#niekościółkowo/Tylko JA umiem się modlić!
fot. ze zbiorów własnych autorki
“Nie jestem apostołem zamykania drzwi Kościoła, a raczej ich otwierania. Nawet wtedy, kiedy złodzieje kradną” (o. Jan Góra).
- Jak wielu z Was uważa, że Wasz sposób praktykowania wiary jest jedynym poprawnym i dopuszczalnym?
- Właściwie jak wygląda to prawidłowe praktykowanie wiary? Jak wygląda dobra modlitwa?
- Czy to ta, która podoba się Bogu? Czy ta, która zawstydza tych, którzy nie znają na wyrywki cytatów z Biblii?
- Czy ktoś, kto nie chodzi co niedzielę do kościoła, może być dobrym katolikiem? Czy ktoś, kto nie odmawia co wieczór pacierza też się do takich zalicza?
- Gdzie jest granica? Jakie odstępstwa można tolerować, a kiedy należy zamknąć przed takimi ignorantami drzwi kościoła?
“Nie jestem apostołem zamykania drzwi Kościoła, a raczej ich otwierania. Nawet wtedy, kiedy złodzieje kradną” (o. Jan Góra).
Na pewno każdy z nas spotkał w swoim życiu osobę, która w niewybredny sposób dawała rady, jak żyć po katolicku. Zazwyczaj te rady zaczynają się od słów: “My katolicy…” a dalej podawany jest jedyny, słuszny sposób postępowania. Uwaga – jedyny słuszny według tej osoby, nawet jeśli ona sama nie zawsze tak postępuje. Zna jednak Pismo Święte na wyrywki i jest przekonana, że na tej podstawie może pouczać “niewiernych” lub też niewłaściwie wiernych. Ufam, że wiecie o co mi chodzi. 😉 Takie osoby chętnie zatrzasnęłyby drzwi Kościoła przed nosem każdemu, kto śmie się z nimi nie zgodzić lub choćby zacznie dyskutować. Symbolicznie rzecz ujmując, najczęściej udaje im się to zamknięcie drzwi, bo skutecznie zniechęcają do bycia częścią Kościoła.
Możliwe też, że zdarzyło się Wam napotkać na Waszej drodze osobę, która Was nie pouczała, ale intrygowała i pociągała swoim przykładem. Taką, dzięki której w pewnym momencie życia stwierdziliście, że możecie wierzyć i praktykować tę wiarę na Waszych własnych zasadach. Taką, dzięki której poszerzacie swój horyzont i dostrzegacie, że tak samo jak różni są ludzie, tak samo różne mogą być sposoby na to, aby się dobrze modlić. To są osoby, zazwyczaj mniej “wygodne” dla tradycjonalistów, ale to też one pociągają za sobą tłumy. Zwłaszcza młodych. One nie zamykają przed nikim drzwi. Otwierają je szerzej.
Takim apostołem otwartych drzwi, a przede wszystkim otwartego umysłu, był o. Jan Góra – autor powyższego cytatu, pomysłodawca i organizator spotkań młodzieży nad jeziorem Lednica. Dominikanin, doktor teologii, duszpasterz akademicki. Boży Człowiek, Apostoł otwartych drzwi i tolerancyjnego podejścia do różnych sposobów wyznawania wiary, który setki tysięcy młodych ludzi przeprowadził przez symboliczną Bramę Rybę na Polach Lednickich.
Stworzył wokół siebie społeczność, która przyciągała rzesze – młodzieży, rodzin, seniorów czy motocyklistów, mniej i bardziej wierzących, wątpiących i szukających. Stworzył miejsce, gdzie młodzi ludzie nie wstydzą się wykrzykiwać i śpiewać o swojej wierze. Miejsce, gdzie spotyka się młodzież na co dzień należąca do różnych subkultur i wywodząca się z różnych środowisk. Ludzie, któych łączy jedno – chęć czystej, nieoceniającej wiary i dzielenia się nią w nienachalny sposób.
Ci, którzy kiedykolwiek byli na lednickich polach i mieli okazję zetknąć się z ich fenomenem oraz z postacią o. Jana Góry, nie potrzebują zachęty. A Ci, którzy słyszą o Lednicy pierwszy raz, może chcieliby poczuć choć namiastkę jej atmosfery.
Co roku lednickie spotkania odbywają się w pierwszą sobotę czerwca – w tym roku, w sobotę 6 czerwca, wyjątkowo spotkanie odbyło się online (ze zrozumiałych względów), tym bardziej byliśmy zachęcani do wirtualnego uczestnictwa za pośrednictwem YouTuba czy Facebooka.
Mimo, że o. Jan Góra Lednicy dogląda już tylko z Góry, to nadal można się przekonać jak z miejsca, gdzie niegdyś odbył się chrzest Polski, płynie moc otwartego umysłu i otwartych drzwi Kościoła. Dla Wszystkich. Bez wyjątków.
Dodaj komentarz