Męka Jezusa Chrystusa – co o niej mówi nauka?
Pozytyw i negatyw twarzy z Całunu, fot. wikimedia
Czy męka, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa z Nazaretu to jedna z największych mistyfikacji w historii? A może wręcz przeciwnie: historycznie najbardziej doniosłe, w pełni autentyczne wydarzenia zbawcze, jak utrzymują chrześcijanie? Co na to nauka?
Obraz mężczyzny odwzorowany dwustronnie na tzw. Całunie Turyńskim jest zazwyczaj utożsamiany z Chrystusem, którego martwe ciało miałoby w cudowny sposób zostać uwiecznione na tkaninie. Nauka podaje szereg argumentów, które rzucają światło na potwierdzenie tej śmiałej tezy.
Mgr inż. Jerzy Dołęga-Chodasiewicz wskazuje na obecność w tkaninie mikroskopijnych pyłków pochodzących z kilku gatunków roślin rosnących tylko i wyłącznie w obrębie Jerozolimy. Okres ich kwitnienia przypadał na czas, w którym sytuuje się mękę Jezusa.
Naukowcy odkryli zgrubienia na powiekach mężczyzny uwiecznionego na płótnie. Były to najprawdopodobniej pozostałości po monetach rzymskich o nazwie lepton lituus, którymi zakrywano oczy nieboszczyka. Owe monety bito w ściśle określonym przedziale czasowym: od 30 do 32 r. n.e.
Na Całunie naukowcy znaleźli ślady ok. 600 ran. Można dostrzec pozostałości wielu tortur. Nie znaleziono natomiast jakichkolwiek oznak rozkładu ciała, pomimo znacznych jego uszkodzeń.
Wstrząs (stres) histaminowy
Ewangelista Łukasz jako jedyny zanotował, że pot Nazarejczyka modlącego się w Ogrodzie Oliwnym „był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię” (Łk 22,44). Prof. dr hab. Benedetto Bravo sugeruje, że ten fragment można przetłumaczyć nieco inaczej, dosłownie: „a Jego pot był jak grudki krwi spadające na ziemię”. Łukasz, który był z zawodu lekarzem, zastosował fachowe terminy greckie na określenie tej przypadłości.
Prof. dr hab. Anna Doboszyńska, pulmonolog, tłumaczy, że to zjawisko medycyna nazywa wstrząsem (stresem) histaminowym. Dochodzi do niego u ludzi poniżej 40 roku życia w sytuacjach krańcowego wyczerpania psychicznego. Polega na pękaniu małych naczynek krwionośnych i wydostawaniu się krwi na zewnątrz przez kanaliki potowe.
Flagrum romanum
Ewangelie przekazują informację o biczowaniu Chrystusa. Biczownicy używali tzw. flagrum romanum. Było to kilka rzemieni przymocowanych do rękojeści. Na ich końcach znajdowały się najczęściej metalowe haczyki. Zazwyczaj uderzano ok. 40 razy, a osoba biczowana była przywiązana do niskiego słupa.
Na Całunie doliczono się ok. 120 ran zadanych przy użyciu flagrum przez dwóch biczowników.
Paliurus, sarcopoterium spinosum
Na głowie człowieka z Całunu naukowcy znaleźli ok. 20 śladów po ranach zadanych kolcami z cierniowej korony. Bierze się pod uwagę dwa rodzaje krzewów; ich łacińskie nazwy to: paliurus oraz sarcopoterium spinosum.
Do tej pory nie znaleziono pozabiblijnych świadectw o koronowaniu cierniem skazańców. Wielu uważa to za dowód, że oprawcy Piłata chcieli szczególnie zakpić z faktu, iż Jezus uznawał się za króla i wymyślili nową torturę.
Pinus nigra
Badania relikwii krzyża, m.in. tych z katedry Notre-Dame w Paryżu, pozwalają przypuszczać, że Chrystus dźwigał sosnowy krzyż (a właściwie belkę o wadze ok. 30 kg), który powstał z sosny czarnej (pinus nigra).
Opistotonus
Współcześni badacze skłaniają się ku twierdzeniu, że oprawcy w czasie krzyżowania przebili nadgarstki, a nie dłonie Jezusa. Nogi były przybite prawdopodobnie pod pewnym kątem, nie do końca równolegle w stosunku do belki pionowej.
Ciało Chrystusa najprawdopodobniej na skutek niewyobrażalnego bólu i zakwaszenia mięśni dwutlenkiem węgla gwałtownie wygięło się do przodu. W medycynie tego typu zjawisko określa się terminem „opistotonus”.
Jako bezpośrednią przyczynę śmierci Jezusa podaje się najczęściej dwa zjawiska: pęknięcie serca albo uduszenie.
Anihilacja
Irracjonalnym sposobem na zaprzeczenie zmartwychwstania jest twierdzenie, jakoby ciało odbiło się na Całunie, które po prostu oderwano od materiału i przeniesiono w inne miejsce. Gdyby tak się stało, Całun stanowiłby jedną wielką plamę krwi, bo przecież przy odrywaniu zakrzepów musiała znów wypłynąć z nich krew. Tymczasem wizerunek prezentuje ciało człowieka z detalami, choć nie ma tam śladów pigmentu.
W świecie fizyki istnieje pojęcie tzw. anihilacji. Między innymi na podstawie słynnego wzoru Einsteina E=mc2 naukowcy próbują w anihilacji widzieć zamianę. Chodzi o zamianę masy w energię. To może tłumaczyć zmartwychwstanie i powstanie Całunu.
W momencie zmartwychwstania, które trwało nie mniej ni więcej, tylko 0,001 s, doszło do uwolnienia olbrzymich pokładów energii, na mocy której zwłoki stały się żywym ciałem. Gdyby ten proces trwał choć odrobinę dłużej na Całunie nie utrwaliłby się żaden wizerunek; byłby on po prostu czarny. Gdyby z kolei zmartwychwstanie dokonało się szybciej, żaden wizerunek nie miałby szansy powstać.
Tajemnica
Pozostaje tajemnicą siła sprawcza, która spowodowała tak gwałtowny wybuch energii. Tak daleko nauka nie jest już w stanie sięgnąć.
Koniec końców okazuje się, że wiara wcale nie jest osamotniona w swoich przekonaniach. Nauka jest w stanie bardzo dokładnie, w sposób czysto rozumowy, wyjaśnić pewne kwestie. To, że istnieje jakaś tajemnica, wcale nie neguje autentyczności męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa z Nazaretu. Dowodzi tylko, że gdyby jej nie było, wiara i nauka nie miałyby w tym przypadku racji bytu, bo byłaby to po prostu pewność. Jednocześnie zarówno wiara jak i nauka zdają się wspólnymi siłami torować drogę dla takiej pewności
Tekst powstał głównie na podstawie informacji zaczerpniętych ze słuchowiska „7 tajemnic” (scenariusz i reżyseria Robert Tekieli). Ponadto wykorzystano niektóre informacje ze stron edycja.pl i focus.pl
Szkoda, że artykuł nie podaje żadnych informacji o badaniach naukowych negujących autentycznosc całunu. Podobno Kościół nigdy nie wypowiedział się jednoznacznie na temat daty jego powstania.
Po co podawać jakieś wyssane z palca argumenty skoro całun wszystko to obala. Nie da się naukowo wyjaśnić zmartwychwstania, które widać na całunie.