Polonijna trylogia biblijna #1 | Ogniem i mieczem, czyli Drużyna Przymierza
fot. Pixabay.com
Przeżywamy po raz kolejny Tydzień Biblijny. To znakomity czas, żeby częściej niż zwykle pochylić się nad Pismem Świętym. Z tej okazji proponujemy polonijną trylogię biblijną. Na podstawie aluzji do dwóch wielkich trylogii dobrze znanych fanom literatury i kina, spróbujemy odkryć pewien wątek Biblii, który często umyka jej krytykom, a rzadko jest poruszany przez jej zwolenników. Przez naszą trylogię poprowadzą nas fikcyjni bohaterowie: kilkunastoletni Krzysiek i jego tata Jan, mieszkający na przedmieściach Paryża.
– Tato, ja tej Biblii w ogóle nie czuję! A to już w ogóle jakaś kompletna abstrakcja – Krzysiek P., kilkunastoletni chłopak, w tym roku przygotowujący się do sakramentu bierzmowania, stał bezradnie trzymając otwarty egzemplarz Biblii średnich rozmiarów. Palcem wskazywał jedną ze stronic. Jego mina wyrażała niekłamaną frustrację.
Na sofie obok siedział jego tata Jan i zaczytywał się w wieczornej porcji informacji z prasy, pachnących kawą i lepkich od odrobiny cukru z wafelka. Po wejściu syna i jego komunikacie ojciec zerknął znad za dużych okularów i po chwili zapytał:
– A cóż cię tak, Krzysiu, wytrąciło z równowagi? – zapytał nie spuszczając wzroku z syna.
– To się w ogóle kupy nie trzyma – Krzyś ciągle wyglądał na bardzo sfrustrowanego.
– Ale co konkretnie? – pan Jan chciał wreszcie poznać przyczynę zdenerwowania syna.
– No słuchaj – Krzysiek podszedł do ojca i odszukawszy stosowny fragment w tym wypadku z Pierwszej Księgi Królewskiej, odczytał go; po chwili przeczytał ojcu jeszcze inny z tej samej Księgi. Po krótkim odczycie wymownie spojrzał na ojca i dorzucił – przecież oni się lali bardziej niż w “Ogniem i mieczem” i to jeszcze z polecenia Boga. Przecież to nie gra z tym, co powiedział Jezus w tym całym Nowym Testamencie czy jak to się tam nazywa. To w końcu Bóg się lubi bić czy jest miłosierny? Ksiądz nam tyle o tym gada na religii, a tu masz: aż czerwono od krwi w tej Biblii.
Pan Jan zamyślił się przez chwilę, po czym odłożył gazetę i zachęcił syna, by ten usiadł na sofie obok niego.
– Wiesz co, Krzysiu, to nie do końca jest tak, jak ty to widzisz – odezwał się pan Jan P. w swoim stylu, ze spokojem i bez niepotrzebnych nerwów.
– No to jak jest naprawdę? – spokój ojca trochę udzielił się Krzyśkowi, który usiadł obok taty, nieco spokorniał i zatopił pytający wzrok w twarzy ojca.
– Wyobraź sobie synu, że Izraelici, Naród Wybrany, to jesteś ty – mówił ojciec. – Zanim się urodziłeś, byłeś w brzuchu mamy. To można porównać do obecności pierwszych ludzi w raju. Byli w niezwykłej bliskości z Bogiem. Potem na skutek grzechu doszło do tego, że Adam i Ewa musieli uciekać z raju i została zerwana taka pełna łączność ludzi z Bogiem, jak to było wtedy, zanim pojawił się grzech.
– Z tego co mówisz może wynikać, że to, że mnie mama urodziła, to grzech, bo została zerwana łączność – przerwał wypowiedź ojca Krzysiek.
Pan Jan uśmiechnął się z lekkim pobłażaniem i skomentował zarzut syna:
– Krzysiu, to, że Cię mama urodziła, to nie grzech, ale błogosławieństwo; szczególnie w tych trudnych czasach. Staraj się zrozumieć moją wypowiedź trochę symbolicznie i nie wiąż wszystkiego bezpośrednio.
Krzysiek, nieco uspokojony, słuchał dalej.
– Potem, mój drogi Krzysiu, stopniowo uczyłeś się tego co dobre i złe. Nieraz musiałem ci dać klapsa dla twojego dobra. Tak samo zrobił Bóg z krnąbrną ludzkością choćby zsyłając potop na ziemię – kontynuował pan Jan.
– Dobra, dobra, ale jak Bóg mógł pozwolić, żeby zginęło tylu ludzi – dociekliwy Krzyś znów przerwał ojcu.
