szukaj
Wyszukaj w serwisie


„Breda czekała na wyzwolenie”. Żołnierze gen. Maczka bohaterami w Holandii

WK / 28.10.2023
Polski żołnierz z 1 Dywizji Pancernej (PSZ) w hełmie HSAT witany owacyjnie w Bredzie w 1944 roku po jej wyzwoleniu, fot. wikimedia (domena publiczna)
Polski żołnierz z 1 Dywizji Pancernej (PSZ) w hełmie HSAT witany owacyjnie w Bredzie w 1944 roku po jej wyzwoleniu, fot. wikimedia (domena publiczna)

29 października 1944 roku był dla mieszkańców Bredy dniem radości, powrotem upragnionej wolności. Kończyła się niemiecka okupacja miasta, i to dzięki Polakom! Nic dziwnego, że Holendrzy zgotowali swym wyzwolicielom wspaniałe powitanie.


Żołnierz polski bije się o wolność narodów, ale umiera tylko dla Polski” – mówił do żołnierzy 1 Dywizji Pancernej gen. Stanisław Maczek, zanim jeszcze ci – w sierpniu 1944 r. we Francji – zapoczątkowali swój zwycięski szlak bojowy. Słowa te znalazły odzwierciedlenie w walkach o holenderską Bredę, zakończonych sukcesem Polaków 79 lat temu.

Breda czekała na uwolnienie. Breda – stolica prowincji północnego Brabantu – stolica katolickiej części Holandii. Breda się niecierpliwiła. I to z dużą dozą słuszności, gdyż wiadomo ci, daleki huk dział, nerwowe przesuwanie oddziałów niemieckich – wszystko to wskazywało, że alianci już blisko; a tymczasem w oczach ginęli poszczególni członkowie holenderskiego ruchu oporu, a wyobraźnia zatrzymywała się z przerażeniem przed wizją możliwych okropności wojny. Niemcy byli już zbyt znani. Maska kultury i cywilizacji, którą wdziewali na użytek Zachodu, dawno już spadła z oblicza teutońskiego barbarzyńcy” – pisał we wspomnieniach dowódca polskiej dywizji, podporządkowanej 1 Armii Kanadyjskiej.

1 Dywizja Pancerna w Holandii

Polacy, otrzymując 27 października zadanie zajęcia miasta, spodziewali się zaciekłej obrony wroga, który dysponował w tym rejonie aż trzema dywizjami. „Niemcy nastawieni są głównie na zagrożenie Bredy od zachodu i południowego zachodu. Ich umocnienia polowe, a szczególnie potężny rów przeciwpancerny, uzbrojony minami i dobrze ukrytymi stanowiskami broni ciężkiej, zamykają zdecydowanie dwa zasadnicze kierunki: z Bergen – przez Roosendaal na Bredę, z Antwerpii – wprost od południa na Bredę” – pisał gen. Maczek.

Zanosiło się – oceniał – na długotrwałą, ciężką i upartą obronę Niemców, która wobec masy lotnictwa i artylerii sprzymierzonych, groziła miastu zupełnym zniszczeniem”.

1 Dywizja Pancerna w Holandii

W tej sytuacji polski dowódca wykazał się wojskowym kunsztem i świetnym rozeznaniem sytuacji, rozkazując uderzyć na miasto od wschodu, a więc tam, gdzie Niemcy zgromadzili najsłabsze siły. Jak pisał: „Ze względu na barierę lasów od Bredy do Alphen, łatwych do skutecznej obrony, jedynym sposobem wykonania zadania zdawało mi się skupić oddziały dywizji na jej prawym, tj. wschodnim skrzydle i uderzyć silnie poprzez lukę w lasach z obszaru Alphen-Terover w kierunku Oostervijk-Gilze i przez ciągnięcie na siebie Niemców, nie dać im możności do przerzucenia sił z tego rejonu na zachód”.

1 Dywizja Pancerna w Holandii

Dzięki manewrowi 1 Dywizji Pancernej Breda uniknęła krwawych walk. Zaskoczony kierunkiem uderzenia nieprzyjaciel, wzięty w kleszcze, musiał ratować się odwrotem w obawie przed okrążeniem. Aby oszczędzić zabytkową, średniowieczną zabudowę oraz zminimalizować straty wśród cywilów, generał zrezygnował z ostrzału przed natarciem, czym zaskarbił sobie dozgonną wdzięczność mieszkańców. Maczek zakazał strzelania z armat, bo taka była ładna Breda, oszczędzić ją chciał. Ani lotnictwa żeby nie było, ani artylerii, ani armat z czołgów– wspominał uczestnik walk Kazimierz Psuty.

Zamek w Bredzie, fot. Autorstwa M.Minderhoud – Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=456306

Gdy Breda odzyskała wolność, żołnierze z naszywkami „Poland” na rękawach byli na ulicach wręcz rozchwytywani. Wręczano im kwiaty i upominki, zapraszano do domów. W pewnym momencie gen. Maczek musiał… zakazać przyjmowania podarunków i korzystania z gościnności mieszkańców, aby zachować dyscyplinę wśród podwładnych. W wielu miejscach, m.in. w witrynach sklepowych, umieszczano napisy z podziękowaniami dla polskich bohaterów. Nikogo nie dziwił widok powiewających tu i ówdzie biało-czerwonych flag. 

Te wspaniałe chwile zapamiętał gen. Maczek: Breda przeżywa w sposób nie do opisania swe pierwsze chwile wolności. Istny karnawał – ulice zapchane wiwatującymi mieszkańcami, kwiaty i festony, a wystawy sklepów oblepione napisami w języku polskim: >>Dziękujemy Wam Polacy<<. Entuzjazm osiąga swój szczyt, gdy wprowadziłem do ratusza dawnego burmistrza v. Stolbe (Bartholomeus Wouter Theodorus van Slobbe – red.), który ukrywał się tak długo przed Niemcami”.

