szukaj
Wyszukaj w serwisie


1 marca pamiętamy szczególnie – Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”

Artur Hanula / 01.03.2019
Żołnierze 5 Wileńskiej Brygady AK, fot. wikimedia (domena publiczna)
Żołnierze 5 Wileńskiej Brygady AK, fot. wikimedia (domena publiczna)

Ich domem często był las. Stawiali sobie za cel przeciwdziałanie sowietyzacji Polski po zakończeniu II wojny światowej. Za swoją postawę nazywani byli przez władze komunistyczne “bandami reakcyjnego podziemia”, “leśnymi bandami”. Pomimo wielu przeciwności niektóre oddziały partyzanckie prowadziły swoją działalność przez bardzo długi okres czasu. Rekordzista w tym względzie został zabity dopiero w październiku 1963 r. 1 marca od 2011 r. jest doskonałym dniem, aby przypomnieć sobie kilka najważniejszych kwestii związanych z “wyklętymi”.


Na początek warto poświęcić słów kilka nazwie “żołnierze wyklęci”. To określenie zostało po raz pierwszy użyte w 1993 r. w tytule wystawy poświęconej polskiemu podziemiu antykomunistycznemu. Później upowszechnił je Jerzy Ślaski w swojej książce. Tytuł wspomnianej wystawy i hasło wymyślone przez Leszka Żebrowskiego nawiązywało do listu jaki od dowódcy otrzymała pewna wdowa po żołnierzu zamordowanym przez komunistów. Znalazły się tam m.in. słowa:

Wieczna hańba i nienawiść naszych żołnierzy i oficerów towarzyszy mu i poza grób. Każdy, kto czuje w sobie polską krew, przeklina go – niech więc wyrzeknie się go własna jego żona i dziecko.

Warto też używać innych określeń, które kładą nacisk nie tyle na męczeństwo wyklętych i pogardę jaką wielu ich darzyło, co raczej na ich niezłomną postawę. Są wśród nich takie hasła jak: “żołnierze niezłomni” czy bardziej ogólne “polskie powojenne podziemie niepodległościowe i antykomunistyczne”.

Żołnierze niezłomni – o czym szczególnie powinniśmy pamiętać?

Każdego roku, szczególnie w okolicach 1 marca, wiele mówi się i pisze o przedstawicielach antykomunistycznego podziemia. Spróbujmy z całego bogactwa wiedzy na ich temat wydobyć to co wydaje się najważniejsze lub bardziej intrygujące.

Trudno dziś tak jednoznacznie powiedzieć, jak wielu żołnierzy przewinęło się przez szeregi niezłomnych w latach 1944-1963. Najczęściej podaje się przedział 120 tys. – 180 tys. Pod koniec II wojny światowej działało ok. 80 tys. ludzi. Tak czy inaczej żołnierze wyklęci stanowili najliczniejsze zbrojne i zorganizowane podziemie antykomunistyczne w skali Europy swym zasięgiem wychodząc poza granice ustalone po II wojnie światowej.

Szczególnie przykre w skutkach okazały się dwie amnestie z 1945 r. i 1947 r., ogłoszone przez władzę ludową, która nie dotrzymała słowa. W 1947 r. z ukrycia wyszło blisko 77 tys. walczących, ale zamiast ułaskawienia poddawani byli represjom, a zebrane w trakcie przesłuchań informacje posłużyły do kolejnych aresztowań w latach 1948-1950. W skutek tych zdarzeń komunistom udało się właściwie zlikwidować zorganizowaną siatkę podziemia antykomunistycznego. Szacuje się, że zbrojne akcje zaczepne prowadziło odtąd już nie więcej niż 2 tys. żołnierzy. Pozbawieni pomocy mocarstw zachodnich nie mieli szans na ostateczny sukces, ale mimo to próbowali nękać władze ludowe.

Trudno też jednoznacznie powiedzieć, ilu ludzi poniosło śmierć w walkach z komunistami. Mogło zginąć nawet 20 tys. walczących, jeśli nie na placu boju to w izbach przesłuchań lub obozach pracy, gdzie warunki urągały jakiejkolwiek ludzkiej godności, a powszechnie uznawane były za surowsze niż te z czasów nazistowskiej okupacji. Po feralnej amnestii z 1947 r. aż do początków lat 50. XX w. w komunistycznych więzieniach przetrzymywano ok. 250 tys. ludzi.

Represje dotykały oczywiście nie tylko żołnierzy. Nierzadko komuniści dokonywali egzekucji na ludności cywilnej bez jakichkolwiek dowodów na współpracę z partyzantką. Mimo to nie brakowało ludzi, którzy ofiarnie służyli pomocą, np. żywnościową, walczącym polskim jednostkom czy grupom partyzanckim. Komuniści czasami wykorzystywali tę dobroduszność i podszywali się pod “bandy leśne” siłą żądając wydania racji żywnościowych. Miało to zniechęcić ludzi do pomocy.

