Strach czy zaufanie? – Siostry Serafitki z Francji o pandemii
Setne urodziny!
“Jest jeszcze za wcześnie, by dokonywać podsumowania okresu pandemii, niemniej jednak pokusić się trzeba i przyjrzeć się z bliska tej sytuacji, jaka nas zaskoczyła i nadal trwa” – o posłudze chorym we Francji w dobie pandemii opowiada s. Lidia Bargiel, serafitka.
Jesteśmy Siostry Serafitki. Pracujemy jako pielęgniarki przy chorych po domach i w rezydencji dla starszych osób na terenie Montmorency oraz Deuil la Barre. Pandemia zaskoczyła i nas tym, że dwie nasze siostry pielęgniarki wyjechały na krótki urlop do Polski i nie mogły następnie tu powrócić – prawie przez 2 i 3 miesiące – z powodu zamkniętych granic. Potrzebne były bardzo do pracy wśród chorych, gdyż dwie kolejne siostry pielęgniarki zachorowały na koronawirusa. Dwie inne pozostały w kontakcie z chorymi pielęgniarkami, ale musiały poddać się kwarantannie i tak efektyw zmniejszył się aż do minimum. Dyrektorka nasza też zachorowała i resztkami sił siostry ciągnęły prace przy chorych z wielką ostrożnością i z zachowaniem szczególnych środków bezpieczeństwa. Jedna z sióstr była bardzo słaba, ale wciąż pracowała i jak się później okazało po zrobieniu testów, ona również miała koronowirusa, ale zupełnie o tym nie wiedziała i Bogu dzięki, że nikogo nim nie zaraziła.
Przy chorych siostry nosiły maski, rękawiczki, obowiązkowa była dezynfekcja rąk, po pracy odkażanie ubrania, komórek, pomieszczeń lampami kwarcowymi. Baczną uwagę kładłyśmy na to, aby się nie zakazić i by innych nie zainfekować. Siostry na co dzień zażywały różne witaminy i środki uodparniające.
Strach ogarnął wszystkich. Nie wolno było rodzinom widywać się z bliskimi, pozostały pielęgniarki, jako osoby najbliższe, którym zlecono zadania dodatkowe, a to dzięki pozwoleniom na wyjście z domu. Najpierw konieczna była pomoc psychiczna, uspokojenie ludzi i wskrzeszanie nadziei na lepsze jutro. Nie było sprzątaczek, biura zamknięte, serwis techniczny czy cokolwiek innego nie funkcjonowało. Zakupy w sklepie czy aptece, a nawet pozamiatanie czy grzanie jedzenia, to też przypadło w udziale pielęgniarce, gdyż nie było jedzenia na stołówce, tylko rozdawane było po pokojach, gdzie każdy musiał sobie radzić. Nie uświadczyło się krzesła ani stołu w zakładzie medycznym, nie było na czym usiąść i był ogłoszony zakaz spotykania się w grupach.
Pierwsze zamknięto kościoły i miejsca kultu. Biskup miejscowej diecezji wydał pismo, gdzie zabronił publicznego sprawowania kultu. U sióstr w kaplicy też nie było Mszy św. Niektórzy kapłani odprawiali Eucharystię prywatnie, przy otwartym kościele, więc nieoficjalnie ludzie w niej uczestniczyli. W tym czasie niepewności zlęknieni ludzie bardziej niż zwykle szukali pomocy u Boga, aby ratować siebie i rodziny przed załamaniem i strachem. Nikt nie umiał znaleźć odpowiedzi na pytanie: co to jest i skąd się wzięła ta niebezpieczna choroba? Ludzie umierali dziesiątkami. Myśmy nie straciły ani jednego chorego na tę epidemię, ale w miejscowym szpitalach była katastrofa. Nie nastarczano chować zmarłych, trzeba było tygodniami czekać na pochówek. Do ciężko chorych i umierających nie dopuszczano rodziny, w samotności ludzie odchodzili z tego świata.
Nie brak też było i solidarności międzyludzkiej, oznak życzliwości czy braterskiej pomocy. Przykładem jest sytuacja, gdzie my wzywałyśmy Polaka hydraulika, aby zmienił bojler na wodę chorej naszej pensjonariuszce, bo stary ciekł i nie dało się umyć tejże chorej.
Jako wspólnota zakonna włączyłyśmy się w modlitwę wraz z całym Kościołem o ustanie pandemii. Nie mnożyłyśmy dodatkowych modlitw, ale starałyśmy się ofiarować Bogu w tej intencji niewygodności jakie i nas spotykały. Nasze wspólnoty Deuil i Montmorency ratowała duchowo ofiara Mszy św., w której uczestniczyłyśmy codziennie, a to dzięki otwartości i zaufaniu naszych kapłanów, francuskiego proboszcza w Deuil i rektora polskiej wspólnoty Pallotyńskiej w Montmorency.
Dzięki pomocy naszych Założycieli nie czułyśmy żadnego strachu przed epidemią, ale ogarniał nas pokój i zaufanie, że jesteśmy na drodze niesienia pomocy tym, do których jesteśmy posłane i realizujemy nasz zakonny charyzmat, bycia blisko cierpiących wraz z Bolesną Matką Chrystusa.
Dodaj komentarz