągle się rozwija. Nie sądzę, żeby można było mówić o jakimś kryzysie. Właśnie to jest ciekawe w Paryżu, że życie artystyczne jest tu niezwykle bujne, a samych spektakli jest naprawdę mnóstwo. Tu życie kulturalne rozwija się cały czas i nawet czasem ma się wrażenie, że jest tego wszystkiego za dużo, bo nie można wszystkiego zobaczyć… trzeba zawsze wybierać, zastanawiać się w danym momencie na co pójść, gdzie się wybrać, do jakiego teatru, na jaką wystawę… Naprawdę każdy może znaleźć coś dla siebie.

fot. Anna Moskal

Często bywa Pani w Polsce?

Staram się. Nie jest to łatwe ze względu na pracę we Francji, która pochłania większość mojego czasu, ale raz w roku przynajmniej. Od kilku lat (a dokładniej od 2018 roku) z moją grupą teatralną, którą prowadzę po polsku w Paryżu, jeździmy do Warszawy i do Krakowa. Wystawiamy tam nasze spektakle w Teatrze Druga Strefa w Warszawie, na Mokotowie, w ramach festiwalu Polacy / Polki robią teatr i w Centrum Sztuki Współczesnej Solvay w Krakowie. To są pobyty wyjątkowo intensywne: jedziemy do Polski na tydzień, dwa, robimy próby w teatrze i wystawiamy spektakle, a potem odpoczywamy. Mogę wtedy w końcu odnaleźć rodzinę i przyjaciół.

Proszę opowiedzieć o swojej grupie teatralnej…

Grupa powstała w 2013 roku: początkowo jako typowe warsztaty teatralne po polsku w Paryżu przy stowarzyszeniu APGEF (Stowarzyszenie studentów polskich z francuskich wyższych uczelni) zwieńczane corocznie spektaklem czerwcowym. Warsztaty teatralne i próby odbywają się w symbolicznym miejscu: w Bibliotece Polskiej na wyspie Świętego Ludwika. Każdego roku grupa liczy zazwyczaj około 12 osób, czasem przekraczała 20 uczestników… Od początku istnienia liczy ona ponad 150 osób… i zrzesza Polaków urodzonych bądź mieszkających we Francji od wielu lat i szukających więzi z kulturą polską na emigracji, Polaków mieszkających we Francji od niedawna i szukających więzi z innymi Polakami, oraz Francuzów (najczęściej polskiego pochodzenia) mówiących po polsku i pragnących pogłębiać znajomość języka polskiego poprzez teatr i sztukę. Wszystkie osoby w grupie łączy jedno: oni wszyscy pragną się odnaleźć poprzez sztukę właśnie w Paryżu, tworzyć coś razem, działać artystycznie, rozwijać się. Mamy osoby od osiemnastego roku życia i 70-latków. To jest jedna wielka teatralna rodzina. Gramy zawsze po polsku. A sama grupa nazywa się „Komedianci”. Nazwa grupy pochodzi od spektaklu na podstawie tekstów Bogusława Schaeffera, który wystawialiśmy w 2021 roku.

Mogę już nawet podać datę kolejnego spektaklu: 29 czerwca. Jak co roku wystawimy wówczas spektakl w Paryżu, a następnie wyjedziemy z nim do Polski. A nasz ostatni spektakl „Kartoteka… czyli przyszli zobaczyć poetę” na podstawie tekstów Różewicza, po premierze w Paryżu w czerwcu tego roku, i po tournée po Polsce w lipcu, wyjedzie w listopadzie do Strasburga.

Czy sztuka pomaga odnaleźć się za granicą?

Na pewno. To jest więź, która się tworzy właśnie i w całej grupie, i między osobami, które do tej grupy należą. Zawiązują się wyjątkowe przyjaźnie. To są bliskie relacje, dzięki którym, myślę, łatwiej tę rzeczywistość czy codzienność znosić. Kiedy jest się w takiej grupie teatralnej, ma się sztukę na co dzień. I buduje się razem wspólną tożsamość i przynależność do wspaniałej, artystycznej rodziny. Poza podziałami, poza codziennością.

Jak Państwo są przyjmowani przez Francuzów?

Na nasze spektakle przychodzi głównie Polonia. Często to są te same osoby, które przychodzą nas oglądać od wielu lat. Czekają na te ważne dla nich wydarzenia. Wśród publiczności są oczywiście i Francuzi, głównie znajomi naszych aktorów, rodzina, bliscy. Spektakle są dobrze przyjmowane, nawet jeżeli osoby nie rozumieją całego tekstu, bo nie mówią po polsku. Teatr jest jednak przede wszystkim wizualnym i ogólniej rzecz biorąc sensorycznym przeżyciem, przekraczającym sferę językową czy tekstualną. Spektakl w obcym języku można zawsze w pewien sposób interpretować, odczytywać. Będzie on do nas przemawiał.

