Rektor PMK we Francji na Wielkanoc: epidemia skłania do pytania, na czym zbudowana jest moja wiara
Wigilia Paschlana 2019 r., parafia WNMP "Concorde" w Paryżu
“A może ten wirus został nam dany również po to, byśmy mogli przejść od wiary opartej na religijności do wiary zbudowanej na osobistej relacji z Bogiem? Może dla nas wierzących ta epidemia jest czasem błogosławionym, kiedy nagle pozbawieni wszystkich liturgicznych i parafialnych „podpórek” musimy sobie odpowiedzieć na trudne pytanie: co mnie z Nim naprawdę łączy? Na czym zbudowana jest moja wiara? Czy ja rzeczywiście mam Mu coś do powiedzenia tak od siebie, od środka, a nie chórem z innymi na niedzielnej Mszy św. w naszym parafialnym kościele?” – pisze rektor Polskiej Misji Katolickiej we Francji ks. Bogusław Brzyś w przesłaniu na Wielkanoc.
Zamiast życzeń wielkanocnych
„Weselcie się z tymi, którzy się weselą. Płaczcie z tymi, którzy płaczą” (Rz 12, 15).
-
- Może jednak na samym początku epidemii za bardzo płakaliśmy nad sobą? Może niepotrzebnie aż tyle rozwodziliśmy się nad tym, że nie mamy ani Mszy świętej, ani Komunii, że przed telewizorem to nie to samo, że nie możemy iść do spowiedzi i nawet nie ma wody święconej w kropielnicy?
- A może w tym czasie za mało płakaliśmy z tymi, którzy wtedy płakali, bo nagle pojawiły się duszności i nie wiadomo dlaczego ta gorączka nie spada? Odizolowani na oddziałach intensywnej terapii, próbowali wyczytać z zasłoniętych maskami twarzy personelu medycznego choćby strzęp odpowiedzi na to jedno, najważniejsze pytanie, którego nie mogli już zadać. Odchodzili na zawsze w przerażającej samotności, a ich bliscy płakali w poczuciu bezradności, pozbawieni nie tylko jakiejkolwiek możliwości pożegnania się z nimi, ale nawet udziału w modlitwach pogrzebowych.
- Na tysiącach innych, zmęczonych przedłużającą się izolacją twarzach, nawet jeśli nie można było dostrzec choćby jednej łzy, to jednak lęk, straszliwy lęk o pracę, o utrzymanie rodziny, o przyszłość był ten sam i tak samo trudny do zniesienia.
- Może ten wirus został nam dany po to, byśmy się nauczyli płakać najpierw z tymi, którzy płaczą, a dopiero potem, jeśli nam zostanie jeszcze jakaś łza, nad sobą…?
„Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec” (J 4, 23).
-
- A może ten wirus został nam dany również po to, byśmy mogli przejść od wiary opartej na religijności do wiary zbudowanej na osobistej relacji z Bogiem? Może dla nas wierzących ta epidemia jest czasem błogosławionym, kiedy nagle pozbawieni wszystkich liturgicznych i parafialnych „podpórek” musimy sobie odpowiedzieć na trudne pytanie: co mnie z Nim naprawdę łączy? Na czym zbudowana jest moja wiara? Czy ja rzeczywiście mam Mu coś do powiedzenia tak od siebie, od środka, a nie chórem z innymi na niedzielnej Mszy św. w naszym parafialnym kościele?
- Tradycyjna pobożność i wszystkie nasze praktyki religijne same w sobie nie są złe, ale gdy zabraknie osobistej relacji z Nim „w Duchu i prawdzie”, to właśnie one, jak gruba skorupa czy jakaś nieprzepuszczalna skamielina, sprawią, że nie dotknie nas łaska, że wszystko, co mogło nas uzdrowić i dać życie, spłynie i nie wyda owocu nawrócenia w naszym życiu.
