Jełowicki. Polskość jest w nas #1 | Pewnego razu w Hubniku
Granitowe progi rzeczne Bohu w pobliżu Pierwomajska, fot. by Btxo - Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=25196921
18 grudnia 1804 r. we wsi Hubnik nad Bohem (obecnie na Ukrainie) urodził się Aleksander Jełowicki. Tym samym rozpoczęła się historia poety, pisarza, wydawcy i powstańca, emigranta i działacza społecznego, znajomego Mickiewicza, Norwida i nie tylko. W dziejach polskiej emigracji zapisał się jednak przede wszystkim jako pierwszy rektor Polskiej Misji Katolickiej we Francji. W pełni zasługuje na to, żeby mu poświęcić trochę uwagi.
Zacznijmy zatem od początku, który jak już wiemy wydarzył się 18 grudnia 1804 r. Oczywiście ów początek dotyczył Aleksandra Jełowickiego, bo dzieje jego rodziny związane były z Hubnikiem od bardzo dawna – rodziny majętnej, dla której słowo “Ojczyzna” było nie tylko ośmioliterowym wyrazem i kulą u nogi, ale czymś po Bogu najdroższym na świecie. To trochę tak, jak w przypadku kard. Wyszyńskiego, który mawiał, że “po Panu Bogu najbardziej kocham Polskę”. W okresie przedrozbiorowym Hubnik administracyjnie należał do województwa bracławskiego, które leżało na pograniczu Podola i Ukrainy.
Ojcem Aleksandra był Wacław, a matką Honorata z Jaroszyńskich. Aleksander miał dwóch braci – starszego Edwarda i młodszego Eustachego. Ich siostrą była Hortensja.
Po latach, zwłaszcza jako emigrant, ks. Jełowicki z rozrzewnieniem wspominał ów “sen miły”, jak określał lata swojego dzieciństwa. Z różnorodnych zapisków ks. Aleksandra, szczególnie z jego listów, dowiadujemy się, że był dzieckiem porywczym i bezkompromisowym; miał dar pisania, co wyraziło się nie tylko w listach, ale także w 400-stronicowych “Moich wspomnieniach”, w których opisał głównie swoje życie przed święceniami kapłańskimi. Pierwszy rektor Polskiej Misji w kontekście rodzinnego domu pisze m.in. (we wszystkich cytatach pisownia oryginalna):
pamiętam, że zawsze u nas było pięknie, huczno, wesoło, dużo gości, owoców, kwiatów, koni, psów, strzelania, zabawek; nie pamiętam, żeby kiedy było nudno, pusto w naszym domu.
Wacław Jełowicki od małego wpajał synom wartości chrześcijańskie i miłość do Ojczyzny. Już jako mały chłopiec Aleksander umiał się posługiwać bronią tak sprawnie jak współczesne dzieci tabletem czy smartfonem. Miał jednak mały wypadek – pewnego razu potajemnie dobrał się do broni ojca, która ni stąd ni zowąd wystrzeliła i o mały włos nie doszło do tragedii. Skończyło się tylko na strachu i małym pożarze kotary w sypialni.
O ile wojaczki uczył synów pan Jełowicki, o tyle inne przedmioty i religię przyswajali sobie chłopcy dzięki ks. Skibie, bazylianinowi, który był ich nauczycielem. Aleksander bardzo cenił tego człowieka i najpewniej to jego postawa była niczym woda powodująca wzrost nasionka powołania do życia kapłańskiego, jakie rozwijało się w sercu drugiego z braci.
Czy mały Aleksander był maminsynkiem? Zapewne to zbyt mocne określenie, ale faktem jest, że panią Honoratę i drugiego syna łączyła zażyłość na tyle silna, że syn nie mógł się zbytnio afiszować z planami kapłańskimi, gdyż matka najchętniej widziała go na miejscu.
Dzieciństwo sielskie i anielskie zakończyło się wówczas, gdy Aleksander miał lat 11. Główną tego przyczyną był rozpad małżeństwa państwa Jełowickich. Mniej więcej w tym samym czasie bracia Jełowiccy wstąpili w mury Gimnazjum Podolskiego w Winnicy – szkoły bardzo renomowanej. Chłopcy spędzili tam 5 lat do 1820 r. Aleksander w swoich wspomnieniach szczególnie wysoko cenił dyrektora placówki – ks. Michała Maciejowskiego. Młodzież gimnazjalna lubiła także spotykać się w pałacu Chodkiewiczów w Młynowie. O tym, że Aleksander przykładał się do nauki, najlepiej świadczy umieszczenie jego nazwiska w złotej księdze gimnazjalnej. Szkołę skończył z wyróżnieniem, więc głowę do nauki chłopczysko miało tęgą.
