Kwiatkowski: bycie Polakiem pomogło mi w karierze

fot. pixabay.com
Bycie Polakiem pomogło mi w karierze, zawsze mnie wyróżniało. Budziło we Francji zaciekawienie, dawało jakąś taką nutę oryginalności, może nawet egzotyki – mówi portalowi Polskifr.fr Michał Kwiatkowski, laureat nagrody Wybitny Polak 2024, piosenkarz, producent muzyczny, osobowość telewizyjna. Termin nadsyłania zgłoszeń w obecnej edycji upływa 31 marca 2025 r.
Polskifr.fr: Otrzymał Pan nagrodę Wybitny Polak we Francji 2024 w kategorii „Osobowość”. Ucieszyło Pana to wyróżnienie?
Michał Kwiatkowski: Tak, niesamowicie. Nawet się nie spodziewałem, że poczuję się tak dumny, wyróżniony i doceniony przez Polaków we Francji. Dziękuję jeszcze raz wszystkim z Kapituły konkursu, którzy zagłosowali na mnie i docenili to, co tu robię, i co osiągnąłem we Francji.

Michał Kwiatkowski, fot. John Chevalier
Na gali rozdania nagród wystąpił Pan z koncertem z drugą laureatką, Natalią Pujszo, aktorką nagrodzoną w kategorii „Młody Polak”.
Zgodziłem się natychmiast, jak dostałem tę propozycję, mimo, że wcześniej nie znałem Natalii. Nasz wspólny występ był udany, podobał się publiczności, a Natalia okazała się świetną kobietą. Jest bardzo utalentowana. Zaprzyjaźniliśmy się, niedawno byłem na jej urodzinach.
Gdzie można teraz Pana zobaczyć, dużo Pan koncertuje?
Wystąpiłem podczas koncertu WOŚP w Paryżu. Teraz jednak mniej koncertuję, ponieważ pracuję nad swoją nową płytą. Właściwie zacząłem nagrania, mam dopiero pierwszy utwór. Nie wiem, kiedy skończę, ponieważ praca może trwać rok, 3 lata, a może 5. Może skończę do 50-tki….
Chyba nie będziemy musieli aż tak długo czekać? Która to już Pana płyta?
To będzie już siódma płyta. Pewnie nie do 50-tki, minąłem dopiero 40-tkę… (śmiech). Przy pracy nad płytami ja tak naprawdę zajmuję się wszystkim, nagrywam, komponuje, robię aranżacje, piszę teksty. To zajmuje bardzo dużo czasu. Wpadam trochę w taki trans twórczy. Wszystko chcę zrobić dobrze, a to zajmuje czas. Pracuję w swoim studiu w Montreuil pod Paryżem, które założyłem podczas pandemii. Wtedy zdecydowałem się sprzedać mieszkanie w centrum Paryża i przenieść tam, gdzie mam więcej przestrzeni. Również dla moich uczniów.
Wciąż porusza się Pan w obrębie muzyki pop?
Czerpię inspirację z wielu gatunków, ale tak, to, co robię, śpiewam to jest dream pop. Jest to bardzo nastrojowy i przestrzenny pop. Pionierami tego gatunku był zespół Cocteau Twins, którego jestem ogromnym fanem.
Wydał Pan również płytę „Chopin Etc.”.
Tak, Chopin jest dla mnie niezwykle ważny. Gram na fortepianie i muzyka Chopina to jest jakby całe odrębne życie, odrębny świat. Lubię się w ten świat zagłębiać.
Kiedy spotyka Pan artystów we Francji, występuje Pan, przyznaje się Pan do bycia Polakiem?
