Katastrofa sterowca R-101, czyli mniej znana tragedia na północy Francji
Sterowiec R-101 przymocowany do masztu w Cardington (po lewej) i jako wrak (po prawej), fot. wikimedia (domena publiczna, no restrictions)
O Titanicu słyszeli wszyscy. Katastrofa sterowca Hindenburg również odbiła się szerokim echem. W XXI w. w naszej pamięci szczególnie zapisała się oczywiście katastrofa smoleńska. Natomiast o tym, co przydarzyło się brytyjskiemu sterowcowi R-101, mówi i pisze się chyba zdecydowanie rzadziej. Wielka tragedia rozegrała się na początku października 1930 r. w północnej Francji. Niedawno przeżywaliśmy 89 rocznicę tego wydarzenia.
Można powiedzieć, że sterowiec to następca balonu. O ile prowadzenie balonów nie było zbyt łatwym i komfortowym zadaniem, o tyle sterowce w pewnym sensie podobne do nich, ale posiadające własny napęd, znacznie usprawniały podróżowanie w przestworzach. Dzięki nim można było w stosunkowo łatwy sposób zmienić kierunek oraz wysokość lotu.
Od Giffarda do R-101
Początków sterowców należy szukać w połowie XIX w. we Francji, a za ich twórcę uznaje się Henriego Julesa Giffarda. Pod koniec lat 20. w Wielkiej Brytanii wielkie zasługi na tym polu posiadał Barnes Wallis, brytyjski naukowiec, inżynier lotnictwa i wynalazca. To on skonstruował sterowiec o nazwie R-100. Ów statek powietrzny był prawdziwą dumą Wielkiej Brytanii. W roku 1930 r. zaczął swoje powietrzne podróże. Mniej więcej w tym samym czasie powstał R-101 uznawany za bliźniaczą wersję słynnego R-100. Niestety te dwa sterowce zdecydowanie się różniły pod kątem tego, co najważniejsze, czyli jakości wykonania i niezawodności w locie. Wykonanie R-101 powierzono niedoświadczonej ekipie, która dodatkowo pracując pod presją czasu popełniała wiele błędów konstrukcyjnych, sukcesywnie tuszowanych przed zleceniodawcami. Za wspomnianą presję czasu odpowiadał ówczesny minister brytyjskiego lotnictwa lord Christopher Thomson, który wymarzył sobie szybki lot do Indii, aby uzyskać tam tytuł wicekróla i powrócić do ojczyzny w majestacie chwały.
Sterowiec R-101 ukończono wczesną jesienią 1930 r. Nie można jednak powiedzieć, że był w 100% gotowy do eksploatacji, ale mimo to lord Thomson wraz z innymi oficjelami wsiadł na pokład żeby udać się w wyśnioną podróż do Indii. Było to wieczorem 4 października 1930 r. w Cardington.
Zmącony spokój
Już następnego dnia do Wielkiej Brytanii dotarły dramatyczne wieści o katastrofie jakiej uległ R-101 w północnej Francji, a konkretnie w pobliżu osady Allonne niedaleko Beauvais, znanego m.in. z katedry o najwyższym gotyckim sklepieniu oraz lotniska Beauvais-Tillé. Do tragedii doszło ok. godz. 2:30, kiedy to sterowiec stanął w płomieniach i uderzył w ziemię. Najprawdopodobniej leciał zbyt nisko, co było spowodowane utratą gazu na skutek nieszczelności konstrukcji; dodatkowo zmagał się z silnym wiatrem. Śmierć poniosło ok. 50 osób (w tym lord Thomson i major Scott, który kilka lat wcześniej odbył pierwszy lot transatlantycki sterowcem R-34); przeżyło zaledwie kilka.
Major Scott stands on R101s boarding ramp welcoming Lord Thomson of Cardington, Colmore and Richmond aboard R101. Probably one of the last photos of these gentlemen before setting off. Everyone in this picture will be dead by the early hours of the morning of October 5th. #R10189 pic.twitter.com/JtLXvElhhO
— ℂ?ℝ??ℕ???ℕ ?ℍ??? (@CardingtonSheds) October 4, 2019
Śmierć spotkała większość członków załogi i pasażerów w trakcie snu. Czuwali tylko pilot oraz ok. 11 innych osób. Co ciekawe, ostatnim komunikatem wysłanym z lecącego jeszcze sterowca była informacja następującej treści:
W obecnej chwili po doskonałej kolacji i dobrych cygarach pasażerowie udają się na spoczynek.
