szukaj
Wyszukaj w serwisie


Szczepan pod choinkę chciał dostać auto

Artur Hanula / 28.12.2020
pixabay.com
pixabay.com

Pewnego razu, wcale nie tak dawno temu, żył sobie na przedmieściach Paryża pewien chłopiec o imieniu Szczepan. Jego rodzice, Anna i Marek Polscy, nie należeli do ludzi zamożnych, a stan ich konta ciągle się pogarszał. Właściwie nic nie wróżyło im świetlanej przyszłości. Pewnego razu, gdy zbliżało się Boże Narodzenie, młody Szczepan przeżył coś zupełnie niezwykłego w trakcie przechadzki po pobliskich uliczkach. To zdarzenie na zawsze odmieniło jego życie…


Szczepan Polski nie mógł oderwać wzroku od tego cacka – to był wspaniały, czerwony model nowoczesnego auta-zabawki, dumnie prezentujący swe wdzięki na wystawie sklepowej. Przed sklepem, który w okresie przedświątecznym kusił przechodniów takim rarytasem, ustawiła się spora kolejka małoletnich adoratorów motoryzacji w towarzystwie mam, tatusiów, dziadków, itd. Tylko Szczepan stał w oddali sam jak palec i co dla niego gorsza, bez choćby jednego euro w kieszeni.

Gdy pierwszy zachwyt minął, pozostało ponure przygnębienie. Chłopak powłócząc nogami pospacerował jeszcze po dwóch, trzech uliczkach i zbliżał się do domu. Był grudzień, więc zrobiło się już zupełnie ciemno, gdy Szczepan przekroczył próg domu. Tym razem awantura była nie do opisania. Nastolatek już wcześniej sprawiał ciągle narastające problemy wychowawcze, a spotkanie z tamtym cackiem na wystawie jeszcze bardziej wyprowadziło młodziana z równowagi. Był zły na siebie, na rodziców, na los, że wielu młodych Francuzów, a nawet Polaków żyje dostatnio, a im tak kiepsko się wiedzie, że już nie tylko na auto z wystawy, ale na wiele bardziej potrzebnych gadżetów i produktów po prostu ich nie stać.

Nazajutrz chłopak znowu przystanął w oddali i wpatrywał się w autko. Irytowały go tłumy dzieci i młodzieży, które wesoło wychwalały wdzięki modelu. Szczepan w końcu nie mógł już tego znieść i przeniósł się w małą uliczkę, przywarł plecami do ściany i popadł w zamyślenie. Wtem usłyszał głos należący do jakiegoś nastolatka:

  • Ładny ten wóz, prawda?

Szczepan podniósł wzrok i jego oczom ukazało się dwóch 15-, może 16-latków w czarnych motorowych kurtkach i spodniach. Stali nieopodal i tajemniczo zerkali na chłopaka. Po chwili zaskoczenia Szczepan opanował zdziwienie i mruknął do tamtych:

  • No i co z tego? I tak nie dla mnie…
  • Dlaczego nie dla ciebie, brachu? Możemy ci pomóc i bryka wpadnie w twoje ręce – wtrącił się do rozmowy drugi, wyższy nieco jegomość.

Polski zerknął na obcych badawczo, a ci widząc jego zainteresowanie, kontynuowali temat:

  • Przyjdź tu jutro około 21:00. Nie zawiedziesz się…

Po tych słowach nieznajomi podeszli do Szczepana, a jeden z nich klepnął go w ramię tak mocno, że Szczepan aż stęknął. Ciarki przeszły mu po plecach.

Powróciwszy do domu, Szczepan Polski znów przeszedł awanturę z rodzicami, ale jakoś przebolał te sprawy, bo rozbudzała go ciekawość jutrzejszego spotkania z nieznajomymi. Co też oni przygotowali dla niego? Chcą mu kupić do auto czy co?

I nastał ów wyczekiwany dzień. To był dzień poprzedzający Wigilię. Po kolacji, w trakcie której atmosfera była nader smętna, Szczepan wyrwał się z domu i już od 20:30 kręcił się koło sklepu. Tamtych jeszcze nie było widać. Dreptał tam i z powrotem, żeby się nieco rozgrzać. Około 20:55 jego oczom ukazał się chłopak mniej więcej w tym samym wieku, który wymownym ruchem ręki zaprosił Polskiego bliżej siebie. To nie był jeden z tamtych; ten miał na sobie białą kurtkę i jak gdyby złote spodnie. Popatrzył na Szczepana z troską i zapytał:

  • Czy uważasz, że tamto auto to spełnienie twoich marzeń, które da ci szczęście?
  • A tobie niby co do tego? Może masz chrapkę na nie i chcesz mnie uprzedzić? Ono zaraz będzie moje, rozumiesz? – Szczepan rozzłościł się nie na żarty i chwycił obcego na kołnierz przytwierdziwszy go do pobliskiego muru. Ten jednak nie okazywał jakiegokolwiek lęku.

Po upływie kilku chwil uwagę Szczepana przykuł widok, który zmroził mu krew w żyłach. Była godzina 21:00. Oto ekspedientka zdjęła auto z wystawy, zapakowała i wręczyła go jakiemuś brzdącowi, który nie posiadał się ze szczęścia. Jego bogata matka zapłaciła, a teraz oboje wyszli ze sklepu z niezwykle cenną zdobyczą. Szczepan poczuł głęboki żal. Przecież tamci obiecywali, że to auto będzie jego, a tymczasem wszystko prysło jak ulotny sen. Od wczoraj Szczepan już wiedział, że sklep posiadał tylko jedno takie auto i w tym sezonie świątecznym nie było szans na drugie takie.

