Prof. Gajewski: „Twoje dziecko musi wiedzieć, że ma w tobie oparcie”
fot. ks. Tomasz Sokół / polskifr.fr
Mamo, tato, czy znasz imiona przyjaciół swego dziecka? Znasz rówieśników? Jakie wydarzenia dramatyczne miały ostatnio miejsce w życiu towarzyskim dziecka? Jeśli tego nie wiesz – twoja więź z młodym człowiekiem jest taka sobie. Nie mówię, że dziecko ma wszystko ci mówić (…), ale jest ten macierzyński czy ojcowski spryt, który pomaga ci mieć więź realną ze swoim dzieckiem – powiedział portalowi polskifr.fr prof. Wiesław Gajewski, pedagog seksualności. 14 października przypada Dzień Nauczyciela, kiedy warto pamiętać z wdzięcznością również o rodzicach – pierwszych nauczycielach.
Prof. Wiesław Gajewski we wrześniu br. gościł w parafii św. Genowefy w Paryżu XVI na Exelmans.
*
Ks. Tomasz Sokół: Jak obecnie postrzegana jest młodzież?
Prof. Wiesław Gajewski: Są potrzeby naturalne, które się nie zmieniły. Dzisiaj ludzie chcą żenić się i za mąż wychodzić podobnie jak zawsze. Podam przykład z testowania na spotkaniach z młodzieżą tego, co to jest miłość. Pytam się ich wtedy: Kto z was chciałby usłyszeć od swojego chłopaka lub dziewczyny: kocham cię ty moja… czwarta z kolei na następne pół roku? Nikt tego nie chce! Potrzeba miłości jedynej i na zawsze, jest ona więc trwałym elementem życia ponad pokoleniami. I dzisiaj, kiedy chcemy się do tej młodzieży dostać, przebić przez ścianę medialną, przez ową powłokę stereotypów, to znajdujemy tam takie same młode serca jak w pokoleniach wcześniejszych.
Często mówi się, że współczesna młodzież, jeśli chodzi o ich świat wartości, jest w kryzysie? Czy to prawda?
Kryzys jest faktem, ale jego źródła są raczej zewnętrzne, on zostaje wygenerowany i przychodzi do młodego człowieka z zewnątrz. Moim zdaniem w efekcie chłopcy i dziewczęta, którzy chcą kochać i być kochani, stanowią dzisiaj milczącą większość.
Czy spotkania z młodzieżą dorastającą, jakie p. Profesor prowadzi, mogą wpłynąć na ich świat wartości?
Jest to wspieranie ich; jestem tu w roli człowieka wspierającego. Tego co w nich jest wewnątrz, nie jestem w stanie wytworzyć, np. potrzeb fizjologicznych lub moralnych. Oczywiście zakładam, że oni je mają, a moja rola to: pozwalać im to ponazywać i dać im do ręki aparat pojęciowy. W konsekwencji oni poznają swoje stany wewnętrzne. Taka jest właśnie moja rola z tego punktu widzenia – czuję się pedagogiem. Przynoszę im zestaw pojęć, które im zostawiam z nadzieją, że wykorzystają to na własny użytek.
Relacje młodzież-rodzice – plusy i minusy?
Plusem jest to, niezależnie od pokoleń, że rodzice są dla dzieci autorytetem, chociaż w kwestii nazewnictwa trudno to uchwycić. Mamy taką manierę, że zwracamy się do siebie „na ty”, z czego by wynikało, że jesteśmy sobie równi, ale jest to tylko pozór, bo tak naprawdę w tych relacjach dzieci-rodzice, to rodzice są postawieni wyżej. Jeśli oni tam są – to stoją na właściwym miejscu i dzieci czują się wówczas bezpieczne, bo rodzice są ich autorytetem, cokolwiek by to znaczyło, bo autorytety się zmieniają, ale tenże autorytet rodzica w tym przypadku to jest tzw. „stała baza emocjonalna”.
