szukaj
Wyszukaj w serwisie

Chcesz przeczytać ten tomik sonetów? Może ci to zająć 200 milionów lat

Artur Hanula / 07.08.2020
pixabay.com
pixabay.com

Czy jest możliwe przygotowanie tomiku z sonetami, którego przeczytanie zajęłoby prawie 200 milionów lat i to pod warunkiem, że czytalibyśmy 24 godziny na dobę? Okazuje się, że tak. Udowodnił to Raymond Queneau, francuski poeta i powieściopisarz, którego nazwisko możemy kojarzyć z nazwy jednej ze stacji 5 linii metra w Paryżu. Ten geniusz słowa, czerpiący garściami także z praw matematyki i kombinatoryki, z pomocą zaledwie 10 sonetów opracował jedyną w swoim rodzaju maszynkę do produkcji sonetów, która ma z ograniczonej ludzkiej perspektywy prawie nieograniczone poetyckie moce przerobowe.


Raymond Queneau przyszedł na świat w Hawrze w roku 1903. Żył 73 lata. W ciągu swojego życia opublikował powieści, poematy, eseje; komentował Hegla. Ponadto udzielał się jako lektor wydawnictwa Gallimard, należał do Akademii Concourtów oraz Kolegium Patafizyki i dyrektorował Encyklopedii Plejady. Największy sukces odniosły szczególnie dwa jego utwory, które ukazały się również w Polsce; są to “Ćwiczenia stylistyczne” i powieść “Zazi w metrze”. Po polsku ukazały się też: “Pierrot mon ami”, “Dzieła zebrane Sally Mary”, “Psia trawka”. Sięgając po monograficzny numer “Literatury na Świecie” (6/2000) można znaleźć obszerne fragmenty powieści Queneau.

Linia 5 paryskiego metra z zaznaczoną stacją Bobigny – Pantin – Raymond Queneau, otwartą 25 kwietnia 1985 r., wikimedia (domena publiczna)

Wielu nazywa Raymonda Queneau odnowicielem francuszczyzny. Jedną z ważniejszych cech jego pisarskiego rzemiosła było łączenie stylu wysokiego i niskiego. Czymś szczególnie wyróżniającym wiele jego dzieł było poddanie języka rygorom matematyki. Queneau był współzałożycielem OuLiPo (Ouvroir de Littérature Potentielle; pol. Warsztat (Pracownia) Literatury Potencjalnej). Członkowie tej grupy słynęli właśnie z budowania literatury w oparciu o prawa matematyki, logiki czy kombinatoryki. Jeśli chodzi o twórczość Queneau to najgłośniejszymi przykładami tego rodzaju literatury są wspomniane wyżej “Ćwiczenia stylistyczne”, a zwłaszcza główne “danie” naszego dzisiejszego spotkania, czyli dzieło “Sto tysięcy miliardów wierszy” z 1961 r. To drugie ukazało się w Polsce w 2008 r. nakładem wydawnictwa Ha!art. Całość doskonale przetłumaczył Jan Gondowicz.

To absolutnie wyjątkowy tomik, który formalnie składa się tylko z 10 sonetów. Jego niezwykłość polega m.in. na tym, że zamiast najzwyczajniej w świecie tradycyjnie zapisanych kolejnych stron mamy bogatą kompozycję 140 pasków, na których osadzone są wersety. Kunszt i wyjątkowość takiej formy tomiku pozwala dowolnie żonglować poszczególnymi paskami, co umożliwia nam w mgnieniu oka przygotowanie nieco innego lub zupełnie innego sonetu. Co ciekawe, w każdym przypadku nowopowstały sonet ma sens, nie jest zbitką nielogicznych sekwencji. Każdy nowy sonet nie jest również pozbawiony rytmu i rymu. Poniższy filmik prezentuje instrukcję obsługi tomiku.

Już sam Queneau policzył, że gdybyśmy czytali tomik przez 24 godziny na dobę i na przygotowanie każdego sonetu przeznaczali nie więcej niż 15 sekund, a na przeczytanie jednej sztuki nie więcej jak 45 sekund, lektura absolutnie wszystkich sonetów, jakie z pomocą tej machiny możemy stworzyć, zajęłaby nam bagatela… blisko 200 milionów lat! Jeśli uwzględnilibyśmy ludzkie potrzeby takie jak jedzenie czy spanie, to z tych 200 milionów robi się jeszcze potężniejszy przedział czasu. Innymi słowy w sumie możemy uzyskać 100 tys. miliardów wierszy. Każdy inny! Swoją drogą ciekawe, co powiedzieliby dawni sonetopisarze, gdyby poznali taką machinę do produkcji sonetów…

Ciekawostką jest też to, że to stworzenia tego dzieła zainspirowało autora nie jakieś opasłe tomiszcze z tajnikami matematyki, ale książeczka dla dzieci zatytułowana “Têtes folles” (lub “Têtes de Rechange)”. Dzięki niej dziecko mogło tworzyć różne postacie manewrując paskami.

A zatem Queneau stworzył narzędzie, dzięki któremu m.in. możemy bawić się językiem i odczytywać ciągle na nowo sens sonetów, tworzonych w mgnieniu oka. Szkoda, że nikt z ludzi w tym wymiarze nie ma szansy na to, żeby je wszystkie spisać i opublikować. Choć gdyby już teraz zacząć, a potem stworzyć sztafetę pokoleń spisywaczy… To by dopiero był rarytas.

Czytaj też:

Wiersze, które brzmią prawie tak samo po polsku i francusku – chapeau bas dla autora >>>

Podstawowe źródła informacji: biuroliterackie.pl, ha.art.pl, polityka.pl, encyklopedia.pwn.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-05-03 23:15:13