Nauczycielka języka polskiego w Pas-de-Calais: uczę dzieci, które z Polską już nic wspólnego nie mają

Uczę dzieci, które z Polską już nic wspólnego nie mają – powiedziała PAP Maryla Ścieszyk, która jest jedną z trzech nauczycielek jęz. polskiego w departamencie Pas-de-Calais, na północy Francji. Niemniej według różnych szacunków co ósma osoba w tym regionie ma polskie pochodzenie.
– Wraz z dwiema innymi nauczycielkami jesteśmy jedynymi w departamencie, mającymi kontrakt z resortem edukacji i na początku każdego roku szkolnego chodzimy do szkół reklamować zajęcia z polskiego – powiedziała z uśmiechem Ścieszyk.
Zwróciła uwagę, że dzieci wybierają zajęcia z polskiego w szkole na tych samych zasadach, co np. hiszpańskiego. Ścieszyk ma około 120 uczniów rocznie.
Ścieszyk urodziła się we Francji, ale jej mama – Polka – miała na tyle dominującą pozycję w domu, że ojciec – Francuz – musiał uznać wyższość polskiej tradycji. – Moi pradziadkowie przyjechali z Polski, ale zanim dotarli do Francji, mieszkali i pracowali w Westfalii, gdzie byli górnikami – opowiadała. Rodzina Ścieszyk tak, jak i setki tysięcy innych, wyemigrowała z Polski w ubiegłym wieku, kierując się do zagłębi górniczych w obecnych Niemczech i Francji.
– Zawsze obchodziliśmy zgodnie z polską tradycją wszystkie święta, a ja co środę chodziłam do szkółki językowej – zauważyła Ścieszyk. Niemniej jej związki z Polską nie wykraczały poza domowe zacisze; jak sama podkreśliła, była to relacja „intymna i prywatna”. Ścieszyk wyznała, że nic nie wskazywało na to, aby swoją przyszłość związała z nauczaniem polskiego.
– Zrobiłam studium analizy biologicznej, ale wtedy nie mogłam kontynuować nauki na uniwersytecie w tej dziedzinie i szukałam jakiegokolwiek kierunku, aby nadal mieć status studentki; padło na studia języka polskiego – wytłumaczyła i dodała, że początki były trudne, „musiałam nauczyć się od podstaw gramatyki i czytać po polsku”.
– Byłam jedyną Francuzką, poza mną były same Polki, które przyjechały studiować we Francji – dodała. Z czasem Ścieszyk zaczęło iść coraz lepiej i uznała, że skończy studia.
Ścieszyk stara się pielęgnować tradycję i przekazać ją swoim synom. – Dla mnie to jest jedyny sposób na zachowanie połączenia z moimi korzeniami, bo nie mam już nikogo. Mam dwójkę synów, którzy nie mówią po polsku, ale są dosyć ciekawi tej kultury, więc może uda im się ją przekazać – powiedziała.
– Odkąd byłam mała, mama mi opowiadała o chórze folklorystycznym „Kalina culture et tradition”, który działał w regionie. Zawsze bardzo chciała, abym do niego dołączyła – opowiadała.
– Dwa miesiące zanim zmarła, udało mi się dołączyć do tego chóru – powiedziała z uśmiechem. Zespół składający się z ok. 60 osób, do którego należy, śpiewa pieśni tradycyjne i tańczy. – Większość z nas ma polskie pochodzenie, ale nie wszyscy mówią po polsku, dlatego śpiewamy ze słuchu – wyjaśniła. Dodała, że chór przygotowuje się do Światowego Festiwalu Polonijnych Zespołów Folklorystycznych w Rzeszowie.
W dwudziestoleciu międzywojennym do Francji przyjechało między 500 tys. a 1 mln Polaków, w tym 200 tys. do najbardziej wysuniętego na północ regionu Francji – Hauts-de-France. Polacy stanowili jedną trzecią wszystkich górników zagłębia górniczego Pas-de-Calais. Ponadto byli zdecydowaną większością spośród pracowników kopalni zjeżdżających pod ziemię.
Podsumowując rozmowę z PAP, Maryla Ścieszyk zaznaczyła, że mimo upływu czasu Polonia we Francji nadal żyje i jest aktywna. – Wraz z innymi żartujemy, że mamy tutaj swoją Little Polska (Mała Polska) – zakończyła.
źródło: PAP
czytaj też: >>> Sorques / Montigny-sur-Loing: upamiętniono gen. Kościuszkę <<<
Dodaj komentarz