Może chodzi nie tyle o dawanie przykładu swojego życia, to oczywiście też, ale chodzi głównie o przykład życia, który jest skuteczny, o ile rodzic będąc przykładem jest dostępny, z którym można wejść w dialog, kontakt, można się z nim pokłócić albo nawet go odstawić na dalszy plan, a potem do niego wrócić.
Mamy takie dwa czynniki: jeden czynnik statyczny – ten świat wartości reprezentowany przez autorytet. Drugi czynnik identyfikacyjny – te wartości, które dla tego, kto je nosi, są ważne. Może być to osoba nosząca te wartości, ale w owe wartości nie wierzy. Świadectwo rodziców nie jest podobnie przyjmowane przez młodego człowieka jak kiedyś w dzieciństwie, bo wtedy słowa rodziców stanowiły pewną wyrocznię. Wtedy były to relacje posłuszeństwa, które przeradzają się w partnerstwo. Osoba ta jest wtedy w dialogu, już nie wydaje poleceń, nie prawi kazań, ale nawiązuje się z młodym człowiekiem nowe relacje partnerskie.
Ciekawym elementem wychowania nastolatka jest podpisywanie tzw. umów, podpisywanie kontraktów w różnych sprawach, żeby dziecku dać poczucie, że ty jesteś podmiotem naszych relacji, nierównym nam, ale jednak ważnym, z którym można się na coś umówić.
Teoria buntu i wzajemnego mocowania – co to takiego?
Z punktu widzenia rodziców jest to rzecz przerażająca, która przychodzi niemal jak śmierć i stanowi jakoby koniec świata. Bunt i mocowanie się z nastolatkiem – nie mogą się z tym pogodzić, że ich nastolatek nagle zaczyna się im buntować. Tak odczytają niekiedy tę sytuację, jakoby tenże nastolatek wystąpił z nimi – ni z gruszki, ni z pietruszki – do walnej rozprawy, jako z autorytetem i chce ich usunąć z tego świata… i wszystkie ich wartości, które oni mu od początku wpajali. To jest największy strach rodziców, który identyfikuje się w rodzinach, gdzie istnieje trudna sytuacja dojrzewającego nastolatka.
Na paryskich spotkaniach padło sformułowanie „nowe narodzenie”. Proszę nam to objaśnić?
Wyjść naprzeciw i rzucić rodzicom pomocną dłoń. Może mówię z przesadą, ale wiele naszych rodzin przeżywa koniec świata rodzinnego – to chciałbym wam powiedzieć: wróćcie do źródeł, jak wasze dzieci się rodziły, jak bardzo na nie czekaliście… na ich narodziny. To są właśnie „drugie narodziny” waszych dzieci. Tamte były dla was, a teraz te dzieci rodzą się dla świata, ale rodzą się ciągle z was, ciągle czerpiąc soki żywotne od was i nie jest to mleko w sensie matczynego pokarmu, ale jest to wasz miód, w sensie życia rodzinnego. Czyli – rodzice przez te lata robili wszystko, nie tylko w sensie materialnym, ale także w sensie budowania wzajemnych więzi, dbali o swoją rodzinę w sensie moralnym, duchowym, a dzisiaj młodzi mają z czego czerpać i rodzice powinni przestać się bać, bo właśnie wy młodzi macie z czego czerpać, macie bazę rodzinnych wartości.