Zastanawiając się nad przyczynami tak serdecznego przyjęcia Polaków w Holandii, autor wspomnień pisał: „Źródłem najgłębszej wdzięczności, okazywanej od pierwszego dnia po dziś dzień, wybuchającej wciąż tym samym płomieniem entuzjazmu dla żołnierza polskiego w każdą rocznicę wyzwolenia miasta – stał się fakt, że Breda nie poniosła prawie żadnych strat w mieszkańcach i budynkach w czasie bitwy. Od pierwszego dnia zdali sobie mieszkańcy sprawę z tego, jakby wyglądało ich miasto, gdyby to nie dywizja polska, lecz główne natarcie sprzymierzonych, dysponujące tak wielką potęgą ognia – stoczyło bitwę o Bredę. Zbyt wiele było naokoło gruzów i zgliszcz, kwitnących przedtem miast i osiedli holenderskich. Wdzięczność mieszkańców Bredy nie była słomianym ogniem. Wielu żołnierzy dywizji znalazło tu najlepszych przyjaciół, wielu znajdzie wkrótce dom i rodziny”.

Mieszkańcy Bredy byli dozgonnie wdzięczni polskim Bohaterom.

11 listopada, w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, władze Bredy zorganizowały uroczystą defiladę polskich zwycięzców – ku uciesze wiwatujących tłumów. Każdy z żołnierzy dywizji – na czele z gen. Maczkiem – otrzymał wówczas honorowe obywatelstwo miasta. – „Jesteśmy Wam, Polacy, głęboko wdzięczni za Wasz udział w wyzwoleniu nas. Nie zapomnimy tego nigdy. My, Holendrzy, zawsze czuliśmy wielką sympatię dla Waszego Narodu” mówił burmistrz van Slobbe.

„Mimo tak wielkiej różnicy w uosobieniach i zwyczajach, nieznajomości języka holenderskiego, żołnierz polski witany był z radością i entuzjazmem, przewyższającym wszystko, co go spotkało nie tylko we Francji, ale i gościnnej Flandrii; poczuł się jakby we własnym kraju i płacił za wszystko prawdziwym uczuciem i poświęceniem, gdy było trzeba” – tłumaczył dowódca 1 Dywizji Pancernej.

Dziś o polskiej walce „za naszą i waszą wolność” przypomina muzeum Stanisława Maczka w Bredzie (Maczek Memorial Breda). W mieście znajduje się też Polski Cmentarz Wojskowy, na którym – u boku swych żołnierzy – spoczywa gen. Maczek, zmarły w 1994 r. w Szkocji. 

Grób generała Stanisława Maczka na polskim cmentarzu wojskowym w Bredzie w Holandii, fot. Autorstwa PawelTomaszK – Praca własna, CC BY 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=16756959

***

Holenderska gościnność, jakiej doświadczyli polscy żołnierze, skutkowała wyborem okolic Bredy jako bazy zimowej dla całej dywizji. Warto dodać, że wielu podkomendnych gen. Maczka związało z miastem swoją przyszłość – osiedlając się tam na stałe po wojnie, a tym samym rezygnując z powrotu do Polski, opanowanej przez Armię Czerwoną. 

Zapowiedzią sowietyzacji kraju nad Wisłą były wydarzenia, do których doszło za sprawą tzw. Wielkiej Trójki w lutym 1945 r. w Jałcie na Krymie. Wieści o zdradzie aliantów dotarły także do polskich pancerniaków.

Generał Maczek wspominał: W okresie tym, zimy w Bredzie, przyszła do nas Jałta. Najpierw w szeptach, urywkach rozmów, pogłoskach, aż odsłoniła nam swoją groźną i tragiczną twarz. Wrażenie w wojsku było ogromnie przygnębiające. Co dalej? Jak zachwianym w pewności stał się ten marsz poprzez pokonane Niemcy do Polski, w co dotychczas święcie wierzyliśmy. Marsz rozpoczęty w Normandii, marsz do naszych domów, z których wiele znalazło się teraz poza linią >>Curzona<<. Ale! Nie potrzebowałem robić ankiety wśród żołnierzy moich, zasięgać ich opinii – co dalej! Czyż nie byłem jednym z nich? Oczywiście będziemy się bili dalej. Niemcy nie przestały być wrogiem nr 1. Czyż dlatego, że nowy wróg – na odmianę >>wróg aliant<< zagroził od wschodu – mamy zapomnieć o wrześniu 1939 r., zburzonej Warszawie, o Oświęcimiu i Dachau? Nie! Jeszcze będziemy się bili w sercu Niemiec. Tej najwyższej żołnierskiej satysfakcji nie może nam odmówić los”.

Dowódca 1 Dywizji Pancernej dotrzymał żołnierskiego słowa – 5 maja 1945 r. jego żołnierze zdobyli niemieckie Wilhelmshaven. Trzy dni później, po bezwarunkowej kapitulacji III Rzeszy, wojna w Europie dobiegła końca.

 

czytaj też:

Za przyjaźń polsko-francuską! Krwawe boje Bajończyków >>>

„Dziękujemy Wam, Polacy!”, czyli jak żołnierze gen. Maczka wyzwalali Europę >>>

Moja bitwa o Normandię – mjr Edward Podyma >>>

Ponad pół życia walczył ze zniewoleniem Polski >>>

Hitler triumfował w Warszawie. Mógł zginąć z rąk Polaków >>>

Kock 1939 – ostatni bój w obronie Polski >>>

Virtuti Militari dla niezwyciężonej Warszawy >>>

Tak chyba wyglądać będzie koniec świata >>>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-11-22 00:15:13