– Wielu opowiadań zwłaszcza ze Starego Testamentu nie możemy odczytywać jako faktów zupełnie historycznych w dzisiejszym rozumieniu. Autorzy Starego Testamentu nierzadko posługiwali się pewnymi symbolami, żeby uchwycić prawdy duchowe. Jak to mówią fachowcy od Biblii, Biblia nie jest podręcznikiem do geografii czy historii, ale prawd zbawienia. To jest najważniejsze. Oczywiście jednocześnie nie negujemy całkowicie wymiaru historycznego, geograficznego, biologicznego, itp. w Biblii. To bardzo ważne obszary tematyczne w Piśmie Świętym. A zatem w przypadku tego potopu nie tyle może ważny jest sam fakt potopu, ale jego przesłanie duchowe, czyli kara za grzech, której tak naprawdę Bóg nie chciał, ale która była konsekwencją ludzkich złych wyborów i grzechów.
Krzyś zamyślił się; widać było, że poważnie roztrząsa w umyśle słowa ojca, który mówił dalej:
– W stosunku do ciebie na jednym klapsie się nie skończyło. Podobnie było z ludzkością. Po potopie nastąpiła historia Wieży Babel, kiedy Bóg znowu musiał interweniować. Potem, synu, poszedłeś do zerówki. W pewnym sensie skończył się czas zupełnej beztroski; zaczęła się szkoła. Można powiedzieć, że historia biblijnego Abrahama i jego potomków to już czasy, kiedy Bóg przygotowuje ludzi na coś więcej. Takim szczególnym momentem było zawarcie przymierza Boga z Izraelem na Górze Synaj. Dla ciebie takie przymierze nastąpiło w momencie Pierwszej Komunii św. Sam wiesz, drogi Krzysiu, że twoje lata szkolne były i są czasem burzliwym, prawda? – przerwał swą wypowiedź ojciec i mrugnął znacząco do syna.
Ten trochę się zmieszał, a nawet lekko uśmiechnął i przyznał:
– W sumie prawda. Niewiele brakowało, żebym trafił do poprawczaka parę lat temu. Zaj…., ups, to znaczy, nieciekawa to była historia ze mną. – Krzysiek o mały włos nie użył mocniejszego słowa. Rodzice od dawna próbowali walczyć ze złymi przyzwyczajeniami syna, ale nie zawsze to jeszcze wychodziło.
– A widzisz, Krzysiu, ty poprawczaka uniknąłeś, ale Izraelici nie. Kilka razy tam trafiali. To się nazywało różnie: niewola babilońska, asyryjska. Jak bardzo narozrabiali, musieli dostać jeszcze niejednego klapsa, choć mieli też wiele okresów chwały i lepszych, nazwijmy to, ocen w dzienniku; szczególnie za czasów królów Dawida i Salomona – wyjaśnił ojciec. Na chwil kilka zatrzymał się, ale potem znów kontynuował. – I widzisz, wracając do twojego zarzutu z ogniem i mieczem, dużą liczbą walk i krwi w Starym Testamencie, Bóg dając człowiekowi wolność, nie wkroczył od razu i bez pardonu w dzieje ludzkości. Stopniowo ją przygotowywał…
Nagle ojciec zmienił temat i zadał synowi pytanie:
– Powiedz mi, ile wynosi liczba pi?
Krzysiek popatrzył na ojca jakby ten wyrwał go z jakiegoś całkiem przyjemnego snu. Udzielił poprawnej odpowiedzi po dłuższej chwili namysłu, ale ciągle nie wiedział, po co ojciec go o to zapytał.
Pan Jan pospieszył z wyjaśnieniem:
– Popatrz, gdybym zadał ci to pytanie jak byłeś w zerówce pewnie byś popatrzył na mnie jeszcze bardziej zdziwionym wzrokiem niż teraz. Mimo kilkunastu lat, które masz teraz, jeszcze musiałeś się długo zastanawiać. Wtedy wolałbyś iść do piaskownicy się pobawić niż słuchać o liczbie pi. Podobnie było z ludzkością: gdyby Bóg zbyt wcześnie ujawnił ludziom największe tajemnice wiary, sam wiesz, jaka mogła być ich reakcja. Izraelici wtedy jeszcze nie byli przygotowani na prawdy objawione w Nowym Testamencie. Dlatego też potrzebowali wielu nakazów, zakazów, pozornie srogiego Ojca, ale w konsekwencji niesłychanie kochającego. Prawdziwy przełom nastąpił, gdy nadeszła osiemnastka ludzkości, ale o tym pogadamy juto. Idź spadź, bo już późno.
Krzyś posłuchał ojca, choć ta opowieść bardzo go wciągnęła. Z niecierpliwością czekał na dalszy ciąg. Przed snem wyobrażał sobie Izraelitów ze Starego Testamentu jak taką tolkienowską Drużynę Pierścienia (czytaj Przymierza), która z Bożą pomocą wyruszyła z misją dziejową. Krzych sam sobie się dziwił, że go na takie wzniosłe porównanie wzięło, ale lubił Tolkiena i jego dzieła, więc teraz ta literatura mu się szczególnie przydała. Zasnął.
Dodaj komentarz