Inny przykład z fotografii: na starych fotografiach z kliszami mieliśmy najpierw negatyw, a potem wywoływało się w ciemnicy zdjęcie. Otóż, aby porównać okresy życia od urodzenia do dorastania, robiliście zdjęcia i one są w tym negatywie. Teraz wyjmujecie z aparatu, wywołujecie i okazuje się… jaką jesteście rodziną. Krótko mówiąc, jeżeli dziecko nie umie się wypowiedzieć, bo ma mały zasób słownictwa albo w rodzinie przez te całe lata konflikty były załatwiane przy pomocy mocnych sprzeczek czy kłótni – to dzisiaj się nie dziwcie, iż wasze dziecko tak komunikuje swoją postawę, bo ono uczyło się tego od was. Trudno, tak się stało, a dziś nie jest ważne, że dziecko ci pyskuje, dziś ważne jest, iż to dziecko ma swoje nowe powody: ono nie chce się z tobą mocować czy buntować, dziecka nie obchodzi, jak ty to postrzegasz, ono ma do zrealizowania własną potrzebę rozwojową, polegającą na tym, że chce przy tobie – mamo i tato – wzrastać i usamodzielniać się. Ono nie chce się sprzeczać i komukolwiek komunikować swojej postawy, ono chce wejść w tzw. „spór” z mamą i tatą.
Przykład: pewien chłopiec, który usłyszał tę moją „przypowieść” o tymże mocowaniu się, podał własny przykład i mówił: u mnie w domu jest tak – co bym nie zrobił, moja mama będzie zawsze niezadowolona. Posprzątam – to ona zawsze znajdzie coś, co nie jest dobrze zrobione, po jej myśli, ale pewnego razu sam z siebie umyłem naszą podłogę, po swojemu i… mama mnie pochwaliła. Pomocował się ze swoim wyobrażeniem, zrobił coś po swojemu, a mama nie wiedziała tego, ale pozwoliła mu tak zrobić. I właśnie ta pochwała, ta wisienka na torcie, jest bardzo ważnym wspólnym elementem. Zamiast się bać nastolatka, który zrobił coś po swojemu, mimo pewnych obaw, to warto pochwalić taki czyn, mimo że jest to często nieporadne, ale ta pochwała tychże pierwszych prób samodzielnego życia jest tu bezcenną.
Wyobraź sobie: twój syn wybiera sobie własną drogę życiową – studia, zawód, szkołę, a ty tego nie chcesz zaakceptować. Wtedy najlepszym sformułowaniem są słowa: synu, córko, nie rozumiem teraz, co ty robisz, ale ja ci ufam, ja w ciebie wierzę. To jest właśnie ten moment przejścia przez tę ciasną bramę buntu i mocowania się, kiedy wydaje się nam, że nasze dzieci chcą cały świat zburzyć. One chcą żyć już po swojemu i cały czas czekają, aby ich rodzice podążali za nimi, nawet za ich błędami, kiedy ta młodzieńcza droga jest ich własną drogą życia.
Na jakie niebezpieczeństwa są narażeni młodzi ludzie?
Jeżeli więź z rodzicami jest żywa, to nie widzę niebezpieczeństw. Niebezpieczeństwa są, ale często zewnętrzne. Dzieci są pełne ideałów, nie mają życiowego doświadczenia, są w stanie uwierzyć w każdą rzecz, jeżeli jest ona pięknie opakowana w uczucia lub pseudoideały i jest to tzw. „niebezpieczeństwo obiektywne”. Dzieci są podatne na manipulacje, ponieważ nie mają w sobie wystarczających kryteriów weryfikacji tychże informacji, które przychodzą do nich z zewnątrz – to jest niebezpieczeństwo. Jeśli na te zewnętrzne niebezpieczeństwa nałożyłaby się zerwana więź z rodzicami, to wówczas staje się to niebezpieczne, a jak ta rodzinna więź jest żywa – ona może mieć oczywiście różne postacie – jest wtenczas duża szansa, że dziecko wcześniej czy później się nam wygada, jeżeli będziemy się interesowali jego codziennym życiem. Mamo, tato, czy znasz imiona przyjaciół swego dziecka? Znasz rówieśników? Jakie wydarzenia dramatyczne miały ostatnio miejsce w życiu towarzyskim dziecka? Jeśli tego nie wiesz – twoja więź z młodym człowiekiem jest taka sobie. Nie mówię, że dziecko ma wszystko ci mówić, przyprowadzać wszystkich kolegów do akceptacji, ale jest ten macierzyński czy ojcowski spryt, który pomaga ci mieć więź realną ze swoim dzieckiem. Jeśli ona istnieje – to dziecko jest bezpieczne, może oczywiście coś się wydarzyć, świat nie jest naszym wielkim przyjacielem bezgranicznym, ale wszystko, co możemy zrobić, to zawsze towarzyszyć dziecku, nie nakazami czy grafikiem lub ilością kieszonkowego, ale tą emocjonalną więzią, która już dziś musi być budowana na niewielkich motywach.
