Chcesz przeczytać ten tomik sonetów? Może ci to zająć 200 milionów lat
pixabay.com
Czy jest możliwe przygotowanie tomiku z sonetami, którego przeczytanie zajęłoby prawie 200 milionów lat i to pod warunkiem, że czytalibyśmy 24 godziny na dobę? Okazuje się, że tak. Udowodnił to Raymond Queneau, francuski poeta i powieściopisarz, którego nazwisko możemy kojarzyć z nazwy jednej ze stacji 5 linii metra w Paryżu. Ten geniusz słowa, czerpiący garściami także z praw matematyki i kombinatoryki, z pomocą zaledwie 10 sonetów opracował jedyną w swoim rodzaju maszynkę do produkcji sonetów, która ma z ograniczonej ludzkiej perspektywy prawie nieograniczone poetyckie moce przerobowe.
Raymond Queneau przyszedł na świat w Hawrze w roku 1903. Żył 73 lata. W ciągu swojego życia opublikował powieści, poematy, eseje; komentował Hegla. Ponadto udzielał się jako lektor wydawnictwa Gallimard, należał do Akademii Concourtów oraz Kolegium Patafizyki i dyrektorował Encyklopedii Plejady. Największy sukces odniosły szczególnie dwa jego utwory, które ukazały się również w Polsce; są to “Ćwiczenia stylistyczne” i powieść “Zazi w metrze”. Po polsku ukazały się też: “Pierrot mon ami”, “Dzieła zebrane Sally Mary”, “Psia trawka”. Sięgając po monograficzny numer “Literatury na Świecie” (6/2000) można znaleźć obszerne fragmenty powieści Queneau.
Wielu nazywa Raymonda Queneau odnowicielem francuszczyzny. Jedną z ważniejszych cech jego pisarskiego rzemiosła było łączenie stylu wysokiego i niskiego. Czymś szczególnie wyróżniającym wiele jego dzieł było poddanie języka rygorom matematyki. Queneau był współzałożycielem OuLiPo (Ouvroir de Littérature Potentielle; pol. Warsztat (Pracownia) Literatury Potencjalnej). Członkowie tej grupy słynęli właśnie z budowania literatury w oparciu o prawa matematyki, logiki czy kombinatoryki. Jeśli chodzi o twórczość Queneau to najgłośniejszymi przykładami tego rodzaju literatury są wspomniane wyżej “Ćwiczenia stylistyczne”, a zwłaszcza główne “danie” naszego dzisiejszego spotkania, czyli dzieło “Sto tysięcy miliardów wierszy” z 1961 r. To drugie ukazało się w Polsce w 2008 r. nakładem wydawnictwa Ha!art. Całość doskonale przetłumaczył Jan Gondowicz.
Le 25 octobre 1976, Raymond #Queneau nous quittait. Découvrez son anthologie anti-académique de la langue française. https://t.co/zulXz1cwSD pic.twitter.com/Nt9Z7md68x
— France Culture (@franceculture) October 25, 2017
To absolutnie wyjątkowy tomik, który formalnie składa się tylko z 10 sonetów. Jego niezwykłość polega m.in. na tym, że zamiast najzwyczajniej w świecie tradycyjnie zapisanych kolejnych stron mamy bogatą kompozycję 140 pasków, na których osadzone są wersety. Kunszt i wyjątkowość takiej formy tomiku pozwala dowolnie żonglować poszczególnymi paskami, co umożliwia nam w mgnieniu oka przygotowanie nieco innego lub zupełnie innego sonetu. Co ciekawe, w każdym przypadku nowopowstały sonet ma sens, nie jest zbitką nielogicznych sekwencji. Każdy nowy sonet nie jest również pozbawiony rytmu i rymu. Poniższy filmik prezentuje instrukcję obsługi tomiku.
Już sam Queneau policzył, że gdybyśmy czytali tomik przez 24 godziny na dobę i na przygotowanie każdego sonetu przeznaczali nie więcej niż 15 sekund, a na przeczytanie jednej sztuki nie więcej jak 45 sekund, lektura absolutnie wszystkich sonetów, jakie z pomocą tej machiny możemy stworzyć, zajęłaby nam bagatela… blisko 200 milionów lat! Jeśli uwzględnilibyśmy ludzkie potrzeby takie jak jedzenie czy spanie, to z tych 200 milionów robi się jeszcze potężniejszy przedział czasu. Innymi słowy w sumie możemy uzyskać 100 tys. miliardów wierszy. Każdy inny! Swoją drogą ciekawe, co powiedzieliby dawni sonetopisarze, gdyby poznali taką machinę do produkcji sonetów…
Poème généré à partir de la séquence : 3 5 5 4 6 5 6 1 5 1 3 0 7 3 #poesie #poetry
Pour la version accessible, suivez cette discussion ? pic.twitter.com/QzOfxne666
— Cent mille milliards de poèmes (@QueneauCmmp) July 29, 2020
Ciekawostką jest też to, że to stworzenia tego dzieła zainspirowało autora nie jakieś opasłe tomiszcze z tajnikami matematyki, ale książeczka dla dzieci zatytułowana “Têtes folles” (lub “Têtes de Rechange)”. Dzięki niej dziecko mogło tworzyć różne postacie manewrując paskami.
Z okazji Dnia Poezji polecamy STO TYSIĘCY MILIARDÓW WIERSZY w jednej książce. To dopiero sztuka ekonomizacji:) https://t.co/mKsfLAZPMB pic.twitter.com/66Heybdk2k
— BIFP UWr (@Biblioteka_IFP) March 21, 2017
A zatem Queneau stworzył narzędzie, dzięki któremu m.in. możemy bawić się językiem i odczytywać ciągle na nowo sens sonetów, tworzonych w mgnieniu oka. Szkoda, że nikt z ludzi w tym wymiarze nie ma szansy na to, żeby je wszystkie spisać i opublikować. Choć gdyby już teraz zacząć, a potem stworzyć sztafetę pokoleń spisywaczy… To by dopiero był rarytas.
Czytaj też:
Wiersze, które brzmią prawie tak samo po polsku i francusku – chapeau bas dla autora >>>
Podstawowe źródła informacji: biuroliterackie.pl, ha.art.pl, polityka.pl, encyklopedia.pwn.pl
Dodaj komentarz