- To jest czas radykalnego oczyszczenia „do kości” naszej wiary z osadu, który nie przepuszcza łaski. Zamknęliśmy Boga w pobudowanych dla Niego świątyniach. Teraz, gdy nie możemy tam pójść, ten sam Bóg mówi: „Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6, 6). Dziś każdy dom, każde mieszkanie jest, jak w czasach pierwszych chrześcijan, prawdziwym kościołem, miejscem spotkania z Tym, który widzi w ukryciu.
- Jednak kościół „rodzinny” to za mało. Chrześcijaństwo nie jest religią rodzinną, ale wspólnotową. Potrzeba jeszcze otwarcia na innych. Jest to możliwe nawet w czasie izolacji, kiedy to za pomocą nowoczesnych technologii i komunikatorów możemy tworzyć małe wirtualne wspólnoty: „Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20).
„Nic bowiem nie przynieśliśmy na ten świat; nic też nie możemy z niego wynieść.
Mając natomiast żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni!” (1 Tm 6, 7-8).
-
- Czas epidemii pokazał, jak niewiele trzeba, by ta łupinka, jaką jest barka naszego życia, przewróciła się do góry dnem. Ogarnął nas strach i niepewność jutra. Zmagamy się z naszym lękiem o przyszłość, o pracę, o pieniądze na utrzymanie rodziny.
- Równocześnie zaczynamy sobie zadawać pytania o to, czy nie przyszedł czas na mały remanent w naszym życiu? Bo może się nam to życie trochę zagraciło?! I nie chodzi tu od razu o rzeczy, które posiadamy, ale właśnie o to, czego nie mamy, a wydaje się nam, że musimy to mieć, aby osiągnąć szczęście. Może teraz wreszcie zobaczymy, że te wszystkie tanie podróby recepty na szczęście nie są nam do niczego potrzebne.
- Może to właśnie dziś – w czasie zarazy – trzeba wzmocnić swój system odpornościowy i wytworzyć specjalne „przeciwciała”, tak byśmy jutro – kiedy wirus się skończy – byli bardziej odporni na chorobę bezsensownego gromadzenia czy pożądania rzeczy zbędnych, niepotrzebnych lub niekoniecznych? „Nic bowiem nie przynieśliśmy na ten świat; nic też nie możemy z niego wynieść. Mając natomiast żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni!” (1 Tm 6, 7-8).
„Cóż mamy czynić, bracia? – zapytali Piotra i pozostałych Apostołów. Nawróćcie się (tzn. zmieńcie myślenie) – powiedział do nich Piotr” (Dz 2, 37-38).
-
- Kiedyś skończy pandemia, izolacja i wrócimy do tzw. normalnego życia. Znów będziemy mieli dostęp do tego wszystkiego, czego dziś tak bardzo nam brakuje.
- Obyśmy tylko nie odetchnęli z ulgą, że nareszcie wszystko będzie jak przedtem: praca, biura, sklepy, szkoły, komunikacja, Msze, spowiedzi, nabożeństwa i woda święcona w kropielnicy. Nie dziękujmy wtedy Panu Bogu za to, że nam to wszystko przywrócił i możemy znowu żyć jak dawniej. Pan Bóg takiej modlitwy dziękczynnej nie przyjmie i nie wysłucha. Poprośmy raczej o to, byśmy po tym wszystkim choć trochę zmienili nasze myślenie, byśmy nie wrócili do tego naszego starego życia. Nie pytajmy, jak słuchacze św. Piotra w dniu Pięćdziesiątnicy, co mamy robić. Nie musimy robić nic specjalnego, wystarczy, że choć trochę zmienimy nasze myślenie…
Z serdecznym pozdrowieniem, modlitwą oraz nadzieją na bliskie spotkanie
Ks. Bogusław Brzyś, rektor PMK we Francji
Dziękuję za piękne życzenia “zamiast życzeń”. Zdrowych i Radosnych Świąt Wielkanocnych dla Księdza Rektora, wszystkich Duchownych i szanownej Redakcji 🌷🌷🌷