szukaj
Wyszukaj w serwisie


Gabriel Pierre Baudouin, czyli “wielki jałmużnik Warszawy” znad Sekwany

Artur Hanula / 05.04.2019
Dom Małego Dziecka im. ks. G.P. Baudouina w Warszawie, ul. Nowogrodzka 75. Nad drzwiami podobnie jak w czasach ks. Baudouina widnieje napis: "Oyciec móy y matka moia opuścili mię, ale Pan przyjął mię", fot. Panek, wikimedia
Dom Małego Dziecka im. ks. G.P. Baudouina w Warszawie, ul. Nowogrodzka 75. Nad drzwiami podobnie jak w czasach ks. Baudouina widnieje napis: "Oyciec móy y matka moia opuścili mię, ale Pan przyjął mię", fot. Panek, wikimedia

Mówiąc czy pisząc o relacjach polsko-francuskich nierzadko skupiamy się na poziomie makro i przyglądamy się politykom, władcom, ministrom, ogólnie rzecz biorąc – historycznym VIP-om. Zdarza się, że jesteśmy świadkami, a może i czasami uczestnikami, dość jałowych debat o plusach, minusach, korzyściach, zaniedbaniach, czczych obietnicach, itp., jakie wydarzyły się w dziejach na linii Warszawa-Paryż. Postać, której się dziś pokrótce przyjrzymy, to nikt z wyżyn politycznych, ale zwyczajny kapłan, który przybył swego czasu do Polski i… No właśnie, poznajmy lub przypomnijmy sobie ks. Gabriela Pierre’a Baudouina, którego okrzyknięto “wielkim jałmużnikiem Warszawy”.


Ks. Baudouin urodził się 5 kwietnia 1689 r. w północnej Francji, a konkretnie w Avesnes-sur-Helpe. Po ukończeniu szkoły na krótko wstąpił do gwardii przybocznej króla Ludwika XIV. W latach 1710-1716 przygotowywał się do przyjęcia święceń kapłańskich w zgromadzeniu Księży Misjonarzy św. Wincentego á Paulo, których mu udzielono w 1716 r. Przez krótki czas był profesorem w seminarium duchownym w Auxerre. Ten profesor filozofii i teologii w 1717 r. przybył do Warszawy i tym samym zaczął zapisywać jakże bogate karty swego życia na polskiej ziemi.

Ks. Gabriel Piotr Baudouin, fot. wikimedia (domena publiczna)

Światło nadziei w czasach zamętu

Tak się złożyło, że ks. Baudouin przybył do Polski w roku niezwykle wymownym i jakże dla niej tragicznym, wręcz symbolicznym. Wszak właśnie w 1717 r. obradował jednodniowy tzw. sejm niemy. Stanowił on zwieńczenie sporu pomiędzy królem Augustem II Mocnym a polską szlachtą, której przedstawiciele zwrócili się o pomoc do cara Piotra I. Wojska rosyjskie interweniowały w Warszawie, a 1 lutego 1717 r. obył się sejm, na którym zakazano polskim posłom wyrażania jakichkolwiek opinii, a jedynie nakazano zatwierdzenie postanowień. Wielu historyków właśnie ów sejm niemy uważa za początek już bardzo wyraźnego upadku Polski, która stawała się coraz bardziej zależna od potężniejszych sąsiadów, na dodatek wyniszczona krwawymi wojnami w XVII w.

I właśnie wtedy przybył do Warszawy ks. Baudouin. Nie był pierwszym misjonarzem św. Wincentego á Paulo w Rzeczypospolitej, gdyż przedstawiciele tego zgromadzenia przybywali już na polskie ziemie od połowy XVII w., m.in. za przyczyną królowej Marii Ludwiki Gonzagi.

Dwudziestoośmioletni ks. Baudouin zamieszkał na Krakowskim Przedmieściu, przy kościele Św. Krzyża. Realizując swoje kapłańskie posługi starał się jak najlepiej poznać otoczenie; uczył się przy tym języka polskiego. Jego uwadze nie uszły dysproporcje pomiędzy pełnymi przepychu willami magnatów i lepiankami najuboższych Warszawiaków. Postanowił coś zrobić w tej kwestii, choć problem wydawał się niczym rozległy ocean. Kapłan nawiązał wiele znajomości, m.in. na dworze królewskim. Poznał też ks. Stanisława Konarskiego oraz zaprzyjaźnił się z księżmi Stanisławem i Józefem Załuskimi. Nie wahał się też prosić o pomoc bogatych, aby zdobyć pieniądze na pomoc ubogim.

Pierwszy w Polsce dom dziecka 

W 1736 r. (niektóre źródła podają, że już w 1732) francuski kapłan stworzył instytucję, którą uznaje się za pierwszy w dziejach Polski dom dziecka: był to Dom Podrzutków, istniejący do dziś pod nazwą Dom Dziecka Nr 15 im. ks. Baudouina. Ksiądz Baudouin za zebraną kwotę kupił murowaną kamieniczkę naprzeciw kościoła Św. Krzyża. Wkrótce na potrzeby Domu ofiarowano także drugą kamienicę. Dzięki temu dzieci niechciane i osierocone mogły liczyć na poprawę swojego losu, trafiając do Domu Podrzutków. Legenda głosi, że do stworzenia tego dzieła przyczyniło się to, co ks. Gabriel Pierre miał zobaczyć w pysku pewnego psa: chodzi o zwłoki dziecka…