O tak. Niemal od razu. Oczywiście bycie Polakiem to nie jest pierwsza cecha, która mnie definiuje, ale z pewnością jest to dla mnie ważne. Zresztą, wszyscy wiedzą, że jestem Polakiem, zwłaszcza ci starsi, którzy pamiętają mnie z programu Star Academy 3, gdzie w finale zaśpiewałem, a organizatorzy zaprosili moją babcię z Gorzowa, gdzie wszyscy się popłakaliśmy ze wzruszenia. To był niezwykły moment. Francuzi pytali mnie wówczas, dziwili się. Jak to? Polak we francuskim programie? Jak to się stało, skąd ta jego pasja do Francji i do francuskiej muzyki…? To był niezwykły moment w moim życiu, od którego moja kariera nabrała tempa.
Polskość nie przeszkodziła Panu w karierze? Jako obcokrajowiec musiał się Pan przebijać w tak wymagającym mieście, jak Paryż.
Ależ skąd. Myślę, że bycie Polakiem mi pomogło w karierze. Jakoś mnie to zawsze wyróżniało. Budziło zaciekawienie, dawało jakąś taką nutę oryginalności może nawet egzotyki.
Skąd pomysł, żeby wyjechać do Francji, a nie do USA czy Wielkiej Brytanii, aby rozwijać się muzycznie?
Wyjechałem z Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie się urodziłem, 22 lata temu. Tak naprawdę to ja od zawsze marzyłem o Paryżu, o Francji. Skończyłem liceum z językiem francuskim, wcześniej mój tata mnie zaraził miłością do muzyki francuskiej, przynosząc do domu płytę francuskiej artystki Mylène Farmer. Zakochałem się w jej głosie, słowach, których na początku nie rozumiałem, bo nie uczyłem się wcześniej francuskiego. Tata potem przyznał, że nie znał wcześniej jej muzyki, ale spodobała mu się na okładce jako kobieta. Farmer urodziła się w Kanadzie, ale mieszka w Paryżu. Sprzedała chyba ze 30 mln płyt.
Zawsze wiedziałem, że chcę wyjechać do Francji. Niestety, kiedy powiedziałem o tym babci, która już nie żyje niestety, ona z żalem zauważyła, że nas nie stać, że bardzo chciałaby mi pomóc, ale po prostu nie mamy pieniędzy na moje studia w Paryżu. Ja powiedziałem wtedy, że nie oczekuję pomocy, że sobie poradzę i że tak wyjadę. Tak się stało. Bardzo liczyłem, że po zdaniu matury wyjadę i już. Zresztą, już wtedy występowałem, w dzień matury brałem udział w finale „Szansy na sukces”, którą wcześniej wygrałem piosenką „Jestem macho” Krzysztofa Kasy Kasowskiego.
W wyjeździe do Francji bardzo pomogła mi nauczycielka języka francuskiego w IV liceum w Gorzowie, która pomogła mi dostać się na studia na Sorbonę i zdobyć środki. Wcześniej myślałem o studiach na Wydziale Romanistyki w Poznaniu. Ona doradziła mi jednak, że w Paryżu bardziej się rozwinę. Udało mi się zdać egzaminy na Sorbonie i wyjechałem. Zacząłem studia.
Było Panu trudno się utrzymać w takim drogim mieście, jak Paryż?
Nie było aż tak trudno. Kiedy się jest młodym, wydaje się, że wszystko jest możliwe, że można łatwo wyjechać z kraju, szybko dostać pracę i zacząć spełniać marzenia. W moim przypadku tak się rzeczywiście stało. Babcia nie mogła uwierzyć, że ja byłem szczęśliwy w Paryżu. Ciągle pytała, czy nie jestem sam, czy mam pracę i czy jest mi dobrze. A ja to wszystko miałem, po pewnym czasie mogłem kupić moje pierwsze mieszkanie w Paryżu. Byłem szczęśliwy i nadal jestem. To jest moje miejsce na ziemi i robię to, co kocham. Tu wziąłem ślub z moim partnerem, rozwiodłem się jakiś czas temu. Tu zacząłem karierę i takie prawdziwe samodzielne życie.
