szukaj
Wyszukaj w serwisie


Julien Sécher: W Polsce czuję się wolny!

Dla Polonii / 14.10.2025
fot. archiwum Juliena Séchera
fot. archiwum Juliena Séchera

Polskie społeczeństwo przypomina mi społeczeństwo francuskie z lat 70. Nie w złym tego słowa znaczeniu, ale raczej kiedy widzę świeżość życia, pewnego rodzaju beztroskę i przede wszystkim bezpieczeństwo. Tutaj naprawdę czuje się wolność – mówi Julien Sécher – francuski kucharz pracujący na stałe w Polsce.


Nathaniel Garstecka: Mieszka Pan w Polsce od lat. Jak jako Francuz postrzega Pan Polskę i Polaków? Jakie są główne różnice między Polską a Francją?

Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy odkąd tu zamieszkałem, było poczucie, że Polacy są dużo bardziej wolni niż Francuzi. W Polsce panuje mniejsza presja społeczna, jest dużo mniej patrzenia z góry, mniej postawy „entre-soi”. Jest też mniejsza presja intelektualna i polityczna. Choć Polacy mają wrażenie, że toczy się prawdziwa wewnętrzna wojna polityczna, ale to nic w porównaniu z krajem, z którego pochodzę. We Francji można łatwo stracić pracę, ponieważ popiera się niewłaściwy obóz polityczny. W Polsce tak nie jest. Ludzie tutaj są bardziej tolerancyjni.

Tak samo jest zresztą w przestrzeni publicznej. W Polsce możemy swobodnie dyskutować na tematy społeczne, nawet te, które wywołują emocje, podczas gdy w dzisiejszej Francji jest to praktycznie niemożliwe. W Polsce nie muszę ukrywać swoich poglądów, kiedy rozmawiam z ludźmi. Trzeba zrozumieć, jakie to daje poczucie wolności i dobrego samopoczucia. Może to zabrzmi dziwnie, ale dopiero po przeprowadzce do Polski mogłem zacząć poszerzać swoje horyzonty intelektualne, ponieważ nie miałem już dostępu do francuskich mediów głównego nurtu.

fot. archiwum Juliena Séchera

A jak pan odbiera Polaków? Są od razu serdeczni, czy raczej trochę chłodni i zdystansowani?

Czułem, że są bardzo ciepli i gościnni. To było dla mnie prawdziwe zaskoczenie, ponieważ we Francji mówi się, że Polska jest zamkniętym i zacofanym krajem. Ale ludzie tutaj są po prostu świadomi swojej kultury i starają się ją zachować. Nie próbują odcinać się od świata. Wręcz przeciwnie, są otwarci i ciekawi, ale pozostają patriotami, do czego nie mamy już prawa we Francji…

Na przykład często organizuję degustacje ostryg. Dla Polaków to coś raczej egzotycznego, ale zawsze są ciekawi i chętni do próbowania i odkrywania nowych smaków.

Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie uderzyła. Polskie społeczeństwo przypomina mi społeczeństwo francuskie z lat 70-tych. Nie w złym tego słowa znaczeniu, ale raczej kiedy widzę świeżość życia, pewnego rodzaju beztroskę i przede wszystkim bezpieczeństwo. Tutaj kobiety mogą ubierać się tak, jak chcą, bez narażania się na zaczepki na ulicy. Ich kobiecość jest szanowana. We Francji kobiety coraz częściej boją się wychodzić same lub korzystać z transportu publicznego.

Czy Polska pod jakimś względem Pana rozczarowała?

