szukaj
Wyszukaj w serwisie


„Francuski to była miłość od pierwszego wejrzenia” – Michał Walasek, romanista, dla PolskiFR (cz. 1)

Artur Hanula / 01.05.2019
fot. Michał Walasek
fot. Michał Walasek

Michał Walasek jest nauczycielem języka francuskiego. To także autor m.in. strony internetowej W nauce i kanału YouTube, gdzie w ciekawy sposób przybliża czytelnikom i widzom językowe tajniki. Specjalnie dla Czytelników PolskiFR opowiada o swojej wielkiej pasji jaką jest język francuski.


Języki obce to chyba jedna z największych, o ile nie największa, z pańskich pasji życiowych. Na Pana stronie internetowej W nauce czytamy, że jest Pan nauczycielem języków francuskiego, angielskiego i włoskiego. Dlaczego znalazł się wśród nich akurat francuski, a nie na przykład niemiecki czy hiszpański? Czy jest w tym języku coś wyjątkowego? A może to ulubiony Pana język obcy…?

Języka francuskiego zacząłem uczyć się w liceum i, w sumie, to przypadek sprawił, że zacząłem się go uczyć. Miałem jeszcze możliwość nauki niemieckiego, ale kompletnie mi się nie podobał.

Z dzisiejszej perspektywy widzę, że francuski to była miłość od pierwszego wejrzenia – trudno mi wytłumaczyć, co tak bardzo mi się w nim spodobało.

Myślę, że to zakochanie mogę porównać do spotkania jakieś dziewczyny, w której też zakochuję się od pierwszego wejrzenia. Oczywiście, za tym zakochaniem się może stać jej piękno, inteligencja, mądrość i inne rzeczy, które mi się w niej podobają. Ale sam moment zakochania trudno racjonalnie wytłumaczyć.

Jeżeli miałbym wskazać na elementy, które wpłynęły na wybór tego języka, to na pewno jego melodyka. Francuski jest językiem bardzo, ale to bardzo melodyjnym i miłym dla ucha. Do dzisiaj uwielbiam wsłuchiwać się w ten język.

Dodatkowo francuski jest językiem romantycznym, a ja mam w sobie duszę romantyka.

fot. Michał Walasek

Z racji tematyki naszego portalu PolskiFR najbardziej interesuje nas właśnie język francuski. Czy może Pan przywołać jakieś najważniejsze fakty, ciekawostki związane z przenikaniem tego języka do naszej rodzimej mowy? Nie jest wszak zagadką, że relacje polsko-francuskie zaowocowały obecnością wielu znanych Francuzów nad Wisłą, jak choćby królowej Marysieńki czy króla Henryka Walezego. 

Tak, to prawda, że Francja od wieków jest obecna w dziejach Polski. Przyznam, że bardziej ciekawi mnie sam język niż historia Francji. Dlatego więcej powiem o samym języku; à propos historii przedstawię jeden bulwersujący smaczek dotyczący Napoleona. Ten wielki władca Francuzów przebywał w Warszawie trzykrotnie w czasie jego wojny z Rosją i zamieszkiwał zawsze w Zamku Królewskim. W 1807 roku w styczniu spędził u nas aż 29 dni. Z Warszawy łatwiej mu było zarządzać francuskim wojskiem, walczącym na terenach wschodnich. Mało osób wie, że ten pobyt trwał prawie miesiąc z powodu polskiej kobiety – Napoleon zakochał się w pochodzącej z Łowicza pięknej Marii Walewskiej, która była jedyną polską kochanką Cesarza. Napoleon tak bardzo był w niej zakochany, że naprawdę nie chciał opuszczać Warszawy i maksymalnie przedłużał swój pobyt. Namawiał Panią Walewską, aby z nim jechała, ale ona nie chciała – miała przecież męża i małego syna. Dopiero później zgodziła się, aby przyjechać do Paryża. Związek ich zaowocował dzieciątkiem – nieślubnym synem Aleksandrem, który był pierwszym potomkiem Napoleona!!! Resztę warto doczytać na Wiki lub na stronie PolskiFR (śmiech).

Maria Walewska, fot. wikimedia (domena publiczna)

Co do samego francuskiego, jest mocno obecny w języku polskim. Wiele osób zna francuskie słowa, które na stałe w nim zagościły np. déjà vu, rendez-vous, czy clou (czyli meritum, sedno czegoś).

I jeszcze trzy inne, również popularne: à propos, vis-à-vis, adres.

Adres? Tak! Powszechnie używamy tego pięknego francuskiego rzeczownika, oznaczającego miejsce, w którym mieszkamy. Czy wiemy jednak, że pochodzi ono wprost z języka francuskiego i tak samo brzmi w tym języku?

