Dziś mecz Francja-Maroko; to nie tylko futbol, to manifest polityczny
fot. pixabay.com
Dla ponad miliona Marokańczyków żyjących we Francji półfinałowy, środowy mecz na mundialu w Katarze z Francją to nie tylko futbol, to manifest polityczny pokazujący, że mimo kolonialnej przeszłości ich kraju, Maroko wstaje z kolan. Według arabskich ekspertów zwycięstwa marokańskich „Lwów Atlasu” jednoczą „świat arabski”.
Redaktor naczelny anglojęzycznego saudyjskiego dziennika „Arab News” Faisal Abbas uważa, że zwycięstwa drużyny Maroko „wyrażają poczucie braterstwa” świata arabskiego. „Po raz pierwszy od dłuższego czasu naród arabski odkłada na bok dzielące go różnice. Sam w normalnych czasach nie jestem wielkim fanem piłki nożnej, ale od kilku dni ta pasja jest zaraźliwa” – zauważa dziennikarz.
Z kolei według dyrektora Arabskiego Centrum Badań i Studiów Politycznych w Katarze Mohammeda Al-Masriego marokańska drużyna, „ta nowa arabska duma” może wzmocnić „sprawę palestyńską” w oczach opinii publicznej.Palestyńskie flagi znajdują się przed meczem Maroko-Francja w wielu miejscach publicznych w Katarze oraz we Francji, m.in. w licznych paryskich barach i kawiarniach. „Jesteśmy gotowi na zwycięstwo, pokażemy Francuzom na co nas stać” – mówi PAP właściciel paryskiego sklepiku z warzywami, ozdobionego flagami Maroko i Palestyny.
Bojowe nastroje panują również w kawiarniach podparyskiego Saint-Denis, gdzie znaczną część mieszkańców stanowią mieszkańcy Afryki Północnej. „Pokażemy Francuzom, gdzie jest ich miejsce, wygramy, bo jesteśmy wielkimi narodami. Jesteśmy silni i będziemy w Paryżu widoczni” – podkreśla właściciel lokalnej kawiarni, w której spotykają się arabscy mężczyźni spędzający wspólnie wieczory przy kawie. Wsparcie dla Maroko deklarują solidarnie wszyscy: Algierczycy, Egipcjanie, Libańczycy, Marokańczycy.
„My muzułmanie mamy prawo być szczęśliwi, żyć godnie i celebrować życie z naszymi rodzicami i dziećmi. To zwycięstwo jest zwycięstwem nad uciskiem, represjami, biedą i złą edukacją naszych dzieci” – mówi PAP Ibrahim, mieszkaniec podparyskiego Boulogne-Billancourt.
W obawie przed zamieszkami po meczu we Francji, gdzie mieszka ponad milion Marokańczyków, francuskie władze zmobilizowały 10 tys. policjantów i żandarmów, w tym aż 5 tys. w Paryżu.
Minister spraw wewnętrznych Francji Gerald Darmanin podkreślił we wtorek w Zgromadzeniu Narodowym, że największa aleja handlowa stolicy – Pola Elizejskie nie zostanie zamknięte dla ruchu, wbrew woli samorządowców, ale zamkniętych zostanie wiele wjazdów na obwodnicę Paryża oraz stacje metra i kolei podmiejskiej (RER).
Ambasada RP w Paryżu wydała ostrzeżenie dla Polaków mieszkających we Francji, aby unikali zgromadzeń w środę.
Darmanin mówiąc o meczu wspomniał również o zagrożeniu terrorystycznym. Prefekci policji zobowiązani zostali do przeczesania piwnic, dachów budynków, śmietników, w których mogą znajdować się fajerwerki, petardy lub niebezpieczne przedmioty, zwłaszcza w dzielnicach, w których doszło do bójek w ostatnią sobotę po tym, gdy Maroko wygrało mecz z Portugalią. Na ulicach Paryża marokańscy kibice hucznie świętowali zwycięstwo swojej drużyny. Na Polach Elizejskich doszło wówczas do starć z policją; zatrzymano około 90 osób naruszających porządek i uczestniczących w bójkach, w całym kraju doszło do 170 zatrzymań.
Kulturowe i gospodarcze więzi między Francją a jej dawnym protektoratem, który uzyskał niepodległość w 1956 r., pozostają silne, ale wielu Marokańczyków czuje się we Francji obywatelami drugiej kategorii. „To musi pozostać mecz piłki nożnej, nawet jeśli jest w nim historia, nawet jeśli jest w nim wiele pasji” – próbował uspokajać emocje trener francuskiej drużyny Didier Deschamps, którego podopieczni zagrają w obecności prezydenta Emmanuela Macrona, który mimo krytyki ze strony opozycji zapowiedział przylot do Kataru na półfinały.
Innego zdania jest trener drużyny Maroko Walid Regragui, urodzony w podparyskim miasteczku Corbeil-Essonnes. „Maroko chce nadal wygrywać dla Europy, dla Afryki, dla Maghrebu, dla naszych braci w Afryce Subsaharyjskiej” – podkreśla Regragui.
Mecz Francja-Maroko budzi również silne emocje wśród francuskiej prawicy. Prezes Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, Jordan Bardella uważa, że „niektórzy marokańscy kibice” są „bardziej przepełnieni poczuciem zemsty wobec Francji niż sportowym duchem”. „Za każdym razem, gdy odbywają się mecze z drużynami z Maghrebu – tak jest z Marokiem czy Algierią – za każdym razem mamy zamieszki, to nie do zniesienia” – ocenił.
Zdaniem Bardelli „płacimy za 30 lat niepowodzeń polityki imigracyjnej, a w szczególności asymilacji”. „Mamy pokolenie, które osiągnęło dorosłość, które ma 20, 25, 30 lat i które zachowuje się we Francji […] jak obywatel obcego państwa, wyrażając nieustannie chęć zemsty” – zaznaczył polityk w stacji BFM TV.
Z kolei były kandydat na prezydenta i prawicowy publicysta Éric Zemmour pytał w kanałach francuskiej telewizji: „Chciałbym wiedzieć, jak zareagowaliby król Maroka i Marokańczycy, gdyby tysiące Francuzów świętowało swoje zwycięstwo w Marrakeszu? Myślę, że czuliby się trochę wywłaszczeni ze swojego kraju” – dodał prezes ugrupowania „Rekonkwista”.
źródło: PAP
czytaj też:
Dodaj komentarz