Covid – wczoraj i dziś
fot. pixabay.com
Pracuję jako lekarz w szpitalu, na oddziale chorób zakaźnych. Razem z moimi kolegami w zespole mieliśmy w naszym szpitalu do czynienia z pandemią covid-19 i wszystkimi jej skutkami.
Zakażenie SARS-CoV-2 wywołane przez każdy z wariantów wirusa może przebiegać bezobjawowo jako choroba grypopodobna lub ciężkie zapalenie płuc z mogącą występować obarczoną wysoką śmiertelnością niewydolnością oddechową. Chorzy przybywali na oddział po kilku naraz, trzeba było dla nich po kolei adaptować kolejne oddziały, gdyż brakowało łóżek.
Na podstawie obrazu klinicznego obserwowaliśmy jak zmieniają się kolejne warianty wirusa. Kiedy zaczął dominować wariant delta, zaczęły się najcięższe przebiegi, śmiertelność wśród pacjentów znacząco wzrosła. Umierali głównie ludzie obarczeni innymi, przewlekłymi chorobami, w wieku podeszłym, ale coraz częściej ciężki, kończący się niewydolnością oddechową i zgonem przebieg choroby zaczęliśmy jako lekarze obserwować u ludzi młodych dotychczas zdrowych. Napawało to wszystkich przerażeniem. Czekaliśmy z niecierpliwością na pojawienie się leków o działaniu przeciwwirusowym, dostęp do nich znacząco przyczynił się do wyleczenia choroby u wielu osób, a przynajmniej ograniczył progresję lub zmniejszył ryzyko powikłań.
Oprócz procesu diagnostyczno-terapeutycznego, bardzo istotna w czasie pobytu pacjentów w szpitalu była ich rozłąka ze światem zewnętrznym, rodziną, bliskimi. Ta izolacja, będąca często przyczyną różnorakich zaburzeń emocjonalno-depresyjnych, na pewno nie poprawiała stanu chorych. Umęczony personel nie zawsze był w stanie sprostać wszystkim potrzebom pacjentów, ale wtedy z pomocą przyszedł nasz Kapelan – Ksiądz Rafał, który nie bacząc na trudy pracy na oddziale o wzmożonym reżimie sanitarnym nie opuszczał w potrzebie wszystkich, którzy pragnęli oprócz posługi kapłańskiej także duchowego wsparcia.
Jednak dopiero po pojawieniu się szczepionek przeciw wirusowi SARS CoV 2 odetchnęliśmy z ulgą. Wiedzieliśmy, że tylko to może zatrzymać postęp pandemii, bo mamy historyczne dowody na to, że szczepienia przeciw wielu groźnym chorobom spowodowały ich wyeliminowanie (np. ospa prawdziwa), a gdzieś na świecie niektóre z nich pojawiają się sporadycznie.
Priorytetem szczepień przeciw COVID-19 było, jest i będzie przeciwdziałanie poważnym skutkom klinicznym infekcji SARS-CoV-2, w tym zgonom. Dostępne dane badawcze wyraźnie wskazują, iż szczepienia osiągają ten cel. Globalna analiza oparta na modelowaniu matematycznym wykazała, iż tylko w pierwszym roku realizacji programu szczepień przeciw COVID-19 zapobiegły one 19,8 mln zgonów na świecie i zmniejszyły śmiertelność związaną z pandemią o mniej więcej dwie trzecie.
Niestety pojawienie się szczepionki podzieliło ludzi, w tym środowisko medyczne. Pojawiły się rozmaite teorie spiskowe, podyktowane zapewne wieloma wątpliwościami dotyczącymi sposobu produkcji, które zaowocowały tym, że duża liczba osób nie skorzystała z darmowej szczepionki. Jednocześnie lecząc ludzi chorych na covid widać obecnie dużą różnicę w przebiegu choroby u osób zaszczepionych i niezaszczepionych – u tych ostatnich przebieg choroby jest cięższy i dłuższy, często wymagają zastosowania tlenoterapii, nawet w warunkach OIOM. Osoby szczepione po zakażeniu chorują łagodniej, przebieg przypomina przeziębienie, objawy grypopodobne.
Dzięki szczepieniom i przechorowaniu wirus ma szanse stać się chorobą sezonową, jak grypa i infekcje paragrypowe, które nie będą już obarczone taką śmiertelnością jak na początku pandemii.
Tekst: Lekarz chorób zakaźnych w Centrum Opieki Medycznej w Jarosławiu
aktualne statystyki covidowe >>>
czytaj też:
Kapelan szpitala w Jarosławiu: św. Łukasz towarzyszy chorym tak jak św. Pawłowi >>>
Dodaj komentarz