Ciekawe jest to, że naprawdę bardzo wiele wyrazów francuskiego pochodzenia znalazło się w naszej mowie. Według słownika wyrazów obcych PWN jest ich prawie 6000. Może zaskoczę Czytelników tego wywiadu, że z francuskiego pochodzą również takie wyrazy, jak: tabu, bal, atak, alarm, majonez, zebra czy balon.

Tak więc te francuskie słowa znamy świadomie albo nieświadomie i używamy ich na co dzień.

Na podstawie mojego doświadczenia nauczycielskiego i obserwacji Polaków przypuszczam, że większość z nas nie wie, w jaki sposób Francja była lub jest obecna w historii Polski. Nie zdziwiłbym się, że gdybym zapytał moich licealistów „Dokąd uciekł Henryk Walezy?” to wskazaliby Anglię lub Włochy.

A zatem, w tych dziedzinach świadomość wśród Polaków nie stoi na najwyższym poziomie i my – romaniści, nauczyciele francuskiego i przedstawiciele kultury francuskiej w Polsce – mamy bardzo wiele do zrobienia. Tym bardziej cieszę się, że powstał Wasz serwis i szeroko zajmujecie się propagowaniem tego, co dzieje się we Francji wśród polskich czytelników.

Wiem, że to temat szeroki, ale jakie słowa, zwroty, innymi słowy galicyzmy, czyli zapożyczenia z języka francuskiego w języku polskim, należą do Pana ulubionych? 

Na pewno lubię rendez-vous, czyli słowo oznaczające randkę, ale również spotkanie. I od razu zwrócę uwagę, że część Polaków czyta to słowo niepoprawnie: “randewu”, a mnie aż serce boli, kiedy to słyszę. Dlatego – proszę – wymawiajmy to tak, jak Pan Bóg przykazał, po „francuskiemu”: “rądewu” [śmiech].

Podobają mi się również słowa amant i awangarda, ale to dlatego, że są to takie niestandardowe, rzadko używane – artystyczne terminy. A ja romantyk – wiadomo.

A które z francuskich łamańców językowych najbardziej Pan lubi?

Na pewno lubię ten o myśliwym:
Un chasseur sachant chasser sait chasser sans son chien.
Polskim odpowiednikiem tego łamańca jest: Czesał czyżyk czarny koczek, czyszcząc w koczku każdy loczek.
Jeżeli przetłumaczymy dosłownie, to ten łamaniec gubi swój pierwotny wdzięk:
Pewien myśliwy umiejący polować musi potrafić polować bez swojego psa.
Ciekawe jest to, że łatwiej mi powiedzieć taki łamaniec po francusku, niż po polsku!

Jest jeszcze kwestia, która mnie osobiście, ale zapewne również wielu naszych Czytelników, szczególnie interesuje: czy są jakieś słowa lub zwroty, które to Francuzi przejęli z języka polskiego? Czy to prawda, że niektóre nazwy potraw nad Sekwaną wywodzą się z Polski?

fot. Pixabay.com

Pierwsze, co mi przychodzi do głowy, to zwrot pijany jak Polak. Jeżeli ktoś jest soul comme un polonais, to znaczy, że jest pijany, ale ma mocną głowę i wcale takiego upicia po nim nie widać – może dalej rozmawiać i biesiadować.

Jeszcze nasze pierogies funkcjonują po francusku tak samo: pierogi to pierogi. Zatem śmiało możemy zamówić pierogies w restauracji francuskiej i zostaniemy zrozumiani.

Innym podobnym przykładem jest barszcz, który po francusku istnieje przez „o” czyli BORSZCZ. Zawsze mnie to słowo bawi (śmiech).

Na pewno też nasz taniec mazurek jest znany we Francji; głównie wśród osób, które interesują się sztuką i historią; zresztą nazwa tego tańca po francusku brzmi zabawnie: la mazurka.

No i Marii Skłodowskiej-Curie zawdzięczamy polonium, czyli NASZ polski pierwiastek chemiczny polon.

 

Koniec części pierwszej. W kolejnej m.in. o ulubionej anegdocie francuskiej Michała Walaska.

3 odpowiedzi na “„Francuski to była miłość od pierwszego wejrzenia” – Michał Walasek, romanista, dla PolskiFR (cz. 1)”

  1. Marian pisze:

    Ciekawą osobą Michał Walasek

  2. Trackuy pisze:

    Przecież słwoo tabou pochodzi z języka polinezyjskiego… Wypowiada sie na temat ktorego nawet nie zna. No ale to taki romanista ktory nie ma za duzej wiedzy , poza tym wymowe ma jak ktos kto uczy sie francuskiego od kilku miesiecy max. Odradzam jego filmiki. Osobom poczatkujacym wydaje sie ze on jest takli super ale wystarczy spytac osoby naprawde znajace jezyk francuski

  3. Titi et son mouchoir pisze:

    Felicitations!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-10-30 00:15:14