Teraz często trzeba się domyślać, nasłuchiwać, bo dziecko siedzi przy tobie i wciąż milczy… Niestety tak się obecnie porobiło. Lecz od czego to dziecko ma więź z tobą? Ogarnij się, wejdź na poziom własnego sprytu, abyś wiedział o swoim dziecku więcej niż ono chciałoby ci samo powiedzieć. Na tyle trzeba to sprytnie zrobić, aby dziecko nie czuło się inwigilowane (np. poprzez zaglądanie w komórkę, komputer). Błędem ogromnym rodziców jest tu krytykowane – przy własnym dziecku – jego przyjaciół. To tutaj się wiele dzieje. Nawet jeżeli wiesz jakieś rzeczy nieprzyjemne na temat przyjaciół dziecka i przy nim będziesz to krytykować, skutek będzie taki: on ciebie zupełnie wytnie, razem z twoją krytyką. To jest częsty moment zrywania więzi. Trzeba mu pomóc i towarzyszyć, dlatego potrzebna jest tu dyskrecja. Wtedy jest duża szansa na utrzymanie pewnych więzi osobowych, czyli tzw. więzi w stałej gotowości. Twoje dziecko musi wiedzieć, że ma w tobie oparcie. Jest to ogromnie ważna samoocena dziecka. W każdym z tych osobowościowych miejsc rodzic jest niezbędny. Kiedy się temu przyjrzymy, że dziecko dziś jest już samodzielne – to może być to iluzja.
A cywilizacja gender?
Jest to imitacja rzeczywistości promowana na ogromną skalę, np. medialną, ale nie tylko. Tymczasem bez trudu można odróżnić dwa rodzaje par – dymorficzne (kobieta i mężczyzna) i niedymorficzne (wszystkie pozostałe). Założenie, jakoby życie w parach niedymorficznych było równoważne z życiem w parach dymorficznych jest jedną z największych iluzji naszych czasów. Tu krótkie porównanie: tylko woda słodka ugasi nasze pragnienie, nie woda słona.
A obrona życia czy Kongres Rodzin Polonijnych – Czy uważa p. Profesor, że te środowiska będą miały wpływ na postawy ludzi młodych, którzy są obecnie nasiąknięci rożnymi medialnymi nieprawidłowościami?
Jestem niepoprawnym optymistą pedagogicznym i powiem tak: te problemowe sprawy, promowanie wartości, one się przyjmą albo też nie w kontekście potrzeb poszczególnych rodzin. To znaczy: jaka będzie percepcja tychże wielkich haseł. Zależy tu jakie ludzie będą mieć zapotrzebowanie na te wielkie wartości. A nie ma takiej rodziny na świecie, która by nie chciała żyć w dobrostanie miłości, szczęścia i zdrowia. Od wszystkiego, co się wokół nas dzieje, będzie zależał dalszy kierunek przemiany. Zapotrzebowanie na miłość, zapotrzebowanie, aby mieć mamę i tatę, jest trwałym elementem natury życia społecznego.
*
Wiesław Gajewski jest pedagogiem seksualności. Od kilkunastu lat pracuje z młodzieżą, małżeństwami i nauczycielami. Jest autorem programów edukacyjno-profilaktycznych oraz poradników. Prowadzi Fundację Czyste Serca. Jest też członkiem Polonijnej Rady Rodziny, a także wykładowcą Europejskiej Szkoły Liderów Polonijnych.
czytaj też:
Pedagog seksualności: Chcesz dobrze wychować dzieci? Kochaj małżonka >>>
Dodaj komentarz