Ponad pół życia walczył ze zniewoleniem Polski
Józef Franczak „Laluś” jako kapral żandarmerii w Równem, fot. wikimedia (domena publiczna)
Przez 18 lat po zakończeniu II wojny światowej Józef Franczak „Laluś” pozostawał dla komunistów nieuchwytny. Aż nadszedł 21 października 1963 r., gdy – wskutek zdrady – wpadł w sidła bezpieki. Był ostatnim żołnierzem zbrojnego podziemia niepodległościowego, który zginął z bronią w ręku.
Trudno uwierzyć, ale ostatni „żołnierz wyklęty” przez ponad pół życia – łącznie 24 lata – walczył z dwoma zbrodniczymi totalitaryzmami: nazizmem i komunizmem. Dla niego wojna nie skończyła się w 1945 r., wraz z opanowaniem całości ziem polskich przez Armię Czerwoną. 27-letni wówczas Franczak – sierżant Wojska Polskiego, były już żołnierz Armii Krajowej – podjął decyzję o dalszym oporze.
W ukryciu „Laluś” (tak, z uwagi na nienaganną prezencję, mówili na Franczaka jego współtowarzysze broni) pozostawał już od września 1939 r., gdy – po napaści Armii Czerwonej na Polskę – uciekł z sowieckiej niewoli. Aby nie wpaść w sidła NKWD oraz Urzędu Bezpieczeństwa wielokrotnie zmieniał miejsce pobytu, posługiwał się też zmienionymi personaliami. Nie ulegał przy tym obietnicom władz, zwodzących żołnierzy podziemia amnestią i zapomnieniem ich rzekomych zbrodni.
W lutym 1947 r., gdy komuniści ogłosili tzw. amnestię, Franczak nie ujawnił się, pozostając przy broni. Zasilił szeregi oddziału partyzanckiego pod dowództwem kpt. Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. Brał udział w licznych akcjach zbrojnych oraz zasadzkach na funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa. Wykonywał też wyroki śmierci na konfidentach. Podczas jednego z „wypadów” na UB, przeprowadzonego w styczniu 1949 r., cudem uniknął śmierci.
Kilka miesięcy później, w maju tego roku, osaczony przez wroga dowódca Franczaka – „Uskok”, popełnił samobójstwo. „Laluś” pozostał w konspiracji, ukrywając się na rodzinnej Lubelszczyźnie. Latem przebywał głównie w lesie, zimą – w pomieszczeniach gospodarczych oraz opuszczonych zabudowaniach.
Partyzant podjął skuteczną grę z bezpieką, wielokrotnie wprowadzając ją w błąd. „[…] asekuracja i mit, jaki wytwarza bandyta i jego najbliżsi współpracownicy w rejonie ukrywania się, jakoby Franczak posiadał w organach Milicji i prokuratury swoich przyjaciół, przez których jest informowany o osobach donoszących do władz – daje mu argumenty postrachu” – informował jeden z funkcjonariuszy SB.
Po próbie rozbicia kasy Gminnej Spółdzielni Samopomocy Chłopskiej w Piaskach (luty 1953 r.), Franczak stracił kontakt z innymi konspiratorami. Nawet wówczas nie dał się zwieść władzy także w 1953 r. i nie skorzystał z kolejnej amnestii. Choć osaczony, mógł liczyć na pomoc nie tylko rodziny, ale i okolicznych mieszkańców, którzy – ryzykując utratę wolności – dostarczali mu jedzenie oraz rzeczy niezbędne do przetrwania. Według źródeł SB, w pomoc partyzantowi – w różnej formie – zaangażowało się ok. 200 osób!
Dla władzy ludowej „Laluś” był „niebezpiecznym bandytą”, odpowiedzialnym za liczne przestępstwa, w tym napady rabunkowe i zbrodnie na przedstawicielach tzw. władzy ludowej. Nie dziwi zatem, że w operację rozpracowywania Franczaka (akcja „Pożar”) oraz inwigilację jego najbliższego otoczenia zaangażowano spore siły. Dla władz PRL ujęcie nieuchwytnego od lat partyzanta była sprawą „honoru”, wyjątkowo istotną ze względów wizerunkowych. Tym bardziej, że po aresztowaniu w 1961 r. Andrzeja Kiszki „Dęba” – jednego z byłych żołnierzy Zgrupowania mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, Franczak uchodził za ostatniego „leśnego” pozostającego na wolności.
Komuniści ścigali go listem gończym, a za jego głowę wyznaczono wysoką nagrodę pieniężną. W rysopisie, opublikowanym we wrześniu 1961 r. wraz ze zdjęciem poszukiwanego na łamach „Kuriera Lubelskiego” (w artykule pod wymownym tytułem: „Kto zna miejsce pobytu groźnego bandyty?”), napisano: „Wzrost ok. 175 cm, ciemny blond, włosy szpakowate, lekko łysy. Czesze się do góry, oczy niebieskie, czoło wysokie, nos średni, lekko pochylony do przodu, twarz owalna, koścista, śniada. Uszy duże odstające, usta duże wypukłe. Posiada 5 zębów sztucznych, trzy srebrne w szczęce górnej, a dwa złote w szczęce dolnej. Głowa grubsza, typowo męska. Jest dobrze zbudowany, barczysty, pierś wysunięta do przodu, chód ciężki, stopy nóg są duże, lekko kuleje na prawą nogę po postrzale. Na prawym ręku pomiędzy palcami: kciukiem a wskazującym, posiada bliznę z postrzelenia. W wypadku osobistego kontaktu zachować ostrożność, ponieważ poszukiwany osobnik nosi broń krótką, dwa pistolety i trzy granaty”.
