Wielki Post 2021 | Siedem boleści emigranta #3 Błogosławione “Heureka!”
pixabay.com
Starożytna legenda mówi, że wielki filozof i matematyk Archimedes w trakcie kąpieli odkrył prawo nazwane później jego imieniem. Miał wówczas wykrzyknąć “Heureka!”, czyli “Znalazłem!”. Czy jeden z najsłynniejszych okrzyków w dziejach może nas czegoś nauczyć na wielkopostnej ścieżce? Okazuje się, że jak najbardziej tak.
Zgubić i szukać – te pojęcia towarzyszą nam ludziom od najwcześniejszych lat życia. Najpierw szukamy zabawki, którą kolega “niechcący” wpakował pod łóżko, potem szukamy kluczyków od samochodu, które zapominalski mąż wsadził nie do tej kieszeni co trzeba; ale szukamy też narzeczonego, który wyjechał i gdzieś “się zgubił”; wreszcie szukamy miłości, której nie dają nam zapracowane dzieci i wnuki. Spośród tych wszystkich zgub i poszukiwań tą absolutnie najpoważniejszą sytuacją jest ta, gdy gubimy Pana Boga. To nieszczęście może się przydarzyć każdemu – czy to w kraju, czy na obczyźnie, choć za granicą nieraz o to relatywnie łatwiej, ale nie zawsze. Brzmi to tragicznie, ale musimy pamiętać, że Jezusa zgubili nawet tak świątobliwi ludzie jak Maryja i Józef. To dla nas przestroga, ale i pocieszenie.
Z Ewangelii wg św. Łukasza (Łk 2,41-50) wiemy, że 12-letni Jezus został w jerozolimskiej świątyni po skończonych uroczystościach Święta Paschy, na które “zwyczajem świątecznym” (Łk 2,42) udał się z rodzicami. Ci myśleli, że Syn zawieruszył się gdzieś wśród pątników, ale koniec końców zawrócili i odnaleźli Jezusa właśnie w świątyni, jak “siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania” (Łk 2,46). Potem następuje jeden z trudniejszych dialogów Nowego Testamentu, w którym Maryja zdaje się czynić wyrzuty Synowi:
- Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie.
Lecz on im odpowiedział:
- Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca.?
Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział (Łk 2,48-50; za: Biblia Nawarska, wyd. Apostolicum, s. 334)
Są to jednak wyrzuty miłości, które świadczą o wielkiej trosce, jaką Święci Rodzice darzyli Boskiego Syna. Ponadto jak czytamy w komentarzu duchowym Biblii Nawarskiej, czytając Słowo Boże trzeba zawsze mieć na uwadze mentalność semicką i upodobanie do posługiwania się językiem kontrastów i przeciwstawień.
Jezus nie wyrzuca im [tj. swoim rodzicom], że szukają Go jako syna, lecz sprawia, że wznoszą oczy swego ducha, aby dostrzec, co należy się Temu, którego On jest Synem Wiecznym (Św. Beda, In Lucae Evangelium expositio, ad loc.; za: Biblia Nawarska, wyd. Apostolicum, s. 333).
Czego powyższa historia uczy emigranta? Przede wszystkim tego, że może on zgubić Chrystusa, ale też tego, że zawsze może Go znaleźć. Jak emigrant może zgubić Jezusa? Jedną z podstawowych i najbardziej oczywistych przyczyn może być po prostu zaniechanie praktyk religijnych na obczyźnie. Wówczas niczym wody człowiek potrzebuje powrotu do świątyni, jak Maryja i Józef, aby odzyskać Boga. Trzeba jednak wpierw podobnie jak oni poczuć ból serca i z bólem serca zacząć szukać Jezusa, a wtedy On już doprowadzi człowieka do ponownego spotkania z Nim.