Jest Pani również reżyserem, nie tylko aktorką.

Tak, zawsze byłam zafascynowana reżyserią. Tu również współpracuję z kilkoma grupami teatralnymi, w których zajmuję się adaptacją tekstów i reżyserią. Pracowaliśmy ostatnio nad sztukami Tennessee Williamsa. I zawsze bardzo mi zależało na promocji polskiej sztuki teatralnej i literatury we Francji. I dlatego świetnie się spełniam jako reżyser w polskiej grupie „Komedianci” w Paryżu. Pracowaliśmy w poprzednich latach nad tekstami Stasiuka, Schaeffera, Różewicza, Mrożka, Mickiewicza, Jachimowskiego, Józefa Jaremy, Gombrowicza, Masłowskiej, Schulza… W 2019 roku wystawiliśmy również adaptację teatralną filmu pt. „Sublokator” Janusza Majewskiego, w celu promocji – poprzez teatr – polskiej sztuki filmowej. Mam ogromną wolność twórczą w tej grupie, mogę wybierać teksty, które do mnie przemawiają i układać dialogi między różnymi tekstami i autorami, czym jestem zafascynowana od czasów studiów komparatystycznych. Angażuję się również w organizację wielu innych polskich wydarzeń w Paryżu: ostatnio był to wieczorek artystyczno-naukowy o Stefanie Witwickim, poecie romantycznym, w Bibliotece Polskiej w Paryżu. Była część naukowa, czyli konferencja pani prof. Doroty Jarząbek-Wasyl z Krakowa oraz nasza część artystyczna (muzyczna na fortepian i recytacja poezji). Faktycznie tych wydarzeń jest coraz więcej: wieczorek poetycki poświęcony Szymborskiej, wieczorek artystyczno-naukowy poświęcony Józefowi Jaremie…

Do tej pory zajmowałam się głównie spektaklami po polsku. Mam jednak też plany, aby zająć się tłumaczeniami i wystawiać polskie teksty po francusku, ponieważ chciałabym dotrzeć do szerszej publiczności francuskiej.

Na czym czy na kim się Pani wzoruje pisząc, tworząc?

Jeśli chodzi o same teksty, to od samego początku byłam bardzo zafascynowana twórczością Różewicza, Mrożka i Schulza. Ogólnie XX wiek. Zajmowałam się sporo Tadeuszem Kantorem, jeśli chodzi o takie wzorce powiedzmy stricte teatralne. Grotowskim też. Zawsze ciekawiło mnie łączenie teatru tekstu z teatrem fizycznym i plastycznym, sama kształciłam się u aktorów Kantora czy w Odin Teatrze założonym w Danii przez Eugenio Barbę, ucznia Grotowskiego. Dwudziestowieczny dramat francuski czy szerzej europejski, tzw. absurdalny, również oczywiście, to może być Beckett, to może być Ionesco, może nawet Duras czy Maeterlink. Szczególnie doceniam scenę plastyczną, teatr formy i materii, uwielbiam propozycje artystyczne Philippe’a Genty. W filmie to na pewno Kieślowski i Skolimowski. Szczególnie doceniam twórców filmowych, którzy w swoich dziełach budują swój własny, odrębny i niepowtarzalny świat: Dumont, Jeunet, Lynch, Tim Burton…

Czy francuska publiczność jest wymagająca?

Chyba mniej niż polska, tak mi się wydaje. Francuzi mają może więcej propozycji w kulturze, mają więcej grup teatralnych i czasami jest chyba przyzwolenie na taką łatwość, szybkość czy bylejakość. Jest też mniej czasu na produkcje teatralne. Trzeba tworzyć w pośpiechu, jest mało czasu na refleksje czy same próby.

Bardzo ciekawe, bo Polacy mają wciąż jakieś kompleksy w stosunku do Zachodu, mam wrażenie.

Polscy reżyserzy i aktorzy zupełnie nie mają czego się wstydzić, pracując w Polsce. Przeciwnie. Powiedziałabym wręcz, że polskie produkcje naprawdę są świetnie przygotowane. Są to często ogromne zespoły z imponującą scenografią, o których we Francji często można tylko pomarzyć. Tutaj najczęściej przygotowuje się spektakle mało-obsadowe z lekką scenografią, łatwą do spakowania na wyjazdy na tournée.

Czyli jest to kultura trochę podróżujących trup teatralnych, tak?