Decydujący dla powodzenia akcji „Pożar” okazał się rok 1963, kiedy to SB zwerbowała do współpracy Stanisława Mazura (TW „Michał”) ze wsi Wygnanowice. Znał on ukrywającego się partyzanta bardzo dobrze, jako że był bratem stryjecznym narzeczonej „Lalusia” – Danuty Mazur. Ceną za wydanie „wyklętego” było… 5000 złotych.
Franczak nie spodziewał się zdrady, dlatego kontakty z Mazurem nie wzbudziły jego podejrzeń. Informacje przekazane przez konfidenta pozwoliły na ustalenie miejsca ukrywania się partyzanta – było nim gospodarstwo Wacława Becia w Majdanie Kozic Górnych niedaleko Piasków na Lubelszczyźnie. Właśnie tam 60 lat temu, 21 października 1963 r., rozegrał się ostatni akt dramatu „Lalusia”.
Franczak podjął nierówną walkę z siłami bezpieczeństwa. Otoczony przez grupę 35 funkcjonariuszy ZOMO, wspartych przed dwóch oficerów SB, zdążył jeszcze kilkukrotnie wystrzelić w kierunku wroga. Czy przeczuwał zbliżający się koniec? Bardzo możliwe – z sytuacji, w której się znalazł, nie było już wyjścia…
„Franczak mimo wzywania go do zdania się podjął obronę i wykorzystując słabe punkty obstawy pod osłoną zabudowań wycofał się około 300 m. od meliny, gdzie podczas wymiany strzałów został śmiertelnie ranny i po kilku minutach zmarł” – odnotowano w raporcie z obławy.
Ostatnie momenty życia „Lalusia” tak relacjonował uczestniczący w zasadzce oficer operacyjny SB, por. Ludwik Taracha: „Franczaka usiłował zatrzymać «przewodnik psa», jednak Franczak zaczął uciekać do stodoły. Po 2 minutach wypadł z innej strony stodoły i zaczął strzelać do «przewodnika». «Przewodnik» cofnął się, a Franczak zaczął uciekać w kierunku lasu i cały czas strzelał z jednego pistoletu. Następnie, gdy zauważył funkcjonariuszy MO stojących na obstawie, którzy [wzywali] go do odrzucenia broni i podniesienia rąk do góry, Franczak wrócił w kierunku zabudowań, wskoczył w krzaki, po paru sekundach wybiegł i wówczas zauważyłem, że miał na sznurku, na szyi teczkę i [w] obydwu rękach miał pistolety, z których równocześnie strzelał. (…) nie zatrzymał się, a dobiegł do mieszkania Ludwika Misiury i wszedł do ogródka między bzy i jaśminy, klęknął tam na kolana i zaczął strzelać do dwóch funkcjonariuszy MO biegnących w jego kierunku. Funkcjonariusze zaczęli strzelać w jego kierunku – po krzakach. W pewnym momencie zauważyłem, stojąc w odległości około 15 metrów od Franczaka, że się przewrócił i upadł twarzą do ziemi. Dobiegliśmy do Franczaka, wzięliśmy go za ręce, podnieśliśmy twarzą do góry, Franczak po upływie około 2 minut zmarł”.
W chwili śmierci ostatni żołnierz zbrojnego podziemia antykomunistycznego miał 45 lat. Zginął od postrzału w serce.
Komuniści zbezcześcili jego zwłoki, pozbawiając je głowy. „Laluś” spoczął w anonimowej mogile na cmentarzu komunalnym przy ul. Unickiej w Lublinie. Dopiero w 1983 r., za sprawą jego siostry – Czesławy, szczątki Franczaka przeniesiono na cmentarz w Piaskach, gdzie złożono je w rodzinnym grobowcu. Umieszczono na nim napis: „Poświęcił życie za wolność Ojczyzny, której nie doczekał”.
W uznaniu zasług dla polskiej niepodległości Józef Franczak został w 2008 r. pośmiertnie odznaczony Orderem Odrodzenia Polski. W 2013 r., w 50. rocznicę śmierci bohatera, Sejm RP oddał mu hołd, przypominając „tragiczną i bohaterską ofiarę polskiej krwi złożoną na ołtarzu Niepodległej, w walce z sowiecką agresją i komunistycznym zniewoleniem”.
czytaj też:
Hitler triumfował w Warszawie. Mógł zginąć z rąk Polaków >>>
Kock 1939 – ostatni bój w obronie Polski >>>
Virtuti Militari dla niezwyciężonej Warszawy >>>
Tak chyba wyglądać będzie koniec świata >>>
Zdjęcia Juliena Bryana – świadectwo, które wstrząsnęło światem >>>
Na straży wschodnich rubieży – Korpus Ochrony Pogranicza >>>
Apokalipsa ’39 – niemieckie bombardowanie Wielunia >>>
Niemiecki generał zginął od kul polskiego podziemia. Kulisy akcji >>>
„Wstrząsający obraz barbarzyństwa”. Tak Sowieci niszczyli Cmentarz Orląt >>>
Obrona Grodna – trzy dni heroicznej walki o polskość >>>
Zemsta Stalina – setki ofiar, zgliszcza i łuny pożarów nad Warszawą >>>
„Mała Polka”, która utarła nosa Hitlerowi >>>
Odegrać hejnał na Monte Cassino – ryzykowna misja Emila Czecha >>>
„Kilka razy wracali, rzucali granaty i strzelali”. Masakra na Rakowieckiej >>>
Dodaj komentarz