Polsko-francuska grupa pielgrzymów w Fatimie


Fatima, przed domem parafialnym, od lewej Ks. Eugène Malachwiejczyk, S. Natanela Baniak, Mariola Kazimierczak i Matka Lauretta Bura z Warszawy, fot. archiwum Marioli Kazimierczak
W tym roku, w uroczystych obchodach 108. rocznicy pierwszego objawienia Matki Bożej w Fatimie wzięła udział stuosobowa grupa pielgrzymów z francuskiego Stowarzyszenia Les Pèlerins de Fatima z siedzibą w Athis Mons. Duchową opiekę nad pielgrzymami objął polski pallotyn ks. Eugène Malachwiejczyk ze wspólnoty ojców pallotynów w Montmorency. W grupie tej znalazły się również dwie polskie Siostry ze Zgromadzenia Opatrzności Bożej służące obecnie w Laval w Bretanii oraz autorka artykułu.
Uroczystości rocznicowe rozpoczęły się 12 maja o godzinie 21:30 odmówieniem międzynarodowego różańca w Kaplicy Objawień (nabożeństwa tam się odbywające są transmitowane każdego dnia), a następnie procesją ze świecami i Mszą świętą na esplanadzie, która wypełniła się setkami tysięcy pielgrzymów. Nocne czuwanie zakończyło się procesją eucharystyczną o godzinie 7:00 rano.

Zdjęcie trójki pastuszków. Od lewej Hiacynta, Łucja, Franciszek, fot. archiwum Marioli Kazimierczak
Jest tu taki zwyczaj, że pielgrzymi przynoszą kwiaty nie tylko do Kaplicy Objawień, ale także do bazyliki Matki Boskiej Różańcowej na groby świętych pastuszków Hiacynty Marto, Franciszka Marto i Łucji dos Santos. Tu nie zapala się świec. Większość pielgrzymów zatrzymuje się przed grobami tylko na chwilę, aby przy okazji zrobić zdjęcie. Zadziwiające jest poświęcenie fatimskich dzieci dla ratowania grzeszników. Pozostaje to niezgłębioną tajemnicą. Dzieci w pokorze przyjęły zapowiadane im cierpienia. Oddały się całkowicie Matce Bożej, gotowe umrzeć w krótkim czasie. Wychowane w duchu pobożności były one wyjątkowo wrażliwe. Jakże trudne stało się ich życie od momentu objawienia się Matki Bożej.
Wszystko stało się bardzo skomplikowane. Do cierpień fizycznych dołączyły się cierpienia psychiczne, a także duchowe. Dzieci zostały porwane i uwięzione. Były przesłuchiwane, straszone. Grożono im śmiercią. Bardzo przeżywały to, że nie mogły przyjść w sierpniu na wyznaczone im przez Maryję spotkanie.

Valinhos, miejsce objawienia w dniu 19 sierpnia 1917 roku, fot. archiwum Marioli Kazimierczak
Wówczas to Matka Boża objawiła się dzieciom kilka dni później zupełnie gdzie indziej, w Valinhos, w pobliżu miejsca gdzie w 1916 roku objawił się dzieciom Opiekuńczy Anioł Portugalii.

Loca do Cabeço, 1916 rok, Anioł udziela dzieciom Komunii Świętej, fot. archiwum Marioli Kazimierczak
Rozmowy z Maryją prowadziła najstarsza z trojga dzieci Łucja dos Santos, która miała wówczas 9 lat. Rodzice dzieci również byli coraz bardziej zagrożeni atakami niedowiarków i wrogów religii. 13 września 1917 roku Łucja zwróciła się wprost do Matki Bożej z następującymi słowami: „Wielu uważa mnie za oszustkę, która zasługuje na to, by ją powiesić, czy nawet spalić żywcem. Proszę łaskawie sprawić cud, by wszyscy mogli uwierzyć”. Niebieska Pani odpowiedziała na to: „Tak, w październiku uczynię cud po to, aby wszyscy uwierzyli”.
Franciszek (8 lat) i Hiacynta (7 lat) mieli wkrótce umrzeć. Dzieci były przygotowane przez Maryję na swoją wczesną śmierć i oczekiwały nań z wielką pokorą wiedząc, że pójdą prosto do Nieba. Wzajemnie się wspierały. Pierwszy odszedł Franciszek. Zachowało się do dzisiaj łóżko, na którym umarł w domu w dniu 4 kwietnia 1919 roku, w obecności swojej mamy Olimpii. Łóżko znajduje się nieopodal rodzinnego domu pastuszków w Aljustrel.

Łóżko, na którym umarł Franciszek Marto, fot. archiwum Marioli Kazimierczak
Franciszek odszedł rano i widział w świetle przychodzącą po niego Matkę Bożą. Jego młodsza siostra Hiacynta miała dłużej cierpieć dla zbawienia grzeszników. Matka Boża poprowadziła ją w czasie późniejszych objawień i zapowiedziała, że dziewczynka będzie przebywała w dwóch szpitalach, i że po licznych cierpieniach umrze samotnie w szpitalu w Lizbonie.

Hiacynta Marto, fot. archiwum Marioli Kazimierczak
Tam usunięto jej dwa żebra w lewym boku. Przed śmiercią pragnęła przyjąć Komunię świętą, ale kapłan który ją wyspowiadał 20 lutego 1920 roku uznał, że stan jej zdrowia nie jest aż tak poważny, by od razu mogła otrzymać Wiatyk. Obiecał, że wróci następnego dnia. Hiacynta bardzo nalegała, lecz jej prośba nie została wysłuchana. Umarła tego samego wieczoru o 22:30. Kiedy po 15 latach otworzono jej trumnę, ciało dziewczynki pozostawało nietknięte i nie uległo rozkładowi.

Rodzice Franciszka i Hiacynty Marto, fot. archiwum Marioli Kazimierczak
czytaj też: >>> Św. Hiacynta i krzesełko Maryi <<<
Dodaj komentarz