Również w szeregach żołnierzy wyklętych byli tacy, którzy mieli trochę na sumieniu i także wyrządzali krzywdę ludności cywilnej, co jednak nie powinno rzutować na całościowy wizerunek rycerzy walczących o prawdziwą wolność.

Ostatni niezłomny

Lista znanych z imienia i nazwiska żołnierzy niezłomnych jest długa. Życie właściwie każdego z nich jest na swój sposób fascynującą historią. Są wśród nich osoby, o których słyszy się częściej, np. Zygmunt Szendzielarz “Łupaszka” czy Danuta Siedzikówna “Inka”. Spróbujmy jednak w kilku zdaniach przyjrzeć się ostatniemu niezłomnemu, który jak wiemy poległ w październiku 1963 r. Mowa o Józefie Franczaku ps. Lalek lub Laluś.

Józef Franczak brał czynny udział w działaniach zbrojnych II wojny światowej. Gdy ona dobiegała końca miał nieco ponad 25 lat i wreszcie nadzieję na rozpoczęcie normalnego życia. Jak na ironię zamiast założyć szczęśliwą rodzinę przez kolejnych 18 lat musiał się ukrywać w kraju, o którego wolność walczył.

Józef Franczak jako kapral żandarmerii w Równem, fot. wikimedia (domena publiczna)

Urodzony w Kozicach Górnych k. Lublina Franczak jeszcze przed przystąpieniem do podziemia antykomunistycznego miał wątpliwą przyjemność przebywania w sowieckiej niewoli.

Gdy był już żołnierzem niezłomnym w 1946 r. dwukrotnie jego życie wisiało na włosku; za pierwszym razem po aresztowaniu udało mu się uciec, a za drugim razem nie pozwolił się aresztować.

W 1947 r. nie ujawnił się w trakcie niesławnej amnestii. To w pewnym sensie przesądziło o jego losie. Od tamtego czasu czekały go już w zasadzie tylko dwa wyjścia: ujawnić się i ponieść karę śmierci albo walczyć do ostatniej kropli krwi. Jak łatwo się domyślić wybrał to drugie rozwiązanie.

Franczak przystąpił do oddziału kpt. Brońskiego “Uskoka”. Ponownie kilka razy cudem uchodził z zasadzek zastawianych na niego przez komunistów. Gdy jego dowódca zginął, Lalek ukrywał się samotnie coraz bardziej osaczany przez milicję. Jedynie od czasu do czasu kontaktował się z innymi żołnierzami. Władze ludowe robiły wszystko, włącznie z zakładaniem podsłuchów, szykanami w stosunku do rodziny Franczaka, aby tylko dorwać uciekiniera. Bezskutecznie. Do czasu…

W końcu komuniści posunęli się do ostateczności. Przemocą zmusili do współpracy stryjecznego brata żony Józefa Franczaka – niejakiego Stanisława Mazura ps. TW “Michał”. Z jego pomocą udało się wreszcie namierzyć poszukiwanego w 1963 r. 21 października otoczono dom, w którym Franczak przebywał. Mimo podjętej próby ucieczki ostatni niezłomny został śmiertelnie ranny. Pochowano go na cmentarzu komunalnym w Lublinie, ale w 1983 r. rodzina dostała pozwolenie na zabranie ciała i złożenie w rodzinnym grobowcu. Przy tej okazji okazało się, że Józef Franczak został pozbawiony głowy.

Stanisław Mazur współpracował z bezpieką jeszcze kilka lat, a za wydanie Franczaka dostał 5 tys. złotych.

W 2008 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie Józefa Franczaka Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

Mieć nadzieję w beznadziei

Historycy twierdzą, że Józef Franczak niemal do ostatnich dni życia żył nadzieją na jakiś cudowny przełom i odzyskanie przez Polskę niepodległości. Z perspektywy lat dziwić nas może postawa tak wielu niezłomnych, którzy właściwie nie mając najmniejszych szans stawali do walki z władzami komunistycznymi.

Pomnik żołnierzy wyklętych w Rzeszowie, fot. Lowdown, wikimedia

Czymś oczywistym jest, że żołnierze niezłomni, budzący wiele kontrowersji niegdyś i dziś jeszcze, nie byli jednolitą masą ludzi nieskazitelnych i pełnych cnoty. Niemniej patrząc na ich dokonania całościowo możemy uczyć się wytrwałości i nieuginania się pod brzemieniem różnych doświadczeń. Uczą nas także i tego, żeby zawsze mieć nadzieję, choćby i w sytuacji pozornie beznadziejnej.

 

W artykule wykorzystano informacje zaczerpnięte m.in. ze stron: polkieradio.pl, niedziela.pl i materiałów w serwisie YouTube

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-10-30 00:15:14