189 rocznica sformowania Legii Cudzoziemskiej; to także historia wielu Polaków
Kompania honorowa żołnierzy 6. Batalionu Francuskiej Legii Cudzoziemskiej oczekująca na przybycie generała Khalida Bin Sultana Bin Abdula Aziza(ang.) dowódcy sił zbrojnych Arabii Saudyjskiej podczas operacji wojskowej Pustynna Burza 14 maja 1992, fot. wikimedia (domena publiczna)
Niektórzy nazywają ją najmniejszą armią świata. Członkostwo w jej szeregach uznawane jest za wielce prestiżowe i elitarne, dowodzące niezwykłej zręczności i odporności na brutalne traktowanie, choć u jej początków legionistami byli zazwyczaj ludzie z marginesu i po przejściach. Co do zasady mogą do niej należeć tylko obywatele innych niż francuska nacji. W praktyce nawet do 10% składu stanowią Francuzi deklarujący obywatelstwa innych krajów. Przez jej szeregi przewinęło się wielu Polaków. Mowa oczywiście o Legii Cudzoziemskiej, której 189 rocznicę sformowania przeżywamy właśnie 10 marca br.
Legia Cudzoziemska została powołana do życia na mocy dekretu króla Francji Ludwika Filipa 10 marca 1831 r. Jedną z głównych przyczyn, dla których ją utworzono, było zapotrzebowanie na oddziały, które można by wysyłać w te rejony świata, gdzie istniała potrzeba tłumienia buntów skierowanych przeciwko Republice, a takich nie brakowało; zazwyczaj były to bunty o charakterze niepodległościowym. Tego typu jednostka nadawała się zatem doskonale do wysłania w te najbardziej niebezpieczne punkty zapalne na mapie francuskich kolonii i terytoriów zamorskich. Przy okazji dzięki rekrutacji ludzi z marginesu, nierzadko kryminalistów, którzy obdarzeni byli dobrymi warunkami fizycznymi, można było pozbyć się przynajmniej w jakiejś części problemu bezdomności, rozboju i zabrudzonych ulic. Szeregi legionistów zasilali też arystokraci, którzy na skutek hulaszczego trybu życia utracili majątki.
Legioniści jak gdyby dostawali nową tożsamość. Najczęściej z rzezimieszków stawali się karną i bitną armią. Nie przeszkadzało im to, że władze francuskie wysyłały ich w najgorsze miejsca toczących się walk i wystawiali na pierwszą linię ognia, żeby nie wylewać francuskiej krwi w potyczkach z tubylcami. “Maszeruj albo giń!” – to hasło przyświecało i przyświeca legionistom po dziś dzień. Stanowili i stanowią nadal jedną rodzinę.
Udział Polaków w szeregach Legii Cudzoziemskiej jest tematem na odrębną opowieść. Nie brakowało w tym względzie licznych, niezwykle barwnych historii. Polacy zaciągali się do legionistów niemal od początku istnienia jednostki. Jednym z naszych w Legii był np. Franciszek Budziszewski, który jako legionista dosłużył się aż trzech medali za bohaterskie walki w Algierze, Włoszech i Meksyku. W glorii chwały powrócił jednak na polskie ziemie i został jednym z dowódców partyzanckiego oddziału w czasie powstania styczniowego.
Innym Polakiem wśród legionistów był Józef Miłkowski, syn polskich emigrantów. Jako legionista walczył m.in. w Algierii i Wietnamie, ale najcięższe walki stoczył w Dahomeju (dzisiejszy Benin w zachodniej Afryce). Zachowały się nawet jego wspomnienia z 1892 r. (“Ze wspomnień legionisty. Wyprawa Dahomejska”), kiedy walki tam się toczyły. Europejczycy zwyciężyli, ale ponieśli olbrzymie straty.
Józef Miłkowski. Polak w Legii Cudzoziemskiej, który stanął naprzeciw krwawych amazonek z królestwa Dahomeju https://t.co/JwwW6nqTDf #Dahomej #Historia #LegiaCudzoziemska #Afryka #Francja #Wojsko #Kolonializm pic.twitter.com/PAPBXABiUJ
— Polska Times (@polska_times) April 19, 2018
Przez pewien czas legionistą był również malarz Xawery Dunikowski.
Jeśli chodzi o historię najnowszą, to w 2010 r. w Afganistanie poległ polski żołnierz sierżant Konrad Rygiel. Służył w Legii Cudzoziemskiej. Francuzi oddali mu najwyższe honory. Swoje uznanie wyraził nawet obecny na pogrzebie ówczesny prezydent Republiki Nicolas Sarkozy. Ciekawostką jest, że ojciec prezydenta Sarkozy’ego, emigrant węgierski, przeszedł szkolenia w Algierze jako żołnierz Legii, ale nie zezwolono na jego udział w kampanii indochińskiej ze względu na niezdatność do tego przedsięwzięcia. Opuścił szeregi Legii w 1948 r.
IN MEMORIAM : Sergent Konrad RYGIEL (@2REPOfficiel ), mort au combat le 7 juin 2010 en #Afghanistan au cours d'un violent accrochage en Kapisa (village de Payendakhel ). #GCP @armeedeterre @COMLE_DRPLE pic.twitter.com/2Iyy3t76fM
— THEATRUM BELLI (@TheatrumBelli) June 7, 2019
Relacje pomiędzy Polską i Legią Cudzoziemską odbywały się jednak nie tylko na zasadzie rekrutowania Polaków w jej szeregi. W czasie powstania styczniowego wielką sławą okryli się tzw. żuawi śmierci. Był to oddział poniekąd wzorowany na Legii. Rekruci zostali wyszkoleni przez ludzi z jej środowiska. Żuawi siali tak wielki postrach, że wielu przeciwników wolało zdezerterować aniżeli stawić czoła tym żołnierzom.
W większych miastach Francji znajdują się punkty rekrutacyjne do Legii Cudzoziemskiej. Dostanie się do niej nie jest zadaniem łatwym. Najpierw trzeba przejść wiele testów fizycznych i psychologicznych, m.in. w Castelnaudary. Szczytem przygotowania wytrzymałościowego jest 60-kilometrowy marsz z pełnym ekwipunkiem i plecakiem ważącym kilkanaście kilogramów. Jest to tzw. marsz białego kepi. Marzeniem każdego rekruta jest założenie charakterystycznego nakrycia głowy, właśnie tzw. białego kepi, co dowodzi, że ktoś staje się pełnoprawnym legionistą i może udawać się na misje wojskowe. Dodajmy jeszcze w ramach ciekawostki, że jedyną kobietą oficjalnie przyjętą do Legii była Brytyjka Susan Travers; służyła jako kierowca.
Na koniec przytoczmy słowa generała Deligny, który wysyłał Pułk Cudzoziemski (starsza nazwa Legii) do Meksyku w 1863 r.:
Żołnierze Legii! Na waszym sztandarze nie ma dosyć miejsca, żeby pomieścić tytuły waszej chwały. Nieście go wysoko na tej obcej ziemi i niech będzie symbolem szlachetnych i cywilizowanych idei wielkiego narodu, do którego należymy.
Źródła: polskatimes.pl, focus.pl, tvn24.pl, cytat pochodzi z wikiquote.org
Dodaj komentarz