Gdy Szczepan już prawie stracił wszelką nadzieję, naraz zobaczył, jak malec idący z matką do samochodu tak niezgrabnie wgramolił się do pojazdu, że wymarzone autko wysunęło się z torby zakupowej i upadło na ziemię obok ich citroena. Szczepanowi zaświeciły się oczy. Nagle usłyszał głos obcego chłopaka w białej kurtce:

  • Szczepanie, pobiegnij i przypomnij małemu, że zgubił wymarzone autko!

Polski spojrzał na obcego iskrzącymi się oczyma i wymamrotał:

  • Pobiegnę, ale w innym celu. Ono jest moje!!!

Szczepan odczekał chwilę, aż mama i jej syn odjadą, ale nie chciał czekać zbyt długo, bo autkiem mógł się zainteresować jakiś inny dzieciak, których kręciło się tu sporo.

Pobiegł. W jego uszach jakby z oddali brzmiały słowa obcego w białej kurtce: “Szczepanie, oddaj małemu autko!”. Gdy dobiegł do autka stało się coś zupełnie dla niego niezrozumiałego. Zauważył, że matka z synem zawrócili i jechali w przeciwnym kierunku (po prostu znaleźli miejsce, żeby nawrócić samochodem), ale nie wykazywali zainteresowania autkiem, które było poza zasięgiem ich wzroku. Polski nagle pobiegł w ich kierunku i gdy cudem zauważyli go machającego za nimi, matka i jej zaskoczony i uradowany synek bardzo serdecznie podziękowali Polskiemu za jego gest i mały brzdąc tym razem już bezproblemowo zapakował autko do samochodu. Pomachał Szczepanowi, który jakiś wewnętrznie uradowany i uwolniony zamierzał udać się do obcego w białej kurtce, żeby mu podziękować za dobrą radę.

Naraz Polski usłyszał warkot silnika motocykla i nim zdążył się obejrzeć poczuł uderzenie maszyny w swoje ciało; z impetem upadł na ziemię. Stracił przytomność i nie mógł wiedzieć, że to ci dwaj nastolatkowie w czarnych kurtkach potrącili go dając mu do zrozumienia, że jego zachowanie w stosunku do matki i jej syna nie było po ich myśli.

Szczepan ocknął się w szpitalu. Był już 26 grudnia – drugi dzień Bożego Narodzenia i zarazem jego imieniny. Wigilię i Boże Narodzenie spędził w śpiączce. Po wybudzeniu chłopca lekarze dziwili się, że tak poważny uraz głowy nie przyniósł z sobą poważniejszych skutków.

Polski spojrzał na rodziców, z których min można było z łatwością wywnioskować uczucie ulgi malujące się na ich twarzach. Wtem zauważył w pobliżu swojego łóżka także tę kobietę z synkiem, których spotkał kupujących jego wymarzone autko. Jakież było jego zdziwienie, gdy mały chłopczyk podszedł do jego łóżka i wręczył mu… wymarzone autko. Było identyczne jak to, które jemu kupiła mama, tyle że niebieskie, a nie czerwone. Szczepan przyjął prezent i się uśmiechnął. Jego zdziwienie było tym większe, gdy dowiedział się, że właściciel sklepu przejęty postawą Polskiego na szybko jeszcze w Wigilię do południa sprowadził drugi cenny egzemplarz i zafundował Polskiemu.

Szczepan raz jeszcze serdecznie podziękował kobiecie i jej synkowi za dostarczenie prezentu, ale po chwili zadumy powiedział:

  • Bardzo się cieszę z tego prezentu; naprawdę. Po tym wszystkim jednak wiem, że takie rzeczy choć fajne, nie są wszystkim. A jak chcecie mi sprawić jeszcze większą radochę, przekażcie je proszę do domu dziecka niedaleko naszej miejscowości. Maluchy będą miały fajnego sylwestra, a ja dzięki temu też. Teraz wiem, że rodzice i dobrzy ludzie są ważniejsi niż najlepsze nawet auto.

Mama Szczepana nie wytrzymała i z całą serdecznością przytuliła syna, po niej to samo uczynił tata. Kobieta z synkiem podziwiali tę scenę.

Nagle Polski spojrzał w kierunku drzwi i pomachał. Zdziwieni rodzice nie dostrzegli tam jednak nikogo. Trochę się nawet przerazili, że uraz głowy daje się chłopcu we znaki. Ten jednak miał się dobrze, a w drzwiach stał widzialny tylko dla niego chłopak w białej kurtce i jak gdyby złotych spodniach. Szczepan wiedział, czyjej dobrej radzie zawdzięcza swoją postawę przed sklepem, która trochę podświadomie nakłoniła go do oddania autka dziecku.

To były najwspanialsze Święta w życiu Szczepana i jego rodziców, nawet mimo tego, że chłopak większość czasu spędził w nieświadomości. Takie to były Święta.

opowiadanie inspirowane dawno obejrzanym filmem o nieznanym tytule

Czytaj też:

Bożonarodzeniowe przygody liska, żółwika, zajączka i myszki >>> 

Opowieść bożonarodzeniowa o Galu Noelixie >>> 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-11-25 00:15:12