Istnieje jednak jeszcze inny, bardziej subtelny, ale również tragiczny sposób na zgubienie Chrystusa w swoim życiu, także na emigracji, a może przede wszystkim tam…? Zauważmy, że rodzice zgubili Syna w trakcie spełniania obowiązku religijnego, który wedle Prawa tak naprawdę dotyczył jedynie Józefa, ale pobożni mężczyźni często zabierali na pielgrzymkę także żony i dzieci. Może i w życiu emigranta czy po prostu wierzącego dojść do sytuacji, kiedy pomimo zupełnie poprawnego spełniania praktyki religijnej Chrystus gdzieś się gubi, gdy kładziemy nacisk na formę a nie istotę. Co więcej, nawet gdy człowiek przeżywa obrzęd religijny również wewnętrznie, może dojść do sytuacji, gdy emocje i uniesienia stają się ważniejsze od samego Boga. Przykład (fikcyjny, ale zapewne oparty na sytuacjach z życia): Jan Kowalski mieszka sobie w Paryżu i systematycznie bierze udział w nabożeństwach. W ich trakcie przykłada przesadnie wielką wagę do ich formy, wzbudza w sobie zbyt wielkie emocje na skutek wspomnień z dzieciństwa, gdy w rodzinnym Wąchocku przeżywał podobne obrzędy u boku babci Hani i dziadka Józka. I w natłoku tych formuł i egzaltacji Jezus gdzieś się gubi…
Tu ważna uwaga: powyższy aspekt sprawy nie jest bezpośrednim odniesieniem do sytuacji Maryi i Józefa, którzy zgubili Jezusa fizycznie, wśród realnych tłumów, a nie na skutek jakichkolwiek swoich zaniedbań. Przykład natomiast pokazuje, co może się przydarzyć emigrantowi w jego sferze duchowej. Oczywiście nie oznacza to, że spełnianie praktyk religijnych i odczuwanie emocji jest czymś złym; przeciwnie – to coś wspaniałego i zazwyczaj koniecznego do życia wiarą. Trzeba jednak pamiętać, żeby zawsze to Jezus był w centrum i aby nic Go nie przysłoniło: ani to, co jest na zewnątrz, ani wewnątrz człowieka.
A jeśli już przydarzy się człowiekowi nieszczęście i zgubi Jezusa, a potem dzięki Bożej łasce Go odnajdzie, wówczas może wykrzyknąć niczym Archimedes: “Heureka!”. Jak podaje legenda, grecki matematyk miał odkryć nowe prawo w trakcie kąpieli i gdy sobie uświadomił odkrycie, niezwłocznie wybiegł na ulicę. Choć to tylko opowieść, nasuwa skojarzenie z nagością Adama i Ewy, którzy po grzechu pierworodnym “poznali, że są nadzy” (Rdz 3,7). Warto podkreślić, że za zgubieniem Chrystusa bardzo często stoi grzech. Jezus jednak wziął go na siebie, wziął wszystkie grzechy, i nagi oraz bezbronny został ukrzyżowany dla nas. Św. Paweł napisał nawet: “On [tj. Bój Ojciec] to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5,21). Zdarza się, że po doświadczeniu nagości grzechu człowiekowi otwierają się oczy i wtedy wybiega z bagna grzechu wołając “Heureka, wreszcie znalazłem Jezusa! Wydobył mnie z błota grzechu!”. Bóg wówczas przyodziewa człowieka darem łaski uświęcającej. Obyśmy wszyscy mogli w poranek wielkanocny wykrzyknąć najbardziej radosne “Heureka!”, które w naszym, chrześcijańskim świecie, brzmi trochę inaczej; to “Alleluja, Jezus żyje!”.
I jeszcze jedno: boleścią praktykującego emigranta może być też niezrozumienie ze strony tych, którzy takich praktyk nie podejmują. Jeśli po ludzku nic nie da się zrobić, pozostaje uszanowanie woli drugiego człowieka i zawierzenie sprawy Jezusowi, który czeka w świątyni, ale też wychodzi daleko poza nią, żeby szukać i leczyć zranione serca ludzkie. Bo tak naprawdę to nie człowiek szuka Boga, ale Bóg pozwala się znaleźć i niestrudzenie pierwszy wyciąga rękę.
Czy zawsze dostrzegam ten gest Miłości i Miłosierdzia, i odpowiadam na Niego pozytywnie?
Już w przyszłym tygodniu kolejne rozważanie wielkopostne. Przejdziemy do treści stricte związanych z Męką Jezusa, poznając następną boleść Matki Bożej i boleść emigranta.
Poprzednie odcinki serii wielkopostnej 2021:
Wielki Post 2021 | Siedem boleści emigranta #1 Jak wyrok >>>
Wielki Post 2021 | Siedem boleści emigranta #2 Uciekali, uciekali >>>
Jubileuszowe saletyńskie rozważania wielkopostne na niedziele:
Wielki Post 2021 z La Salette | Pierwsza niedziela >>>
Wielki Post 2021 z La Salette | Druga niedziela >>>
Poprzednie serie wielkopostne:
Wielkopostne zamyślenia „Jezus i ja” stacja XV – Alleluja!!! >>>
Wielki Post 2020 z ks. Jełowickim #7 | Lourdes, Tarnopol i Niebo >>>
Słówko na Wielki Post – I Niedziela >>>
Czytaj też:
Biblia Nawarska – jedyna taka Biblia w Polsce >>>
Niedziela Słowa Bożego z Biblią Nawarską >>>
Biblia Nawarska na stronie wyd. Apostolicum >>>
Dodaj komentarz