Ks. Boduen (tak spolszczono nazwisko ks. Baudouina) zastosował ciekawy mechanizm, który dopiero stosunkowo niedawno zastąpiły tzw. okna życia. Otóż gdy jakaś matka decydowała się pozbyć dziecka, niejednokrotnie z powodu braku środków na jego wychowanie, kładła niemowlę na specjalnym kole i pociągała za sznurek z dzwonkiem. W ten sposób dyżurująca siostra zakonna (ze zgromadzenia tzw. szarytek, które również założył Francuz św. Wincenty á Paulo) dowiadywała się o nowym dzieciątku i odwracała koło w swoją stronę. Dzięki temu matka mogła pozostać anonimowa, a niemowlę trafiało pod opiekę sióstr. Następnie oddawano je kobiecie, która za pieniądze wychowywała je do siódmego roku życia. Potem wracało do sióstr i pobierało podstawowe wykształcenie. Chłopcy w wieku ok. 12 lat oddawani byli do cechów rzemiosła, a niejednokrotnie, jeśli finanse i intelekt im na to pozwalały, dostawali się na wyższe poziomy kształcenia.

Choć osiemnastowieczne prawo polskie nie było przychylne podrzucaniu dzieci ks. Boduen uzyskał zarówno kościelne jak i państwowe zgody na prowadzenie swojej działalności.

We francuskiej broszurce zatytułowanej “O niewinności dzieci porzuconych” ks. Gabriel Pierre odpowiadał m.in. na zarzuty dotyczące rzekomego zachęcania działalnością Domu Podrzutków do rozpusty. Tłumaczył, że jest zgoła inaczej: dom dziecka zapobiega aborcjom, na które zapewne zdecydowałoby się wiele kobiet – matek niechcianych dzieci. Pisał:

Zwierzęta mają swe legowiska i ptaki gniazda, a syn człowieczy nie ma gdzie skłonić głowy […] Nie trzeba sobie wnosić, że przytulenie, które się daje ubogim dzieciom, zachęca do rozpusty ich matki i inne niewiasty. […] Niejedna z tych nieszczęsnych zawiedzionych zatraciłaby ten znak swojego upadku, gdyby nie przypomniała sobie o miłosiernych domach, tak zbawiennie ustanowionych dla zachowania życia tych nieszczęśliwych podrzutków.

Lata 1754-1762 to okres przenosin do nowego lokum. W starych kamieniczkach brakowało już miejsc. Założyciel Domu Podrzutków zainicjował też działalność Szpitala Generalnego.

Zachwycony dziełami ks. Boduena Ojciec Generał zgromadzenia komentował je z Paryża:

Obecnie Polska ma zakład jedyny w swoim rodzaju, najpiękniejszy i najwygodniejszy w całym kraju, ale to kosztuje przeszło 200 tys. liwrów.” (czyli 30 tys. dukatów lub 540 tys. złp).

U kresu życia, lecz nie dzieł

Wycieńczony ciężką pracą i nader ofiarną posługą ks. Boduen zmarł 10 lutego 1768 r. Dwa dni później jego ciało spoczęło w krypcie św. Wincentego w kościele Św. Krzyża. W czasie Powstania Warszawskiego w 1944 r. krypta kościoła Św. Krzyża poważnie ucierpiała. Po ustaniu walk trzeba było zebrać przemieszane z sobą szczątki księży, w tym Boduena, i pochować wspólnie.

Kościół Św. Krzyża w Warszawie ok. 1908, fot. wikimedia (domena publiczna)

Warto podać garść statystyk z lat 1762-1768, obrazujących rozmach dzieł francuskiego jałmużnika. W tym okresie w Szpitalu Generalnym pracowało 11 sióstr szarytek, trzech kapłanów, dwie osoby z tzw. służby lekarskiej, trzech urzędników, 36 przedstawicieli tzw. “służby niższej” oraz ok 40-50 mamek. 233 dzieci przebywało w Szpitalu w 1757 r., natomiast w 1765 r. było ich już 436. Przy Szpitalu stacjonowali też wojskowi, którzy trudnili się pozyskiwaniem żebraków i ochroną bram.

Dom ks. Boduena z każdym rokiem rozrastał się i przybywało w nim dziecięcych lokatorów. Szczególną rolę odegrał w czasie II wojny światowej, kiedy to liczba dzieci uległa podwojeniu. Przyjmowano nie tylko polskie dzieci, ale i żydowskie, ratując je tym samym przed pewną śmiercią.

Bardzo trafnie działalność Domu w czasach zawieruchy wojennej podsumowała Irena Schultz, zajmująca się w czasie drugiej wojny pozyskiwaniem dzieci dla Domu:

Dla wielu zagrożonych małych istot Dom stał się – i nie ma w tym nawet cienia przesady – furtką do życia

Po wojnie te dzieci odwdzięczyły się specjalną tablicą pamiątkową.

W 1903 r. jedną z warszawskich ulic na Śródmieściu nazwano imieniem ks. Boduena.

Ks. Boduen ciągle jest jednak niestety zbyt mało znaną postacią, choć jego dzieła, wielkie i trwałe, były i są czymś niezwykle pożytecznym. Jak wiemy do dziś istnieją i działają spadkobiercy Domu Podrzutków i Szpitala Generalnego. Trudno zliczyć rzeczywistą liczbę dzieci, którym ten kapłan i jego współpracownicy uratowali życie. Jest to osoba, której przesłanie jest bardzo pożądane szczególnie współcześnie, w dobie walki o życie. To także wzór dla tych, którzy pragną jak najlepiej przeżyć Wielki Post (i nie tylko) pełniąc uczynki miłosierdzia.

Ks. Boduen to Francuz, o którym powinno się mówić zdecydowanie więcej, czyż nie?

 

Główne źródła informacji na potrzeby tekstu: misjonarze.pl, kosciol.wiara.pl, Encyklopedia PWN

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-11-22 00:15:13