Po rocznej przerwie przyszły rektor PMK udał się w 1821 r. do Krakowa. Tam wraz z bratem z uczniów przeobrazili się w studentów. Aleksander był też romantykiem. Z jednej strony wzdychał do lat dziecinnych, z drugiej fascynował się krakowskim urokiem.
Boh panuje nad ciszą i szumi wspaniale, tylko księżyc panuje na niebie i kąpie się we wszystkich wodach ziemi i do wszystkich serc stęsknionych zagląda, i tylko ja jeden z założonemi rękoma siedzę naprzeciw skały... W takim zachwycie niejedna mknęła mi godzina, w takim zachwycie mignęła myśl piękna, ale nieskuteczna (…). Co też to za miasto, ten Kraków! Jak się wspomni o nim, to serce rośnie miłością i wzdyma się żalem; jak się spojrzy na niego, to oko i łzą zajdzie dumą zabłyszczy.
Wawel, Skałka, Sukiennice, Rynek, kościół NMP, kościół św. Piotra i św. Pawła – te i inne miejsca-symbole Krakowa i Polski rozbudzały wyobraźnię młodego Aleksandra i potęgowały miłość do Ojczyzny będącej już ponad 20 lat pod zaborami. Ten nostalgiczny, choć z drugiej strony pełen nadziei czas spędzony na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego brutalnie przerwał w 1824 r. Wielki Książę Konstanty, który zmusił ojca Jełowickich, aby ten wysłał synów do Warszawy. Prawdopodobnie carski namiestnik chciał mieć większy wpływ na młodzież będącą bliżej jego siedziby.
Studiując w Warszawie Aleksander Jełowicki nie stronił od rozrywek. Na zakupionym koniu odbywał przejażdżki do różnych ważnych dla polskiej kultury miejsc stolicy. Ciekawe, że zatrzymując się przed pomnikiem Jana III Sobieskiego młody patriota wygłaszał krótką mowę przeciwko królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu, za którym właśnie jako patriota nie przepadał:
Sto tysięcy kosztuje, jakbym dwakroć łożył,
Żeby August skamieniał, a Jan Trzeci ożył.
Student Jełowicki miał też swoich ulubionych profesorów. Na jednym z wykładów doszło do śmiesznej sytuacji, która została ukazana w zapowiedzi do tego odcinka >>>.
Przyszły kapłan potrafił nawet docenić urodę warszawianek.
Nigdzie nie widziałem tyle pięknych kobiet, ile w Warszawie; prawie wszystkie piękne, hoże; czy brzydkie pochowały się , czy ich nie było, nie wiem...
W 1825 r. Aleksander z wyróżnieniem ukończył wydział filozofii Uniwersytetu Warszawskiego i został magistrem. Miał za sobą pierwsze sukcesy literackie. Warszawa jawiła mu się jako miasto bardziej tętniące życiem niż Kraków, ale to w Krakowie było “wolno westchnąć za dawną chwałą i szczęściem, bo tam panują cienie dobrych Królów”.
Można pokusić się o stwierdzenie, że wraz z ukończeniem warszawskich studiów definitywnie zakończył się bardziej beztroski etap życia Aleksandra, a jak to było dalej, przekonamy się już w trakcie następnego spotkania.
Więcej szczegółów, cytatów i ciekawostek na temat dzieciństwa i młodości ks. Aleksandra można znaleźć w książce, która jest głównym źródłem informacji na potrzeby tej serii: J. Klechta, Powstaniec. Tułacz. Kapłan. Ks. Aleksander Jełowicki (1804-1877) pierwszy rektor Polskiej Misji Katolickiej we Francji, Polska Misja Katolicka we Francji, Paryż 2004; z niej również pochodzą powyższe cytaty.
Ks. Jełowicki w listach m.in. o swoim dzieciństwie: Wielki Post 2020 z ks. Jełowickim #5 | Konik i pałasik, “wiecznocenna śmierć”, soborowy zachwyt >>>
Jełowicki. Polskość jest w nas | Zapowiedź >>>
“Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, głupio było, głupio będzie!” >>>
Dodaj komentarz