Po 16 latach mieszkania w Polsce nie miałam żadnych znaczących rozczarowań. Z drugiej strony zauważyłam, że polscy mężczyźni w moim wieku, kiedy są żonaci, nie wychodzą zbyt często ze swoimi przyjaciółmi. Być może jest to różnica kulturowa w porównaniu do aperitifu we Francji. Tam często wychodzi się z kolegami na drinka, a żony spotykają się ze sobą. Tutaj spotkania są zwykle mieszane, co oznacza, że pary wychodzą razem i spotykają się ze sobą. Jest więcej dzielenia się między parami, może to taka słowiańska natura, podczas gdy we Francji jest to między przyjaciółmi, szczególnie na południu i w społecznościach imigrantów. Może wynika to również z faktu, że w Polsce jest mniej barów, gdzie można pójść i napić się piwa z kolegami, a może z faktu, że w polskich domach to kobieta ma bardziej decydujący głos (śmiech)! W każdym razie zmienia to wiele w relacjach społecznych.

Jak zaczęła się pana medialna kariera w Polsce? Jest pan dziś dość rozpoznawalny.

Mój pobyt w Polsce zaczął się jeszcze od pracy w moim podstawowym zawodzie – informatyce. Już wtedy miałem jednak pasję do gotowania. W związku z tym w 2014 roku wziąłem udział w programie telewizyjnym Master Chef, co dało mi dużą ekspozycję medialną. Dzięki temu mogłem podpisać pierwsze umowy na gotowanie na żywo z Auchan. Niedługo zdałem sobie sprawę, że to na gotowaniu zarabiam więcej, więc zrezygnowałem z IT. Dziś jestem zawodowym kucharzem. Organizuję wydarzenia kulinarne na żywo, reprezentuję marki i opracowuję przepisy. Pozwala mi to poznać wiele interesujących osób. Jest to szczególnie ważne w Polsce, ponieważ Polacy są otwartymi i ciekawymi ludźmi. We Francji myślimy, że jesteśmy bardzo otwarci, ale w rzeczywistości nie jesteśmy aż tak otwarci jak Polacy. Czy to w gastronomii, czy w innych dziedzinach, jesteśmy bardzo szowinistyczni! Dlatego życie za granicą pozwala rozwinąć pewną otwartość umysłu, a przeprowadzka do Polski pozwoliła mi to zrozumieć.

Jak Polacy reagują na to, co ma Pan do zaoferowania i jak ocenia Pan polską gastronomię?

Ogólnie rzecz biorąc, reakcja Polaków jest niezwykle pozytywna. Czuć, że wyrażają siebie z serca, jest to znacznie mniej udawane niż we Francji. Więc staram się przykładać, nawet do prostych rzeczy. Musi być dobrze ugotowane, dobrze przyprawione, to kwestia szacunku dla klienta: jedzenie musi być dobre, nawet jeśli jest proste.

Polska kuchnia jest bogata, ale lokalna i regionalna. Uproszczeniem byłoby więc stwierdzenie, że ogranicza się do klusek, kapusty i rosołu, choć są to bardzo popularne dania. Niezależnie od odwiedzanego miasta lub regionu, można znaleźć lokalne specjały. Na przykład jednym z moich ulubionych dań jest kaczka po poznańsku. Jest bardzo dobra, a ludzie niekoniecznie o niej wiedzą, ponieważ jest bardzo lokalna. Innym przykładem jest żurek biały na Śląsku. Wśród dań, które miło mnie zaskoczyły, mogę też wymienić takie klasyki jak golonka czy ogórki kiszone. Są też jednak, co zrozumiałe, rzeczy, które smakują mi nieco mniej, jak pierogi na słodko.

fot. archiwum Juliena Séchera

A co ze sztandarowym polskim daniem, kotletem schabowym?

Jest bardzo dobry! We Francji podobne danie nazywa się panierowanymi eskalopkami, z tą różnicą, że się ich nie tłucze. We Włoszech dodaje się na przykład trochę octu. Panierka nazywa się „angielską panierką”. To proste danie, skuteczne a dzieci je uwielbiają!

Zamierza pan zostać w Polsce?

Wyraźnie widzę tu swoją przyszłość. W Polsce jestem tu szczęśliwy i mam satysfakcję, że moje dzieci dorastają właśnie tutaj, a nie gdzie indziej.

Rozmawiał Nathaniel Garstecka / Dla Polonii

 

czytaj też: >>> Warto promować produkty lokalne <<<

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2025-10-30 00:15:19
Skip to content