szukaj
Wyszukaj w serwisie


Zdjęcia Juliena Bryana – świadectwo, które wstrząsnęło światem

WK / 28.09.2022
Julien Bryan w Warszawie podczas filmowania "Oblężenia", Dziecko w ruinach Warszawy, fot. Wikimedia (domena publiczna)
Julien Bryan w Warszawie podczas filmowania "Oblężenia", Dziecko w ruinach Warszawy, fot. Wikimedia (domena publiczna)

We wrześniu 1939 roku Julien Bryan (1889-1974) był jedynym zagranicznym korespondentem w oblężonej przez Niemców Warszawie, która broniła się do 28 września. Na własne oczy przekonał się, czym jest koszmar wojny i związane z nią ludzkie dramaty. Jego zdjęcia ze zrujnowanego miasta obiegły cały świat, stając się zatrważającym symbolem II wojny światowej.


„Gdybym po powrocie do Ameryki tylko o tym opowiadał, ludzie mogliby mi nie uwierzyć. Ale każdy będzie musiał uwierzyć w moje zdjęcia” – tłumaczył amerykański filmowiec i fotografik. Początkowo wcale jednak nie zamierzał skrupulatnie dokumentować tragedii oraz heroizmu warszawiaków podczas oblężenia stolicy. Koszmar wojny widział już wcześniej – w 1917 r. był kierowcą ambulansu na froncie pod francuskim Verdun. Ale tego, co ujrzał w Warszawie, nie dało się z niczym porównać…

Julien Bryan w 1917 we Francji piszący “Ambulans 464”, fot. wikimedia (domena publiczna)

Gdy przyjechał do Warszawy – 7 września – planował wykonać serię zdjęć z zaplecza frontu, licząc na to, że zdoła jeszcze opuścić miasto, zanim dotrą do niego wojska niemieckie. Przeliczył się, bo już następnego dnia Wehrmacht przypuścił pierwszy lądowy szturm na stolicę, a przez kolejne niemal trzy tygodnie – do 28 września – systematycznie ją niszczył, łamiąc wszelkie możliwe konwencje wojenne.

Bryan pozostał w oblężonym mieście, stając się świadkiem niemieckiego dzieła zniszczenia, będącego wynikiem rozpętanej przez Hitlera wojny totalnej. Na kliszy fotograficznej uwieczniał nie tylko efekty bombardowań, ale przede wszystkie ludzkie twarze. A te mówiły wszystko: rysujący się na nich strach i lęk, obawa przed kolejnym dniem, nie potrzebowały komentarza. „W pewnym sensie brutalnie naruszałem prywatność tych przerażonych ludzi” – przyznawał Bryan. Wiedział jednak, że spoczywa na nim wielka odpowiedzialność. „Oblężenie Warszawy to nie tylko zrujnowane budynki czy niemieckie bombowce, wielką sprawą było to, co przydarzyło się ludności cywilnej” – tłumaczył amerykański korespondent.

Julien Bryan, Polski chłopiec przy zwłokach matki, fot. wikimedia (domena publiczna)

Bryan szybko zdobył zaufanie władz miasta, a prezydent Stefan Starzyński – dostrzegając rolę przybysza zza Oceanu w dokumentowaniu walk – przydzielił mu samochód, osobistego tłumacza, a nawet ochronę. Asystentem Amerykanina został Stefan Radliński, żołnierz Wojska Polskiego, który relacjonował: „Pan Bryan chciał jechać wszędzie tam gdzie coś się waliło, paliło. Gdzie ludzie byli ranni i ostrzeliwani z samolotów”. Mimo to, Bryan ze skromnością przyznawał, że nie uważa się za fotografa wojennego. Pisał: „Jestem osobą, której praca polega na przemierzaniu świata, nie bomb”.

Niezależnie od tego, pobyt w Warszawie był dla niego wstrząsem. Niewyobrażalne cierpienie mieszkańców miasta, bez względu na wiek i płeć, musiały go zmienić jako człowieka.

Luftwaffe nie miało litości dla mieszkańców, bombardując cele zupełnie pozbawione wartości strategicznej. „Co wieczór Niemcy wysyłali swoje bombowce, każdego ranka cały kolejny fragment miasta, leżał w gruzach…” – pisał Bryan. Koszmaru, o którym opowiadał, doświadczył osobiście, odnajdując w zgliszczach jednego ze zbombardowanych budynków ciała 14 kobiet i dzieci… Warszawiacy – relacjonował Bryan – w panice próbowali ratować resztki dobytku, wynosząc z płonących domów różne przedmioty. Innym razem „kobiety modliły się… błagając Boga, aby nie dopuścił by ich mężowie zostali zabici, dzieci zbombardowane, domy spalone”.

Julien Bryan, Warszawa po niemieckim bombardowaniu, fot. wikimedia (domena publiczna)

„Wojna zmienia człowieka” – konstatował Amerykanin, opisując zdjęcie wraku niemieckiego samolotu. „Zapomnieliśmy o znajdujących się w Niemczech rodzinach tych lotników, wiedzieliśmy tylko, że od trzech tygodni z zimną krwią zabijali bezbronnych ludzi, cieszyliśmy się że nie żyją…”.

Szczególnie głęboko Bryanowi utkwił w pamięci widok 12-letniej dziewczynki (Kazimiera Kostewicz), klęczącej nad zwłokami starszej siostry – jednej z ofiar niemieckiego bombardowania z 13 września. – „Dlaczego tak się zmieniłaś? Dlaczego już nie jesteś taka ładna?” – wołała zrozpaczona dziewczynka, która znalazła pocieszenie w objęciach niekryjącego wzruszenia Amerykanina.