Pilot, który przeżył katastrofę wspominał o silnym wietrze, który spychał sterowiec ku ziemi. Komisja później badająca sprawę orzekła, że sterowiec dostał się w zstępujący prąd powietrza. Po eksplozji tylna część statku powietrznego załamała się, a dziób sterowca uderzył w ziemię.
Pozostałe osoby, które nie zginęły w R-101, wskazywały na zbiornik wody, z którego podczas eksplozji wylała się woda. To miało ich uratować.
5 octobre 1930 Le dirigeable R-101 s'écrase près de Beauvais :48 morts #tragédie https://t.co/nWg4qmfqZa pic.twitter.com/jxEcXJRTPB
— Philippe Paradis (@Philippe2307) October 5, 2017
Nadnaturalne zjawiska czy mistyfikacja?
Sam fakt katastrofy, choć dramatyczny, nie jest jedynym wątkiem tej sprawy. Przed i po katastrofie miało rzekomo dojść do seansów spirytystycznych, niezwiązanych z R-101, w trakcie których duchy miały przepowiedzieć szczegóły tragicznego lotu z października 1930 r. Nie brak zwolenników jak i przeciwników tej teorii.
Przerwany sen
Historia sterowca R-101, choć stosunkowo mniej znana, w pewnym sensie przypomina dramat Titanica – w obu przypadkach przerwano sen o potędze, glorii i chwale. Brytyjski statek powietrzny miał być potęgą – mierzył ok. 236 metrów długości, przy maksymalnym wypełnieniu wodorem mógł przetransportować ludzi i towary na odległość nawet 6,5 tys. kilometrów, jego wyposażenie wzbudzało zachwyt u nawet najbardziej wymagających pasażerów. Niektórzy jednak złośliwie nazywali R-101 statkiem “socjalistycznym”, gdyż jak wiemy jego wykonanie powierzono niedoświadczonej ekipie pracującej pod nadzorem Partii Pracy. Bliźniak R-100 był natomiast wytworem prywatnego przedsiębiorstwa, a więc dla odmiany określano go mianem “kapitalistycznego”.
Tak czy inaczej tragedia, do której doszło w północnej Francji, właściwie położyła kres budowie kolejnych sterowców załogowych w Wielkiej Brytanii. O kilka lat późniejsza (6 maja 1937 r.) i bardziej słynna katastrofa niemieckiego LZ-129 Hindenburg jeszcze bardziej utwierdziła Europejczyków w przekonaniu, że sterowcowe plany trzeba porzucić przynajmniej jeśli chodzi o turystyczny przewóz pasażerów.
80 lat temu doszło do katastrofy niemieckiego sterowca LZ-129 „Hindenburg” https://t.co/a2ozziZWSMhttps://t.co/gbVyT8FSQD pic.twitter.com/CLNTNPbHVp
— Dzieje.pl (@dziejepl) May 6, 2017
Jako ciekawostkę podajmy, że w XXI w. brytyjska firma Hybrid Air Vehicles (HAV) stworzyła największy obecnie statek powietrzny o nazwie Airlander 10. Pierwszy wehikuł powstał w 2016 r., ale rozwój projektu został zatrzymamy przez… niefortunne zdarzenie. Airlander 10 oderwał się od masztu cumowniczego i spadł na ziemię, przełamując się na pół. Początkowo Airlander 10 miał służyć armii amerykańskiej do działań w Afganistanie.
Airlander jest połączeniem samolotu i sterowca; waży 20 ton i jest o ok. 15 m dłuższy od największych samolotów. Firma zajmująca się projektem wierzy, że już na początku lat 20. tego wieku uda się wypuścić w powietrze najnowszy model.
Dramatyczne historie sterowców stały się jaskrawym dowodem na to, że ludzkie sny o potędze często bywają w drastyczny sposób przerywane. Wtedy następuje refleksja i… nowe dramaty, jak choćby w kontekście R-101 i Hindenburga wybuch II wojny światowej. Miejmy jednak nadzieję, że Airlander 10 napisze nową, mniej dramatyczną historię sterowców.
W tekście wykorzystano niektóre informacje zaczerpnięte z: Duch kapitana Irvina: zagadka lotu R101 (materiał YouTube), techpedia.pl, dzieje.pl, nt.interia.pl
Zespół Iron Maiden w poetycki i poruszający sposób przytacza tę tragedię w utworze Empire od the Clouds. To w ramach ciekawostki 🙂