Konflikty w rodzeństwie. Jak je rozwiązywać?
Fot. Pixabay
O źródłach konfliktów z rodzeństwem, naprawianiu relacji braterskich w dorosłym życiu i wychowaniu do komunikacji, Zofia Świerczyńska z portalu Stacja7.pl, rozmawia z Martą i Markiem Babikami, teologami i pedagogami prowadzącymi warsztaty z komunikacji dla małżeństw i rodzin w ramach inicjatywy „Strefa Rodziny”.
Zofia Świerczyńska: Czym różni się relacja z rodzicami czy przyjacielem od relacji z rodzeństwem?
Marta Babik: Rodzeństwo to ktoś bardzo bliski, ktoś, kto został mi dany. Nie jest moim rodzicem, dorosłym ani przyjacielem, którego wybieram ze względu na pewne cechy charakteru. To jest takie ciekawe poczucie więzów krwi – ktoś przy mnie po prostu jest, wiem, że jest bliski, ważny. Natomiast nie mam wpływu na to, że on może być w moim życiu lub nie. Ta więź cały czas przetacza się przez życie.
O wpływie tej więzi na dorosłe życie przekonujecie się podczas warsztatów z rodzinami. Jakie są najczęstsze przykłady?
Marta Babik: Jest bardzo dużo różnych przykładów wpływu tej relacji na nasze życie. Od takich, w których jedno z rodzeństwa bierze ślub i motywuje siostrę czy brata, żeby sam pomyślał o ślubie, choć żyje już w długim związku – bo nagle okazuje się, że to się da zrobić, zorganizować, że to może być ciekawe doświadczenie. Są też trudy polegające na dominacji relacji z rodzeństwem nad małżeństwem, wtedy pojawia się poczucie, że mąż czy żona jest bardziej związany ze swoim bratem, siostrą niż ze mną. Bardzo często rodzeństwo przeżywa, jeśli bratu lub siostrze nie udaje się małżeństwo. Przychodzą i pytają co zrobić, jak pomóc. Jeszcze bardziej jako ciocie i wujkowie martwią się o dzieci, że rozbija się ich rodzina. Oczywiście jest też rodzeństwo, które potęguje konflikty małżeńskie, czyli nie dość, że małżeństwo już ma problem, to jeszcze brat czy siostra staje po stronie mamy, która próbuje małżonków godzić. Tworzą się takie „koalicje rodzinne” – wtedy ktoś przychodzi i mówi, że już nie ma problemu tylko z mężem, ale jego mamą, siostrą, i jeszcze kimś, bo cała rodzina jest przeciwko. Więc tych przykładów jest bardzo dużo – od pozytywnych po bardzo skomplikowane.
Zacznijmy od analizy pozytywnego wpływu. Na czym polega siła relacji z rodzeństwem?
Marta Babik: Pierwszą ważną rzeczą jest to, że nie jestem sam. Już w domu nie jesteśmy sami, co oczywiście ma też swoje minusy – trwa nieustanna walka o zabawkę, ubranie, uwagę rodziców, ale z drugiej strony ta osoba może mnie odciążyć, wyręczyć, pomóc. Dzięki niej mam się z kim pobawić, porozmawiać, posprzeczać; potrafi też robić coś, czego ja nie potrafię, może np. pomóc mi w zadaniu, w lekcjach, wstawić się za mnie u rodzica. Dzięki relacji siostrzano-braterskiej młodsze dziecko ma „utorowaną” drogę, bo starsze już coś wypróbowało, wynegocjowało u rodziców. To jest też ogromne doświadczenie różnorodności, że istnieją ludzie inni ode mnie i działając razem możemy osiągać więcej.
Czy to oznacza, że jedynacy są pozbawieni tego doświadczenia?
Marek Babik: Trudno jest odpowiedzieć w kategoriach zysków i strat. Ja sam jestem jedynakiem i nie mam tego doświadczenia rywalizacji o rodziców – ich uznanie czy uwagę, walki o jakieś zasady. To jest zupełnie obce. Ja to intelektualnie ogarniam, natomiast jeśli chodzi o emocje i doświadczenie jest to puste. Będąc jedynakiem miałem całą uwagę skierowaną na moich rodzicach, ale i oni całą kontrolę przekładali tylko na mnie. Dla mnie najtrudniejsza była walka ze stereotypem jedynaka. Dlatego nigdy się do tego nie przyznawałem, miałem ogromną satysfakcję, że ludzie nie rozpoznawali, że nim jestem. Nawet kiedy poznałem moją żonę, też tego nie rozpoznała (śmiech). Ten stereotyp powoduje, że patrzy się na człowieka przez pryzmat rozpieszczonego dziecka, egoisty, któremu się bez przerwy dogadza.
Marta Babik: Jedynak ma też świadomość, że jeśli cokolwiek stanie się rodzicom, to jest z tym sam, nie może liczyć, że ktoś inny podjedzie do rodziców, by im pomóc, przywieźć zakupy, odciążyć od obowiązków. Mając rodzeństwo mamy też ten komfort.
Często dzieci lub jedno z rodzeństwa ucieka od obowiązku troski o rodziców…
Marta Babik: Jest takie powiedzenie, że jedna matka wystarczy, aby wykarmić 10 dzieci, ale 10 dzieci nie wystarczy, aby wykarmić matkę. Niestety jest to bardzo przykre i jeśli chodzi o swoją miłość do rodziców, trzeba dać im dokładnie tyle miłości, ile jestem w stanie dać. Oczywiście, jeśli mam rodzeństwo, powinienem się z nimi porozumieć w kwestii opieki nad rodzicami, ale może się to okazać niemożliwe. Wtedy trzeba po prostu dać z siebie tyle, ile możliwie najwięcej można dać, zostawiając to dlaczego siostra czy brat tego nie robi. Nie znamy do końca powodów ich zachowania, ich obecnej sytuacji, możliwości, sytuacji współmałżonków. Widzimy tylko coś z zewnątrz. A rodzicom trzeba dać całą naszą miłość.
Dodaj komentarz