W sierpniu 2009 r. w rozmowie z dziennikarzem „Gazety Stołecznej” bohaterka głośnej fotografii opowiadała: – Ta płacząca to ja. Miałam wtedy 12 lat. Mieszkaliśmy na Powązkach. Rodzice i siedmioro dzieci. Gdy zaczęła się wojna i spłonął nasz dom, chodziliśmy po jedzenie do gospodarza Neumana na ul. Tatarską. 13 września poszła tam moja siostra Andzia. Była ode mnie o dwa lata starsza. Pojawiły się niemieckie samoloty. Leciały nisko i strzelały. Andzia wyskoczyła z domu Neumana i położyła się pod drzewem. Z karabinu dostała w kręgosłup. Szrapnel trafił ją pod łopatkę. Znalazłam ją w tamtym miejscu następnego dnia. Julien Bryan już tam był.

Jedno z najsłynniejszych zdjęć Bryana: Kazimiera Kostewicz (12 lat) i jej zmarła siostra Anna (14 lat), 13 września 1939, fot. wikimedia (domena publiczna)

Zdjęcie dziewczynki, opublikowane później na czołówkach amerykańskich gazet, obiegło świat i stało się symbolem wojennego dramatu cywilów.

Ale zanim fotografie z oblężonej Warszawy trafiły za Ocean, o niemieckim okrucieństwie Bryan alarmował za pośrednictwem Polskiego Radia. Już 10 września w eter popłynęła jego odezwa, wystosowana do prezydenta USA Franklina D. Roosevelta i całego amerykańskiego narodu: – „Mówię z oblężonego miasta Warszawy. (…) Nikt z nas tu zgromadzonych nie potrafi zrozumieć tego niepohamowanego mordowania ludności cywilnej Polski. Wytłumaczenie może być tylko jedno. Jest to oczywiście obliczone na zupełne załamanie ducha walki Polaków. A co jest najbardziej zaskakujące — agresorowi się to nie udało. Ani żołnierze polscy, ani ludność cywilna, mężczyźni i kobiety za linią frontu, nie poddają się. (…) Ja mogę i muszę mówić w imieniu Polaków, aby przekazać wszystkim ludziom w Ameryce, w tym Panu, Panie Prezydencie Roosevelt, i Panu, Panie Sekretarzu Stanu Hall, to, co się dzieje z 35 milionami niewinnych ludzi w Polsce. Ameryka musi zacząć działać! Musi zażądać zaprzestania tego najpotworniejszego w czasach współczesnych mordowania ludzi!”.

Apel Bryana wstrząsnął Amerykanami. 21 września, wraz z grupą obcokrajowców, korespondent wyjechał z płonącej Warszawy, ale po przybyciu do USA nie zaprzestał opowiadać światu o tym, czego osobiście doświadczył. Wywiózł ze sobą dowody niemieckich zbrodni – zdjęcia oraz materiał filmowy. Jeszcze jesienią 1939 roku jego fotografie ukazały się w najpoczytniejszych gazetach, nie tylko w USA, ale i Europie Zachodniej. Opublikowano je m.in na łamach: „Time”, „Life”, „Look”, „L’Illustration” czy „The War Illustrated”.

W 1940 r. głośne zdjęcia Bryana zamieszczono też w albumie „Oblężenie” („Siege”). „Fotografie Juliena Bryana nie tylko należy oglądać i podziwiać, ale nieustannie studiować. W piękny wzruszający sposób odtwarzają one niezwykle ważny rozdział historii i dramat naszych czasów” – pisał w przedmowie do publikacji pisarz i dziennikarz Maurice Hindus.

Także w 1940 r. na ekrany kin wszedł film o tym samym tytule („Siege”), który zyskał wielomilionową widownię. Za pomocą wymownych obrazów Bryan uświadamiał swych rodaków (i nie tylko) o dramacie Polski i jej obywateli. – Właśnie wróciłem z Warszawy. Przez dwa tygodnie, w tym oblężonym mieście, fotografowałem walkę i agonię ludzi, których dotknął obłęd wojenny –  tłumaczył. W 1941 r. dokument Bryana został nawet nominowany do Oscara w kategorii „film krótkometrażowy na jednej rolce”, ale reżyser ostatecznie statuetki nie otrzymał.

***

Po wojnie Bryan odwiedził Polskę czterokrotnie. Udało mu się odszukać m.in. Kazimierę Mikę (nazwisko po mężu), uwiecznioną na najsłynniejszej fotografii z września 1939 r. Zmarł w 1974 r. w Nowym Jorku. Do końca życia pozostał życzliwy Polakom, których tragedię zobaczył na własne oczy, i o których kiedyś powiedział: – „Gdyby Spartanie odżyli, to przed wami, Polacy, pochyliliby czoła”.

 

czytaj też:

Obrona Grodna – trzy dni heroicznej walki o polskość >>>

„Dziękujemy Wam, Polacy!”, czyli jak żołnierze gen. Maczka wyzwalali Europę >>>

Sowiecka zbrodnia na gen. Józefie Olszynie-Wilczyńskim; dramatyczna relacja żony >>>

Wojenne wspomnienia Edwarda Papalskiego z północnej Francji >>>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-11-18 00:15:13