Jest Pan artystą, piosenkarzem, producentem, ale też osobowością telewizyjną. Występował Pan w wielu programach telewizyjnych, m.in. „Taniec z gwiazdami”. Jest Pan jednak bardziej częścią show-businessu francuskiego niż polskiego?
Ja w ogóle nie czuję, że należę do show-businessu. Owszem, występuję i tworzę głównie we Francji, ale nie jestem częścią show-businessu. Owszem, czasem do niego wchodzę, kiedy tego potrzebuję. Wykorzystujemy się nawzajem – ja i show-business. Tak to już jest. Ale nie jestem i nie chcę być częścią tego świata 24h na dobę. Ta pozycja jest bardzo komfortowa. W Polsce sytuacja jest jeszcze inna. Jestem tam bardziej znany jako „Polak, który robi karierę we Francji”, z wystąpień telewizyjnych, z mojego zaangażowania w walce z homofobią lub ze względu na piękną karierę mojego brata Dawida. I bardzo mi to odpowiada, odczuwam mniej presji.
Wraca Pan do Polski czasami?
Tak, chociaż nie tak często. Zrobiliśmy trasę koncertową w Polsce z Dawidem, który jest moim młodszym bratem i osiągnął w Polsce wielki sukces najpierw jako idol nastolatek, a teraz już dorosły twórca i artysta, juror w programach muzycznych. Czasami dzielimy scenę razem albo gram moje solowe koncerty. Ale moje miejsce to Paryż, Montreuil, Francja, choć jestem Polakiem. Zresztą, dopiero po 22 latach zacząłem starać się o paszport francuski, dopiero teraz poczułem, że jest mi to potrzebne. Gdybym był jednak obywatelem kraju, w którym nie można mieć podwójnego obywatelstwa, nie starałbym się o ten paszport.
Jest Pan blisko związany z bratem Dawidem Kwiatkowskim?
To jest dla mnie najważniejsza osoba. Wspieramy się zawsze. Jesteśmy blisko. Niedawno on zaczął swoją przygodę z fortepianem, ja mu bardzo kibicuję i trochę mu w tym pomagam na odległość.
Wróćmy do pandemii, to był trudny czas dla Pana, dla wielu artystów.
Niezwykle trudny. Wtedy tak naprawdę zacząłem się zastanawiać nad swoją przyszłością, z czego będę żył, jeśli pandemia się nie skończy, nie będzie koncertów, eventów. Zdecydowałem się udzielać lekcji śpiewu dla dzieciaków i aktorów, którzy nie czują się komfortowo na scenie, kiedy mają zaśpiewać jakąś piosenkę. Początkowo przyjmowałem swoich uczniów w swoim mieszkaniu, ale nie czułem się z tym komfortowo. Stąd pomysł na studio w Montrueil, które uwielbiam. Świetne się tam czuję i mam studio nagrań i przestrzeń dla moich uczniów.
Lubi Pan uczyć?
Uwielbiam. Czuję się zaszczycony, że mogę wprowadzić dzieciaki w świat muzyki. Pokazuję 6-latkowi pierwszą nutkę DO i wiem, że być może to jest moment, w którym zmieni się jego życie, coś zacznie się nowego, jakaś muzyczna podróż. Uczę też dorosłych, którzy marzyli o muzyce, ale nie mieli wcześniej możliwości albo czasu, albo środków, bo byli zajęci zarabianiem pieniędzy na przykład. Oczywiście z dzieciakami jest tak, że to najpierw rodzice je prowadzą, mają pewne wyobrażenia. Czasem po kilku lekcjach dochodzimy wspólnie do wniosku, że to nie jest dla nich. Ale uczenie i praca z tymi wszystkimi ludźmi to jest super wyzwanie i zaszczyt dla mnie.
Dziękuję za rozmowę.
czytaj też: >>> Artysta Wojciech Siudmak – wybitny Polak we Francji <<<
Dodaj komentarz