Tak, dokładnie. To raczej my, tu we Francji, powinniśmy zazdrościć polskim teatrom warunków do pracy, możliwości i poziomu, który wydaje mi się jest często wyższy w Polsce niż we Francji.

A nie ma takiego fenomenu, który obserwujemy w Polsce, że aktorzy, żeby więcej zarobić grają w serialach czy w jakichś takich produkcjach mniej ambitnych?

Myślę, że to jest wybór każdego artysty. Każdy ma chyba jakieś wymagania względem siebie, czy swojej kariery. Nie na wszystko też musimy się zgadzać. Nie ukrywam, iż Państwo Francuskie wspiera bardzo artystów, więc jest nam zapewne troszeczkę łatwiej pod tym względem, możemy poświęcać się projektom, które są dla nas ważniejsze, nie musimy się rozdrabniać. Choć z drugiej strony praca na wielu szczeblach jest ogromnie wzbogacająca, jest to zawsze świetne doświadczenie! Jest obecnie wiele francuskich seriali na świetnym poziomie i ja sama jestem bardzo dumna z mojego w nich udziału. Myślę na przykład o doskonałej komedii politycznej „Pod kontrolą” w reżyserii Erwana Le Duca dla ARTE, gdzie grałam Iwankę, słoweńską Minister Spraw Zagranicznych czy o „fikcyjnym dokumencie” „Nasza Historia Francji” dla France 2, gdzie wcielałam się w postać Jeanne d’Albret, królowej Nawarry i matki Henryka IV. Życie aktora jest dzięki temu bardzo urozmaicone, nie ma w nim czasu na nudę: praca w teatrze, na planie, prowadzenie warsztatów teatralnych, nagrania głosu (można na przykład mnie usłyszeć zwiedzając Pałac w Wersalu czy lecąc samolotem Air France), ciekawe sesje fotograficzne (na przykład dla Muzeum Historii Miasta Lyonu…) Najważniejsze, by być w zgodzie z samym sobą.

Czy wielu Polaków pracuje w teatrach francuskich?

Sporo. Z tych bardzo znanych wymienię Seweryna czy reżyserów Warlikowskiego i Lupę, którzy współpracują regularnie z teatrami we Francji.

Co jest trudnego w życiu we Francji? Co sprawia Polakom trudność, co ich boli?

Ja nigdy nie miałam osobiście większych problemów. Dość szybko się tu zaaklimatyzowałam i zbudowałam w sumie całe moje dorosłe życie. Bez wątpienia administracyjne kwestie są dość skomplikowane. Część osób w naszej polskiej grupie teatralnej nie mówi po francusku. To są Polacy, którzy przyjechali tu niedawno i pracują na co dzień po angielsku. Mam wrażenie, że bez dobrej znajomości języka francuskiego życie we Francji nie należy do najłatwiejszych. Polacy generalnie trzymają się razem; są miejscowości, zwłaszcza pod Paryżem, gdzie Polaków jest dużo, więc też jest im łatwo te więzi na co dzień utrzymywać. Z własnego doświadczenia obserwuję również, że szkoły polskie bardzo zbliżają Polaków: nie tylko uczniów, ale i rodziców. Sama często prowadzę zajęcia w szkołach polskich: są to warsztaty teatralne i recytatorskie dla dzieci i młodzieży, które mają na celu przede wszystkim nauczanie języka polskiego w sposób bardziej ludyczny, poprzez sztukę.

Tęskni Pani za Polską?

Tak naprawdę całe moje dorosłe życie spędziłam we Francji, więc lubię wracać do Polski na wakacje, żeby odwiedzić rodzinę, żeby odwiedzić przyjaciół, ale wydaje mi się, że moje miejsce na co dzień jest tutaj. Pewna nostalgia pozostaje oczywiście.

Polska czasu Pani emigracji przed 20 laty i Polska obecnie, czy widzi Pani jakieś duże zmiany?

Myślę, że zmiany są ogromne, bo kiedy ja wyjeżdżałam w 2005 roku nie było zbyt wielu perspektyw dla młodych osób, jeśli chodzi o pracę. Był to dosyć trudny okres. Bezrobocie momentami sięgało 20 proc. A dzisiaj wydaje mi się, że Polska jest jednym z nielicznych krajów Unii Europejskiej, który kontynuował swój rozwój na przestrzeni lat i dawno już dogonił czy przegonił kraje zachodnioeuropejskie. Szczerze powiedziawszy, to czasami w ogóle nie poznaję tego mojego kraju, który opuściłam 20 lat temu.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała w Paryżu Katarzyna Stańko.

 

APGEF – Association des Polonais des Grandes Ecoles Françaises >>>

 

czytaj też:

NOC ‒ polski spektakl na deskach paryskiego teatru >>>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-12-04 00:15:12